Porządkowanie wątków w powieści

1
Powieść wielowątkowa i kilka pytań warsztatowych:
1. Jak porządkujecie wątki? Śledzicie każdy z nich oddzielnie? Piszecie je oddzielnie czy jednak wespół zespół całość?
2. Wątki się przeplatają. najpierw trochę o Józi, potem o Krzysiu, znowu o Józi... Opisuje to w wielkim uproszczeniu, ale... Jak często pojawia się kolejny wątek? Jak lubicie jako czytelnicy? Kilka stron czy kilka rozdziałów rozwijających wątek?
3. Czy istnieją w teorii powieściowej jakieś złote proporcje pomiędzy wątkiem głównym a wątkami uzupełniającymi? Wprowadziłam ich kilka, by opisać świat, pokazać go z innego punktu widzenia i teraz sie martwię, że za dużo tej poboczności. Jednak z drugiej srony, czy może być za dużo?

Piszcie o swoich doświadczeniach. Każda uwaga mile widziana.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

2
Tu niemal wszystko zależy od talentu autora. Jeśli autor nie nudzi, może pozwolić sobie na kilka wątków. Jak kiepsko pisze ( znaczy powyżej granicy druku, ale nienadzwyczajnie) to i dwa wątki to zbyt dużo...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

3
Wydaje mi się, że ciężko jest uogólniać: co innego jednotomowy kryminał, co innego wielotomowa saga z mnóstwem bohaterów... Można prowadzić jeden wątek konsekwentnie z pkt widzenia jednej postaci, drugi z pkt widzenia innej, i przenosić się między nimi (np. z rozdziału na rozdział), a można też się bawić jak Sapkowski, żonglując różnymi postaciami i różnymi punktami widzenia, stosując przejścia w rodzaju: postać A mówi o miejscu X, a w następnej chwili przenosimy się do miejsca X, gdzie toczą się wydarzenia z udziałem innej postaci. Wtedy poszczególne wątki są bardziej splątane ze sobą.

Jeśli chodzi o własne doświadczenia:
1. Najpierw rozplanowuję tekst, przynajmniej z grubsza, i na etapie planowania wychodzi mi mniej więcej, jak wątki powinny się przeplatać, a potem piszę poszczególne sceny wypunktowane w tym "rusztowaniu".
2. Jako czytelnik raczej wolę przeskakiwanie co kilka stron niż kilka rozdziałów tego samego wątku, który może mnie nudzić/opowiadać o postaci, której nie lubię. Ale wszystko zależy od wykonania.
3. Bywa, że to właśnie wątki poboczne i opisy świata decydują o smakowitości książki (vide "Mistrz i Małgorzata" - wszystkie scenki, gdzie diabelska świta szaleje po Moskwie)... Ale jak wyżej - kwestia wykonania. Myślę, że złotych reguł nie ma.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

4
ja często piszę wątki oddzielnie a potem splatam. ale jestem nietypowym grafomanem.

Ważne by wątek główny był odpowiednio mocny - obszerny objętością i treścią.
Wątek poboczny pokazuje co robią inni bohaterowie gdy skupiamy się na głównej akcji.

Stąd ich swoista podrzędność.

Poczytajcie "Kontrolę" W.Suworowa - tam jest to zrobione nieźle. potem przeczytajcie tom drugi - "Wybór" i zobaczycie że autor miejscami trochę zbyt z liczbą wątków poszalał.

W Oku Jelenia - ostatnie 3 tomy to akcja dzielona miedzy dwa wątki główne i "zilustrowana" kilkoma szczątkowymi wątkami obocznymi. Nie wyszło to niestety tak dobrze jak bym chciał.

5
Powieść to z natury twór wielowątkowy. Kwestia tylko jak je wprowadzić, żeby powieść nie straciła na intensywności. Zależy od Twoich założeń - bo np w narracji I osobowej lepiej wątki mocno związać z bohaterem. Chociaż tacy Strugaccy niewiele się tym przejmowali i kilka bardzo dobrych powieści oparli na wątkach niemal zupełnie rozłącznych.
W sumie wybór ograniczony jest tylko Twoją koncepcją, ale jeśli to powieść popularna, nie traciłbym zbytnio z widoku głównego bohatera na zbyt długo.
Perso - lubię narracje które śledzą każdy krok bohatera i nie spuszczają go ze smyczy.
http://ryszardrychlicki.art.pl

6
Nie istnieją złote proporcje, nie ma złotych reguł. Poza jedną: nie przynudzać!

Zwykle stosuję narrację pierwszoosobową, więc reminiscencje, odniesienia i przeskoki fabularne dzieją się raczej w głowie bohatera. Oczywiście wątek główny jest opleciony pobocznymi. Dla klimatu, chwili oddechu, zmylenia czytelnika, wprowadzenia zamierzonej arytmii wreszcie, by zwrot akcji tym mocniej trzepnął.

Kluczowa wydaje się intuicja. Powieść zbyt poszatkowana będzie nużąca, bo trudno wymagać od czytelnika ciągłej uwagi, w końcu zacznie się gubić, nim odnogi rzeki spłyną do głównego koryta.

W dopiero co ukończonej książce pokusiłem się o narrację mieszaną. Wątki dzieli spory przedział czasu, opowieści splatają się i wzajemnie niosą fabułę. Wszystko w prostej dość formule: rozdział o przeszłości z pozycji wszechwiedzącego narratora na zmianę z rozdziałem teraźniejszym pisanym pierwszoosobowo.

7
Ależ wysyp odpowiedzi! :D
Mam w tej historii kilka bardzo ważnych wydarzeń, takich kamieni milowych. Nie wyszło dobrze, gdy wszystkie pokazałam z punktu widzenia jednego z dwojga głównych bohaterów. Za bardzo byli wszechobecni i wszechmogący. Powprowadzałam więc kilka nowych postaci, ale one nie mogą wyskoczyć w jednej trzeciej książki jak króliki z kapelusza. Stanęłam więc przed koniecznością opowiedzenia kilku historyjek o nich. Wątków mi przybyło i nie chodzi o to, że zaplątałam się fabularnie, bo to się ładnie poukładało i dało szansę na rozszerzenie pola widzenia, tylko mam problem, jak gęsto to zaplątać.

Przemyślę wasze odpowiedzi i pewnie zadam kolejne pytania. :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
dorapa, tak naprawdę niewiele można doradzić, nie znając tekstu :)
Powprowadzałam więc kilka nowych postaci, ale one nie mogą wyskoczyć w jednej trzeciej książki jak króliki z kapelusza.
Gdyby były wprowadzone tylko po to, żeby ich oczami pokazać wydarzenia, to jak najbardziej mogą. Sporo epizodycznych postaci w sadze wiedźmińskiej pojawia się na chwilę na tej właśnie zasadzie, np. goniec Aplegatt w "Chrzcie ognia".

Generalnie Jacek chyba podsumował sprawę najlepiej - primum non nudzić ;)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

9
Ignite pisze:tak naprawdę niewiele można doradzić, nie znając tekstu :)
Jasne, że tak. Chodziło mi raczej o osobiste doświadczenia osób mających za sobą dzieło bardziej skomplikowane niż opowiadanie.
A tu zdecydowanie nie podejmę się choćby pobieżnego streszczania fabuły. Niewykonalne na łamach forum i niepotrzebne. :)

[ Dodano: Czw 26 Sty, 2012 ]
Jacek Skowroński pisze:rozdział o przeszłości z pozycji wszechwiedzącego narratora na zmianę z rozdziałem teraźniejszym pisanym pierwszoosobowo.
Zrobiłam kiedyś odwrotnie. Teraźniejszość opisywał narrator trzecioosobowy, a przeszłość była formą zapisków bohatera. Nieźle się przy tym bawiłam. Do tego pilnowałam, by w ich losach były pewne paralele. Niezłe ćwiczenie dla mózgu. Pisałam wtedy po kilka rozdziałów z tej i z tej strony, ale wydało mi się to na dłuższą metę nużące. Trzy rozdziały o tym, trzy o tym. Prostacki dość schemat. Nie chcę go teraz powtarzać.

Mam już solidny wątek główny i przynajmniej trzy poboczne, a rysuje się czwarty. Jeden z tych podocznych już wygasł, dwa się rozwijają, czwarty muszę wprowadzić, by wybrnąć z trzeciego. Ile jest w stanie przetrawić czytelnik?
Alez się rozpisałam. Mam nadzieję, że coś z tego zrozumiecie. :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

10
Jeden wątek główny i trzy poboczne? Trochę bogato - może zamiast wprowadzać czwarty, zrób voltę i przywróć ten, który się skończył?:)

