Pisanie na gorąco czy po przemyśleniach?

1
Niedawno natknęłam się na stronkę Pasja pisania, na której polecają bardzo dokładne przeanalizowanie tematu przed napisaniem książki. M.in. stworzenie szczegółowych charakterystyk bohaterów wraz z opisem całego życia. ;) Przygotowanie drobiazgowego planu powieści i rozbudowując kolejne pkt tworzyć książkę.



I tak się zastanawiam, na ile takie podejście jest wskazane . Bo czasem faktycznie warto zrobić choćby najprostszy plan, żeby uporządkować myśli i móc stwierdzić: O tu mi jeszcze czegoś brakuje, a tu się ładnie układa. Ale czy pisanie "na gorąco" jest takie złe?
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

2
Wiesz, moim zdaniem to calkiem nie głupi pomysł ale... No właśnie, to ale. Zapewne każdy, kto trochę pisze ma swój własny sposób na to pisanie. U mnie zaczyna się od tego, że przychodzi mi do głowy jakaś historia, czasem to tylko jakaś scena, wokół, której buduję potem całość.Dla mnie ważne by najpierw coś opowiedzieć, nie koniecznie całość. Mam taką jedną rzecz, którą bardzo lubię. Zaczęło się od banalnej historyjki, jakich wiele. W trakcie pisania pojawiały się kolejne postacie, wprowadzane bo były konieczne, potem zaczęły się pojawiać pytania, setki pytań, czy on powinien tak, a tak, dlaczego on jest taki, a taki, czy on taki się urodził, czy się stał, jeśli się stało to dlaczego, itd itp. W zasadzie od początku miałam raczej szkic bohaterów, bardzo ogólne cechy ich charakteru. Potem dopiero zaczęłam kształtować ich bardziej dokładnie, bo np dopisałam taką a nie inną scenę, która radykalnie zmieniła coś w postaci bohatera, więc i on sam się zmienił. Ostateczna wersja jest można powiedzieć całkiem inna od pierwowzoru. Co więcej bohater, który miał być dodatkiem do rozwiązania paru spraw nagle stał się bohaterem głównym. Analizowałam go nawet poprzez relacje rodzinne, o których tylko wspomniałam, ale ja musiałam to wiedzieć. Dlatego ostatecznie on jest taki a nie inny. Ale nie wyobrażam sobie, by na początku pisania kiedy często mamy tylko konspekt i ogólne wyobrażenie opowiadanej historii można było zrobić dokładne portrety psychologiczne bohaterów. Oczywiście, że jak się ktoś uprze, albo ma taki styl pisania to można. Ale wiem, że często pisząc nagle przychodzi nam coś innego do głowy, albo "wpadamy" na inne rozwiązanie opisywanej sytuacji i okazuje się, że ma to wpływ także na kreowaną postać.

Oczywiście mogę się mylić, ale ja właśnie tak tworzę te swoje opowieści do zeszytów.

3
Sądzę, że wszystko zależy od tego, co właściwie chcesz napisać. Oczywiście, skreślenie "na gorąco" krótkiego - czy nawet dłuższego - opowiadanka nie powinno być dla nikogo problemem. Te zaczynają się dopiero wtedy, kiedy zamarzy się nam jakowaś rozbudowana saga, czy choćby obszerniejsza powieść. I o tym właśnie będzie w dalszej części wypowiedzi.



Przede wszystkim - należy podkreślić to, że pisanie powieści to nie jest praca, którą wykonuje się w jeden wieczór, tymczasem pamięć ludzka jest ulotna. Choćby z tego względu warto sporządzić jakieś notatki. Kiedy spadnie na nas jakiś życiowy kataklizm, który zmusi nas do oderwania się od pracy twórczej na czas dłuży (wszak różnie w życiu bywa), jeśli będziemy mieli notatki, łatwiej przyjdzie nam powrócić do pisania.

Kolejna sprawa - w wielowątkowym, rozbudowanym dziele jest się pogubić, nawet autorowi, w związku z tym zrobienie planu wydarzeń wcale nie jest złym pomysłem.

