Chciałbym zapoczątkować nowy wątek dyskusyjny o wiedzy pisarza. Skłoniła mnie do tego pewna fraza z książki Stiega Larssona "Dziewczyna, która igrała z ogniem" (II część trylogii Millenium).
Cytat:
"Była to zadziwiająca partia. Holger Palmgren grał białymi, rozpoczął obroną sycylijską i robił wszystko, jak należy."
Najpierw kilka słów tytułem wyjaśnienia - jako dziecko i młodzieniec bez wąsa pod nosem grałem w szachy w poznańskim klubie. Byłem nawet kilka razy na zawodach, aż do Mistrzostw Polski Juniorów włącznie.
No i mój komentarz. Rzeczywiście partia ta musiała być zadziwiająca... Palmgren gra białymi i rozpoczyna obronę sycylijską? Jak sama nazwa wskazuje "obrona" odnosi się (w teorii debiutów) do systemu rozgrywki obieranego przez czarne, więc grając białymi nie można jej wybrać. Na ruch e2 - e4 białych, czarne odpowiadają ruchem c7 - c5, co prowadzi do powstania obrony sycylijskiej. Mętnie trochę tłumaczę, ale fakt pozostaje faktem - to czarne mogą zdecydować, czy wybrać obronę sycylijską, czy inną...
Nie mam wielkich pretensji do Autora, choć zawsze jestem zdania, iż każdy autor powinien pisać o tym, na czym się zna, albo ewentualnie poznać lepiej to, o czym chce napisać. Ale redakcja merytoryczna mogłaby się bardziej postarać. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia (być może), bo nie mam dostępu do oryginału.
O tym zagadnieniu (czyli wiedzy o przedmiocie pisania) szerzej pisze między innymi Joanna na swoim blogu: http://autoredakcja.blog.onet.pl/Wiaryg ... 32881381,n
A ja zapraszam do dyskusji i do umieszczania tutaj podobnych przykładów.
2
Chyba niekoniecznie. Czechow był lekarzem, ale sądzę, że to dobrze, iż tematyka szpitalno-medyczna nie zajmuje w jego twórczości wiele miejscamaciejslu pisze: każdy autor powinien pisać o tym, na czym się zna,

A na czym się zna absolwent studium... hm... kreatywnego pisania?
1000% racji.maciejslu pisze:albo ewentualnie poznać lepiej to, o czym chce napisać
Zdecydowanie popieram.maciejslu pisze: Ale redakcja merytoryczna mogłaby się bardziej postarać.
Zdarza mi się wcale nierzadko, że czytając powieści trafiam na rozmaite potknięcia, głównie anachronizmy - autorzy pisząc o czasach nawet niezbyt odległych wprowadzają rekwizyty, które w owym czasie nie istniały. To są jednak takie błędy, które powinny zostać wyłapane w trakcie redakcji merytorycznej. Czasem jednak zdarza się takie rozmijanie z prawdą, które ma charakter świadomej, jak sądzę, manipulacji. "Kodzie Leonarda da Vinci" jest ta słynna już interpretacja "Ostatniej wieczerzy", gdzie obok Chrystusa miałaby siedzieć Maria Magdalena, a nie Jan Ewangelista. Zgodnie z tradycją, ten uczeń Jezusa był zawsze przedstawiany jako długowłosy młodzieniec (na ile piękny, to już zależało od talentu danego malarza), a w malarstwie włoskiego renesansu jest na pęczki takich androgynicznych, młodych osób, których płeć najłatwiej rozpoznać po stroju (w przypadku apostołów tak się nie da, wszyscy tam noszą tuniki do pięt). Brownowi wcale jednak to nie przeszkadzało. Cała ta jego koncepcja "alternatywnego" chrześcijaństwa pełna jest zresztą rozmaitych przeinaczeń, chyba świadomych, oraz dość pospolitych błędów. Ja wiem, że "Kod" jest powieścią sensacyjną, a nie historyczną, więc teoretycznie autorowi więcej wolno, lecz ponieważ rekonstrukcja pewnych wydarzeń historycznych jest tam siłą napędową akcji, to przy tworzeniu takiej rekonstrukcji należałoby jednak liczyć się z realiami przeszłości. Tyle, że wtedy główny wątek nie byłby tak atrakcyjny...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
3
A ja zastanawiam się już od pewnego czasu nad jednym ze zdań z samego początku "Krwi Elfów" - ASa.
"Bard skończył śpiewać. Pochyliwszy lekko głowę, powtórzył na lutni motyw przewodni ballady, delikatnie, cicho, o ton wyżej od akompaniującego mu ucznia."
Muzyką trochę się interesuję i szczerze powiedziawszy nie do końca jestem przekonany czy motyw można powtórzyć ton wyżej od akompaniamentu i, że w takim przypadku muzycy będą się ze sobą "zgrywać". Na pewno motyw można powtórzyć oktawęwyżej lub niżej - wtedy problemu nie ma.
Co do tonu, to pewnie zależy to od skali w jakiej dana melodia jest wykonywana.
Bo prędzej czy później musiałby pojawić się fałsz, albo kakofonia.
To tyle, jeśli idzie o moją wiedzę z teorii muzyki. Chyba, że na Wery jest ktoś kto bardziej orientuje się w zawiłościach muzycznych i wytknie mi błąd. Wtedy jak nic pozostanie mi tylko posypać sobie głowę popiołem. :-)
Pozdrawiam.
"Bard skończył śpiewać. Pochyliwszy lekko głowę, powtórzył na lutni motyw przewodni ballady, delikatnie, cicho, o ton wyżej od akompaniującego mu ucznia."
Muzyką trochę się interesuję i szczerze powiedziawszy nie do końca jestem przekonany czy motyw można powtórzyć ton wyżej od akompaniamentu i, że w takim przypadku muzycy będą się ze sobą "zgrywać". Na pewno motyw można powtórzyć oktawęwyżej lub niżej - wtedy problemu nie ma.
Co do tonu, to pewnie zależy to od skali w jakiej dana melodia jest wykonywana.
Bo prędzej czy później musiałby pojawić się fałsz, albo kakofonia.
To tyle, jeśli idzie o moją wiedzę z teorii muzyki. Chyba, że na Wery jest ktoś kto bardziej orientuje się w zawiłościach muzycznych i wytknie mi błąd. Wtedy jak nic pozostanie mi tylko posypać sobie głowę popiołem. :-)
Pozdrawiam.
4
Rubia - o ile mnie pamięć nie myli żona Browna jest albo specjalistką albo pasjonatką historii sztuki i jestem dość mocno przekonany, że takie nieścisłości są celowe.
Postaram się podać przykład, z podwórka które znam i wybaczcie mi egocentryzm.
W mojej soon-to-be-rejected-by-publishers książce mam scenę (kilkadziesiąt stron scen), która dzieje się w Rodezji w 1978 roku. Ci z Was, którzy z nieznanych mi powodów interesują się historią Afryki wiedzą być może, że był to okres wojny domowej w tym kraju. No był. I w tejże scenie opisuję sytuację, w której kilkunastu czarnych rebeliantów opanowuje farmę białych, nakłada im wypełnione benzyną opony na szyje i podpala. To tzw. necklacing.
Rzecz w tym, że prawdopodobnie z pierwszym przypadkiem necklacingu mamy do czynienia w RPA, w lipcu 1985 r.
Ja to wiem, jak znam wiele innych faktów, które niekiedy przekłamuję. Czemu?
Ano dlatego, że np. necklacing był dla mnie kwintesencją tego, do czego zdolni ludzie, których głównym motorem nie jest ideał ani myśl przewodnia, ale ślepa nienawiść.
Było to dla mnie znamię, symbol pewnych czasów w pewnym miejscu. Więc trochę skłamałem.
I jestem pewien, że gdyby ten tekst ujrzał światło dzienne, znalazłoby się kilka osób, które takie "błędy" by mi wytykały. Powiem szczerze: moim zdaniem tacy ludzie to w większości typki, których raduje fakt, że - jak im się wydaje - są mądrzejsi od autora.
Opowiadamy historie, nie piszemy książek historycznych, faktograficznych, ani nawet dzienników, czy wspomnień. Snujemy opowieści.
Istotą opowieści w moim mniemaniu jest to by była mocna, sugestywna i obezwładniała wyobraźnię czytelnika (to ideał).
Fakty pozostawmy faktografom. Oczywiście w granicach rozsądku.
W moim mniemaniu kłamstwo pisarza jest usprawiedliwione tylko i wyłącznie wtedy, gdy jest świadomie. I to na zasadzie: "Wiem, że kolor szyb był niebieski, ale zrobię zielony", a nie: "Wiem gdzie leży Afryka, ale nie znam nazw krajów, więc jakiś wymyślę".
Czytałem kiedyś "Słonce we krwi" Dębskiego i jest to jedna z najstraszliwszych powieści sensacyjnych o Afryce, jakie zrodziła matka ziemia. Oto dla mnie przykład tandety wynikającej z niewiedzy autora (ale czyta się dobrze, to trzeba oddać). To wizja kontynentu i prowadzenie historii na poziomie gimnazjalisty, który widział parę filmów (głównie te z Rambo), przejrzał Atlas i swoją książkę do historii.
Takiemu opowiadaniu mówię: Nie!
Postaram się podać przykład, z podwórka które znam i wybaczcie mi egocentryzm.
W mojej soon-to-be-rejected-by-publishers książce mam scenę (kilkadziesiąt stron scen), która dzieje się w Rodezji w 1978 roku. Ci z Was, którzy z nieznanych mi powodów interesują się historią Afryki wiedzą być może, że był to okres wojny domowej w tym kraju. No był. I w tejże scenie opisuję sytuację, w której kilkunastu czarnych rebeliantów opanowuje farmę białych, nakłada im wypełnione benzyną opony na szyje i podpala. To tzw. necklacing.
Rzecz w tym, że prawdopodobnie z pierwszym przypadkiem necklacingu mamy do czynienia w RPA, w lipcu 1985 r.
Ja to wiem, jak znam wiele innych faktów, które niekiedy przekłamuję. Czemu?
Ano dlatego, że np. necklacing był dla mnie kwintesencją tego, do czego zdolni ludzie, których głównym motorem nie jest ideał ani myśl przewodnia, ale ślepa nienawiść.
Było to dla mnie znamię, symbol pewnych czasów w pewnym miejscu. Więc trochę skłamałem.
I jestem pewien, że gdyby ten tekst ujrzał światło dzienne, znalazłoby się kilka osób, które takie "błędy" by mi wytykały. Powiem szczerze: moim zdaniem tacy ludzie to w większości typki, których raduje fakt, że - jak im się wydaje - są mądrzejsi od autora.
Opowiadamy historie, nie piszemy książek historycznych, faktograficznych, ani nawet dzienników, czy wspomnień. Snujemy opowieści.
Istotą opowieści w moim mniemaniu jest to by była mocna, sugestywna i obezwładniała wyobraźnię czytelnika (to ideał).
Fakty pozostawmy faktografom. Oczywiście w granicach rozsądku.
W moim mniemaniu kłamstwo pisarza jest usprawiedliwione tylko i wyłącznie wtedy, gdy jest świadomie. I to na zasadzie: "Wiem, że kolor szyb był niebieski, ale zrobię zielony", a nie: "Wiem gdzie leży Afryka, ale nie znam nazw krajów, więc jakiś wymyślę".
Czytałem kiedyś "Słonce we krwi" Dębskiego i jest to jedna z najstraszliwszych powieści sensacyjnych o Afryce, jakie zrodziła matka ziemia. Oto dla mnie przykład tandety wynikającej z niewiedzy autora (ale czyta się dobrze, to trzeba oddać). To wizja kontynentu i prowadzenie historii na poziomie gimnazjalisty, który widział parę filmów (głównie te z Rambo), przejrzał Atlas i swoją książkę do historii.
Takiemu opowiadaniu mówię: Nie!
Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
5
Z tego co się orientuję dużo przeinaczeń historycznych jest u Komudy, tylko że on na końcu książki daje słownik i pisze jak była naprawdę.
6
Problem zapewne się rozbija o kwestię celowości. Większość ludzi jest w stanie zaakceptować to, że pisarz celowo przeinacza fakty. Za to błąd jest nie do przebaczenia. Zawieszenie niewiary działa na zasadzie umowy pomiędzy pisarzem a czytelnikiem, ale ona nie jest nigdzie sformułowana.
No chyba, że walniemy na początek jakiś disclaimer typu: "niniejsza powieść zawiera kocopoły zrodzone w umyśle autora". Widzieliście może coś takiego? Z chęcią bym sobie kupił taką książkę dla samego disclaimera
.
Ciekawostka: Allan Moore w swoim 'From Hell" (to akurat komiks, ale też jakaś tam forma fikcji) zamieścił masę przypisów (prawie połowa objętości tomu), żeby udowodnić, że jego wersja opowieści o Kubie Rozpruwaczu nie jest wyssana z palca, ale bazuje na faktach.
Inny przykład ze świata obrazkowych opowieści (komiksiarze bywają mocno wyluzowani)- Masumune Shirow w swoim Ghost in The Shell rysuje ekipę antyterrorystów otaczających agresora ze wszystkich strony pierścieniem. A pod spodem adnotacja: autor wie, że to jest bez sensu, bo krzyżują im się strefy ognia, ale za to fajnie wygląda!
Można jak widać i tak
.
No chyba, że walniemy na początek jakiś disclaimer typu: "niniejsza powieść zawiera kocopoły zrodzone w umyśle autora". Widzieliście może coś takiego? Z chęcią bym sobie kupił taką książkę dla samego disclaimera

Ciekawostka: Allan Moore w swoim 'From Hell" (to akurat komiks, ale też jakaś tam forma fikcji) zamieścił masę przypisów (prawie połowa objętości tomu), żeby udowodnić, że jego wersja opowieści o Kubie Rozpruwaczu nie jest wyssana z palca, ale bazuje na faktach.
Inny przykład ze świata obrazkowych opowieści (komiksiarze bywają mocno wyluzowani)- Masumune Shirow w swoim Ghost in The Shell rysuje ekipę antyterrorystów otaczających agresora ze wszystkich strony pierścieniem. A pod spodem adnotacja: autor wie, że to jest bez sensu, bo krzyżują im się strefy ognia, ale za to fajnie wygląda!
Można jak widać i tak

"Wow wow wow est"
7
Masz racje - zabrzmi to raczej tragicznie;) Oczywiscie sa przypadki, gdzie przeniesienie melodii o ton w gore nie bedzie niczym zlym, ale faktycznie raczej wyglada to na blad autora - zamiast tonu powinna sie raczej pojawic oktawa, moze kwinta. Tak czy inaczej, to sa raczej szczegoly, na ktore zwroci uwage tylko ktos, to zna sie na danym temacie. Tez uwazam, ze warto przeprowadzic odpowiedni research, ale z drugiej strony nie da sie znac na wszystkim;)slavec2723 pisze:A ja zastanawiam się już od pewnego czasu nad jednym ze zdań z samego początku "Krwi Elfów" - ASa.
"Bard skończył śpiewać. Pochyliwszy lekko głowę, powtórzył na lutni motyw przewodni ballady, delikatnie, cicho, o ton wyżej od akompaniującego mu ucznia."
Muzyką trochę się interesuję i szczerze powiedziawszy nie do końca jestem przekonany czy motyw można powtórzyć ton wyżej od akompaniamentu i, że w takim przypadku muzycy będą się ze sobą "zgrywać". Na pewno motyw można powtórzyć oktawęwyżej lub niżej - wtedy problemu nie ma.
Co do tonu, to pewnie zależy to od skali w jakiej dana melodia jest wykonywana.
Bo prędzej czy później musiałby pojawić się fałsz, albo kakofonia.
To tyle, jeśli idzie o moją wiedzę z teorii muzyki. Chyba, że na Wery jest ktoś kto bardziej orientuje się w zawiłościach muzycznych i wytknie mi błąd. Wtedy jak nic pozostanie mi tylko posypać sobie głowę popiołem. :-)
Pozdrawiam.
8
maciejslu, być może chodziło o sycylijski atak w obronie sycylijskiej lub sycylijski gambit (wtedy białe decydują) i autor/ tłumacz potraktował to po macoszemu (w końcu jakie to ma znaczenie)
"i nikt nam nie wmówi że białe jest białe a czarne jest czarne" - że zacytuję klasyka
myślę że autor jak najbardziej powinien pewne rzeczy opisywać tak by poprawność można określić 50/50 i żeby wywoływało to dyskusję, wtedy książka będzie żywa
np.
ciągnik siodłowy z naczepą "tir" bokiem zetnie latarnię jak zapałkę i pojedzie dalej ( i jeśli autor to napisze to nikt się na ten temat nawet nie zająknie)
maluch "kaszlak" nie zetnie, więc jeśli autor tak napisze to jest żenada
dyskusja zacznie się gdy autor napisze bohater wpadł w poślizg, bokiem skosił latarnię i pojechał dalej a jechał żukiem, wtedy ktoś powie że by już tam został, drugi powie że ściąłby bo kiedyś ze szwagrem jechali i...
byłaby dyskusja, nieważne jak mówią, ważne żeby mówili- na początku kariery pisarskiej to nawet wskazane
oczywiście to przykład motoryzacyjny, może być z każdej dziedziny, zwłaszcza filozoficzno- moralno- psychologicznej (w skrócie: jak żyć)
chyba każdy kto pisze poważnie (przyszły pisarz) zdobywa wiedzę o tym co pisze, sam by opisać sensownie "zabezpieczenie miejsca zdarzenia do czasu oględzin" zapoznałem się z 23 stronicowym materiałem Biblioteki Policjanta Prewencji (plus lektura forum kryminalistycznego i kroniki policyjnej) (a gdzie tam same oględziny)
a w moim tekście zajmuje to trzy linijki
ale w takich sprawach nie może być lipy, nie ma tu po prostu miejsca na jakiekolwiek braki czy błędy, zwłaszcza że zależy mi na realizmie a nie porównywaniu z ojcem Mateuszem
"i nikt nam nie wmówi że białe jest białe a czarne jest czarne" - że zacytuję klasyka
myślę że autor jak najbardziej powinien pewne rzeczy opisywać tak by poprawność można określić 50/50 i żeby wywoływało to dyskusję, wtedy książka będzie żywa
np.
ciągnik siodłowy z naczepą "tir" bokiem zetnie latarnię jak zapałkę i pojedzie dalej ( i jeśli autor to napisze to nikt się na ten temat nawet nie zająknie)
maluch "kaszlak" nie zetnie, więc jeśli autor tak napisze to jest żenada
dyskusja zacznie się gdy autor napisze bohater wpadł w poślizg, bokiem skosił latarnię i pojechał dalej a jechał żukiem, wtedy ktoś powie że by już tam został, drugi powie że ściąłby bo kiedyś ze szwagrem jechali i...

