31

Latest post of the previous page:

Andrzej Pilipiuk pisze:Jest też problem podwójnego języka - maskowania swej wulgarności w towarzystwie. mieszkając na poprzednim osiedlu miałem niejednokrotnie ochotę nagrać rozmowy dzieciaczków prowadzone na boisku i puścić ich rodzicom...
Ja myślę, że problemem to jest wyciąganie wniosków na temat poziomu intelektualnego czy moralnego na tej tylko podstawie, że ktoś przeklina. Wulgaryzmy to przecie doskonały sposób na wzmocnienie przekazu! A i normalne jest, że w różnych sytuacjach człowiek się różnie zachowuje - na przykład po kościele się nie biega, ale w parku można i jest to nawet wskazane.
Ale zgadzam się, że jeśli o wulgaryzmy chodzi, to w prozie trzeba raczej z umiarem, a i w życiu lepiej też, bo się dewaluują ;)
No i trzeba się starać, żeby w miarę naturalnie brzmiało, bo czasem rzeczywiście mogą robić wrażenie wciśniętych na siłę. Niedoścignionymi mistrzami w tej dziedzinie są tłumacze z języka angielskiego.

32
Nareszcie polska klawiatura. :D

Wulgaryzmy są potrzebne. Jest masa dowcipów, które bez wulgaryzmów nie śmieszą.

Fakt również jest taki, że wszędzie jest ich coraz więcej, chociaż często nie jest to nieuzasadnione. Ostatnio taki trend widać w kabaretach. Jeszcze 10 lat temu skecz z przekleństwem robił wrażenie. Teraz w 50% skeczów rzuca się mięsem, co jak dla mnie jest zwykłym pójściem na łatwiznę, próbą zrobienia wrażenia niskim kosztem.

Chodzi o to, żeby mięso miało swoje uzasadnienie, żeby pasowało, coś pokazywało.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

33
Berian pisze: Ja myślę, że problemem to jest wyciąganie wniosków na temat poziomu intelektualnego czy moralnego na tej tylko podstawie, że ktoś przeklina.
zawsze tak robię.
zazwyczaj nie mylę się w ocenie ludzi.

36
Avquiraniel pisze:Są ludzie, którzy nie przeklinają. Serio.
Wiem. W swoim życiu spotkałem kilku przedstawicieli tego gatunku (z drugiej strony nie wiem, bo przecież nie przebywałem z nimi 24h/dobę), ale sam fakt nieużywania wulgaryzmów nie robił z nich ani kogoś lepszego, ani gorszego od użytkowników. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

37
dwie kwestie:

a) język stanowi element autoidentyfikacji grupy. Mówisz "nie-po-naszemu" - nie jesteś nasz. Przyszedłeś w dresiku i przeklinasz - jesteś obcy i wypad... Nie łapiesz slangu zawodowego - naucz się jeśli chcesz zostać ślusarzem w naszej fabryce.

b) język którym posługujesz się na co dzień, werbalnie lub w myślach, buduje TWOJĄ świadomość.

Z tego trzeba zdawać sobie sprawę.

38
Andrzej Pilipiuk pisze:a) język stanowi element autoidentyfikacji grupy. Mówisz "nie-po-naszemu" - nie jesteś nasz. Przyszedłeś w dresiku i przeklinasz - jesteś obcy i wypad... Nie łapiesz slangu zawodowego - naucz się jeśli chcesz zostać ślusarzem w naszej fabryce.
Przytaczasz biało czarne przykłady. Co zrobić, jeśli student polonistyki pisze wiersz rzucając mięsem? Czy tu także język określa jego świadomość, czy raczej on, student określa granice jego użycia?
Takich przykładów jest masa, ocenianie ludzi przypisując ich do subkultur jest cokolwiek niebezpieczne. Bywają przecież dresiarze o gołębim sercu ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

40
smtk69 pisze: Co zrobić, jeśli student polonistyki pisze wiersz rzucając mięsem?
Kazać mu poradzić sobie bez takich "protez". A jak nie umie - wypieprzyć ze studiów.
Wykształcenie nie piwo - nie musi być pełne.
Czy tu także język określa jego świadomość, czy raczej on, student określa granice jego użycia?
Granice określa zbiorowo środowisko. Jeśli środowisko czuje że nie pasujemy - da nam to odczuć. I vice versa - my też możemy zrozumieć że gdzieś nie pasujemy. Język grupy to bardzo dobry nośnik jej kodu kulturowego. Strój - podobnie.

Gorzej jak musimy gdzieś tkwić w otoczeniu bydełka (szkoła, robota i takie tam).
Takich przykładów jest masa, ocenianie ludzi przypisując ich do subkultur jest cokolwiek niebezpieczne. Bywają przecież dresiarze o gołębim sercu ;)
cool ale ja jestem raczej za tym by do dresików strzelać na oślep.

