kroki

1
im jestem bliżej tym mocniej

zaciskają się gordyjskie węzełki abstrakcji

z dystansu przyjmowanych za sensy.



słońce ciemnieje, powoli

błękit zastępuje czerń -

źrenice rosną...



jeszcze krok i

zaczyna się gra

świadomości z podświadomością

w chowanego

gdzieś głęboko przede mną boga.



są co najmniej dwie strony wszystkiego -



myślę, biorąc nóż:



można ukroić chleb albo

zabić.



patrzę w okno i światło

(nie dla wszystkich) - rzecz użyteczna - popada

w wewnętrzny konflikt fal z cząsteczkami.



kolejny krok i

słowa zaczynają mnie mdlić, aż w końcu

zaczynam:



wymiotowaćnieprzerwanymstrumieniemmowywiązanejwkolejne



supełki bezsensów, które

po dwu-kroku w tył zaczynają puszczać

przodem stabilnie-szarą rzeczywistość

do której



nieuchronnie wracamy.

2
witam,



przejdę od razu do sedna w/g mnie



do wywalenia:

- z dystansu przyjmowanych za sensy/ chyba że to metafora czegoś, czego nie znam jeszcze/



-jeszcze krok i



-świadomości z podświadomością



-biorąc nóż:



-patrzę w okno i



-w wewnętrzny



-kolejny krok i



-mnie



-aż w końcu

zaczynam:



następnie, zmieniłabym odmianę z boga( chyba,że mówisz o sobie) więc zastosuj interpunkcję, i wracamy zmieniłabym na wracam.



tyle ode mnie. po tej obróbce uważam, iż jest to niezły tekst:)



pozdrawiam obc
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”