16

Latest post of the previous page:

Nuntius nie mogę sie z tobą zgodzić Mikołajki nie zawierają ani krztyny łopatologii. Prosty i przystępny język = dobry warsztat a nie łopatologia.



A teraz przeczytam topik od początku i może dodam coś jeszcze.



Acha nic nie muszę dodawać xD





To tak ode mnie macie trochę jeszcze łopatologii zamiast definicji. No a przynajmniej ja przez taki styl pisania rozumiem wyżej wymienną.



Leszek K. zszedł z konia i przeszedł długą drogą po czym stanął po drzwiami. Otworzył je i zamknął za sobą potem rozejrzał się po pokoju. Podszedł do drugich drzwi. Zabił polityka który wyskoczył mu przed nos.



Bez podtekstów proszę bohater jest wysoki... A jednak nie... to koń taki mały.



Pozdrawiam
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

17
sa "fachowcy" którzy uważają że jak książka jest napisana niezrozumiałym, ewentualnie trudnym językiem - to znaczy że dobra.



dla mnie jeżyk powinien być przeźroczysty - tzn w żaden sposób nie utrudniać odbioru treści.

18
Nuntius pisze:Czytał ktoś serie książek z przygodami Mikołajka, autorstwa Goscinny'ego? Taki łopatologiczny język specjalnie dla dzieci, ale wyznam teraz swój sekretny sekret: ja też czytam te książki. Właśnie dlatego, że ten prosty styl mnie przyciąga. Jak on to robi? :scratch: Czy wpływa na to humorystyczny przekaz? Hm, pytanie z serii "Moja mała filozofia" (;


Pozornie łopatologiczny, a jednak ma coś w sobie. Ja też jestem na tak. Poza tym pokazuje, że nawet bez zbędnych ozdobników tekst może wciągać...To kwestia stylu, który trudno często zdefiniować.

Dodane po 2 minutach:
Andrzej Pilipiuk pisze:sa "fachowcy" którzy uważają że jak książka jest napisana niezrozumiałym, ewentualnie trudnym językiem - to znaczy że dobra.




Znam takich ,,fachowców" i aż mi się przewraca w żołądku jak słyszę o czymś takim. Jak czytam jakąś recenzję wielmożnego pana krytyka, to czasami mam ochotę krzyknąć:



A napisz se pan sam, to wtedy też się pośmiejemy!

19
Nuntius nie mogę sie z tobą zgodzić Mikołajki nie zawierają ani krztyny łopatologii. Prosty i przystępny język = dobry warsztat a nie łopatologia.
To było stwierdzenie pieszczotliwe :lol: Zresztą, przepraszam, źle zrozumiałam pojęcie "łopatologia".


Znam takich ,,fachowców" i aż mi się przewraca w żołądku jak słyszę o czymś takim.
- Permutacje twojej mentalności nie inklinują mnie do prowadzenia z tobą teoretycznych konwersacji, implikujących mnie do permanentnych enuncjacji - powiedział John

Fajnie się czyta, nie? To dopiero sztuka przez małe s. :twisted:

Dodane po 2 minutach:

Oj, przepraszam, kropeczka po "John".

20
To było stwierdzenie pieszczotliwe Laughing Zresztą, przepraszam, źle zrozumiałam pojęcie "łopatologia".


Moja definicja wcale nie musi być poprawna więc wiesz... Równie dobrze prosty tekst o prostym języku i prostych bohaterach można nazwać prostym jak łopata. W zasadzie tak jest nawet logiczniej xD


Permutacje twojej mentalności nie inklinują mnie do prowadzenia z tobą teoretycznych konwersacji, implikujących mnie do permanentnych enuncjacji


Bardzo fajnie. Normalnie mistszostfo :P
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

21
Nuntius pisze:

- Permutacje twojej mentalności nie inklinują mnie do prowadzenia z tobą teoretycznych konwersacji, implikujących mnie do permanentnych enuncjacji - powiedział John

Fajnie się czyta, nie? To dopiero sztuka przez małe s. :twisted:




Tak, bardzo fajnie. Chyba pożyczę topór i siekierę (lub ewentualnie piłę mechaniczną) od kolegów z forum i poznam bliżej autora tego zdania.