41
W tekstach lubię, jak autor umie złapać urok pewnego rodzaju rzucania mięsem
Nic dodać, nic ująć, podpisuję się. Wulgaryzmy są elementem języka, czy tego chcemy, czy nie. Jeśli autor umie ich używać inteligentnie, wykorzystując efekty humorystyczne albo po prostu trafnie portretując sposób wyrażania się pewnych osób - jak dla mnie, super. Przyznam zresztą, że mnie rzucanie mięsem w literaturze i filmie nie razi, może dlatego, że się za dużo osłuchałam w podstawówce.

IRL mam mało do czynienia z ludźmi, którym słówko na k... służy za przecinek, i raczej mnie płoszą. Sama (niestety) potrafię okropnie sypnąć "łaciną" - to chyba właśnie kwestia tego, kto się z czym osłuchał w dzieciństwie i jakoś tam ma zakodowane, że można - ale tylko w złości (dla mnie sypanie przekleństwami jest bardziej dopuszczalne jako sposób wyrażenia wściekłości niż, nie wiem, rzucanie talerzami).

I tak, oczywiście, istnieją ludzie, którzy nie przeklinają. Moi rodzice nigdy.

A co do tej kwestii:
Kazać mu poradzić sobie bez takich "protez". A jak nie umie - wypieprzyć ze studiów.
pozwolę sobie zauważyć, że przede wszystkim polonistyka to kierunek, na którym się kształci polonistów, a nie poetów... O ile mi wiadomo ;) Poloniści - czy na polonistyce pisuje się wiersze na zaliczenie?

Andrzeju, a czy słyszałeś może na żywo, jak mówi Peter Watts? :D
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

42
Ignite pisze:pozwolę sobie zauważyć, że przede wszystkim polonistyka to kierunek, na którym się kształci polonistów, a nie poetów... O ile mi wiadomo ;) Poloniści - czy na polonistyce pisuje się wiersze na zaliczenie?
Na szczęście nie. Inaczej oblałbym haniebnie ;) Ale najciekawsi ludzie jakich spotkałem na studiach, to byli właśnie poeci. Nieznani, niestety. I chyba żaden nie został polonistą...

[ Dodano: Sob 08 Cze, 2013 ]
Andrzej Pilipiuk pisze:Kazać mu poradzić sobie bez takich "protez".
Proteza? Nie zgadzam się. To całkiem porządnie wrosły w ciało kawałek rzeczywistości. Wyobrażasz sobie choćby takiego Tarantino bez mięsa? To po prostu środek stylistyczny, dobrze uchwycony i zastosowany.
http://ryszardrychlicki.art.pl

44
Ignite pisze:Poloniści - czy na polonistyce pisuje się wiersze na zaliczenie?
Tak, pisuje się. Przedmiot poetyka, teoria literatury, historia literatury. Wszystko zależy od specjalizacji i prowadzących.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

45
Andrzej Pilipiuk pisze:Kazać mu poradzić sobie bez takich "protez".
A co zrobić jeżeli pisze o starym, brzydkim, niewykształconym bimbrowniku ze wsi? To też jakaś wulgaryzacja sztuki. Należy pisać tylko o pięknych przedstawicielach klasy średniej.

46
Ech, a miałem się nie odzywać.

Argument o wulgaryzacji języka codziennego należałoby odrzucić, ponieważ książkowy dialog nie jest dokładnym odwzorowaniem ludzkiej mowy (ma przedstawiać/wyobrażać, lecz nie naśladować w stosunku 1:1). Dialogi mają jedynie brzmieć naturalnie - stąd wrażenie, że wulgaryzmy nadają im tę cechę (naturalność, potoczność (!)).
Wiadomo - decorum, tylko że to pójście na łatwiznę, wręcz porażka autora (przeklinać umie każdy - sztuką jest pokazać naturalny dialog bez nadmiaru wulgaryzmów).
Kiedyś wydawało mi się, że jedna dobra kurwa może zdziałać cuda (dwie i więcej - zepsuć odbiór tekstu). Dziś już nie ma takiej pewności.
Niestety, wulgaryzmy zadomowiły się już świadomości masowej (kino, literatura, net), już nie rażą, stają się środkiem stylistycznym (ubogim, fakt), są obecne w życiu codziennym i sztuce - stąd argument, że jeśli inni się nie szczypią, to i ja mogę. Przeklinam - mówiąc, przeklinam - pisząc.
Gdy byłem młodszy, parę razy stary dał mi po łbie za przekleństwa. Potem odpuścił. Tak samo w literaturze - odpuszczamy. Dlatego przekleństwa powszednieją.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron