Czy istnieje kryterium oceny sensowności metafor, ujmując kwestię inaczej: czy istnieje granica, za którą znajduje się już bełkot literacki? A może zamiast o sensowności metafor (oraz bełkocie) lepiej mówić o czymś bardziej subiektywnym, np. ich akceptowalności (lub nieakceptowalności) przez czytelników?
Przykład: "miękki mrok" Dukaja (bardzo mi się podoba) po jednej stronie, a po drugiej - "asfalt powitał wędrowca" (kiedyś to sformułowanie pojawiło się na wery). Gdzie zatem przebiega granica?; czy jest ona szerokim pasmem czy dosyć precyzyjnie wyznaczoną linią?
Granica sensowności metafor
1"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words