
Konfesja
Mamo, piszę do Ciebie wiersz.
Może nie jestem ostatni
I na pewno nie pierwszy.
Moja intymna spowiedź
Bez której nie wiem
Jak mogliśmy ze sobą żyć.
Tak trudno się przyznać
Kiedy ponoszę winę.
łatwiej zrzucać ją przez 20 lat.
Wynajdować w sercach swych bliskich
Niechciane drzazgi
Wyjmowane w cierpieniu
Modlitwą i uczynkiem,
A drut kolczasty w swoim sercu
Pielęgnować, przycinać
Okalać nim siebie.
Zasnuwać sumienie.
I twierdzić, że to…
Róże
Zbierałem te drzazgi,
Chowałem do pudełka
żeby było ich więcej od różanych krzewów.
Jednak wciąż miałem zbyt mało drzazg
W zakrwawionych rękach.
Czy to dlatego że pudełko
Splecione w niepotrzebnych mękach
Było z krwawego mego serca drutu?
Chciałbym rozpleść teraz ten kosz upiorny.
Wypić puchar własnej krwi i potu.
Jednak skrucha nie dostarcza już tej ochoty
Co złość i gniew zrodzone z życia mojego popiołów.
Gdyby mi się jednak udało
Uplótłbym pewnie wieniec.
Koronę cierniową, taką jak Twoja.
Dałbym się ukrzyżować,
Zerwać sobie szaty,
Ubiczować.
A to wszystko tylko po to, byś przez chwilę znów była moja.
Jak wtedy gdy byłem dzieckiem, a dom był ostoją.
Gdy tęsknota do tego była tylko samym bez łodygi korzeniem
By przeżyć Pietę na własnej skórze.
Ten ostatni jeden raz