Latest post of the previous page:
Myślę, że warsztaty w formie, w jakiej spotykamy się z nimi w Polsce są pozbawione większego sensu. A przede wszystkim wydanych na nie pieniędzy.Owszem, na zachodzie takie "warsztaty" (czy wręcz szkoły) się sprawdzają, ale na wiele z nich przyjmuje się ludzi na podstawie dostarconych rękopisów (jest zatem selekcja), a po drugie i najważniejsze są to zajecia długotrwałe.
U nas z kolei przyjmuje się każdego kto zapłaci i zwykle w kilkanaście godzin (często w jednym, dwóch blokach dziennych) próbuje się go nauczyć wszystkiego. Moim zdaniem to wyłudzanie pieniędzy.
Spójrz. To na przykład tak jak z bieganiem. Powiedzmy, że begasz na 100 m. Owszem, jedno spotkanie z trenerem może sprawić, że będziesz miała chwilowo większą zachętę do treningu, a kilka trików sprawi, że troszeczkę poprawisz swoje wyniki. Ale po miesiącu okaże się, że tego, do czego na podstawie tych wskazówek już się nie poprawi. Trzeba szukac dalej.
Gdyby trener, nawet słabszy, był przy tobie cały czas, a nie tylko przez jeden dzień, gdy widzi Cię w grupie dwudziestu innych osób, być może na bieżąco dostrzegałby błędy, których ty nie dostrzegasz.
Więcej zyskasz, jeżeli włożysz trochę wysiłku w znalezienie kogoś, kto ma pewne pojęcie o pisaniu (choćby jako czytelnik) i będziesz mu wysyłać swoje teksty. On będzie widział zmiany, tendencje i rozwój.
Do tego analizuj. książki, które Ci się podobają. Myśl o tym, co konkretnie i dlaczego Ci się podoba. Dlaczego ta postac jest dobra, dlaczego ten dialog jest mocny, itd.
Dla gościa prowadzącego warsztat jesteś tylko klientem ze środy, takim samym jak ten z poniedziałku i czwartku. Ten facet nie ma czasu zrobić więcej niż przeczytać jeden Twój tekst, zwykle krótki. Nie ma pojęcia, czy jest lepszy od tego sprzed pół roku ani tym bardziej dlaczego.
Dzikość jest fajna, ale moim zdaniem też nie załatwia sprawy. To przyjemny dodatek i motywacja do pisania, ale oceniam je jako troszeczkę bardziej skoncentrowane na kreatywności, niż warsztacie.
Żeby oddac sprawiedliwośc, nigdy w płatnych warsztatach nie brałem udziału (kiedyś w liceum chodziłem, na takie jakby szkolne), więc możliwe, że nie znam życia, a moje przemyślenia nie są w 100% słuszne.