Mearqur:
Ale czy tekst jest aż tak super, jeżeli nie pojawi się w nim żadne przekleństwo?
Szczerze? Nie wiem. Za to wiem, że pojawienie się owego przekleństwa "super" tekstu nie uczyni.
Mi się to kojarzy od razu z grzecznymi ludźmi z dobrych domów.
Skojarzenie dziwne. Na własnym przykładzie powiem tylko, że o ile wyrażenie "z dobrego domu" jest dla mnie trudne do zdefiniowania (w związku z czym nie wiem czy z takiego pochodzę), to "grzeczny" nie jestem na pewno, raczej panuje absolutnie odwrotna opinia (zakład że mówimy nie o uprzejmości, a raczej pewnym rodzaju charakteru), a wulgaryzmów używam rzadziej niż sporadycznie.
Bo cała reszta normalnie ich używa i nawet nie zauważa...
Pozwolę sobie się nie zgodzić.
Dla przykładu mój wieloletni znajomy, bohater filmu "Born Dead" , który kilka bardzo długich lat spędził w zakładach karnych używa przekleństw równie sporadycznie jak ja.
Myślę że z tego się wyrasta po prostu. Bo na dzień dzisiejszy, według mnie, mnóstwem wulgaryzmów operuje tylko pewna grupa wiekowa oraz pewne grupy zawodowe (przeważnie związane z tzw. pracą fizyczną).
Podsumowując, żeby nie był to taki całkowity offtop.
Jak najbardziej można używać wulgaryzmów w tekście, trzeba tylko zadać sobie pytanie czy to do tekstu coś wnosi czy kompletnie nic. Czasem trzeba, żeby lepiej pokazać postać albo żeby zaakcentować wyjątkowość sytuacji (kiedy przeklina osoba, która przez pół książki tego nie robi) itd.
Więc - jeśli trzeba to trzeba, jeśli nie to lepiej nie
Pozdrawiam,
G.
P.S.
Społeczności "bluzgających" nie dyskryminuję na żadnym polu