W czasie pisania tego postu ukułem własną teorię na ten temat i nazwałem dolarową: $
Czyli: jeden lub dwa wątki główne I oraz dwa-trzy poboczne S.
Poboczne muszą/powinny:
-pojawić się po rozpoczęciu/zasygnalizowaniu głównego wątku,
-muszą być prowadzone równomiernie,
-ślizgać się obok i nie przesłaniać wątku głównego (zbytnio),
-trzy razy przeciąć wątek główny,
-odejść (najlepiej w przeciwnych kierunkach) na boczny plan przed finałem,

I jeżeli wystarczy mi cierpliwości, kiedyś tę teorię udowodnię:)

11
Pilif, podoba mi się wizualne przedstawienie idei przy pomocy dolarówy :D

Ale też typowy jest chyba schemat wątków, które splatają się w finale, choć raczej wtedy są to właśnie wątki równoprawne.

PS: Spotkałam się z opinią, że wątek poboczny powinien służyć do naświetlania myśli przedstawianej przez wątek główny - albo na zasadzie potwierdzenia, albo kontrastu. Tak tylko powtarzam, co czytałam ;)

12
Wątki główne, poboczne i równoległe...
Jak zaczęłam nad tym rozmyślać, to wyszło, że chyba najlepiej by dla mnie było, gdybym pociągnęła kilka wątków równoprawnych, równowartościowych i splotła je w finale. Tyle, że wtedy będę musiała dotychczasowe poboczne rozbudować. To może być nawet ciekawe...
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

13
Moim zdaniem dobrze jest napisać najpierw wszystko bez układania planu tak jak to się marzy, a później wszystko zebrać w całość i uporządkować/poprawić co jest do poprawy, możliwie rozwinąć coś jeszcze. Całkiem dobry sposób moim zdaniem. Szkic daje nam zarys głównego wątku jak i tych pobocznych, a korekta wszystko wypełniła. Co do wątków to dobrze by było, aby ten główny przeplatał się z pobocznymi, lecz nie musi to być całkiem wyraziste. Może tu zachodzić sytuacja "fabuły za kurtyną" jak to mówię. Bohater A wykonał co miał zrobić, przerwa czasowa, i powraca do gry wyjaśniając wszystko po kolei.
Takie moje zdanie.

14
Wątek dla mnie!
Pisałam wielowątkowy na 1000 stron. Bardzo-wielowątkowy. Wielowątkowość była tezą.

Panowanie:
notatki, fiszki, teczki (opisane)
wydruki częściowe - praca z ołówkiem i markerami.
tworzyłam w tzw. brudnokomputeropisie hiperłącza do stron (wykorzystywałam ukryty blog, a nawet dwa - prywatne, otwarte dla zaprzyjaźnionych) zdarzeń, postaci, przedmiotów, nawet fraz zdaniowych, które były dla mnie kluczowe czy nośne - tam wrzucałam szkice, biografie, opisy.
To nie znaczy, że całkowicie panowałam. Czasami ręce opadały. Ale zasadniczo zdało sprawozdanie.
Ważną rolę spełniała lektura analityczna poszczególnych partii tekstu. Tłumaczenia "co autor miał na myśli" i "co ma na myśli czytający. To beczka soli, ale paru przyjaciół jeszcze zostało. :D Przyjaciół chętnych do czytania trochę potrzeba - po jakimś czasie rodzą się wątpliwości co do wersji, (znaczy, co w której było)
Próbę ognia ostatnio przegrał syn - stwierdził, że chyba już poczeka aż sfilmują
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

15
Rozbudowuje wątki poszczególnych postaci i aż strach, jak bardzo rozrasta się całość. Musiałam część rozwiązań problemów postaci wyrzucić do drugiego tomu. W tej chwili pierwszy ma niemal milion znaków. [Bawi mnie ta cyfra z wielu powodów. :) ]

Co do kontroli - sklejam kolejne odsłony tego samego wątku w jedną całość i patrzę, czy to ma ręce i nogi. Niby ma.
Założyłam kartotekę wyglądu postaci, kiedy zorientowałam się, że bohater ma bliznę raz na lewym, raz na prawym policzku. :)

Założyłam kartotekę scen, które chcę by były, a nie mam czasu ich napisać. :(
Może dzięki temu się nie zgubię?
Felik pisze:Bohater A wykonał co miał zrobić, przerwa czasowa, i powraca do gry wyjaśniając wszystko po kolei.
Myślę, że przy kilku bohaterach niemal równorzędnych to konieczne.
Natasza pisze:Próbę ognia ostatnio przegrał syn - stwierdził, że chyba już poczeka aż sfilmują
To się nazywa wiara, nadzieja i miłość.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”