Nie wiem, czy osoba z tak krótkim stażem na Weryfikatorium może zakładać nowy temat, ale nie było niczego o tym w regulaminie, więc uznałam, że może.
Czy Wy czasem też tak macie, że pisząc coś wiecie co przed i co po, ale nie możecie opisać tej jednej, środkowej sceny? I nie chodzi tu wcale o jakieś kłopotliwe sytuacje typu sceny erotycznej, czy czegoś. Ot, zwykła akcja-reakcja, nic rewelacyjnego, a jakoś nie idzie.
Co robicie w takiej sytuacji? Od dłuższego czasu utknęłam na takiej "felernej" scenie i nie wiem, jak ją ruszyć. A może, skoro nie idzie mi jej opisywanie, to może nie warto jej umieszczać w książce? Sama już nie wiem.
2
Tak. Zdarza się. Ja najczęściej piszę "od końca". Mam zakończenie, potem mam początek... a ze środkiem bywają kłopoty. Bo środek to jest często dla mnie takie tłumaczenie oczywistości - ja to wszystko wiem, przemyślałam osiemnaście razy i już nawet zdążyło mi się znudzić, a tu jeszcze muszę wyłożyć odbiorcy... i nie chce mi się.Czy Wy czasem też tak macie, że pisząc coś wiecie co przed i co po, ale nie możecie opisać tej jednej, środkowej sceny?

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
3
Oj, ależ prawdziwie:) Przyjmuję bardzo podobną strategię jak Thana, tylko czasem zamiast tego środka jest ziejąca dziura i leży sobie niedokończone opowiadanie i leży....Thana pisze: Pisanie to nie tylko czysta radość, ale także praca (a wręcz orka na ugorze czasami).
4
Czyli co, proponujecie zostawić w diabełka tę scenę i zapisać np. ostatnie rozdziały, które na chwilę obecną siedzą (nie)grzecznie w mojej głowie i czekają na swoją kolej?
Bo obecnie napisałam prolog i dwa pierwsze rozdziały (łącznie wychodzi ponad 25 stron A4 12 w wordzie. Zaczęłam rozdział trzeci, doszłam do pewnej sceny i nie mogę jej napisać...
A jeżeli mam pisać dalej "od końca", to czy w jakiś sposób notować to, co ma być wcześniej? Bo mam tendencje do zbytniego motania w fabule, a naprawdę bardzo poważnie myślę o tej książce i nie chciałabym, żeby przez mój słomiany zapał skończyła jak inne, zawieszona gdzieś w otchłani twardego dysku.
Bo obecnie napisałam prolog i dwa pierwsze rozdziały (łącznie wychodzi ponad 25 stron A4 12 w wordzie. Zaczęłam rozdział trzeci, doszłam do pewnej sceny i nie mogę jej napisać...
A jeżeli mam pisać dalej "od końca", to czy w jakiś sposób notować to, co ma być wcześniej? Bo mam tendencje do zbytniego motania w fabule, a naprawdę bardzo poważnie myślę o tej książce i nie chciałabym, żeby przez mój słomiany zapał skończyła jak inne, zawieszona gdzieś w otchłani twardego dysku.
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.
5
Nie polecam pomijania scen. Pisanie ma swój rytm, tak jak melodia. Można je porównać do komponowania muzyki. Jeśli zostawisz "dziurę", nigdy nie będziesz w stanie kontrolować, a co za tym idzie prawidłowo skomponować całości, osiągając najwyższy możliwy w Twoim wypadku poziom. To nie puzzle... Nb. takie problemy to naturalny etap pisarskiego rozwoju. Sam swego czasu tak miałem. Nie ma w tym niczego złego czy wstydliwego. Problem zaczyna się w momencie kiedy zamiast przezwyciężyć tę trudność i podskoczyć oczko wyżej doskonaląc warsztat, zaczynamy przekonywać się, że wszystko jest ok i nie ma znaczenia w jakiej kolejności piszemy poszczególne sceny. IMO ma, bo po achronologicznym łataniu całości zawsze zostają ślady których żadna farba nie ukryje.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
6
Wiesz, to jeszcze zależy od całej koncepcji utworu. Nie zawsze trzeba linearnie od A do B.Navajero pisze:IMO ma, bo po achronologicznym łataniu całości zawsze zostają ślady których żadna farba nie ukryje.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
7
Zgadzam się, że może mieć wpływ. Tylko teraz pytanie, czy lepiej (będąc świadomym skutków decyzji) mimo wszystko przejść dalej, czy napisać tę scenę niejako "na siłę", żeby przejść do czegoś atrakcyjniejszego tj, atrakcyjniejszego dla mnie?Thana pisze:Navajero pisze:IMO ma, bo po achronologicznym łataniu całości zawsze zostają ślady których żadna farba nie ukryje.
Jeżeli nie warto tej sceny na razie pomijać, to czy są jakieś sposoby, by łatwiej poszło jej napisanie?
Rozumiem, że pisanie to ciężka praca, ale co w sytuacji, kiedy po prostu się nie daje czegoś napisać i już?
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.
8
Ja stawałem i przez długi czas nie ruszałem dalej. Czasem myślałem o tej scenie, siadałem i próbowałem ją napisać, ale jeśli się nie dało... to tekst leżał, czekając na kontynuację. Stąd niektóre teksty przepadały i nie dokończyłem wielu zaplanowanych powieści, stając na początku. Albo pisałem latami
aż do skutku. Nigdy nie omijałem żadnych zaplanowanych scen. Potem wracając do takiej jednej, czułbym się strasznie sztucznie. Nie kręcę filmu klatkami, tylko chronologicznie.

