Wiersz napisany bardzo dawno temu, w ramach projektu/tomika poezji czy jakkolwiek można to nazwać, pt. "Z pamiętnika uczuć". Tutaj jeden z nich.
oceany wyschły,
i ziemia rozstąpiła niebezpiecznie,
lasy w ogniu stanęły,
ból i zgroza kołyszą się na wietrze
góry niegdyś strzeliste,
straciły już dawno blask swej chwały,
pozostały tylko zgliszcza,
i ślady,
po człowieku „wspaniałym”
to już koniec panowania,
bo człowiek, to rasa głupia
gniewowi, upust daliśmy,
a wszechobecny chaos,
to nasza pokuta
2
To jest, jakieś takie, no...
Dobra, prostu z mostu. Potwornie słabe.
Wyschły, stanęły, chwały, wspaniałym. Przeczytaj to sobie na głos, nic rym, ni dźwięczy przyjemnie, ni jakaðś sensowna rytmika tylko ły, ły, ły po wieczność na zakończenie. Straszne.
Obrazy które snujesz na początku są niesamowicie archetypiczne, niemal sztampowe i przez to banalne. Wybacz, to poezja biała. Tu nie obronisz się innymi zaletami gdy tekst niedomaga. Bo sposób kreacji tych wizji nie tylko nie ma oryginalności. Zdaje się nie służyć niczemu konkretnemu, ni napięcia nie buduje, ni treści nie przekazuje. Ot woła sobie - zastąp mnie czymś podobnym i będzie ok. To sytuacja niedopuszczalna w utworze stanowiącym całość.
Sam wiersz jest prosty jak budowa cepa, dość trywialny. Lecz udaje dość nieudolnie taki być. Czytając "wspaniałym" tak ujęte czułem się jakby autor miał mnie za debila. Takie, ej, eh, patrz! To nie jest dosłowne! No super, nie jest. Nie trzeba tego tłuc bo i całość jest tak prosta, że tak grubo ciosane wskazówki drażnią.
A, no tak. Niby jest parę rymów ale z tym ły, ły, ły cały "łiersz" nie brzmi dobrze. Nawet trochę śmiesznie i zastanawiam się czy podejmując całkiem na serio próby odczytania go nagłos przed publiką mimowolnie nie wpadniemy w śmieszność? Bo wygląda jak takiwj sobie jakości rzemiosło, przepoetyzowane, nic nowego, banalne obrazy. Takie puuuf i go nie ma.
Dobra, kończę bom się powtórzył już pewnie kilkakroć.
Dobra, prostu z mostu. Potwornie słabe.
Wyschły, stanęły, chwały, wspaniałym. Przeczytaj to sobie na głos, nic rym, ni dźwięczy przyjemnie, ni jakaðś sensowna rytmika tylko ły, ły, ły po wieczność na zakończenie. Straszne.
Obrazy które snujesz na początku są niesamowicie archetypiczne, niemal sztampowe i przez to banalne. Wybacz, to poezja biała. Tu nie obronisz się innymi zaletami gdy tekst niedomaga. Bo sposób kreacji tych wizji nie tylko nie ma oryginalności. Zdaje się nie służyć niczemu konkretnemu, ni napięcia nie buduje, ni treści nie przekazuje. Ot woła sobie - zastąp mnie czymś podobnym i będzie ok. To sytuacja niedopuszczalna w utworze stanowiącym całość.
Sam wiersz jest prosty jak budowa cepa, dość trywialny. Lecz udaje dość nieudolnie taki być. Czytając "wspaniałym" tak ujęte czułem się jakby autor miał mnie za debila. Takie, ej, eh, patrz! To nie jest dosłowne! No super, nie jest. Nie trzeba tego tłuc bo i całość jest tak prosta, że tak grubo ciosane wskazówki drażnią.
A, no tak. Niby jest parę rymów ale z tym ły, ły, ły cały "łiersz" nie brzmi dobrze. Nawet trochę śmiesznie i zastanawiam się czy podejmując całkiem na serio próby odczytania go nagłos przed publiką mimowolnie nie wpadniemy w śmieszność? Bo wygląda jak takiwj sobie jakości rzemiosło, przepoetyzowane, nic nowego, banalne obrazy. Takie puuuf i go nie ma.
Dobra, kończę bom się powtórzył już pewnie kilkakroć.
4
Kirk Bodie - skłamałbym, mówiąc, że nie podzielam Twojej opinii. Faktycznie, wiersz Pana Gorgonka -
- gdyby go porównać do jakiegoś przedmiotu, byłby co najwyżej tym wspomnianym cepem, nie zaś jakąś skomplikowaną maszyną.
Ale doceniam to, że Gorgonek z góry przyznał: utwór napisany dawno. Bo to oznacza, że taki poziom reprezentował jakiś czas temu i dostrzega różnicę pomiędzy tym, co w jego pisaniu było (i minęło), a co w nim nastąpiło. I, jak mniemam, potrafi przewidzieć, że to jego pisanie jeszcze ewoluuje. A jeśli nie, to zapewne w tym momencie sobie to uświadomił.
Mimo że wiersz faktycznie niespecjalny, nie czytałem go ani z rozbawieniem, ani z pogardą. Ot, po prostu jeden z wielu utworów początkujących autorów, nie rzucający się w oczy ani śmiesznie niskim poziomem, ani poziomem zaskakująco wysokim, takim już dojrzałym. A więc... mogło być gorzej.

Ale doceniam to, że Gorgonek z góry przyznał: utwór napisany dawno. Bo to oznacza, że taki poziom reprezentował jakiś czas temu i dostrzega różnicę pomiędzy tym, co w jego pisaniu było (i minęło), a co w nim nastąpiło. I, jak mniemam, potrafi przewidzieć, że to jego pisanie jeszcze ewoluuje. A jeśli nie, to zapewne w tym momencie sobie to uświadomił.
Mimo że wiersz faktycznie niespecjalny, nie czytałem go ani z rozbawieniem, ani z pogardą. Ot, po prostu jeden z wielu utworów początkujących autorów, nie rzucający się w oczy ani śmiesznie niskim poziomem, ani poziomem zaskakująco wysokim, takim już dojrzałym. A więc... mogło być gorzej.