Mam takiego doktoranta na uczelni, który na ćwiczeniach uwielbiał się chwalić swoją ,,elokwencją". Któregoś dnia zobaczył nasze pełne politowania spojrzenia i sobie darował. Nie zapomniał jednak wspomnieć, że in USA to inaczej wyglądają studia.

22
Ja jestem za językiem przeźroczystym. Jak chcę mi się interpretować i poszukiwać wyjątkowych metafor to sięgam po Wojaczka, lub Kuśmirka. Rzecz gustu oczywiście.



Pozdro all

23
dla mnie jeżyk powinien być przeźroczysty - tzn w żaden sposób nie utrudniać odbioru treści.
czasem to się upiornie kłóci z wartością treści. "jak to napisać, by zrozumieli, równocześnie właściwie zachowując wyjaśnienia, przesłanie, nawiązania itd."

Dodane po 4 minutach:

myślę, że książki powinny uczyć ze śmiałą świadomością czytelników o tym, co w nich zawarte za powłoką autorskiego mięsa.

24
uczyć?! na Boga! Czego mają uczyć? Mam nadzieję,że nic więcej poza czytaniem.Jak dostrzegam najdrobniejszą próbę uczenia mnie czegoś za pomocą powieści czy opowiadań, to uciekam jak najdalej.Jeśli się przy okazaji czegoś dowiem, to git :) ale od nauki są podręczniki i prace naukowe. Ewentualnie traktaty filozoficzne, - niby mają uczyć jakichś tam wartości, które autor uważa za słuszne.



Mam nadzieję,że rzadko będę w życiu trafiał na książki, które będą mi mówić czym jest miłość, prawda, honor i dobre kibicowanie ;) (jeśli już mówię w życiu, to po śmierci, też chciałbym unikac takiej literatury).



To tak ja myślę sobie na temat ten.

25
Obłuda.T pisze:Jak dostrzegam najdrobniejszą próbę uczenia mnie czegoś za pomocą powieści czy opowiadań, to uciekam jak najdalej. Jeśli się przy okazji czegoś dowiem, to git :) ale od nauki są podręczniki i prace naukowe. Ewentualnie traktaty filozoficzne


Czujesz wstręt do wiedzy w powieściach, bo szkoła zniosła w tobie miłość do wiedzy. Przez kilkanaście lat podawała ci na tacy suche, nieatrakcyjne sterty para-pseudo-informacji.

Szkoła zrobiła z ciebie maszynę i pozbawiła emocjonalnego stosunku do samodzielnych, pełnych rozmachu rozmyślań. Dlatego czujesz wstręt. Musisz zapomnieć o asocjacji wiedza-szkoła. Szkoła uczy cię jak wykonywać polecenia, to są koszary wojskowe, a nie rajski ogród pełen ekstaz.

Takim ogrodem jest wiedza, którą sam dla siebie tworzysz. Szkoła uczy niechęci do nauki, każe ci wkuwać, powtarzać, wkuwać, powtarzać... bez przerwy. Ludzie w szkołach nie są uczniami, lecz psami, które się tresuje.

Każdy człowiek rodzi się z namiętnym stosunkiem do wiedzy. Każdy człowiek rodzi się filozofem. Każdy człowiek rodzi się z bezgraniczną ciekawością. Szkoła zabija to w tobie. Wywiera na tobie presję, przymus i inne formy animalistycznej perswazji. Jeśli się temu poddasz staniesz się przygnębiony, zaczniesz uciekać od wiedzy. Dlatego czujesz wstręt do wiedzy przekazywanej w książkach. Musisz odnowić w sobie miłość do wiedzy. Stać się tym, czym byłeś od samego początku.