Ponadto wielu autorów - a ja im wierzę - podkreśla, że to, co czytamy na klartach książki jest tylko ułamkiem pracy pisarza. Bywa, że napisanie wymarzonego dzieła wymaga naprawę solidnego dokształcenia się, aby wszystko, mówiąc kolokwialnie, miało ręce i nogi. Można przeczytać stosy książek i artykułów na potrzeby pisania, jednak tylko znikoma część informacji, które pisarz sobie przyswoił trafia do czytelnika. Myślę, że wszystkie te informacje również warto zanotować - choćby po to, żeby nie okazało się nagle, że coś uleciało nam z głowy i jesteśmy zmuszeni kolejny raz płacić za sprowadzenie jakiejś książki w wypożyczalni międzybibliotecznej.



Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że podczas procesu twórczego - o czym pisała moja przedmówczyni - pomysły mogą ulec znacznym przekształceniom, jednak mimo to, sądzę, że warto notować.

4
Pisanie na gorąco jest dobre dla krótkich form. Dla dłuższych opowianań, a tym bardziej powieści, już trzeba przemyśleć, co i jak, bo łatwo sie pogubić, zaplątować, wyleźć z sensu, nie mogą do niego tak łatwo wrócić.


kersi pisze:Przygotowanie drobiazgowego planu powieści i rozbudowując kolejne pkt tworzyć książkę


no może, ale być nie musi. Ja kiedyś tak robiłam aktualnie gdy próbuję, to szlag mnie trafia. Ostatnio o powieści nie myślę, więc w ogóle nie sa mi potrzebne jakieś rozbudowane plany :)



Ważne, by robić tak, by w jakimkolwiek momencie pisania powieści nie zwątpić ani uświadomić sobie, że się wiele błędów popełniło (i bynajmniej nie chodzi o te proste, jak ortograficzne czy interpunkcyjne)
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

5
Najlepiej jest pisać na gorąco, jak leci, póki myśl siedzi w głowie. Błędami się nie przejmować, poprawi się na końcu.

Najpierw słowotok, później poprawki.

6
Problem w tym, że kilkutomowego dzieła nie sposób stworzyć podczas jednego posiedzenia z piórem/ klawiaturą - co właściwie wyklucza pisanie "na gorąco". Poza tym, w przypadku dłuższej formy wypowiedzi konieczne do nadania dziełu strawnego kształtu poprawki mogą po prostu przerosnąć pokłady cierpliwości autora.

8
Sęk w tym, że swoje własne teksty sprawdza się i poprawia wyjątkowo trudno - ciężko zmusić się do uważnego czytania ich (chyba, że naprawdę długo odleżą się w szufladzie), a tym samym łatwo można przeoczyć błędy. Najlepiej więc byłoby taki tekst podesłać komuś, by dokonał oceny i wypowiedział się na temat ewentualnych poprawek. Pytanie, czy ktoś taki autora z miejsca nie wyklnie, kiedy zobaczy tekst-chaos. ;)

9
No i tu jest pies pogrzebany.... no cóż, nie ma co, ktoś musi nas poprawić. Fakt, no ale wiesz, tak na początku to sobie możemy popoprawiać po swojemu, a później jeśli chcemy wydać nasze wypociny to i tak musi ktoś to przeczytać i poprawić tak czy owak.

A jak będą nas wyzywać, to niech wyzywają:) może im troszkę ulży.

Pozdrawiam

10
Wciąż podtrzymuję to, co napisałam wyżej. Jestem za pisaniem na gorąco, z tym drobnym "ale", że jak zauważyli przedmówcy, większych form w ten sposób się nie da pisać. A przynajmniej nie do końca. Jednak pisząc książkę autor nie zawsze wie, jaki będzie miała ona kształt końcowy. Czasem z małej opowieści rodzi się duża historia, a czasem nawet przeradza się w sagę. Dlatego uważam, że oczywiście trzeba robić notatki, trzeba pisać konspekty, trzeba spisywać swoje myśli, ale nie trzeba trzymać się sztywno planu.

Swego czasu napisałam coś w wersji ostatecznej zawierało nie całe 100 stron, zostało mi jednak wielkie pudło papierów, z notatkami, konspektami i szkicami scen.

I nie wolno zapominać, że w pisaniu najważniejsze jest pisanie. Trzeba pisać, pisać i raz jeszcze pisać.

