Z pamięci

1
„Z pamięci”



Przyjdą teraz dni rozmiękłe,

pławiące się w słońcu jak w maśle.

Takie dni, co pęcznieją

i pękają jak przejrzałe owoce,

puszczając soki beztroskich wspomnień.



W pojedynkę, lecz nie samotnie,

trzeba będzie ruszyć po gorącym żużlu.

Po uliczkach,

gdzie zabrakło przestrzeni na asfalt,

mijając jednorodzinne domki

odgrodzone od świata płotem jak fosą.

Dobrze, że psy wiszą na łańcuchach,

tam, gdzie ich miejsce.

A dzieci robią babki z piasku,

to, co do nich należy.



Wiatr dźwiga zapach wilgotnej ziemi i zmierzchu,

z trudem utrzymują się na górze grube chmury

Teraz sadza z komina zakrywa scenę półcieni,

czernieją przedmieścia,

gryzą dymem w nosy.

świerszcze odgrywają koncert- zniewolone,

ukryte w trawiastych dżunglach nieskończonych.

Noc, niewiele widać,

księżyc i pusty worek nieba.

Gdzie jest sad z jabłoniami-

fotelami moich nieruchomych obserwacji?

Znane-nieznane uliczki,

zboże, lampy, rower- składak?



Między drzewami powiesił się pijak,

czerwone mrówki obchodzą puste butelki.

Ziemia przyjęła krew i jabłka jak mrówki

czerwienieją gorączką wysokich temperatur lata.



To już nie moje miejsce.

Ja- gość z pamięcią fragmentów,

co z każdym krokiem rozmywają się w mrok.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”

cron