Ech... Język to narzędzie porozumiewania się, więc ponad 90% jego składu to słowa i zwroty powszechnie używane. Problem, jak wykazać własną oryginalność w pozostałym zakresie :wink:
Akurat porównania nie są wielkim problemem. To taka figura stylistyczna, której można uniknąć. Błękitne oczy nie przestaną być błękitne, nawet jeśli autor nie porówna ich do nieba. Lepiej nie porównywać, niż silić się na oryginalność, bo oczy niebieskie jak siarczan miedzi to porównanie, które może do czytelników nie trafić, chociaż kolor piękny. Poza tym - dużo zależy od tego, kto stosuje takie porównania. Jeżeli narrator pisze o swoim bohaterze, że był
brzydki jak noc, to mamy banał. Ale jeśli bohaterka stwierdzi:
przy pierwszym spotkaniu wydał mi się brzydki jak noc, ale teraz dostrzegłam, że w tych nieregularnych rysach jest coś pociągającego, to jej wolno. W ogóle, bohaterom więcej wolno. Mogą używać kolokwializmów albo słów i zwrotów, które wyszły z powszechnego użycia, gdyż to jest jeden z elementów ich charakterystyki.
Niestety, tutaj dużo zależy od indywidualnego wyczucia i od poziomu własnych kompetencji językowych. Dlatego jednak warto czytać literaturę różnorodną. I raczej tę z górnej półki.
Aha, zgadzam się z Maciejem Ślużyńskim: przy związkach frazeologicznych lepiej nie majstrować. Czasem zdarzają się bardzo zabawne ich przeinaczenia, ale to wymaga wielkiej biegłości
