Nie dalej jak kilka dni temu wpadła mi w oczy uwaga, że bohater niepotrzebnie wyszedł z pomieszczenia czy budynku "na zewnątrz". Wystarczyło mu było wyjść, oceniator-tekstu rzecze, a wszystkim przecież wiadomo, że skutkiem tegoż wyjścia było znalezienie się "na dworze". Ale czy tak trudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy wychodząc z jednego pomieszczenia, trafiamy do jakiegoś innego, np. wiatrołapu, przedpokoju, sieni, mrocznego korytarza?
Takich przykładów można tutaj namnożyć mnóstwo. Powoduje to, że weryfikacje tekstów przestają pełnić rolę, jakiej byśmy się po nich spodziewali, stając się wyliczanką pseudo-niezręczności, rzekomo popełnionych przez początkujących autorów szukających ciekawszego sposobu wyrazu. Gdyby wszyscy pisali tylko to, co zdaniem naszych ekspertów

Jeśli wiecie, co mam na myśli.
Jak to więc z tymi "zbędnymi elementami" właściwie jest? Weryfikatorzy, co pcha Was do tak zbędnych niekiedy wniosków?
Może jakiś pisarz z doświadczeniem się wypowie?
Edit - ancepa - Proszę zakończyć wycieczki osobiste w kierunku Weryfikatorów. Każdy może pozostawić komentarz pod tekstem, a autor zadecyduje czyją uwagę weźmie sobie do serca.