Dobór miejsca akcji

1
Jak dobieracie miejsca, w których akcja waszych dzieł się toczy, jeśli nie może to być wasz całkowicie autorski świat (bo nie jest to fantasy na przykład)? Czy macie z tym problemy?



Ja wyznaję zasadę, że miejsce jest pod dyktando akcji, a nie na odwrót i dlatego robię tak:



Biorę sobie jakieś rzeczywiste miasto (zamiast miasta może być co innego, oczywiście), powiedzmy, że będzie to Paryż. Nigdy go nie widziałem na żywo, więc umieszczam w nim tylko pewne najbardziej rozpoznawalne szczegóły, tj. Wieża Eifla, Pola Elizejskie, Luwr, itp. Całą resztę sobie wymyślam, ulice, dzielnice, budynki i tym sposobem mam własny Paryż przystosowany do fabuły. Oczywiście z zachowaniem pewnych realiów typowych dla tego miasta (tu nieodzowna jest pomoc różnych mapek i przewodników turystycznych)



I mam takie zboczenie: w przypadku dłuższych tekstów, przynajmniej cześć akcji musi dziać się w lesie.



A jak jest u Was?

2
Cenię scenografię jak najbardziej zgodną z realiami. Jeśli nie można pojechać do Paryża, to spędzenie tygodnia nad mapkami i przewodnikami wystarczy.



Miałem kiedyś podobną sytuację quasi-literacką. Prowadziłem Maga:Wstąpienie w Manchesterze w dzisiejszej rzeczywistości.

Pościągałem mapki, kupiłem sobie mały przewodnik, nauczyłem się na pamięć stacji metra, sklepów, pubów i barów.



Innym razem (też dla Maga) wykułem na pamięć Rzym, choć byłem tam tylko raz i to lata temu. Fajnie jest ulokować bohaterów w hoteliku Manfredi, poprowadzić ich przez metro do cyrku, a potem na jakąś małą uliczkę między budynkami...



Oczywiście trzeba wiedzieć kiedy zluzować i dać się ponieść wyobraźni. Ale ja pozwalam sobie na to tylko w detalach. Dodać jedną ulicę w Paryżu - okej. Ale całą dzielnicę w Moskwie? To już jest przesada.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

3
to ciekawy problem. moim zdaniem przewodniki nie wystrczą. Przydało by się uzupełnić wiedzę ogladając jeszcze albumy i zdjęcia. To oczywiście nie zastapi odwiedzenia danego miejsca.



Drugi dylemat to niestety dostep do materiłów. Mam ten problem w Oku Jelenia. Pierwszy tom rozgrywa się w Trondheim w 1559 roku. miasto odwiedziłem - pronblem w tym że na pocż XIX wieku wypaliło się do gołej glacy i zbudowano je w zasadzie od nowa.



Po licznych bojach zdobyłem plan z XVII wieku... Czyli o jakieś sto lat późniejszy. Plan to plan. nie ma w nim życia. Nadal nie wiem jak wygladały te budynki.



trzeba było wymodzić coś w miarę sensownego. To byla ogólnie rozumiana kultura zachodnioeuropejska. Popatrzyłem jak to wyglada na obraz Breugla i w kodeksie Baltazara Behaema i wziąłem poprawkę że na pólnocy zapewne chętniej używano drewna, a całoś musiała być bardziej prymitywna - bo choć to stolica diecejzji Nidaros to jednak oddalenie od centrów siwata robi swoje...



zrobiłem składankę która wyglaa w miarę sensownie. (w kazdym razie jest jakikolwiek opis miasta - podczas gdy np Margid Sandemo w pierwszym tomie "Sagi o ludziach lodu"* problem totalnie olała) .



Na ile to jest podobna do ówczesnej rzeczywistości? Ha - to dobre pytanie. Zakłada że miej wiecej jest podobne - może nawet tak jak dzisiejszy berlin przypomina Warszawę.



Z bęrgen ktore pojawia sie w trzecim tomie nie było już tak duzych problemów. Byłem, wdizailem dzielnicę zbudowaną po wielkm porzarze na pocż XVII wieku - ale odtwarzali wtedy o o tam stao poprzednio. Tu można juz yó połazić ulczkami i wczuć się.



Piąty tom rozgrywał się będzie w Visby. i tu znowu zderzenie. To miasto stoi. Trzeba bedzie tam pojechać - bo zdycie np wspóczenego planu graniczy z cudem.









_______

* mniej wiecej ten sam okres a i miejsce się zgadza

4
No tak.



Pamiętam, że w jednym starszym opowiadaniu uparłem się koniecznie na to, ażeby akcja rozgrywała się na terenach USRR, BSRRR itp. Otworzyłem mapkę, znalazłem dwie miejscowości o "fajowych" nazwach i uchachany zacząłem pisać. Nie wyszło właśnie przez geografię, bo pierwotny entuzjazm minął gdy trzeba było odnieść się do miasteczek...



***



Jak dobieracie miejsca, w których akcja waszych dzieł się toczy, jeśli nie może to być wasz całkowicie autorski świat (bo nie jest to fantasy na przykład)? Czy macie z tym problemy?



Ja wyznaję zasadę, że miejsce jest pod dyktando akcji, a nie na odwrót i dlatego robię tak:



Biorę sobie jakieś rzeczywiste miasto (zamiast miasta może być co innego, oczywiście), powiedzmy, że będzie to Paryż. Nigdy go nie widziałem na żywo, więc umieszczam w nim tylko pewne najbardziej rozpoznawalne szczegóły, tj. Wieża Eifla, Pola Elizejskie, Luwr, itp. Całą resztę sobie wymyślam, ulice, dzielnice, budynki i tym sposobem mam własny Paryż przystosowany do fabuły. Oczywiście z zachowaniem pewnych realiów typowych dla tego miasta (tu nieodzowna jest pomoc różnych mapek i przewodników turystycznych)


Moim zdaniem jest to bardzo dobra metoda, przynosząca rezultaty i dające, nie raz, bardzo ciekawe efekty. I nawet stworzenie całej nowej dzielnicy czy parceli miasta nie musi zepsuć klimatu oraz udziwnić opowieści. Można stworzyć wtedy bardzo ciekawą rzeczywistość alternatywną.





***



I mam takie zboczenie: w przypadku dłuższych tekstów, przynajmniej cześć akcji musi dziać się w lesie.


Ja miałem swego czasu nawyk, że nie obyło się bez kościoła. A im bardziej stary (gotyk ukochałem najbardziej) tym lepszy... Co do lasu: sam, osobiście uważam las za jedno z lepszych miejsc gdzie może rozgrywać się akcja opowieści z gatunku fantastyki. Sympatyczne zboczenie.
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

5
Z tym miewam problemy, bo pisuję teksty historyczne, a zorientowanie się na przykład w średniowiecznym Madrycie to już coś. Ale mam tutaj też trochę swobody - mogę wymyślać jakieś karczmy, pałace, czasami całe wioski - przecież na wszystko nie ma dokumentów.

6
No tak... A zresztą, spotkałem się gdzieś (ino gdzie? a może w szkole) z opinią, że spora część opowieści historycznych zbliża się do quasi-historyzmu.



Zresztą - masz zarysowaną sytuację historyczną, polityczną, masz trochę postaci i geografię, a resztę i tam wymyślisz :)
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

7
huginn pisze:No tak... A zresztą, spotkałem się gdzieś (ino gdzie? a może w szkole) z opinią, że spora część opowieści historycznych zbliża się do quasi-historyzmu.



Zresztą - masz zarysowaną sytuację historyczną, polityczną, masz trochę postaci i geografię, a resztę i tam wymyślisz :)


Z tym quasi-historyzmem to masz rację. Dla mnie na przykład quasi-historyzmem jest 100% Harlequinów historycznych, kiedy właściwie jedyną rzeczą historyczną jest miejsce czy czas akcji, czyli na przykład zamek.