oczywiście to przykład motoryzacyjny, może być z każdej dziedziny, zwłaszcza filozoficzno- moralno- psychologicznej (w skrócie: jak żyć)
chyba każdy kto pisze poważnie (przyszły pisarz) zdobywa wiedzę o tym co pisze, sam by opisać sensownie "zabezpieczenie miejsca zdarzenia do czasu oględzin" zapoznałem się z 23 stronicowym materiałem Biblioteki Policjanta Prewencji (plus lektura forum kryminalistycznego i kroniki policyjnej) (a gdzie tam same oględziny)
a w moim tekście zajmuje to trzy linijki
ale w takich sprawach nie może być lipy, nie ma tu po prostu miejsca na jakiekolwiek braki czy błędy, zwłaszcza że zależy mi na realizmie a nie porównywaniu z ojcem Mateuszem
9
Smoke tylko szkoda że to co piszesz nie tak często jest wykorzystywane. Co więcej obecnie jest trend wśród autorów mówić że się przed napisaniem pewne rzeczy badało. A potem sadzi taki autor błędy podstawowe. Jak mój ulubiony przykład Robert Wegner i jego wywiad w NF o tym jak bardzo on czerpie ze źródeł a w opozycji jego opowiadania gdzie ma co chwile logiczne i merytoryczne potknięcia i błędy.
Ale jak ktoś będzie zainteresowany to zobaczymy.
Za mało czasu i miejsca aby wszystkie przytaczać.maciejslu pisze:A ja zapraszam do dyskusji i do umieszczania tutaj podobnych przykładów.

Ostatnio zmieniony pt 01 mar 2013, 11:47 przez Grimzon, łącznie zmieniany 1 raz.
10
George R.R. Martin zastrzelił mnie w jednym z opowiadań sceną, gdzie ośmiolatek (czy dziewięciolatek, nie pamiętam - w każdym razie nieduży chłopiec) ubrał się w kolczugę swojego pana i w tej kolczudze wsiadł na jego bojowego ogiera. Bardzo chciałabym zapytać autora, czy jako ośmiolatek próbował wsiadać na dużego konia, czy wie, ile waży kolczuga i że na koniu siedzi się okrakiem, a kolczuga będzie ośmiolatkowi sięgać do kostek.
Ale i tak NIC nie przebije długiej listy bzdur, jakie wynotowałam z "Prób ognia" Jamesa Dashnera. Mam na drugim komputerze, muszę poszukać. Jak znajdę, to wkleję i pośmiejemy się z bestsellera
Ale i tak NIC nie przebije długiej listy bzdur, jakie wynotowałam z "Prób ognia" Jamesa Dashnera. Mam na drugim komputerze, muszę poszukać. Jak znajdę, to wkleję i pośmiejemy się z bestsellera

Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
11
scena z Kalem Drogo i zakładaniem złotej korony. Złoto roztopione pochodziło z pasa Kala i mamy w tym momencie 2 rzeczy litr złota waży niewiele mniej niż 20 kg, w tej scenie potrzeba co najmniej 2 litrów. Czy pas kala ważył aż 40 kg? Dodatkowo złoto topi się w temperaturze ponad 1000 stopni Celsjusza, niezłe więc musieli mieć paleniska koczownicyIgnite pisze:George R.R. Martin

12
Bzdura jest to oczywista - tylko się zastanawiam, czy mówisz o książce (nie mam pod ręką), czy raczej o efektownej i głupiej do bólu scenie z serialu? 

Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
14
No patrz, jakoś mnie to tam tak nie bolało, nie weszło w oczy - zapewne dlatego, że tam jest masa bzdur, w dodatku wątek Daenerys jest (dla mnie) tragiczny - a przede wszystkim, bo mimo wad, jednak ten cykl ma swoją urodę.
Ale błąd to błąd.
Ale błąd to błąd.
Ostatnio zmieniony pt 01 mar 2013, 12:26 przez Romecki, łącznie zmieniany 1 raz.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak