Lubię zajrzeć do kuchni śpiącej, czwarta rano
Gdzie światło cyfrowego zegara przecina mrok
I niknie gdzieś w czarnym blacie kredensu
Zdarza się nam wspólnie policzyć sekundy
I krople z cieknącego kranu, zderzające się
Z powierzchnią zlewu, jak z membraną
Bywa, że spłodzimy coś razem
kiedy szuram kapciami, z nogą na nodze
I przeżuwam, patrząc tępo w podłogę
Gdzie światło cyfrowego zegara przecina mrok
I niknie gdzieś w czarnym blacie kredensu
Zdarza się nam wspólnie policzyć sekundy
I krople z cieknącego kranu, zderzające się
Z powierzchnią zlewu, jak z membraną
Bywa, że spłodzimy coś razem
kiedy szuram kapciami, z nogą na nodze
I przeżuwam, patrząc tępo w podłogę