Czuję się niepewny, pytając o coś, na czym kompletnie się nie znam. Nie wiem nawet, jak zapytać. Chyba będzie nieodzownym wyjście na totalnego debila i ignoranta. Niemniej jednak postaram się mój kłopot wyjaśnić jak najklarowniej, może ktoś tam zrozumie.
Bo tak sobie czytam dzienniki Witolda Gombrowicza i jestem, najogólniej mówiąc, urzeczony. Jest jednak coś, co mnie mocno frapuje. Chodzi mianowicie o język, jakiego kolo używa. Bezlik inwersji i takie tam. Ogółem interesuję mnie, czy używa on tego języka zgodnie z obowiązującymi zasadami, a jeśli je łamię (wiadomo, że świadomie) - to jakim prawem? Licentia poetica? I jaki to rodzaj stylizacji?
Czy możliwym jest napisanie utworu takim właśnie językiem, tyle tylko, że z akcją osadzoną w czasach współczesnych? Naturalnie miałbym ku temu solidny powód.
W każdym razie, zanim miałbym się za coś podobnego wziąć, musiałbym mieć potem pewność, że - pisząc w ten sposób - stąpam po pewnym gruncie. Są książki traktujące o tym... "starym języku"? (Wybaczcie, zdaję sobie sprawę z tego, jak to brzmi, jakkolwiek nie mam bladego pojęcia, jak to się profesjonalnie nazywa).
#małe edit: pisząc "takim językiem" nie mam na myśli całkowitego zerżnięcia jego stylu, chodzi mi natomiast o stylizację podobną, tą staropolską - otóż czy możliwym jest jej użycie?
2
Gość nie żyje już ponad 40 lat, więc te "obowiązujące zasady" są stare jak świat i z tego, co mi tam skromnie wiadomo, to on pisał 'po swojemu', czyli je łamał, jakby nie patrzeć.Biedny pisze:Ogółem interesuję mnie, czy używa on tego języka zgodnie z obowiązującymi zasadami, a jeśli je łamię (wiadomo, że świadomie) - to jakim prawem? Licentia poetica?
Natomiast, co do tego, jakim prawem, to nie wiem. Tego nawet zacni nauczyciele w szkołach nie wiedzą, a oni od tego, żeby tępić własny styl, to są, oj są.
Taka anegdotka, rzecz działa się w latach '90-tych, spotkało to mojego brata. Jeden jedyny raz wypracowanie napisała za niego mama, chciała pokazać polonistce co to znaczy dobre wypracowanie, bo brat dostawał za swoje wypociny same piątki, a nie zasługiwał. W tekście zacytowała Mickiewicza, ale był to cytat tak oczywisty i tak ZNANY, że nie dopisała czyj to cytat... Ale polonistka podkreśliła cytowane zdanie na czerwono i dopisała swoją uwagę "Zdanie nielogiczne" czy jakoś tak...
Tyle w temacie tego "jakim prawem znanym wolno łamać zasady, szaraczkowi nie".
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
3
W dzienniku?... Jak najbardziej. Przepiękna, zróżnicowana polszczyzna.czy używa on tego języka zgodnie z obowiązującymi zasadami
Chociaż... Jest jedna rzecz: często nie stawia przecinków.
Czy możliwym jest napisanie utworu takim właśnie językiem, tyle tylko, że z akcją osadzoną w czasach współczesnych?
Dlaczego by nie, z jednym zastrzeżeniem.. Jak o możliwe, by w wieku 17 lat władać tak doskonałą polszczyzną?...
Geniusz?...
A jeśli geniusz, to dlaczego twój tekst nie jest idealny pod kątem rytmiczno-intonacyjnym?
Bo pisać zróżnicowanym językiem, to raz. Ale pisać melodyjnie... i równocześnie... nazwijmy to... elokwentnie... to są dwie różne umiejętności. Osobiście nigdy nie trafiłem na osobę, która jest bezbłędna pod względem melodii.
No ale jeśli posiadasz te umiejętności (a tutaj z jakichś powodów ich nie pokazujesz... Poza elokwencją rzecz jasna... Trochę enigmatyczną, ale jednak elokwencją)... I jesteś gotowy, by stanąć w szranki ze stylem Gombrowicza z "Dzienników", to... życzę powodzenia. Nawet jeśli Ci się nie uda, to i tak będzie to doskonałe ćwiczenie dla mózgu i dla ducha.
Jedna rada:
Pisać genialnie można... I owszem... Ale trzeba na każdym kroku bacznie obserwować swoje ego... Radość - bardzo zdrowa emocja, polecam wszystkim. Rojenia wielkościowe - eeeee... dość szkodliwa przypadłość

To nie jest "stary język". Dzisiaj nikt się takim nie posługuje, bo mało kto zna tyle słów.Są książki traktujące o tym... "starym języku"?
Gombrowicz był raczej niepraktycznym człowiekiem, stąd u niego takie bogactwo i metaforyzacja. U osób praktycznych i bardzo życiowych takie skłonności nie występują. Liczy się przekaz, pospolita potrzeba nadania komunikatu, który musi być jasny i możliwie najbardziej lakoniczny. Z Gombrowiczem jest na odwrót. On się rozkoszuje literackością, a więc czymś niedookreślonym, nieadekwatnym, poetyckim. O tak... Gombrowicz jest doskonałym poetą, nie pisał wierszy, ale posługiwał się słowem jak poeta.
Współcześnie wszyscy mówią językiem praktycznym, a więc... maksymalnie komunikatywnym, oszczędnym, "dziennikarskim"... Coś strasznego.
Niestety... w pewnym sensie jest to konieczne. Jesteśmy epoką ludzi praktycznych, materialnych, zmysłowych.
Obawiam się, że nie ma profesjonalnej nazwy.nie mam bladego pojęcia, jak to się profesjonalnie nazywa
Dla mnie jest to po prostu piękna, wzorcowa polszczyzna, pełna harmonii i bezbłędnego smaku. Z jednej strony... zróżnicowana, złożona, trudna pod względem struktury (nie widocznej na pierwszy rzut oka)... A z drugiej strony... jasna, prosta, szalenie melodyjna, przystępna dla oka i mózgu... Właśnie tak... Mieszanka przeciwieństw, wir rzeczny, giętka trampolina... Nie wiem czy ktoś jeszcze pisze albo będzie pisał w taki sposób. Endemit.
4
Daj spokój, facet. Na to nawet nie odpowiadam.I jesteś gotowy, by stanąć w szranki ze stylem Gombrowicza z "Dzienników", to... życzę powodzenia.
Na taką odpowiedź czekałem. Nie mam więcej pytań, no może poza jednym jeszczeTo nie jest "stary język". Dzisiaj nikt się takim nie posługuje, bo mało kto zna tyle słów.
Gombrowicz był raczej niepraktycznym człowiekiem, stąd u niego takie bogactwo i metaforyzacja. U osób praktycznych i bardzo życiowych takie skłonności nie występują. Liczy się przekaz, pospolita potrzeba nadania komunikatu, który musi być jasny i możliwie najbardziej lakoniczny. Z Gombrowiczem jest na odwrót. On się rozkoszuje literackością, a więc czymś niedookreślonym, nieadekwatnym, poetyckim. O tak... Gombrowicz jest doskonałym poetą, nie pisał wierszy, ale posługiwał się słowem jak poeta.
Współcześnie wszyscy mówią językiem praktycznym, a więc... maksymalnie komunikatywnym, oszczędnym, "dziennikarskim"... Coś strasznego.
Niestety... w pewnym sensie jest to konieczne. Jesteśmy epoką ludzi praktycznych, materialnych, zmysłowych.
Mógłbyś szerzej? Wydało mi się ciekawe.rytmiczno-intonacyjnym?
P.S. Tę "enigmatyczną elokwencję" jakoś tak ambiwalentnie rozumiem. Dałoby radę sprecyzować?
małe edit: i byłbym zapomniał
Często spotykam się w dziennikach z odwróconym szykiem zdania, który stosowany nagminnie przywodzi mi na myśl mowę staropolską. Dziś byłoby coś takiego dozwolone?To nie jest "stary język". Dzisiaj nikt się takim nie posługuje, bo mało kto zna tyle słów.
5
W wielu językach szyk zdania jest niezmienny, tzn. ma swój niezmienny kanon. W języku polskim sztywne reguły nie obowiązują. Można tasować słowami dowolnie. Zasada jest jedna: musi być harmonia i swoboda w prześlizgiwaniu się po nich wzrokiem. Jeśli takiej swobody nie ma, to znaczy, że autor musi się jeszcze wiele nauczyć, albo... co gorsza... brakuje mu wrodzonych predyspozycji.Często spotykam się w dziennikach z odwróconym szykiem zdania, który stosowany nagminnie przywodzi mi na myśl mowę staropolską. Dziś byłoby coś takiego dozwolone?
Każdy tekst ma swoją melodię, tzn. wszystkie sylaby tak są ze sobą połączone, że wyczuwa się rytm i powtarzalność. Góóóóra... dóóóół.... góóóóra.... dóóół... etc.Mógłbyś szerzej? Wydało mi się ciekawe.rytmiczno-intonacyjnym?
Jeśli wydaje Ci się, że z melodią tekstu coś jest nie tak, przyczyny mogą być dwojakiego rodzaju:
a) ZA MAŁO SYLAB "góry" w stosunku do "dołu" (albo na odwrót)
b) ZA DUŻO SYLAB "góry" w stosunku do "dołu" (albo na odwrót)
Dlatego podczas cyzelowania tekstu podmienia się słowa na krótsze, albo na dłuższe... Wszystko po to, by ilość sylab tworzyła, harmonijną, zrytmizowaną strukturę.
Nie znam szczegółów tego przedsięwzięcia. Nawet nie wiem czy ktoś ten problem zidentyfikował i zdiagnozował w ujęciu akademickim.
Miej po prostu świadomość, że ilość sylab ma znaczenie.
Jeśli coś jest napisane zróżnicowanym, quasi-literackim językiem, to jest elokwentne... Ale... jeśli w tym samym tekście wyczuwam choćby krztę:Tę "enigmatyczną elokwencję" jakoś tak ambiwalentnie rozumiem. Dałoby radę sprecyzować?
1) wodolejstwa,
2) niefunkcjonalnej rozwlekłości (a więc takiej, która nie spełnia żadnej nieodzownej funkcji),
3) rozkojarzonej logiki...
...To jest to dla mnie tekst o zabarwieniu enigmatycznym.
Każde zdanie na wagę złota.
6
Hm, jak najbardziej rozumiem. Przyznaję ci rację, jako że zdaję sobie sprawę ze swej językowej indolencji. Mam na myśli ostatni akapit. Ale czy nie przesadzasz trochę? Teksty na forum powinny mieć, moim zdaniem, funkcje czysto praktyczne, to przecież nic innego jak tylko przelatujące informacje. Liczyć się powinno to, co mają do przekazania, nie zaś to, w jaki są podane sposób. Źle mnie nie zrozum, cały czas chodzi mi o forum.
W każdym razie dzięki wam obu za pomoc.
Dzięki wielkie, stary, to mnie podniosło na duchu.Taka anegdotka, rzecz działa się w latach '90-tych, spotkało to mojego brata. Jeden jedyny raz wypracowanie napisała za niego mama, chciała pokazać polonistce co to znaczy dobre wypracowanie, bo brat dostawał za swoje wypociny same piątki, a nie zasługiwał. W tekście zacytowała Mickiewicza, ale był to cytat tak oczywisty i tak ZNANY, że nie dopisała czyj to cytat... Ale polonistka podkreśliła cytowane zdanie na czerwono i dopisała swoją uwagę "Zdanie nielogiczne" czy jakoś tak...
Tyle w temacie tego "jakim prawem znanym wolno łamać zasady, szaraczkowi nie".
W każdym razie dzięki wam obu za pomoc.