16

Latest post of the previous page:

rubia pisze:Nie, to są fantazje, a w najlepszym przypadku urban legends.
Tak właśnie myślałam :)

Ja rozumiem plagiat naukowy - tu ochrona badań jest dość ważna, rozumiem też (analogicznie) niebezpieczeństwo podebrania pomysłu fabularnego - intrygi kryminalnej, uniwersum sf - ale raczej to dzieje się w bezpośrednim otoczeniu autora.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

17
Grimzon, punkt pierwszy i pierwsze zdanie drugiego mówią dokładnie to, co zacytowałem wcześniej. Prawo autorskie przysługuje TWÓRCY (zasada), wymienionemu na egzemplarzu utworu - czyli choćby wydruku lub pliku (sposób sprawdzenia).
Tak, czy inaczej - chroniony jest tylko tekst utworu, a nie zawarta w nim idea lub pomysł. WYstarczy więc podkraść pomysłą i napisać to nieco inaczej żeby ustawa nie działała.
Ale nawet jeśli ustawa nie zadziała, to zadziała zdrowy rozsądek wydawcy... Więc może by tak przestać rozmyślać o zabezpieczeniach i wziąć się za wymyślanie nowych opowieści? :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

18
smtk69 pisze:Więc może by tak przestać rozmyślać o zabezpieczeniach i wziąć się za wymyślanie nowych opowieści? :)
Napisać powieść o kradzieży powieści. Tylko żeby była wiarygodna! Najlepiej w polskich warunkach, żebyśmy mieli solidne osadzenie w rzeczywistości, a nie w fantazji. Chętnie przeczytam. :)
A generalnie, zdecydowana większość spraw o plagiat dotyczy tekstów OPUBLIKOWANYCH. Mało znanych, trudno dostępnych, nie cieszących się popularnością, ale jednak takich, które przez wydawnictwo przeszły bez szkody dla autora.

Trochę inaczej jest w przypadku prac naukowych, ze względu na dużą ilość tekstów nie wydanych drukiem, a będących w obiegu czytelniczym. Doktoraty na przykład wcale nie muszą być publikowane, nie mówiąc już o pracach magisterskich. Dostęp do nich jednak jest limitowany (często biblioteka wymaga zgody autora albo promotora na przeczytanie), czytelnicy są rejestrowani, więc w razie ewentualnego plagiatu autor też nie jest bezbronny.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

19
rubia pisze:Doktoraty na przykład wcale nie muszą być publikowane,
Doktorat z natury rzeczy przed obroną jest publikowany i do publicznego wglądu.
rubia pisze:Dostęp do nich jednak jest limitowany (często biblioteka wymaga zgody autora albo promotora na przeczytanie),
Dotyczy tylko prac magisterskich.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

20
Grimzon pisze:Doktorat z natury rzeczy przed obroną jest publikowany
Nie musi być publikowany. Przed obroną jest udostępniony do przeczytania, podobnie jak jego recenzje, ale to jest ostatni etap przewodu doktorskiego, natomiast sama praca musi być przedstawiona w egzemplarzach trzech. Obowiązek publikacji przed nadaniem stopnia naukowego dotyczył tylko habilitacji.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

21
Art. 6.
1. W rozumieniu ustawy:
1) utworem opublikowanym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został
zwielokrotniony i którego egzemplarze zostały udostępnione publicznie;
Czyli mamy publikację w rozumieniu ustawy. Dodatkowo po obronie praca doktorska ma status publicznie dostępnego. To o czym ty piszesz jest kwestią publikacji monografii lub cyklu artykułów tematycznych w punktowanych czasopismach i tu faktycznie nie ma obowiązku takiej publikacji jakkolwiek obecnie doktorat może zostać obroniony jako cykl artykułów.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

22
Grimzon, ja w swoim miejscu pracy należę do zespołu przyjmującego doktoraty, czyli prowadzącego całą tę biurokratyczną procedurę i nas obowiązuje nie ustawa o prawie autorskim, lecz o stopniach naukowych. Tam jest mowa, że:
2. Rozprawa doktorska może mieć formę maszynopisu książki, książki wydanej lub
spójnego tematycznie zbioru rozdziałów w książkach wydanych, spójnego tematycznie zbioru artykułów opublikowanych lub przyjętych do druku w czasopismach naukowych,
Rozróżnienie między tym, co opublikowane, przyjęte do druku i tym, co w maszynopisie jest tu zaznaczone i nie ja to wymyśliłam. :)
Ponieważ jednak temat został założony jak sądzę, z obawy przed kradzieżą tekstu albo plagiatem, to właśnie przypomniała mi się historia, którą się zajmowaliśmy.
Jeden z recenzentów zarzucił doktorantowi plagiat (częściowy, obejmujący jeden rozdział) z pewnej książki. Tak się złożyło, że drugim recenzentem doktoratu był właśnie autor tej książki rzekomo splagiatowanej. On natomiast żadnego plagiatu nie dostrzegł, chociaż w kondycji umysłowej był świetnej i trudno byłoby przypuszczać, że sam już nie pamięta tego, co napisał parę lat wcześniej.
W takiej sytuacji można powołać superrecenzentów i podrzucić im ten gorący kartofel.
Autor tekstu literackiego w takim przypadku skierowałby sprawę do sądu...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

23
Z tego co pamiętam, to procedura przy obronie doktoratu jest dokładnie taka jak opisała rubia.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

24
Więc po kolei i od początku.

Tak procedura jest dokładnie taka jak podałaś, jednak w każdej mojej wypowiedzi jest pewien mały detal, który postaram się wyjaśnić.
Po pierwsze nie ma tak że obowiązuje was jedna ustawa i a inna nie. Co najwyżej ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym profesora ... jest waszą ustawą nadrzędną.
Praca przedstawiona do obrony doktorskiej może być jedną z tych które przedstawiłaś rubio jednakże nie bierzesz jeszcze pod uwagę jednego aspektu. Mianowicie po obronie (a dokładniej w chwili udostępnienia publicznie pracy) jeżeli nie jest to wydana monografia lub ciąg opublikowanych artykułów przedstawiona praca otrzymuje status opublikowanego i publicznie dostępnego. Nie mylić z publikacją monografii lub artykułu. Każdy może mieć do tej pracy wgląd co najwyżej może być ograniczony fizyczną dostępnością. Inaczej rozwój nauki nie miała by większego sensu.

Inaczej jest w przypadku prac magisterskich, gdyż uczelnia nie ma do nich praktycznie żadnych praw (poza tzw prawem pierwszej publikacji ale i co do tego prawnicy nie są do końca zgodni) i wszystkie prawa autorskie wraz z majątkowymi należą do studenta.

Co do plagiatu naukowego problem polega na znacznie większej odpowiedzialności niż w przypadku zwykłego beletrystycznego plagiatu. Ponieważ w przypadku jakiekolwiek prac dyplomowych wykrycie plagiatu oznacza złamanie 272 artykułu kodeksu karnego. Czyli w skrócie wyłudzenia dokumentu państwowego na podstawie nie własnej pracy. Co więcej uczelnie która taką pracę otrzyma ma obowiązek zgłosić to do prokuratory.
Znane są przypadki kiedy to nie recenzenci zgłaszali wątpliwości co do plagiatu pracy, a robiła to CK. Dodatkowo takie przestępstwo się nie przedawnia.

Dodatkowo gdyby przykładowo prace magisterskie potraktować stricte jak głosi ustawa o prawie autorskim to 98% było by plagiatami. Dlatego ze względu na swoją specyfikę traktuje się je w sposób różny od przyjętego dla beletrystyki.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

25
Grimzon pisze:Po pierwsze nie ma tak że obowiązuje was jedna ustawa i a inna nie. Co najwyżej ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym profesora ... jest waszą ustawą nadrzędną.
Zgadza się, nieściśle się wyraziłam.
Grimzon pisze:Ponieważ w przypadku jakiekolwiek prac dyplomowych wykrycie plagiatu oznacza złamanie 272 artykułu kodeksu karnego. Czyli w skrócie wyłudzenia dokumentu państwowego na podstawie nie własnej pracy.
Stąd właśnie powoływanie superrecenzentów, żeby ocenili, czy rzeczywiście doszło do plagiatu i w jakim stopniu. Jeszcze w trakcie przewodu doktorskiego, przed dopuszczeniem do obrony.
Grimzon pisze:Znane są przypadki kiedy to nie recenzenci zgłaszali wątpliwości co do plagiatu pracy, a robiła to CK.
Bo w CK powoływanie superrecenzenta było standardową procedurą, także wówczas, gdy na doktorancie czy habilitancie nie ciążyły żadne podejrzenia :)

Jest to taki system zabezpieczeń, który powinien być skuteczny, chociaż nie zawsze działa. Nie tylko zresztą w Polsce, jak świadczą afery plagiatowe prezydentów Niemiec i Węgier.

W kontekście głównego wątku: jak widać na przykładzie tej dyskusji, idealnych metod zabezpieczenia własnej pracy nie ma, jeśli trafi ona do obiegu publicznego. Co nie zmienia faktu, że to raczej biblioteka i mozliwość swobodnego dostępu do tekstu, który trafił tam za wiedzą i zgodą autora, stwarza okazję do kradzieży pomysłów, wyników badań etc. Nie są mi znane żadne afery tego typu z udziałem wydawnictw.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”