8
Tak, ale co do publikacji historycznych, to takie wtrącenie trochę na marginesie: wiesz może, czemu uważa się, że "książki historyczne [z prawdziwego zdarzenia, nie chodzi mi o powieści] są nudne, przyciężkawe, pisane nieciekawym stylem" etc etc? Ja uważam, że jest wiele (za wiele) książek które takie nie są. Choćby publikacje Mariana Brandysa. Ostatnio czytając "Koniec świata szwoleżerów" dosłownie połknałem wszystkie 5 tomów, z wypiekami na twarzy.



No i w czym lepszy quasi-historyzm od prawdziwej historii?

Wiem, że bywa to strawniejsze, ale czy ZAWSZE lepsze?



Jednak mimo to rozumiem pisanie opowiadań historycznych, daje to satysfakcję i rozwija (wieczne pytanie "co by było gdyby?")...
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

9
Avaritia pisze: mogę wymyślać jakieś karczmy, pałace, czasami całe wioski - przecież na wszystko nie ma dokumentów.


moje dośiwadczenie wskazuje że ile razy coś sie napisze zaraz jak spod ziemi wyłażą maniacy którzy danym tematem pasjonują się od 20 lat i wywlekają radosnie mateirały do których się nie dotarło...



trzeba dany temat przeryć niezwykle dokładnie by mieć pewność (hmmm... powiedzmy raczej prawdopodobieństwo) że nikt nie wywlecze czegoś co powinno być a czego nie uwzględniliśmy.



Fantasy jest ciut bezpieczniejsze - tu musimy tylko okiełznać prawa przyrody, fizykę, meteorologię, ekonomię i kilka pokrewnych nauk

10

moje dośiwadczenie wskazuje że ile razy coś sie napisze zaraz jak spod ziemi wyłażą maniacy którzy danym tematem pasjonują się od 20 lat i wywlekają radosnie mateirały do których się nie dotarło...



trzeba dany temat przeryć niezwykle dokładnie by mieć pewność (hmmm... powiedzmy raczej prawdopodobieństwo) że nikt nie wywlecze czegoś co powinno być a czego nie uwzględniliśmy.



Fantasy jest ciut bezpieczniejsze - tu musimy tylko okiełznać prawa przyrody, fizykę, meteorologię, ekonomię i kilka pokrewnych nauk


Skonikąd... maniacy zawsze się znajda, to fakt niezbity, a walka z takimi bywa niemożliwa... I nawet nie chodzi tu o siłę ich argumentacji - maniaka nie przekonasz, predzej zszargasz sobie zdrowie. Z drugiej strony: przynajmniej czegoś się dowiemy, gorzej, że w taki sposób :)



Rycie tematu - "dziadek" Kres w Galerii... wspominał o tym, jeśli dobrze pamiętam to i King w Pamiętniku rzemieślnika też coś o tym mówił... Co racja to racja.



No i ostatnia Pańska konkluzja, że Fantasy jest ciut bezpieczniejsze - te bezpieczeństwo może być utracone gdy piszemy opowiadanie w pewnej konwencji ect i gdy maniacy tego a tego się przyczepią, że to konwencja nie zachowana (a deklarowaliśmy!).

Albo gdy nawiązujemy do "klasyki". Przykład Lumley do Lovecrafta - udało mu się wyjść obronną ręką i chwała mu, ale gdyby posuwał się za daleko w swoich interpretacjach maniacy "samotnika z Providence" byliby gotowi złożyć Lumleya na ołtarzu i zawezwać Cthulhu... Ale tak się nie stało, dzięki czemu parę warościowych książek więcje na rynku mamy...
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

11
huginn pisze:Albo gdy nawiązujemy do "klasyki". Przykład Lumley do Lovecrafta - udało mu się wyjść obronną ręką i chwała mu, ale gdyby posuwał się za daleko w swoich interpretacjach maniacy "samotnika z Providence" byliby gotowi złożyć Lumleya na ołtarzu i zawezwać Cthulhu...
lumley, lumley...

to ten od necroscopa?



udało mi się przekopać przez pierwsze 3 tomy(trzeci do połowy), a potem znudziło mnie. nie wiem, czy mozna z horrorów wyrosnąć - mictalntecutli (robert cichowlas) nie wyrósł, podobnie jak king czy masterton, ale ostatnio wolę - jeśli już - ogladać niż czytać taką tematyke.



jednak, jeśli chodzi o miejsce akcji, lumley się spisał - przewędrował europę, był w zsrr, w rumunii i nawet jeśli były to wedrówki palcem po mapie i tak opisy np. domu, w którym necroscop nocował, osrodka badawczego albo zamku wampira były mhhhroczne i ciekawe.



tak, tak, wiem, nie wszystko, co mhhhroczne musi być dobre.



:rotfl:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

12

(1) lumley, lumley...

to ten od necroscopa?



(2) udało mi się przekopać przez pierwsze 3 tomy(trzeci do połowy), a potem znudziło mnie. nie wiem, czy mozna z horrorów wyrosnąć - mictalntecutli (robert cichowlas) nie wyrósł, podobnie jak king czy masterton, ale ostatnio wolę - jeśli już - ogladać niż czytać taką tematyke.



(3) jednak, jeśli chodzi o miejsce akcji, lumley się spisał - przewędrował europę, był w zsrr, w rumunii i nawet jeśli były to wedrówki palcem po mapie i tak opisy np. domu, w którym necroscop nocował, osrodka badawczego albo zamku wampira były mhhhroczne i ciekawe.



(4) tak, tak, wiem, nie wszystko, co mhhhroczne musi być dobre.



Rotfl


AD1. Tak co do Lumleya - jego Dom Cthulhu jest zbiorem naprawde przyzwoitych opowiadań :) A necroscop jego



AD2... Chrrr.... Co? Horror? :P



AD3. W ogóle opisy imć Lumleya są ciekawe i spisuje się facet. A w Domu wędruje w zasadzie po nieznanym kontynencie, planecie i - cholera - tu na dobór miejsca akcji również narzekać nie można. Spisuje się doskonale w opisach, a miejsca akcji autentycznie pasują do snutych przezeń historii - a to moim zdaniem najważniejsze, a nie wszystkim się udaje do końca, perfekcyjnie to dopieścić... Serio!



AD4. Z tym sie zgadzam. Choć bardziej wolę to co mroczne, bo jeśli z historii na poważnie wylewa się mhhhrok - ja się poddaję - głupia farsa, albo groteska... Ale do parodii - mhhhhrok się nadaje jak miód do biesiady.
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

13
huginn pisze: Spisuje się doskonale w opisach, a miejsca akcji autentycznie pasują do snutych przezeń historii - a to moim zdaniem najważniejsze, a nie wszystkim się udaje do końca, perfekcyjnie to dopieścić... Serio!
no widzisz, ale jak dla mnie opisy nie uratowały książki przez gwałtownym lotem koszacym w stronę psiego legowiska na końcu korytarza.



podobnie jak nie udało mi sie przepchnąć się przez nad niemnem i hobbita, a przeciez tam opisy miejsc akcji sa i piękne i rozinięte, i...



no własnie - opisy opisami, z pewnoscia muszą być wierne w jakis sposób wizji autora, i - w przypadku rzeczywistych miejsc - zgodne z realiami, ale jest coś takiego jak wyobraźnia autora, który pieroński dom na widokówce moze zobaczyć całkiem po swojemu.



przy czym chyba latwiej pisać mając w głowie obraz miejsca niz próbować odwzorować coś, co juz istnieje, a potem wyskoczy jak diabeł z pudełka jakiś łepek, który podstawiając ci pod nos opracowanie zarzuci człowiekowi zafałszowanie rzeczywistosci.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

14
Ja mam tak, że chociaż nie wyściubiam nosa z domu, to biorę sobie po prostu atlas geograficzny, otwieram go najczęściej na Ameryce Północnej i wybieram miasta, w których dzieje się akcja moich powieści, po czym zakreślam je, żeby drugi raz ich już nie brać - ot, tak. Nie wiem jak jest w tych miastach, ale jakoś specjalnie mnie to nie obchodzi. Po prostu piszę i już. A gdy chcę np. opisać jakąś konkretną ulicę czy coś, to po prostu wchodzę w google, wpisuję nazwę danego miasta i sobie szukam. Proste jak drut i jasne jak słońce.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron