tak często pytano dokąd udał się mój Bóg
lecz on do mnie nie należał
był mi bardziej obcy niż ktokolwiek
kogo dopiero poznam
może wcale nie musiał odchodzić
jeżeli nie przyszedł to po prostu został
u siebie
to byłoby tak prawdopodobne
i zrozumiałe
2
Cóż, ponad wszystko oklepany zwrot „mój Bóg”. Ilekroć słyszę ten zwrot, to mam już kilka gotowych wizji dalszego rozwoju. I tutaj się nie wyłamało Ci. Ot wizja absolutu, powątpiewania w niego, oddalenia, braka poczucia sacrum... Może i dobrze, że powiedziane prostymi słowami ale do tego potrzeba wielkiej wprawy, jak Herbertowskie łączenie patosu z prozaicznością. Tak efekt jest... Taki sobie wierszyk i tyle.