26
No wiesz nie jest tak do końca,źle się wyraziłem, może.Nie ściśle.

Lubię czasem poczytać filozofię, zdarza mi się czytać biografię, a nawet książki historyczne-- a od powieści po prostu oczekuję rozrywki. Nie pustej,wartościowej, czasem fajnie się czegoś dowiedzieć, ale nie zawsze mam ochotę zdobywać jakąś wiedzę.Miło poznać np różnicę między sepuku a harakiry, ale jak będę chciał studiować kulturę Japonii to kupię pracę naukowe na ten temat i będę miał gwarancję fachowości.

O to mi chodzi, o mądrą rozrywkę, wiedza nie zaszkodzi, ale nie może być główną treścią, ani jedną z ważniejszych. Dla mnie-- tak już mam.

Pozdro

27
Czasami zbyt często używam słowa "musieć" i tworzy się przez to, brew mej woli, tryb rozkazodawczy. :) Przepraszam za ten tryb rozkazodawczy.



***



Nie odróżniasz "wiedzy twórczej" od "informacji encyklopedycznych". Też nie lubię jak książki są pełne po brzegi czegoś, co mogę znaleźć w encyklopedii. Mówiąc o "wiedzy", chodzi mi raczej o to, co sam autor tworzy w swojej głowie, z pominięciem treści encyklopedycznych. Osobiście szukam właśnie takich pisarzy, i staram się unikać książek, w których nie ma poufnej mądrości samego autora.



Mówiąc, że szkoła ogłupia, chodziło mi o to, że wsadza ci do głowy całą chmarę informacji, które można znaleźć w encyklopediach. Jak umysł pisarza ma być twórczy i płodny, skoro jest przeciążony przez coś tak suchego i bezrefleksyjnego jak wiedza encyklopedyczna?



Kocham książki, w których jest zawarta wiedza, ale twórcza, nie encyklopedyczna. :)

28

Mówiąc, że szkoła ogłupia, chodziło mi o to, że wsadza ci do głowy całą chmarę informacji, które można znaleźć w encyklopediach. Jak umysł pisarza ma być twórczy i płodny, skoro jest przeciążony przez coś tak suchego i bezrefleksyjnego jak wiedza encyklopedyczna?


Masz trochę racji, rzeczywiście szkoła w pewien sposób ogłupia jednak z drugiej strony daje wielu ludziom, podstawy. Nam chcącym wydawać gramatyczne, a i młodym autorom myślącym o sf fizyczne. I wbrew temu co mówisz w niektórych przypadkach uczy nas lepiej niż podręczniki. Tutaj tak naprawdę nie chodzi o szkołę tylko o nauczycieli. Taki z powołania zdarza się naprawdę mało. Ale są tacy którzy uczą przejrzyściej i z pasją tych "suchych faktów" pozwalają pokochać naukę - jak sam to ująłeś.

I wtedy wiedza nie przeciąża umysłu, zresztą używamy tylko 10 procent powierzchni mózgu. A przeszkadzać w twórczości może jedynie brak czasu a nie przeciążenie umysłu, stary co ty wypisujesz...



Ponadto ta wiedza skłania do refleksji, zaczynamy się zastanawiać nad światem i takaie tam. Człowiek pozbawiony wiedzy będzie myślał o trzech rzeczach: Sex, żarciu i Cieple.(Sex, Drugs, i Rock`n Rol) Pod tym względem twierdze ze piszesz głupoty.



A poza tym umysły uczniów(W mojej szkole nie bierzcie tego do siebie) rzadko bywają przeciążone przez coś innego niż alkohol :P



Dobra żartowałem, faktem jest że się mało kto uczy łatwiej postawić na ściągi he he. Ale to oczywiście wynika z pracy nauczycieli, tacy którzy potrafią uczyć i zainteresować mają wiernych słuchaczy. Gdyby wszyscy się starali sprawdziany przestały by być potrzebne. XD



Grunt to tylko umieć uczyć!



