16

Latest post of the previous page:

zuzanna pisze:Na czym polega różnica między dorastaniem kobiety a dorastaniem mężczyzny?
Tutaj wsiadasz na jednego z ulubionych koników antropologów kultury, czyli na kucyka o imieniu "Inicjacja". Bywały, owszem, w pojedynczych społeczeństwach plemiennych inicjacje kobiet (czasem tak drastyczne, jak wycinanie łechtaczki i inne draństwa), wynikające zresztą z całkiem innych powodów, niż inicjacje męskie. Natomiast inicjacje mężczyzn odbywały się prawie wszędzie. A podstawowe powody były dwa i to będzie część odpowiedzi na Twoje pytanie.

Po pierwsze: przemiana dziewczynki w kobietę objawia się widocznym i wystarczająco mocno nacechowanym symbolicznie znakiem - krwią.
U mężczyzny przemiana odbywa się niedostrzegalnie, dlatego trzeba ją w sposób rytualny potwierdzić.
Za kobietę "dorasta" i ukazuje ten fakt natura. Mężczyzna musi to udowodnić czynem (także odpowiednio "mocnym" w sferze symbolicznej).
Po drugie (i moim zdaniem ważniejsze): zarówno chłopiec, jak i dziewczynka, jako dzieci wychowują się w rodzinie, czyli w świecie rządzonym przez kobiety. Dziewczyna, stając się kobietą, nadal w tym świecie pozostaje, natomiast chłopiec, stając się mężczyzną, musi z tym światem zerwać, odejść. Bardzo wyraźnie to widać w rytuałach inicjacyjnych rdzennych mieszkańców Australii.
My jesteśmy "cywilizowani' i nie mamy rytuałów inicjacyjnych dla chłopców. Śmiem przypuszczać, że wiele problemów mężczyzn z własną tożsamością wynika właśnie stąd. Dla mamusi on wciąż jest chłopcem, dla żony często też (co jest, moim zdaniem, koszmarnie toksyczne). Społeczeństwo daje mu strasznie mało możliwości, żeby mógł udowodnić, że jest mężczyzną, nie dzieckiem. Bo on musi odejść od kobiety (matki) jako chłopiec, żeby mógł wrócić już do innej kobiety (żony) jako mężczyzna. A zanim wróci, musi się dowiedzieć (od innych mężczyzn), co to znaczy być mężczyzną i sam sobie udowodnić, że nim jest.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

17
O, zuzanno (lubię to imię, moje ci ono;), wchodzisz widzę na stereotypy dotyczące płci. Ja się też nad tym intensywnie zastanawiałam, a ponieważ poglądy mam raczej feminizujące niż niefeminizujące, denerwuje mnie nieraz bardzo dość schematyczne przedstawianie kobiet w literaturze. Trzeba brać jednak poprawkę na to, że o ile literatura współczesna może pozwolić sobie na różne eksperymenty związane z przedstawienie roli kobiety, o tyle autorzy książek historycznych czy fantastycznych muszą się trzymać minionych bądź wymyślonych przez siebie realiów.

I dlatego Wanda co nie chciała Niemca wielkiego wyboru nie miała, bo żyła w takich czasach jakich żyła i co zrobić.
A w fantastyce czasami dopatruję się niezłych niekonsekwencji jeśli chodzi o stosunki społeczne, w tym również rolę kobiety. Z jednej strony wymyśla sobie autor taką strong-women, wojowniczkę supermenkę, a z drugiej przedstawia obok niej biedulinkę, żonę męża, matkę dzieciom, co żadnych praw nie ma. I nie podaje żadnych przekonujących powodów, dla których część kobiet ma szansę się wydostać z okowów tradycji, a część nie. A takie powody muszą istnieć... (polecam ten artykuł swoją drogą).

Najbardziej spójny i płciowo równy ;) świat, o jakim zdarzyło mi się czytać, to ten wymyślony przez S. Lyncha w książkach o Locke'u Lamorrze. Tam kobiety robią wszystko!
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

18
W sumie nie lubię jak jest bohaterka zbyt kobieca, ani bohater zbyt męski. Wolę różnie wyważone kombinacje w obrębie jednej osobowości postaci.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

