
Narracja pierwszoosobowa niestraszna
1Ta refleksja naszła mnie, kiedy czytałem pewien kryminał. Narracja prowadzona była w trybie pierwszoosobowym. Kiedy doszło do finałowej konfrontacji protagonisty z czarnym charakterem (Ten zły miał broń, ten dobry zaś zerowe doświadczenie w mordobiciu, po prostu absolutnie nie miał szans wyjść z opresji bez pomocy osoby trzeciej), pomyślałem sobie: bohater przeżyje. Jest to pewne na sto procent. Dlatego, że on sam opowiada tę historię, a przecież nie mógłby tego robić, będąc martwym. Z tą świadomością z miejsca przestałem o niego się martwić. Czy według Was nie jest właśnie tak, że czytelnik mniej będzie bał się o życie Iksińskiego, gdy narracja jest pierwszoosobowa, w stosunku do trzecioosobowej? 

„Przekupić można każdego. Tyle, że jedni cenią się bardziej, drudzy zaś mniej.”