Strasznie czepiacie się jednego tekstu. Uważam, ze autor zrobił to całkiem całkiem. Nie widzę w tym pornografii. Wydaje mi się, że przy seksie można opisać uczucia, które targają bohatera.
Ja się przyznam, że swego czasu nie bałam się opisywać gwałtów. Bardziej próbowałam się skupiać na uczuciach bohaterki niż na ruchach kata. Pozwolę sobie to tu przytoczyć.
Carliam siedząca na fotelu nie zwracała uwagi na pijącego wino Darkora, który leżał rozłożony na swoim łożu. Przybita swoją beznadzieją sytuacją, wbijała wzrok w podłogę, jakby szukała w niej czegoś ciekawego, choć nic interesującego nie było. Zwyczajny skrawek ziemi wyłożony ciemnymi płytami marmuru. Największy ból sprawiło jej szyderstwa Morvalatów, którzy siedzieli w sali jadalnej, kiedy wraz z Darkorem spożywała swój jedyny tego dnia marny posiłek. Zabaweczka – to słowo głownie padało z ich ust i wiedziała, że mieli rację; przecież była niczym innym niż tylko rzeczą, z którą można robić, co się chce. Może była też psem, które dowoli prowadziło się na smyczy nie zwracając uwagi, że to ją upokarza i sprawia jej ból?
Teraz, gdy znów była z nim sama w komnacie, dusiła sobie wszystkie uczucia, które niczym woda zbierająca w zaporze gromadziły się wewnątrz jej duszy, nie dając jej żadnego ukojenie i pogłębiała ran. Rany, które rozdzierały jej serce na miliony kawałeczków. Dziewczyna z ogromnym trudem powstrzymywała łzy, które były ostatnią rzeczą, którą chciałaby pokazać swemu panu-oprawcy. Jedyne, co do niego czuła był palący gniew, nienawiść tak wielka, że była gotów poświęcić nawet własne życie, by go zabić. Chciała uwolnić się od swego oprawcy całą sobą. Nie bała się śmierci, bo wiedziała, że ona jest znacznie lepsza niż bycie zabaweczką, która ma zaspakajać chore zachcianki Morvalackiego arystokraty.
Darkor opróżnił kolejny kieliszek wina, cały czas obserwując dziewczynę. Świadomość, że go ignoruje rozpalała w nim coraz większe podniecenie i pożądanie tej pięknej, aczkolwiek bardzo kruchej istoty. Odstawił pusty kieliszek obok pustego dzbana po winie. Choć dużo wypił, nie czuł się w ogóle pijany. Szybko podszedł do dziewczyny i objął ją wpół. Carliam szarpnęła się w jednym, rozpaczliwym geście obrony, lecz nic jej to nie pomogło. Patrzyła w oczy Morvalata, jak małe, przestraszone dziecko. Poczuła jak jego dłonie wsuwają się w jej bluzkę, chciwie drażniąc jej wrażliwe sutki i piersi.
– Przestań! – krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna. – Nie rozumiesz, że nie chcę byś mnie dotykał?!
Odpowiedział jej tylko cichy, zimny śmiech oprawcy, którego nawet nie poruszyły jej słowa ani protesty.
– Chyba nie muszę się pytać o zgodę swojej zabaweczki? – zapytał Darkor z wyraźnym rozbawieniem. – Jesteś rzeczą należącą do mnie i pomogę ci to zrozumieć!
Zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku, dziewczynie zabrakło tchu i nie miała odwagi ani siły na wyrwanie się z jego uścisku. Jakby pocałunek wyssał z niej wszystkie siły. Czuła jak oprawca uciskał brutalnie jej piersi, nie przerywając równocześnie pocałunku. Po paru minutach przestał. Carliam wbiła w niego wyzywające spojrzenie, które kontrastując ze strachem w jej oczach wypadał bardzo słabo. Uderzyła go niewielką piąstką z całej siły w szeroką pierś, lecz Darkor nawet nie drgnął. W czerwonych oczach pojawił się złowrogi blask.
– Chcę żebyś traktował mnie normalnie! – Powiedziała ostro, uderzając go ponownie. – Żądam byś przestał mnie traktować jak psa, którego bezkarnie można trzymać na uwięzi. Jestem osobą, nie rzeczą, ty zarozumiały, cholerny sukinsynie!
Był to jednak błąd – najgorszy, jaki mogła popełnić. Darkor uderzył ją z całej siły w twarz wierzchem dłoni, ze skrajną pogardą odpychając ją od siebie. Carliam z trudem powstrzymała łzy, które zaczęły się wyciskać z oczu, odruchowo położyła dłoń na piekącej twarzy. Nie zauważyła nawet, jak Morvalat podchodzi do niewielkiego stolika. Szybko złapał pusty dzban i kieliszek, po czym rzucił nimi o podłogę. Dziewczyna usłyszała brzęk tłuczonego szkła i gniewne kroki swego oprawcy, złowrogo odbijające się od posadzki. Chwycił ją mocno za włosy i jednym brutalnym szarpnięciem zrzucił z fotela.
– Mam cię traktować normalnie? Tak, suko? – Zapytał złowrogim szeptem. Wpił się brutalnie wargami w jej szyję w szybkim i brutalnym pocałunku, po czym równie prędko oderwał się od niej. – Dobrze. Pokażę ci moje normalne traktowanie nieposłusznych zabawek, które chcą gwiazdkę z nieba!
Z tymi słowami brutalnie zdarł z niej ubranie i pchnął ją prosto na rozbite na podłodze szkło. Uderzyła plecami o posadzkę, poczuła jak ostre odłamki bez żadnej litości wbijały się w jej ciało. Z jej ust wyrwał się krótki okrzyk bólu. Darkor roześmiał się cicho, bez pośpiechu podchodząc do leżącej dziewczyny. Rozpiął swój pas. Ten zdecydowany gest, zmroził Carliam. Nie potrafiła wydobyć z siebie, choćby słowa z przerażenia. Morvalat uśmiechnął się lubieżnie, w czerwonych oczach lśniła pogarda i pożądanie.
– Bój się, maleńka – wyszeptał z wyraźnym podnieceniem. – Twój strach jest pokarmem dla mych chorych zmysłów. Poza tym jesteś piękna, kiedy się boisz.
– Jesteś potworem, Darkor – wymamrotała słabym głosem.
– Potworem? – Mężczyzna zaniósł się okrutnym, szaleńczym śmiechem. – Dopiero teraz to zauważyłaś, suczko? – Kucnął przy niej, wpatrując się w coraz większą rządzą w jej piękne, nagie ciałko.
Dziewczyna ze strachu nie mogła się poruszyć, choć teraz bardzo tego pragnęła. Chciała się wycofać jak najdalej od jego rąk, lecz nie mogła. Oprawca brutalnie przygniótł ją mocno do ziemi, przywierając do jej nagiego, delikatnego ciepłego ciała tak mocno jak potrafił, a szkło wbiło się w nie jeszcze mocniej. Musnął wargami jej lewą pierś, po czym pocałował ją brutalnie w usta i szyję. Podrażnił jej podbrzusze swoją twardą męskością, sprawiając, że kobieta mimowolnie jęknęła i zacisnęła ze wszystkich sil uda. Usłyszała lodowaty śmiech Darkora, który doskonale wiedział, że to nic nie da. Bez większego wysiłku docisnął swoje przyrodzenie między nogami kobiety i dotknął jej łona. Dziewczyna zagryzła wargi niemalże do krwi czując w całym swoim ciele narastające mrowienie, które było kusząco przyjemne i dziwne.
Nagle wszedł w nią tak brutalnie jak tylko potrafił, wkładając w to pchnięcie wszystkie swoje siły. Carliam wrzasnęła z bólu, na twarzy odmalował się grymas cierpienia. Zbierało się jej na płacz, lecz z trudem zdołała odpędzić od siebie to uczucie słabości. Darkor, niezrażony jej oporem nadal penetrował jej wnętrze. Czuła ból i upokorzenie, które rozrywały ją od środka. Każde pchnięcie obdzierało ją z godności, a świadomość swojej bezsilności stawała się coraz silniejsza. Miała wrażenie, że każdy ruch wewnątrz ciała rozrywał całe jej jestestwo na maleńkie kawałeczki. Ból i upokorzenie towarzyszyły każdemu szybkiemu, rytmicznemu ruchowi w jej ciele, a każde kolejne pchnięcie oprawcy było coraz brutalniejsze. Miała wrażenie, że ten potwór rozerwie ją na strzępy. Krzyczała. Krzyczała tak głośno, jak nigdy w całym swoim życiu. Ani razu nie przerwała, mimo że zachrypnięte gardło bolało ją cholernie. Z każdym ruchem w jej ciało wbijało się coraz więcej odłamków szkła. Kamienna posadzka była już szkarłatna od jej krwi. Plamiła zmierzwione pasma włosów kobiety.
Oprawcę nie obchodziło, że dziewczyna cierpi, liczyła się dla niego tylko rozkosz, którą odczuwał. Nic więcej.
– Widzisz, jaka jesteś beznadziejna? – zapytał nagle jakby chciał dobić swą ofiarę jeszcze bardziej. – Teraz już nic nie znaczysz. Jesteś moją zabaweczką i teraz tylko od twoich starań zależy twój dalszy los.
Te słowa ostatecznie załamały opór w Carliam, po której policzkach popłynęły zdradzieckie łzy. Nie starała się ich już kryć, nie miało to żadnego znaczenia. Darkor miał rację, była dla niego nikim. Czuła się brudna i wykorzystana jak tania dziwka. Morvalat ponownie przyspieszył sprawiając jej jeszcze więcej cierpienia. Nadal penetrował brutalnie jej łono, choć to było niczym w porównaniu z piekłem, które odczuwała wewnątrz. Ból i poniżenie kotłowały się w niej niczym rwący potok. Nawet zabrakło jej łez, szlochała sucho, żałośnie, czując na swoich ciele niespokojny oddech oprawcy i jego język wędrujący po piersiach i sutkach. Lecz ona parzyła na wszystko jakby poprzez mgłę, wycieńczona i bezsilna.
Po kilku godzinach Morvalat dał jej spokój. Wokół leżącej kobiety była ogromna kałuża krwi, która wypływała z ran na jej ciele. Darkor z zadowoleniem przyglądał się swojemu dziełu, wziął ją na ręce i położył na swoim łożu. Zaczął wyjmować z jej ciała kawałki szkła, a rany przemywał wodą. Carliam oddychała z trudem, miała zamknięte oczy.
– Sama jesteś sobie winna – rzekł zimno. – Starałem się być na początku miły i nie należało mnie denerwować. Będziesz już pokorna?
– Tak... – wyszeptała słabym, zachrypniętym od ciągłego wrzasku, głosem.
Morvalat pokiwał głową z zadowoleniem, bo wiedział, że dotrzyma słowa.
to jest w zasadzie fragment dłuższego tekstu.
Podejrzewam, że to jest bardziej pornograficzne niż tamten tekst, którego się tak uczepiliście