19
Oh, Thana! Uwielbiam Cię :)
1/ odejście chłopca i powrót mężczyzny - kurde, to jest 90% literatury, nie :)
2/ dziewczęca inicjacja jest moim zdaniem zbyt spłaszczona, sprowadzona do gotowości seksualnej i utraty dziewictwa, dlatego większość bajek (właśnie, dziewczynki są bohaterkami bajek a chłopcy - wielkich dzieł literatury światowej, niesprawiedliwe, ha?) prezentuje typy bardzo bierne: ona leży i czeka, aż ją rycerz obudzi, albo siedzi w wieży i czeka, aż ją uratuje, albo siedzi i przebiera mak od popiołu i czeka, aż ją znajdzie i... tak, oczywiście uratuje.
Mam poczucie, że dziewczynki nie mają przygód, tylko mają leżeć i wyglądać, a w domyśle jeszcze pachnieć, przygpdy natomiast sprawiłyby, że taka dziewczynka mogłaby się nieźle ufajdać a wtedy fru!, paszoł won niewinność, dziewczęcość i anielskość, do której obie płcie są w gruncie nadal przywiązane. Większość mężczyzn kłamie o liczbie stosunków seksualnych aby zwiększyć ich liczbę, kobiety zwykle kłamią, by ją pomniejszyć w porównaniu do faktycznej. Na zasadzie: ach, kochanie, przed tobą był tylko X, i tylko raz, a poza tym zrobiłam to z miłości (a nie dlatego, że mi się cholernie podobało, bo dzięki Bogu i Naturze mam orgazmy wielokrotne :) )
Słowem, dziewczynki i kobiety mogą bywać władczymi królowymi, królewnami dziewicami i śpiącymi na grochu Śnieżkami-Różyczkami ale nie mogą być budowniczymi katedr (mówię o literaturze fantasy) czy matkami piątki dzieci (albo chociaż dwójki).

Kiedyś się okropnie pokłóciłam z kolegą, który wspomniał o literaturze dla kucharek. Spytałam, co to znaczy. On: no wiesz, te babskie historie o miłości. Ale przecież mężczyźni też piszą o miłości, ale kiedy facet pisze o miłości to jest kimś a kiedy kobieta pisze o miłości, to jest to podejrzane (chyba, że jak część autorek np fantasy ukrywa swoją płeć pod pseudonimem). Warum?

Dlaczego dziewczynka nie może poczytać o królewnie, która nie czeka aż ktoś uratuje, tylko uratuje się sama, co prawda nie jest przy tym olśniewająco piękna i wiotko mdlejąca w ramionach Prince Charming, za to mówi: ok, prinz, dziś nic z tego, bo mam okres, a jutro zdaję egzamin z prawa jazdy na traktor. Czy dlatego, że ktoś pomyślałby o niej, że to babo-chłop? Albo jakaś transwestytka? Albo lesbijka? :D

Wiem, że literatura pokazuje fajne postaci kobiet ale mam podejrzenie, że większość z nas Czytelników (nie nas Autorów) po prostu woli model: ona śliczna, trochę zagubiona, trochę niewinna, trochę taka do zaopiekowania się przy nim, takim silnym, twardym, niepokornym. I nic, naprawdę nic tego nie zmieni, bo kobiety szukają w literaturze idealnego faceta, który by je pokochał a mężczyźni bohatera, którym chcieliby być, ale nie są.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

20
Zuzanno, to jest w ogóle temat-rzeka. :)
Gdybym chciała tutaj serio z Tobą o tym podyskutować, to by mi się kartki w Wordzie skończyły (jak to wyczytałam w czyjejś sygnaturce).

W skrócie: inicjacja dziewczęca jest płaska, bo dziewczynka jej tak naprawdę nie potrzebuje. Kobieta przechodzi przemianę, stając się matką. Dopiero wtedy wyrusza w swoją drogę pełną przygód - wtedy przeżyje własną śmierć (bo o to chodzi w inicjacji) i narodzi się na nowo, jako inna osoba - matka. Ale pamiętajmy, że:
a). macierzyństwo to niejedyny objaw kobiecości
b). tożsamość płciowa to tylko jeden z elementów tożsamości człowieka.

Problem w tym, że od czasów końca neolitu (kultury neolityczne były bowiem matriarchalne), kobieca mitologia w kulturze zanikała. Kobiety nie pisały. Kobiety praktycznie nie miały możliwości realizować innych aspektów swojej tożsamości, jak tylko ten wynikający z płci.
Kulturowa rewolucja postneolityczna trwała setki lat. Obecnie przechodzimy podobną rewolucję, tylko znacznie szybciej (bo cywilizacja nam przyśpieszyła) i w drugą stronę. Teraz (nie wszędzie, co prawda, ale to kwestia czasu) kobieta może wybrać, czy chce być matką, czy nie. Natomiast zauważ, że zawęża się wybór, jakiego może dokonać mężczyzna. Społeczeństwo już nie nagradza za latanie z bronią po ulicy. Facet nie może wpisać sobie w CV: "pirat" albo "rozbójnik" - a to są (były) jedne z możliwych sposobów samorealizacji dla mężczyzny.
Co do postaci kobiecych w literaturze: wyważasz otwarte (no, może dopiero uchylone) drzwi. To, co opisujesz, już zauważono. Mitologie kobiece już się tworzą (albo odtwarzają). Taka Erica Jong, na przykład, ze swoim "Strachem przed lataniem" czy "Strachem przed pięćdziesiątką" - to kim jest, jeśli nie twórczynią nowej kultury? :) A nie napisała tego wczoraj...
Co do samych baśni i fantasy z nich czerpiącej - znasz "Cudowne i pożyteczne" Bruno Bettelheima? Te motywy, które Cię interesują, są tam pokazane w ciekawym świetle, chociaż trzeba brać poprawkę na fakt, że autor jest freudystą. Mnie irytowało tłumaczenie absolutnie wszystkiego seksem, bo nie lubię sprowadzania człowieka wyłącznie do sfery seksualnej, ale trochę prawdy tam jest. Przynajmniej jest to jeden z możliwych sposobów czytania baśni...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

21
hm... no właśnie zaczęłam przełazić przez te wyważone drzwi a tu tak sobie posiewam ziarno do dyskusji :)
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

22
Thana pisze:Co do samych baśni i fantasy z nich czerpiącej - znasz "Cudowne i pożyteczne" Bruno Bettelheima? Te motywy, które Cię interesują, są tam pokazane w ciekawym świetle, chociaż trzeba brać poprawkę na fakt, że autor jest freudystą.
Trzeba też brać poprawkę na fakt, że autor wszystko to sobie radośnie wymyślił miast opierać się na badaniach, co udowodniono mu dopiero później. ;) O ile dobrze pamiętam. Ale i tak gada z sensem.

[ Dodano: Czw 11 Mar, 2010 ]
Thana pisze:Mnie irytowało tłumaczenie absolutnie wszystkiego seksem, bo nie lubię sprowadzania człowieka wyłącznie do sfery seksualnej, ale trochę prawdy tam jest
W kwestii Freuda i jego sprowadzania - wczoraj na 134 stronie pewnej książki czytałem sobie o Blemmyes - taka rasa bezgłowych potworków. I, cytuję z pamięci, "Freud szczególnie upodobał sobie tę rasę potwora, jako że w braku głowy dopatrywał się symbolu kastracji". Ja rozumiem, ze "czasami cygaro jest tylko cygarem", ale F. chyba naprawdę myślał tylko o jednym... ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

23
Mich'Ael, a co sądzisz o obecnie strasznie modnej pseudosocjobiologii w wersji dla ubogich (intelektualnie)? :)
Ja już mam odruchy wymiotne, gdy czytam po raz kolejny o tym, jak to mężczyzna mięso do jaskini przynosił i dlatego wszystko mu wolno, a kobieta w tej jaskini siedziała i w związku z tym ma siedzieć nadal...
To są pewne mody kulturowe, które polegają na tym, że się spłaszcza i trywializuje jakieś prawdy, wtykając je wszędzie, gdzie się da, przekłamując, przeinaczając i w ostateczności - doprowadzając do absurdu. Aż wreszcie ktoś ten absurd wytyka, pokazuje, że cesarz jest nagi, następuje ogólne olśnienie i wtedy te, niemodne już, teorie odsądza się, dla odmiany, od czci i wiary. A ziarenko prawdy może w nich być. Tylko, na miłość boską, ziarenko, a nie ziarniszcze wielkości kuli ziemskiej, którym można wyjaśnić wszystko i wszędzie...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

24
lilifleur pisze:O, zuzanno (lubię to imię, moje ci ono;), wchodzisz widzę na stereotypy dotyczące płci. Ja się też nad tym intensywnie zastanawiałam, a ponieważ poglądy mam raczej feminizujące niż niefeminizujące, denerwuje mnie nieraz bardzo dość schematyczne przedstawianie kobiet w literaturze.
(zaznaczam na wstępie, że mówię tu o postaciach w literaturze, nie samych ludziach).
wydaje mi się, że kobiecość jest w kobietach dużo ważniejsza niż człowieczeństwo, że ta ich kruchość, zmysłowość jest w nich przeważająca. i dlatego przemyślenia kobiety będą traktowane jako emo blabla o niczym. natomiast w mężczyznach jest niewiele męskości, jest w nich raczej taka... ludzkość, zwyczajność. i dlatego bohater płci męskiej jest po prostu człowiekiem, bez poprawki na kobiecość, i jego przemyślenia są poważne, jego postać prawdziwsza.
przy przedstawianiu postaci kobiecej zaczynają się schody. trudno oddać kobiecą kapryśność, zmysłowość, wrażliwość, delikatność, piękno - i dlatego bohaterki są często płaskie, bez wyrazu, albo za mocne, przerysowane i sztuczne. kobiecość jest tak integralną częścią ich osobowości, że powinna aż się wylewać z kartek książki, ale jednocześnie tych kartek nie przemoczyć - potrzeba tu pewnej równowagi, której często brak nawet u całkiem dobrych pisarzy. w końcu nie można zapomnieć, że ta skomplikowana osóbka jest tylko człowiekiem, i jej przemyślenia i wątpliwości nie muszą być paniką nadwrażliwej baby.
wydaje mi się też, że postaci kobiece chcemy po prostu włożyć do szufladki z wyraźnym napisem, że nie chcemy dostrzec złożoności ich psychiki, oceniając ją z pobłażaniem ("ach, te poplątane kobity"). że łatwiej nam utożsamiać się z bohaterami męskimi. że uważamy kobiety za płaskie czy puste. oczekujemy od nich więcej niż od mężczyzn - a kiedy mamy już to więcej, mówimy, że za dużo, że zagmatwane i bez sensu. kobiety są trudne i sprawiają problemy zarówno pisarzowi, jak i czytelnikowi. kiedy czytamy książkę o mężczyźnie, nie myślimy: "o, bohaterem jest facet". ale kiedy czytamy o kobiecie, pojawia się już: "o, baba". jakby postaci męskie były naturalne, a te kobiece były swego rodzaju udziwnieniem i nie do końca chcianym uatrakcyjnieniem.
jeszcze wracając do tej płaskości bohaterek - podam przykład, który już mi się trochę przejadł, mianowicie "Zmierzch". główna bohaterka ma wiele rozterek, jej psychika jest złożona, ona sama bardzo kobieca i delikatna. nastolatki są zachwycone, a reszta świata mówi, że to postać pusta. dlaczego? bo została umieszczona w komercyjnej książce o słodziutkich wampirach pachnących kwiatkami? według mnie bohaterka ta wcale nie jest tak głupia i pusta, jak z niechęcią mówią o niej przeciwnicy "Zmierzchu". ja tej książki nie lubię, a jej bohaterka mnie drażni, ale jeśli spojrzeć na nią obiektywnie, nie ulega wątpliwości, że jest złożona i ciekawa. to dlaczego mnie irytuje, a rozanielone nastolatki utożsamiają się z nią z taką łatwością? czy została po prostu zrobiona pod publiczkę i trafiła do zagubionych czternastek, czy jednak jest porządną postacią, ale irytuje, przybrana w otoczkę przesłodzonego romansidła o dobrych wampirach? proszę, nie żachnijcie się na ten przykład, chętnie podyskutuję trochę o tej bohaterce. bo co takiego sprawia, że postać kobieca jest ciekawa? czy tutaj mamy do czynienia z przerysowaniem kobiecości? jak znaleźć tę płynną granicę kiczu i piękna?
zwięzłość jest siostrą talentu.

25
zuzanna pisze:Kiedyś się okropnie pokłóciłam z kolegą, który wspomniał o literaturze dla kucharek. Spytałam, co to znaczy. On: no wiesz, te babskie historie o miłości. Ale przecież mężczyźni też piszą o miłości, ale kiedy facet pisze o miłości to jest kimś a kiedy kobieta pisze o miłości, to jest to podejrzane
No nie, istnieje przecież coś takiego jak harlequiny, gdzie cała historia jest spłaszczona i opiera się na wątku romansowym. Aczkolwiek nie można utożsamiać całej miłosnej literatury kobiecej z tym nurtem.
zuzanna pisze:Dlaczego dziewczynka nie może poczytać o królewnie, która nie czeka aż ktoś uratuje, tylko uratuje się sama, co prawda nie jest przy tym olśniewająco piękna i wiotko mdlejąca w ramionach Prince Charming, za to mówi: ok, prinz, dziś nic z tego, bo mam okres, a jutro zdaję egzamin z prawa jazdy na traktor.
Podobno w Szwecji dzieci w mają w pierwszych czytankach właśnie takie historyjki. :)
Magrat pisze:i dlatego bohater płci męskiej jest po prostu człowiekiem, bez poprawki na kobiecość, i jego przemyślenia są poważne, jego postać prawdziwsza.
Czy ja wiem? Ja jako kobieta będę się raczej utożsamiać z kobiecymi postaciami, dla mnie przemyślenia bohatera będą więc typowo męskie, a przemyślenia bohaterki (o ile jest podobna do mnie) - normalne, kobiece. ;)
Magrat pisze:według mnie bohaterka ta wcale nie jest tak głupia i pusta, jak z niechęcią mówią o niej przeciwnicy "Zmierzchu".
A według mnie jest to sztandarowy przykład jojczącej bohaterki, przez którą moja przygoda ze Zmierzchem skończyła się po 80 stronach - po prostu nie mogłam czytać o tej głupiej idiotce. ;)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

26
W Zmierzchu Bella mnie drażniła z wielu powodów (a mimo to historia mnie wciągnęła, nie wiem czemu) i możemy chwilę sobie o niej pogadać, bo jest chyba dobrym przykładem, co fajne i co niefajne:
1/ powierzchowność - dużo większą wagę przywiązywała do wyglądu Edwarda (jaki on boski, piękny i przystojny w co drugim akapicie), i swojego, choć nie przez przesadne dbanie o siebie, ale przez przesadne niedbanie i podkreślanie swoich wad. Kobiety lubią się podobać, i choć mają wiele kompleksów, to jednak mamy w sobie tez świadomość (mniejszą lub większą), że działamy na mężczyzn. Poza tym wygląd to nie wszystko - a Bella pod tym względem była zbyt amerykańska i z przerostem formy nad treścią.

2/ niewiarygodny brak wątpliwości - to dla jednych jest zaleta, ale dla mnie wada - ja zawsze jestem pełna wątpliwości, lęków, ostrożna. Rozumiem, że ktoś z miłości popełnia największe ryzyko, największe głupstwa, ale przynajmniej z początku wiarygodnie i dramatycznie wyglądałoby gdyby jakieś wątpliwości się pojawiły. Trudno mi uwierzyć, że można tak szybko i bez zbędnych pytań zaakceptować taką różnicę, obcość, pokonać pewną niechęć uwarunkowaną czy socjologicznie czy wręcz na poziomie fizycznym.
Bardzo mi się podobają bohaterki, które właśnie mają jakieś wątpliwości, zastanawiają się nad swoimi kolejnymi krokami, działaniami, stawiają światu (mężczyznom, i sobie też) jakieś bariery.
Fajniej dla mnie byłoby poczytać o tym, jak Bella zmaga się między pragnę (serce, instynkt, przeznaczenie, chemia itd) a boję się, nie chcę (rozum, wychowanie, doświadczenie życiowe - rozwód rodziców, lęk - przed wejściem w dorosłość itd).

3/ facet i poza nim nic - miałam głębokie poczucie, nie tylko przy Belli, ale w ogóle przy postaciach kobiecych, że ich sprawy, życie, aktywności itd koncentrują się na tym, żeby być z facetem. Ale być dosłownie: siedzieć za rączkę i gapić się w oczka. A faceci są zawsze w jakiś relacjach ze światem, coś robią, podróżują, grają, walczą, zwyciężają lub przegrywają. Postacie kobiece pokazuje się w takich działaniach marginalnie i ostatecznie w kontekście: wszyscy ją kochają (bo jest taka piękna i dobra) oraz on ją kocha (bo jest taka piękna i dobra). Brakuje mi, że kobieta nawet gdy jest zakochana to ma jakieś swoje sprawy, zadania, obowiązki, inne relacje - również trudne, wymagające.

[ Dodano: Pią 12 Mar, 2010 ]
ad 1 - pogubiłam trochę sens, oczywiście dużo większą wagę przywiązywała do wyglądu niż do wnętrza :) i nie mówię tu o wątrobie i płucach.
ad2 - bariery w sensie również wymagania, do których trzeba doskoczyć :)
od razu też dopowiem, że być może niektórzy uważają, że Bella była w takiej rozterce ale ja tam tego nie zauważyłam :)
ad3 - to jest to, co wcześniej napisałam - chyba autor i czytelnik pospołu nie chcę nadwyrężać bohaterki, żeby się nie ufajdała za bardzo i żeby nie straciła nic tej tak pożądanej niewinności, delikatności, kobiecości. A przecież kobiecość to też ufajdanie się w różnych sytuacjach, nie mówię tylko o tym, że czasem nie chce się włosów umyć albo że się ma kochanka, ale ogólnie - np poświęcać przyjaźń dla zysku, wybierać tam gdzie każdy wybór jest przegraną (pamiętacie Wybór Zofii?).

O, i jeszcze brakuje mi w kobietach tego, co często pokazują mężczyźni autorzy u mężczyzn bohaterów: przyjaźni. I nie tego typu przyjaźni, ze się razem chodzi na tipsy i wosk, albo razem płacze po utraconej miłości, tylko, że się kobiety wspierają, rozumieją, szanują chociaż wcale może nie lubią itd.

Oglądałam ostatnio Holmesa z R. Downeyem Jr i Judem Lawem. I tak sobie pomyślałam: a gdyby taki film zrobić z kobietami w rolach głównych? Zaraz byłoby, że lesbijska utopia :D ha haha. Długa jeszcze droga przed nami.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

27
Thana pisze:Mich'Ael, a co sądzisz o obecnie strasznie modnej pseudosocjobiologii w wersji dla ubogich (intelektualnie)?
Nic. Nie mam o niej pojęcia - podobnie jak o paru innych kwestiach. Niewiedza jest czasem błogosławieństwem. ;)
Thana pisze:Ja już mam odruchy wymiotne, gdy czytam po raz kolejny o tym, jak to mężczyzna mięso do jaskini przynosił i dlatego wszystko mu wolno, a kobieta w tej jaskini siedziała i w związku z tym ma siedzieć nadal...
O, teraz już coś wiem. Zgodzę się z całością powyższego stwierdzenia, prócz samej końcówki ("i siedzieć ma nadal"). Tempora mutantur et nos mutamur in illis - i zmieniliśmy się razem z tymi czasami, a na pewno zmieniamy się. Zaprzeczyć temu, że mężczyźni są więksi, silniejsi, agresywniejsi (tak!) i w ogóle odmienni od kobiet się nie da - tylko, że ma to naprawdę mały wpływ na współczesną literaturę. Nie jest problemem uczynieniem kobiety bohaterką historii - samego tego nikt się nie czepia.

A w kwestii tego jakie bohaterki lubię? Ciekawe. I nic więcej - z przeciętnej, a dobrze opisanej i dzięki temu sympatycznej, bohaterki da się zrobić przecudną postać - ale przecież to samo da się zrobić z przepięknej heroiny praktycznie pozbawionej wad... Nie mam swojego "typu bohaterki literackiej" - wszystko zależy od danej historii i konkretnego przypadku...
Magrat pisze:czy tutaj mamy do czynienia z przerysowaniem kobiecości? jak znaleźć tę płynną granicę kiczu i piękna?
W przypadku Belli irytuje mnie bierność postaci. Abstrahując już od jakości filmów, bo tylko z nimi miałem przyjemność - powiedzmy - się zapoznać, to właśnie to boli mnie najbardziej - ona nie działa i nie jest tak naprawde bohaterką. Z nią się dzieją rzeczy. I jakże ona cierpi z tego powodu... ach, okrutnyż ten świat. ;)
A, i faktycznie - to, że Bella bez problemu akceptuje wampiry i wilkołaki też jest wesołe...
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

28
Niewiedza jest czasem błogosławieństwem.
moje motto :D

O! Jeszcze mi wpadło do głowy! Kobiecym bohaterkom brakuje dowcipu! Poczucia humoru, w tym na własny temat. Dystansu. To czasem mają kobiece bohaterki, które sa pobocznymi postaciami, ale heroiny (czyli amantki) - never. Dlaczego?

Kojarzę teraz Wiele hałasu o nic - i postacie Benedicka i Beatrice - oni mieli zrobić śmeiszne tło dla pierwszoplanowych amantów a moim zdaniem są o wiele lepszą parą, prawdziwszą, przyciągającą uwagę. To im dopingowałam, to z nimi się śmiałam. Jeśli miałabym wybierać, kogo grac, kim być, kogo kochać - to zdecydowanie zakrzyknę Beatrice i Benedick :D
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”