12
Mnie się udało na 28 :P

Musiałam usiąść i zrobić ogólną analizę charakteru bohaterów i parę innych rzeczy. Z resztą wydaje mi się, że najlepsze mimo wszystko jest mieszane podejście. Tak, tak to mówi ta sama co założyła temat. :)



Natomiast na str, na której wcześniej czytałam było po prostu zbyt skrajnie jak na mój gust sugerowała opisywanie tematu Metoda płatka śniegu



W tej chwili mam następujący problem wiem, jak ma wyglądać początek i koniec, nawet mam większość bohaterów i ogólny zarys intrygi, a zjadają mnie właśnie szczegóły :|
Ręce do góry. Moja tajna broń.



<Dłubiąc stopą w ziemi i patrząc niewinnym wzrokiem, mówi> A ja mam pytanie



Cztery choroby początkującego pisarza: zaimkoza, nadopisy, interpunkcja, literówki

Sadyzm jest wrodzony...zazwyczaj

13
Oj skąd ja to znam. Piszę, piszę, mam początek, mam koniec, mam nawet intrygę i... I jak wyjść z tego zaułka? Jak rozwiązać to czy to i te szczególiki :)



A wracając do głównego tematu myślę, że każdy jakoś sam sobie musi wypracować system. Mnie się zdarzało pisywać nawet od środka, bo czasem przychodzi mi do głowy jakiś obraz, czasem tylko scena, a dopiero potem się to rozwija. Przychodzą pytania ale skąd, ale jak... I jakoś dopisuje się początek, potem łączy w sceny, wprowadza postacie czy elementy niezbędne do tego spajania. Innym znów razem mam początek, piszę w ciągu, potem nagle jakaś ciemność co do dalszych scen. za to przychodzi do głowy coś, co będzie dalej. I też to spisuję, aby nie uciekło. Bywa też i tak, że coś co się zaczyna jako zupełne novum :) nagle zaczyna pasować na dalszy ciąg czegoś poprzedniego.

Tu trzeba samemu znaleźć złoty środek.

14
Wtrącę swoje trzy grosze.

U mnie sprawy mają się tak: jeśli nagle zaatakuje mnie jakiś pomysł, nie siadam od razu do komputera. Najpierw łapię ołówek i robię notatki - krótkie opisy bohaterów, świata przedstawionego, czasem ogólny plan wydarzeń i co tam mi jeszcze dziwnego przyjdzie do głowy. Potem zostawiam notatki na 2-3 dni. Jeśli po ich upływie pomysł nadal szarpie moją uwagę z siłą rozwścieczonego dobermana, zabieram się za to. Jeżeli nie... Cóż, notatki w kulkę i do kosza.

Jeśli chodzi o samo pisanie "na gorąco"... To trochę jak nawyk. Nowy pomysł i od razu czuje się potrzebę napisania opierającego się na nim opowiadania. Nieważne, że nic się nie przemyślało, że ma się tylko jakieś piorunujące zakończenie albo genialny pomysł na bohatera. Jak dla mnie - NIE. Opieram się na tym, że każdą rzecz trzeba przemyśleć. A leżakowanie nie zrobi notatkom do przyszłego bestsellera nic złego.
Zgon jest najczęstszą przyczyną śmierci.

15
Niby racja, ale z drugiej strony co szkodzi by gorący pomysł przelać na papier, a potem do niego wracać, poprawiać dopracowywać. Czasem właśnie te drobne szczegóły, które mieliśmy w pamięci umkną nam, jeśli się ich nie zapisze.

Ja też czasem robię tylko notatki i odkładam ten pomysł do przemyślenia ale nigdy ich w kulkę i do kosza nie wyrzucam. Bywa, że nie szarpią mnie nawet z siłą rozleniwionego kota, ale może za jakiś czas zaczną. Czasem jest scena czy pomysł na (nie koniecznie znanego producenta potraw w torebkach) ale brakuje reszty. Więc ta scena i pomysł na leżą sobie gdzieś tam w szufladzie, a potem do nich wracam.

Moja zasada: nigdy nie wyrzucam tego co napisałam, choćby to była największa bzdura i grafomaństwo. Ile mam teraz śmiechu czytając swoje wiersze sprzed matury :) czy pierwsze opowiadania z tamtych czasów.

I choć to koszmarek literacki czasem temat próbuję ująć od nowa (zwłaszcza w wierszach) i potrafi wyjść z tego coś fajnego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron