drzewa, piktogramy

1
Astygmatyzm przekrzywił piaskowe prążki,
przymrużone powieki przeciągały przez rzęsy
ślady równin bez oaz i spragnionych karawan,
cielesny beż dywanów. Zobaczyłem wielbłąda
ale miał ludzkie oczy, jak wiejski chłopiec
ufny Bogu, który widział, że robię złe.

Usypiają mnie te czarne ślepia
jak żadne inne poczucie winy.
Może dał mi coś ze swojej poczciwości
posłuchu dla rodziców i prostych myśli
żniw odciśniętych na karku.

Nie dostanę nic oprócz ziaren kawy,
przyspieszonego oddechu rozgorączkowanych
palców, porcelany i tkanin.
Co noc przychodził do mnie przed laty twój Popiel
pomieszany z Sindbadem pół-król pół-padyszach
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”