Jak źle udzielić pierwszej pomocy?

1
Akcja dzieje się współcześnie, w małym miasteczku. Moja bohaterka jest raczej mało lubiana i samotnie wraca do domu w szczerym polu.

Chcę, aby po drodze spotkał ją jakiś wypadek/nieszczęście, w wyniku którego będzie nieprzytomna albo poraniona. W okolicy akurat włóczy się grupa gimnazjalistów płci obojga (raczej nie wzorowi uczniowie ), którzy ją znajdują. Mogą widzieć też same zdarzenie, to nie ma znaczenia.

Chodzi o to, żeby kierowani dobrymi chęciami próbowali jej pomóc. Tylko że - są w końcu dziećmi wychowanymi na wsi (nie jestem jakoś uprzedzona, ale tego wymaga akcja) - mało się na tym znają. I w rezultacie poważnie jej szkodzą. Potem ląduje na dłuuuugo w szpitalu.

Nie mam tylko za bardzo pomysłu, co mogłoby się wydarzyć. Nie chcę, żeby bohaterka wylądowała na wózku albo straciła kończynę, ale jakaś długa rehabilitacja, operacja, złamane nogi, siniaki, krwiaki, ręce powyrywane ze stawów etc. mogą być.

Początkowo rozważałam opcję z wypadkiem (np. potrącenie samochodem), tylko że na miejscu muszą być TYLKO ci gimnazjaliści, a w takiej sytuacji byłby jeszcze kierowca. Chyba że ten ucieknie... Tylko jak można taką osobę źle ratować?

Drugą opcją był atak padaczki: młodzież wkłada do ust kamień, który uszkadza zęby, próbuje przenosić bohaterkę, tłumić drgawki, potem ją chcą dotargać do miasteczka i załóżmy wyrywają ręce ze stawów. Co jeszcze można zrobić, żeby bohaterkę pokaleczyć? Jak wspominałam, ratujący są przerażeni, nigdy nie widzieli osoby w takim stanie no i mogą jakieś kompletne głupoty robić w stylu bicie po twarzy.

Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi, bo to punkt zwrotny w opowiadaniu, a nie wiem, jak go napisać.

2
Nic jej nie wyrywaj! :D
Napisz do B.A.Urbańskiego, on Ci udzieli pierwszej pomocy.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Gdzieś czytałem, że przy nieumiejętnym prowadzeniu masażu serca (zbyt duży i przyłożony w nieodpowiednim miejscu nacisk), może dojść do połamania żeber. Czyli: twoi bohaterowie uratowali życie, ale pacjent z połamanymi żebrami trafił do szpitala.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

4
Drugą opcją był atak padaczki: młodzież wkłada do ust kamień, który uszkadza zęby, próbuje przenosić bohaterkę, tłumić drgawki, potem ją chcą dotargać do miasteczka i załóżmy wyrywają ręce ze stawów.
Jakoś sobie tego nie wyobrażam, no chyba że chcesz zrobić z nich kompletnych idiotów, co podstawowych rzeczy nie wiedzą (choć i tak mam wrażenie, że tak chcesz zrobić)

Link, mówi o tych żebrach Link ale możesz tam znaleźć więcej innych informacji
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

5
Nie ma co za bardzo kombinować: wystarczy, że osobę z urazem kręgosłupa ( np. potrąconą przez samochód) ruszy się z miejsca zamiast stabilizować odcinek szyjny i resztę ciała.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

6
sposób pomocy ma być głupi= przy uciskaniu mostka profesjonalnym ratownikom zdarza się połamać poszkodowanego,

zostaje więc taka wersja; kobietę atakuje dziki pies ( o co na wsi nie trudno) (może dzik) upada i traci przytomność, dzieciaki odganiają gadzinę i nie mogąc zadzwonić po pomoc (brak zasięgu- częste na wsi, zwłaszcza w szczerym polu) lub chcąc się wykazać sami postanawiają pomóc- jeden z nich biegnie po traktor (ciągnik) by na nim przewieźć poszkodowaną do ośrodka zdrowia (czy gdziekolwiek) i wszystko jest dobrze dopóki na skutek nieuważnej jazdy kobiecina spada z ciągnika który miażdży jej obie nogi- jest głupio, jest na długo uziemiona, wypadków z ciągnikami na wsiach pełno, plus do tego może być przemywanie ran w przydrożnym strumyku

7
Smoke pisze:kobiecina spada z ciągnika który miażdży jej obie nogi- jest głupio, jest na długo uziemiona, wypadków z ciągnikami na wsiach pełno
albo kombajn! całą sekwencję widzę! An chybi rok rekonwalescencji.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

8
Powoli robi się z tego horror. W jednej z XIX - wiecznych, trzecioligowych powieści, matka głównej bohaterki zginęła zadziobana na śmierć przez mordercze gołębie... :D
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
nie trywializujmy, wszystko składa się w logiczną całość;
1. dzieciaki chcą pomóc
2. wiek gimnazjalny nie sprzyja mądrym pomysłom
3. dzieciak który biegnie po ciągnik nie zastaje nikogo u siebie (albo nic nikomu nie mówi)
4. są to jego początki w prowadzeniu- dlatego chętnie się udziela, lub odwrotnie- ma się za mistrza kierownicy, w każdym bądź razie efekt jest jaki jest
5. co roku jest ponad tysiąc wypadków przy pracach polowych- wpadnięcie pod ciągnik jest niestety czymś zwyczajnie zwyczajnym

10
Jeśli to by był wypadek z uszkodzeniem kręgosłupa, to mogą zaszkodzić nawet znając procedury - wiedzą, że należy udrożnić drogi oddechowe, więc odchylają głowę i skazują dziewczynę na kalectwo/długotrwałą rehabilitację.

Inna opcja - dziewczyna ma w siebie coś wbitego (to już Twoja broszka co i jak :P) - młodzież, wychowana na filmach akcji, podbiega i pierwsze co robi, to próbuje ciało obce wyciągnąć. Efektem będzie spore krwawienie, a że młodzież do krwi nie jest przywykła, to trochę jej z dziewczyny uleci zanim się ogarną i ranę zatamują - zbyt mała ilość krwi = uszkodzenia różnego typu - w szpitalu na długo.

11
Pilif pisze:Gdzieś czytałem, że przy nieumiejętnym prowadzeniu masażu serca (zbyt duży i przyłożony w nieodpowiednim miejscu nacisk), może dojść do połamania żeber. Czyli: twoi bohaterowie uratowali życie, ale pacjent z połamanymi żebrami trafił do szpitala.
Chodziło mi bardziej o sytuację, w której ta "pomoc" w niczym nie pomoże, a tylko i wyłącznie zaszkodzi.
Thug pisze:Link, mówi o tych żebrach Link ale możesz tam znaleźć więcej innych informacji
Dzięki Ci, strona jest naprawdę bardzo fajna, poczytam sobie.
Navajero pisze:Nie ma co za bardzo kombinować: wystarczy, że osobę z urazem kręgosłupa ( np. potrąconą przez samochód) ruszy się z miejsca zamiast stabilizować odcinek szyjny i resztę ciała.
I jak wyglądałoby leczenie czegoś takiego? Jak już wspominałam, nie chcę wsadzić moją bohaterkę na wózek.
Smoke pisze:zostaje więc taka wersja; kobietę atakuje dziki pies ( o co na wsi nie trudno) (może dzik) upada i traci przytomność, dzieciaki odganiają gadzinę i nie mogąc zadzwonić po pomoc (brak zasięgu- częste na wsi, zwłaszcza w szczerym polu) lub chcąc się wykazać sami postanawiają pomóc- jeden z nich biegnie po traktor (ciągnik) by na nim przewieźć poszkodowaną do ośrodka zdrowia (czy gdziekolwiek) i wszystko jest dobrze dopóki na skutek nieuważnej jazdy kobiecina spada z ciągnika który miażdży jej obie nogi- jest głupio, jest na długo uziemiona, wypadków z ciągnikami na wsiach pełno, plus do tego może być przemywanie ran w przydrożnym strumyku
Ja chyba jakaś niekumata jestem, ale w jaki sposób spada z ciągnika, że ją miażdży? W sensie że w przerwę między ciągnikiem a pojazdem ciągnącym?
Ale bardzo mi się ten pomysł podoba, taka brawurowa akcja pasuje do moich bohaterów.

Czy można takie zmiażdżenie wyleczyć? Nie chcę, żeby dziewczyna straciła nogi, a "zmiażdżenie" mi się tak nieodwracalnie kojarzy.
zaqr pisze:Inna opcja - dziewczyna ma w siebie coś wbitego (to już Twoja broszka co i jak ) - młodzież, wychowana na filmach akcji, podbiega i pierwsze co robi, to próbuje ciało obce wyciągnąć. Efektem będzie spore krwawienie, a że młodzież do krwi nie jest przywykła, to trochę jej z dziewczyny uleci zanim się ogarną i ranę zatamują - zbyt mała ilość krwi = uszkodzenia różnego typu - w szpitalu na długo.
Ale jakie konkretnie uszkodzenia? Nie chcę się wgłębiać w tym opowiadaniu w szczegółowy opis leczenia, ale tak z grubsza chcę coś napisać.


Jejku, strasznie Wam dziękuję. Tyle odpowiedzi w tak krótkim czasie, to jest naprawdę super. Przez kilka najbliższych dni nie będę mogła wejść do internetu, ale jak tylko odzyskam dostęp, to od razu wszystko przeczytam. Naprawdę, bardzo mi pomogliście. :D

12
Semiramida pisze:
Navajero pisze:Nie ma co za bardzo kombinować: wystarczy, że osobę z urazem kręgosłupa ( np. potrąconą przez samochód) ruszy się z miejsca zamiast stabilizować odcinek szyjny i resztę ciała.
I jak wyglądałoby leczenie czegoś takiego? Jak już wspominałam, nie chcę wsadzić moją bohaterkę na wózek.
To temat rzeka, a ja się na tym specjalnie nie znam. Już bardziej na uszkadzaniu kręgosłupa :P Przykładowo, jeśli do uszkodzenia doszło na odcinku szyjnym, poruszenie poszkodowanego bez stabilizacji szyi, może doprowadzić do podrażnień/ większego ucisku w rejonie uszkodzonych kręgów. Można to zlikwidować np. za pomocą tzw. klamry Crutchfielda ( rodzaj wyciągu). Generalnie złamania stabilne leczone są zachowawczo ( np. za pomocą wyciągów), niestabilne i zwichnięcia ( grożące dalszym uszkodzeniem rdzenia) - operacyjnie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

13
Ale jakie konkretnie uszkodzenia? Nie chcę się wgłębiać w tym opowiadaniu w szczegółowy opis leczenia, ale tak z grubsza chcę coś napisać.
Na samym wstępie: wstrząs krwotoczny, a do tego wszelakie skutki krwawienia zewnętrznego i wewnętrznego.
Nie wiem jak bardzo chcesz ją uszkodzisz - przykładowo rany brzucha są bardzo paskudne, a przy wyjęciu ciała obcego mogłoby dojść do wytrzewienia, co z kolei prawie zawsze kończy się infekcją.

14
Natasza pisze:albo kombajn! całą sekwencję widzę! An chybi rok rekonwalescencji.
pół roku - moja znajoma spadła kiedyś z kombajnu i wylądowała ze złamaną nogą, nadgarstkiem, wstrząsem mózgu i ma blizny na nogach, ale żyje.
Kiedy się wpadnie pod ostrza... idziesz do nieba tak szybko że ci dupę urywa. Dosłownie

15
Gimnazjaliści? Tu przychodzi mi tylko na myśl autentyczna historia ze wsi (wychowałam się na wsi), która zdarzyła się kilka lat temu. Chłopak wracał nocą od kolegów. Szedł poboczem bo na wsi nie ma chodników. Nie był oświetlony, lamp też nie ma. Potrącił go samochód który akurat wychodził zza zakrętu. Chłopak został wyrzucony na pobliski płot. Wbił się w odstające, metalowe elementy - czy drewniane - nie wiem dokładnie. Tutaj pojawia się grupka kolegów i koleżanek - z tego co słyszałam, było to pięciu okolicznych dzieciaków. Pierwsze co, to pomyśleli, że to jakiś pijak leży i jęczy w rowie. Tak sobie wmawiali. Gdy się okazało, że ów "pijak" jest zakrwawiony, uciekli. Stwierdzili, że pomogą mu, zawiadamiając rodziców, którzy zadzwonią po karetkę. Jakoś potoczyło się inaczej. Nie wiem, chyba nikt tego nie powiedział ze strachu. Nie byli zbyt obeznani w procedurach, naoglądali się filmów kryminalnych, myśleli że będą mieć kłopoty z prawem przez to (tak tłumaczyli). Karetka zgarnęła poszkodowanego dopiero nad ranem - a w nocy była zerowa temperatura. Ogólnie chłopak nie przeżył, ale biegli wypowiadali się, że gdyby karetka została zawiadomiona chociaż cztery godziny wcześniej, to chłopakowi groziłaby hipotermia, znaczny ubytek krwi, śpiączka, poważne złamania, śruby w kościach, ale by przeżył.
Szczerze nie wyobrażam sobie gimnazjalistów, którzy ochoczo zabierają się za robienie sztucznego oddychania. Nie ważne jak bardzo kozaczą, to w takiej sytuacji raczej by uciekli. Moim zdaniem. Dlatego myślę, że uszkodzenie twojej bohaterki przez gimnazjalistów mogłoby polegać na zignorowaniu sprawy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”