9
Nefryt, nie ma tak, że się nie daje. Napisz to po prostu źle. Z premedytacją źle. Później do tej sceny wrócisz i poprawisz. Pozwól sobie pisać źle. Pozwól sobie pisać śmieci. Cytowałam to już na Wery chyba z dziesięć razy, ale zacytuję jeszcze raz, bo naprawdę wierzę w słuszność tej rady:Nefryt pisze: co w sytuacji, kiedy po prostu się nie daje czegoś napisać i już?
Pisz. Nawet jeśli masz zły dzień i uważasz, że piszesz śmieci. Pisz. Ponieważ tysiąc pięćset złych słów można poprawić. Nie możesz za to poprawić tego, czego nie napiszesz. Świetny pomysł w twojej głowie jest bezwartościowy. Świetny pomysł źle wyrażony na papierze może być poprawiony. Więc pozwól sobie pisać śmieci. Wszyscy to czasem robimy. Steven Savile
Cały wywiad, z którego pochodzą te słowa, znajdziesz na blogu Piotra Dreslera: http://zycierednacza.wordpress.com/2011 ... -savileem/
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
10
Oczywiście! Tylko, że wtedy jest to Twój wybór. To Ty decydujesz, że fabuła będzie się rozwijać achronologicznie. I z punktu widzenia pisarza, dalej piszesz scenę po scenie, w takiej kolejności jak zaplanowałaś. Tymczasem zostawiając "dziurę", w sytuacji kiedy "przeskakujesz" do przodu, cofasz się przed problemem. To dwie zupełnie różne rzeczy.Thana pisze:Wiesz, to jeszcze zależy od całej koncepcji utworu. Nie zawsze trzeba linearnie od A do B.Navajero pisze:IMO ma, bo po achronologicznym łataniu całości zawsze zostają ślady których żadna farba nie ukryje.
Nefryt - w dobrym tekście nie ma scen mniej czy bardziej interesujących. One wszystkie tworzą całość, jedna bez drugiej nie mogłaby istnieć. Autor pojmuje to na pewnym poziomie. To tylko kwestia czasu i cierpliwości ( początkowo istotnie różnicujemy sceny na mniej czy bardziej dla nas atrakcyjne). Rada odnośnie pisania scen "trudnych": rozbij je na mniejsze, bardziej "strawne" elementy, rozpisz szczegółowy plan sceny i realizuj punkt po punkcie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
11
Takie rzeczy zdarzają się chyba każdemu. Ostatnio gdy miałem podobny problem fragmencik niby można było minąć, albo w późniejszym tekście wspomnieć o tym wydarzeniu, ale zależało mi by tego nie robić).
Rozwiązanie miałem proste. Zmęczyłem fragment, dałem kilku kolegom do przeczytania i spytałem ich co w tym nie gra? I pomogło, świeże spojrzenia na scenę i ich (czasem głupie, ale poprzez takie przychodzą potem jeszcze lepsze) sugestie, napisałem ten fragment od nowa już bez żadnych oporów i pewnie z lepszym skutkiem.
Rozwiązanie miałem proste. Zmęczyłem fragment, dałem kilku kolegom do przeczytania i spytałem ich co w tym nie gra? I pomogło, świeże spojrzenia na scenę i ich (czasem głupie, ale poprzez takie przychodzą potem jeszcze lepsze) sugestie, napisałem ten fragment od nowa już bez żadnych oporów i pewnie z lepszym skutkiem.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.
-Albo żebyś się przesunął.
12
Dla mnie w pisaniu ważne jest uwypuklenie odrębnej osobowości każdej postaci. Dialogi, opisy powinny być tego wyrazem. Wczucie się w sytuację bardzo pomaga mi w pisaniu. Paskudnie jest robic coś na siłę. Lepiej odczekac trochę i zrobić drugie podejście do tekstu. Zgadzam się ze stwierdzenie, że pisanie to niezła orka. 

MIARĄ TWOJEGO ROZWOJU JEST TO, CO PRZYNOSI CI ZADOWOLENIE
13
Dziękuję za wasze wszystkie rady, bardzo mi pomogliście
Naczytałam się waszych odpowiedzi, wyłączyłam komputer i siadłam do pisania. I... napisałam! Teraz tej sceny już nie nazywam bublem do zmęczenia, a po prostu sceną, w dodatku chyba nie wyszła tak źle
I tak będę ją jeszcze na pewno poprawiała.
Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam wszystkich


Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam wszystkich

Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.
14
zaczynamy przekonywać się, że wszystko jest ok i nie ma znaczenia w jakiej kolejności piszemy poszczególne sceny. IMO ma, bo po achronologicznym łataniu całości zawsze zostają ślady których żadna farba nie ukryje
Hmm, ja wszystkie, ale to wszystkie swoje teksty zawsze pisałam "na Frankensteina", składając je z kawałków i kawałeczków. Zwykle zakończenie mam napisane na długo przed tym, zanim powstanie środek. Jak tłumaczę, to też po jakimś czasie przeskakuję do środka książki i zaczynam równolegle w kilku miejscach, bo inaczej bym się zanudziła na śmierć. Przy pisaniu problem "łatania" to chyba kwestia panowania nad tekstem i kilkakrotnego sczytywania, żeby wyłapać nieciągłości (bo fakt, że odrobina nieuwagi może zaskutkować błędami). Plusy z kolei są takie, że a) człowiek widzi równocześnie całą konstrukcję tekstu zamiast patrzeć liniowo, b) jedna trudna scena go nie zniechęca, c) ma się większą łatwość wyszukiwania alternatywnych rozwiązań, wyjmowania i wkładania kawałków, d) można w spokoju wycyzelować dobre zakończenie (motywuje do skończenia całości!) i kluczowe sceny, a na końcu dopisywać "łączniki".
Bardzo ciekawe zagadnienie, prawdę mówiąc. Dla mnie "montowanie filmu z klatek" jest taką oczywistością, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam

Ale są sceny wymagające mniejszego i większego wkładu myślowego ze strony autora. Punkty przełomowe są jednak - zwykle - większym wyzwaniem niż fragmenty, które ja nazywam łącznikowymi.w dobrym tekście nie ma scen mniej czy bardziej interesujących
Nefryt, ja będąc w takiej sytuacji jak Twoja, zastanawiałabym się, czy ta scena aby na pewno jest dobrze wymyślona i powinna mieć taki kształt, jak w koncepcji. Kiedy coś za Chiny nie chce mi się wykluć, to zwykle dlatego, że jest tam jakiś feler koncepcyjny, np. scena, na którą ja się uparłam, nie pasuje do psychiki bohaterów albo do klimatu reszty tekstu, albo jest nieprzekonująca.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
15
Navajero, bardzo trafna uwaga o farbie, natomiast co do scen interesujących to wg mnie jest trochę jak z prowadzeniem auta- normalnie trzeba zachować ostrożność a w w określonych sytuacjach szczególną ostrożność (np. na skrzyżowaniu) nie wyobrażam sobie tekstu gdzie akcja jest non stop na 110% (i nie chodzi mi o akcję sensu stricte)
co do przeskakiwania i pomijania- myślę jednak że jak najbardziej można to stosować by ruszyć do przodu ale jedynie w scenach mało istotnych, pobocznych, drugorzędnych
w sprawach generalnych musi być właśnie ciągłość której żadna farba nie przykryje, podam przykład; mój bohater w powieści ze średnio złego człowieka degeneruje się z biegiem czasu na samo dno, więc zupełnie inaczej zareaguje na podobną sytuację na początku powieści i na końcu;
na początku- na zaczepkę penera odpowie sp.....aj dziadu
na końcu- od razu mu przy......li
to najprostszy przykład, o wiele bardziej skomplikowana jest zmiana wobec poważniejszych wyzwań, dlatego choć w głowie mam więcej końca niż początku powieści nie mam zamiaru pisać od końca bo wtedy bohater byłby sztucznie wklejony, nie byłoby procesu jego degeneracji, więc byłby płaski i sztuczny a to jest dyskwalifikujące
reasumując; jakieś epizody czy drobne sceny można pominąć bez uszczerbku natomiast główny motyw musi być pisany na bieżąco bo tylko wtedy można zachować ciągłość ewolucji- degeneracji bohatera, i tylko wtedy będzie to naturalne
co do przeskakiwania i pomijania- myślę jednak że jak najbardziej można to stosować by ruszyć do przodu ale jedynie w scenach mało istotnych, pobocznych, drugorzędnych
w sprawach generalnych musi być właśnie ciągłość której żadna farba nie przykryje, podam przykład; mój bohater w powieści ze średnio złego człowieka degeneruje się z biegiem czasu na samo dno, więc zupełnie inaczej zareaguje na podobną sytuację na początku powieści i na końcu;
na początku- na zaczepkę penera odpowie sp.....aj dziadu
na końcu- od razu mu przy......li
to najprostszy przykład, o wiele bardziej skomplikowana jest zmiana wobec poważniejszych wyzwań, dlatego choć w głowie mam więcej końca niż początku powieści nie mam zamiaru pisać od końca bo wtedy bohater byłby sztucznie wklejony, nie byłoby procesu jego degeneracji, więc byłby płaski i sztuczny a to jest dyskwalifikujące
reasumując; jakieś epizody czy drobne sceny można pominąć bez uszczerbku natomiast główny motyw musi być pisany na bieżąco bo tylko wtedy można zachować ciągłość ewolucji- degeneracji bohatera, i tylko wtedy będzie to naturalne