16

Latest post of the previous page:

Martinius pisze:


Ba! Niech stracę! - jako autor. Ale ile MY, czytelnicy ( bo w tym miejscu chcę zaznaczyć, że jestem czytelnikiem ) stracimy, gdy przepadnie w ten sposób, albo w tysiąc innych z możliwych dróg, jakiś naprawdę wspaniały, unikatowy i ponadczasowy tekst?




No i właśnie to jest przykre. że wydawnictwa bardzo często opierają się na jakichś sprawdzonych schematach i nie są otwarte na nowości. Wysłałam e-mail do jednego z wydawnictw z zapytaniem, czy wydaje książki debiutantów (bo na stronie internetowej ciemno wszędzie, głucho wszędzie na ten temat). Odpowiedź dostałam - o dziwo! - już dzień później, i to od samej redaktor naczelnej.

W sposób bardzo uprzejmy powiedziała mi "Bardzo nam przykro, ale mam panią gdzieś" ("Niestety, mamy plan wydawniczy na następne dwa lata i wydajemy tylko sprawdzonych, zagranicznych autorów"). Ale potem zaświtało mi w głowie i doszłam do wniosku, że nie ma się co śpieszyć - w końcu mam dopiero 15 lat.

I to prawda, że wydawnictwa, kierując się tym, czy autor jest znany czy nie, bardzo często wydają książki tandetne i mało oryginalne, oklepane, a zostawiają te, które naprawdę mogłyby wnieść powiew świeżości i oryginalności do współczesnej literatury - a bardzo dużo jest wśród nich książek debiutantów.

No cóż, pozostaje liczyć na łut szczęścia, bo co innego zostało?

Pozdrawiam.

17
Martinius pisze:Po długim czasie jestem zdania, że na jważniejsze w życiu jest doświadczenie - tego nigdy dość.


owszem. ujmijmy to tak: patrzać z mojej perspektywy - żyjecie w czasach które są dla mnie jak piekna bajka. Paszporty mamy w szufladach. Bilety interail nie sa drogie. UE popiera turystykę rowerową - wiec nawet specjalnie pieniędzy nie trzeba by cś sobie zobaczyć.



je sli macie jakieś zainteresowania odpalacie internet. I znajdujecie to czego szukacie. Znajdujecie ludzi którzy maja dany temat w malym palcu. Wrescie łatwo jest zdobyć odpowiednia literaturą - a jak ktoś ma głeboką kieszeń bez trudu sprowadzi sobie z zagranicy. (nie wspominajac zę znajomośc jezyków zachodnich jest powszechna).



cofnijmy się do moich młodych lat. Szaleńczą przygodą wspominaną latami byla 5 dniowa wycieczka do NRD. o tym że jest takie miejsce jak skandynwwia coś się słyszalo. Bractwa rycerskie raz na pól roku pokazywano w dzienniku - znalezien8ie ich graniczyło z cudem.



człowiek tkwił jak w smole...


Ukończyłem kolejną książkę, i leży ona w szufladzie. Bedzie dojżewać - oczewiście, nie sama, ale wraz ze mną.


pochwal sie o czym.


Chciałbym jednak napomnieć o czymś innym, wspomnianym w tym temacie. Pan Andrzej wspomniał, w kontrze na mój tekst, że autorka opowieści o Harrym... odwiedzała 11 wydawców. Być może i tak było, jednak realia zza granicy (jakiejkolwiek, poza Polską) są z goła odmienne, niżeli te bytujące w naszym kraju.


oczywiscie. zacznijmy od tego że odwiedziła 1 wydawnictw bo w UK jest 11 wydawnictw publikujących ksiązki podobne do tej którą napisała. Gdyby w 11 nie zwieli poslaby do kolejnych 11.



u nas odwiedziła by 3. Potrem moglaby kupić taniewin i zalać pałę z rozpaczy...


Po drugie, czytelników jest znacząco mniej niż w innych krajach, przez co popyt na ksiązki jest słabszy, i co za tym idzie, wydaje się mniej książek.


inaczej. wydawnictw jest mniej wydaje sie mniej ale problem upartuję w tym że ksiązki są w stosunku do zarobków pierońsko drogie. słabość rynku to spadek po komunie. na zachodize literatura istniała jako pewna całośc. zaspokajała potrzeby i roboli (powieści porno) i gejów i intelektualistów.



U nas komuna wyrznęła cała literaturę brukową (zostal kryminal milicyjny) wyrżnela rowno z ziemnią fantastykę - ukazywało sie w nalepsych latach po kika pozycji rocznie...



nie było tlumaczeń - przez co nie mieliśm pojęcia co sie pisze na świecie i odkrywalismy na noow koło...



***



rynek powli wstaje. za 20 lat bedzie juz naprawdę dobrze.


Otóż, z mojej skromnej wiedzy wynika, że na tysiąc nadsyłanych tekstów czytanych jest zaledwie niewielki odsetek.


zalrezy gdzie. wiekszość wydawnictw odwala maszynopisuy po przejrzeniu pierwszych 3-4 stron. z drugiej storny pamieam jak sie szef supernovej "chwalił" ze ma ok 100 nieprzeczytanych maszynopisów.


I to też nie jest problem, (teoretycznie) ponieważ recenzenci skupiają się na szukaniu "cukierków" a nie ziaren.


nie da sie wydać wszystiego.

powiedzmy też - jeśli powieść jest napsiana drętwm jezykiem i wiadomo że nie zostanie wydana - to po co czytać wiecej niż próbkę?



Dlateo powtarzam - pierwszymi stronami kupuje się czytelnika.



co z tego że ok 140-tej strony akcja nabiera tempa?


ó Po 13 miesiącach (słownie: trzynastu ) otrzymałem z jednego wydawnictwa taką odpowiedź: dostałam email od Pana, w sprawie książki. Czy mógłby ja Pan nadesłać?


standard... :cry:

zazwyczaj nawet nie piszą.


Po siedemnastu miesiącach od pierwszego kontaktu, okazało się, że nic nie otrzymali, a nowa osoba w dziale w zasadzie "to nie wie o co chodzi".


otrzymali na pewno wszystkie 3. Tylko zgubili.



metoda? zażdać zwrotu maszynopisów, a że nie beda w stanie zagrozić procesem o odszkodowanie - bo w miedzyczasie padł twardy dysk a oni zgubili jedyny egzemplarz :wink:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”