im jestem bliżej tym mocniej
zaciskają się gordyjskie węzełki abstrakcji
z dystansu przyjmowanych za sensy.
słońce ciemnieje, powoli
błękit zastępuje czerń -
źrenice rosną...
jeszcze krok i
zaczyna się gra
świadomości z podświadomością
w chowanego
gdzieś głęboko przede mną boga.
są co najmniej dwie strony wszystkiego -
myślę, biorąc nóż:
można ukroić chleb albo
zabić.
patrzę w okno i światło
(nie dla wszystkich) - rzecz użyteczna - popada
w wewnętrzny konflikt fal z cząsteczkami.
kolejny krok i
słowa zaczynają mnie mdlić, aż w końcu
zaczynam:
wymiotowaćnieprzerwanymstrumieniemmowywiązanejwkolejne
supełki bezsensów, które
po dwu-kroku w tył zaczynają puszczać
przodem stabilnie-szarą rzeczywistość
do której
nieuchronnie wracamy.
2
witam,
przejdę od razu do sedna w/g mnie
do wywalenia:
- z dystansu przyjmowanych za sensy/ chyba że to metafora czegoś, czego nie znam jeszcze/
-jeszcze krok i
-świadomości z podświadomością
-biorąc nóż:
-patrzę w okno i
-w wewnętrzny
-kolejny krok i
-mnie
-aż w końcu
zaczynam:
następnie, zmieniłabym odmianę z boga( chyba,że mówisz o sobie) więc zastosuj interpunkcję, i wracamy zmieniłabym na wracam.
tyle ode mnie. po tej obróbce uważam, iż jest to niezły tekst:)
pozdrawiam obc
przejdę od razu do sedna w/g mnie
do wywalenia:
- z dystansu przyjmowanych za sensy/ chyba że to metafora czegoś, czego nie znam jeszcze/
-jeszcze krok i
-świadomości z podświadomością
-biorąc nóż:
-patrzę w okno i
-w wewnętrzny
-kolejny krok i
-mnie
-aż w końcu
zaczynam:
następnie, zmieniłabym odmianę z boga( chyba,że mówisz o sobie) więc zastosuj interpunkcję, i wracamy zmieniłabym na wracam.
tyle ode mnie. po tej obróbce uważam, iż jest to niezły tekst:)
pozdrawiam obc