pijesz czerń i biel
wygładzasz czas
myśli niespokojne
w gniewie rzucasz
krzykiem w burzę
powracają obrazem
pomarszczonej twarzy
pytanie czy było warto
nie warte jest odpowiedzi
gdy życie boli o krok od śmierci
zawsze od początku
lifting życia
2Nie pasuje mi zakończenie. Wywalił bym "zawsze do początku". Prosty i niewyrafinowany wiersz, trochę banalny.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
lifting życia
3Pewnie masz rację, po prostu prosty człowiek ze mnie, temat jednak niebanalny, może z czasem stworzy bardziej "wyrafinowaną" formę.
Ostatni wers przestawił się jakoś, chciałem edytować, ale nie przeszło.
pozdrawiam.
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
lifting życia
4Pewnie RebelMac'owi chodzi o same słówka, których użyłeś w wierszu. Zbyt banalne. Tu masz przykład:
Leopold Staff
Czas
Godzina późna bije,
Głosi się czasu władza.
Cierpienie zmarszczki ryje,
Radość ich nie wygładza.
Uschły nadziei ziarna,
Przeszłość się grobem stała,
Noc przyszła głucha, czarna,
Jak nicość doskonała.
A ponad dni zagładę
Wypływa marą siną
Wspomnienie zimne, blade,
Jak księżyc nad ruiną
Intelektualista - to człowiek mówiący zawile o rzeczach prostych; artysta - to człowiek mówiący prosto o rzeczach zawiłych.
Buk
Buk
lifting życia
5Staff banalnie pisał, no nie zgodzę sięhuri75 pisze:Pewnie RebelMac'owi chodzi o same słówka, których użyłeś w wierszu. Zbyt banalne. Tu masz przykład:
Leopold Staff
Czas
Godzina późna bije,
Głosi się czasu władza.
Cierpienie zmarszczki ryje,
Radość ich nie wygładza.
Uschły nadziei ziarna,
Przeszłość się grobem stała,
Noc przyszła głucha, czarna,
Jak nicość doskonała.
A ponad dni zagładę
Wypływa marą siną
Wspomnienie zimne, blade,
Jak księżyc nad ruiną

Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
lifting życia
6Banał na banale mości panieRumcajs pisze:Staff banalnie pisał, no nie zgodzę sięhuri75 pisze:Pewnie RebelMac'owi chodzi o same słówka, których użyłeś w wierszu. Zbyt banalne. Tu masz przykład:
Leopold Staff
Czas
Godzina późna bije,
Głosi się czasu władza.
Cierpienie zmarszczki ryje,
Radość ich nie wygładza.
Uschły nadziei ziarna,
Przeszłość się grobem stała,
Noc przyszła głucha, czarna,
Jak nicość doskonała.
A ponad dni zagładę
Wypływa marą siną
Wspomnienie zimne, blade,
Jak księżyc nad ruiną

Intelektualista - to człowiek mówiący zawile o rzeczach prostych; artysta - to człowiek mówiący prosto o rzeczach zawiłych.
Buk
Buk
lifting życia
8Za ten wiersz?
Intelektualista - to człowiek mówiący zawile o rzeczach prostych; artysta - to człowiek mówiący prosto o rzeczach zawiłych.
Buk
Buk
lifting życia
9Niet, tego nie znałem, za całokształt, za język i styl który trafia do ludzi różnego pokroju, Tuwima też cenię.
Added in 28 minutes 34 seconds:
Teraz bym coś pozmieniał, ale sensu nie ma, chyba
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
lifting życia
10Trochę zeszliśmy z tematu. Jeśli jeszcze mogę odnośnie L. Staffa, uwielbiam jego wiersz "Arkana". Za cztery ostatnie wersy:
"Więc kiedy się twój obłok nad duszą mą rozpostrze,
Podaj natchnieniu memu, co mówić się ośmiela,
Słowa najpokorniejsze, najlichsze, najprostsze,
Bo nimi napisana została Ewangelia. "

"Więc kiedy się twój obłok nad duszą mą rozpostrze,
Podaj natchnieniu memu, co mówić się ośmiela,
Słowa najpokorniejsze, najlichsze, najprostsze,
Bo nimi napisana została Ewangelia. "

Intelektualista - to człowiek mówiący zawile o rzeczach prostych; artysta - to człowiek mówiący prosto o rzeczach zawiłych.
Buk
Buk
lifting życia
11Rozmowa o wierszach Staffa pod moją grafomanią, tylko tego mi trzeba. Jak ja to lubię.
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurna pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich młodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Jeden z ulubionych
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurna pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich młodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Jeden z ulubionych
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
lifting życia
12Tak, a mnie skąd się wzięły skojarzenia z Brodskim? W chwili, gdy strzepujesz pyłek,jesz posiłek, sadzasz tyłek na kanapie, łykasz wino-ludzie giną. To chyba przez deszcz?
Lifting można zliftingować, tzn. drugą zwrotkę.
Lifting można zliftingować, tzn. drugą zwrotkę.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda
lifting życia
13...Ziemia się w ciemność ubierze
albo porankiem zaświeci,
użyźnią ją żołnierze,
zaakceptują poeci.
Skoro o Brodskim mowa, fragment który bardzo mi się podoba.
albo porankiem zaświeci,
użyźnią ją żołnierze,
zaakceptują poeci.
Skoro o Brodskim mowa, fragment który bardzo mi się podoba.
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
lifting życia
14...gwiazdy migoczą nad nimi
i kraczą proroczo wrony,
że świat się nigdy nie zmieni...
Prosty przekaz a jednocześnie inny. Barańczak niezrównany, bo to jego tłumaczenie. Czy nazwiesz go banalnym?
i kraczą proroczo wrony,
że świat się nigdy nie zmieni...
Prosty przekaz a jednocześnie inny. Barańczak niezrównany, bo to jego tłumaczenie. Czy nazwiesz go banalnym?
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda
lifting życia
15Nie, ani Brodskiego, ani Barańczaka, a ostatniego choćby za ten wiersz -
Stanisław Barańczak
Pan tu nie stał, zwracam panu uwagę,
że nigdy nie stał pan za nami
murem, na stanowisku naszym też
pan nie stał, już nie mówiąc, że na naszym czele
nie stał pan nigdy, pan tu nie stał, panie,
nas na to nie stać, żeby pan tu stał
obiema nogami na naszej ziemi, ona stoi
przed panem otworem, a pan co,
stoi pan sobie na uboczu
wspólnego grobu, panie tam jest koniec,
nie stój pan w miejscu, nie stawiaj się pan, stawaj
pan w pąsach na szarym końcu, w końcu
znajdzie się jakieś miejsce i dla pana
Skąd takie przypuszczenie?
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.