A ja też wole książki nie za mądre XD - żeby takiego of topu nie było.
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

29
Kristopher rozbawiłeś mnie niektórymi fragmentami Twojej wypowiedzi, na przykład o tych uczniach i ich umysłach przeciążonych przez alkohol lub tym hasłem Sex, żarcie i Ciepło (osobiście połączyłabym obie wersje i ostatecznie wybrała Sex, żarcie i Rock,n, Roll :lol: ). Zgadzam sie także w 100 % z tym Twoim poglądem: : "Tutaj tak naprawdę nie chodzi o szkołę tylko o nauczycieli. Taki z powołania zdarza się naprawdę mało. Ale są tacy którzy uczą przejrzyściej i z pasją tych "suchych faktów" pozwalają pokochać naukę".



A teraz na temat- u mnie to, co mam ochotę przeczytać często zależy od nastroju. Zdarza się, że czytam z entuzjazmem jakąś "lekką" powieść, a innym razem chcę przeczytać coś bardziej ambitnego. Ilość naukowych informacji w powieści zależy też chyba od naszych zainteresowań- ja na przykład czytając kryminał lubię poznawać pojęcia z dziedziny kryminologii, ale z pewnoscią zanudziłabym sie przy książce, która bombardowałaby mnie informacjami z dziedziny chemii czy choćby informatyki.

Mnie najbardziej odpowiada typ książek, jak - pozwólcie, że posłużę się przykładem- "Pożegnanie jesieni" Witkacego. Tam jest wszystko: filozofia, psychologia, socjologia, emocje, seks, narkotyki. Poprzez akcje i bohaterów dość "wyzwolonych" i na pozór beztrosko czerpiących z życia co się da, Witkacy zawarł istotne racje na temat chociażby dekadentyzmu czy kultury indywidualistycznej. A jezyk powieści? Jak u Witkacego- przeplatanka filozofii z pięknymi poetyckimi zdaniami, takimi, jakich nie znalazłam jak dotąd u innych pisarzy.
"Nie wiem, co to poezja,

jest w niej coś z laski Mojżesza:

strumień dobędzie ze skały,

umie zabijać i wskrzeszać."

W.B.

30
Socjologia?? Raczy Pani żartować... A tu mogę coś powiedzieć. świetny przykład wybrałaś "Pożegnanie jesieni" . I mówisz socjologia.

Ja socjologię skończyłem i powiem,że nie przeczytałem żadnej powieści, która by uczyła czegokolwiek w tym temacie.Może autor mieć spojrzenie socjologiczne,ale z nauką to nie ma nic wspólnego.

Chcesz socjologi poczytaj Turnera,Baumana,Sztompkę.Bo w powieściach można liznąć wiedzy,ale nie ją zdobywać.Przynajmniej w tej dziedzinie.



Mi się bardzo przygody Tazia podobały,ale nie ze względu na filozoficzne nauki wielkiego malarza.To ciekawe postacie i interesująca akcja.Czasem zabawnie,czasem trudno.Pozdrawiam

31
Może źle się wyraziłam, bo nie chodziło mi o to, że ta książka podaje jakieś naukowe pojecia z socjologii czy psychologii. Nie uczy też teorii na temat uprawiania seksu :wink: Miałam na myśli to, że ukazywała sposób funkcjonowania pewnej społecznosci ludzi (bohaterów), procesy jakie zachodziły między nimi (choćby uzależnienie Atanazego od Heli) oraz inne reakcje miedzy bohaterami- czyli zjawiska socjologiczne, ale bez naukowych pojęć z tej dziedziny. Zresztą takie elementy socjologii odnaleźć możemy chyba w każdej książce.
"Nie wiem, co to poezja,

jest w niej coś z laski Mojżesza:

strumień dobędzie ze skały,

umie zabijać i wskrzeszać."

W.B.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron