136

Latest post of the previous page:

Grimzon pisze:A w jaki sposób można?
W DDC (Dawnych Dobrych Czasach), gdy książka się czytelnikowi/krytykowi nie podobała, zwykł on pisać jej niepochlebną recenzję. W recenzji takiej przedstawiał rzeczowo swe zarzuty - i nie były to zarzuty wynikające z "widzimisia", lecz zarzuty obiektywne. Czyli - w recenzji nikt nie napisałbym na samym początku, że opisanie przez autora promieni słońca w ten czy inny sposób jest złym pomysłem, gdyż recenzja taka zostałaby uznana za niepoważną.

W internetowych "recenzjach" przechodzi natomiast wszystko - jak widać na przykładzie "analizy".
Grimzon pisze:Przecież tekst gdyby został wrzucony na to forum byłby przez weryfikatorów przejechany w ten sam sposób.
Śmiem twierdzić, że w sposób co najwyżej podobny - a i to muszę doprecyzować, gdyż podobieństwo owo byłoby raczej powierzchowne i ograniczone do metody, nie zaś treści. Jakoś nie widziałem, by kogoś tu Weryfikatorzy wyśmiewali w taki sposób...
Grimzon pisze:A co do wypowiedzi z tamtego forum, w ich ustach brzmi dziwnie (żeby nie użyć słowa hipokryzja) biorąc pod uwagę co robi się z tekstami w dziale "ZakuŻona planeta". Dlaczego nie ma tam takich obrońców ? A wiem tak można tylko nowych, a larum podnosi się jak ktoś bierze się za opublikowanych.
Nie wiem co się tam robi w jakim dziale, ale hipokryzja to by była dopiero jakby użytkownik, który napisał o krytykowaniu Biblii sam dopuścił się podobnej "krytyki", jak Państwo Analizatorstwo. Nie wiem, czy tak jest, ale nie sądzę... ;)

Druga sprawa - dość ważna - ja absolutnie NIE bronię samego Ziemiańskiego. Nie czytałem Achai (Achaji?), więc niby jak miałbym go bronić? Nie bronię też ogółu autorów publikowanych, bo wcale nie sądzę, że są nieomylni - jak któryś popełni gniota, dobrze byłoby go usadzić... Jedyne, co mnie się nie podoba to modus operandi internetowych "krytyków", gdyż nie jest on bynajmniej stosowany tylko w odniesieniu do pisarzy mniejszej i większej rangi. Mnie samemu wydaje się, że tego rodzaju "krytycy" próbują w jakiś sposób dowartościować się mieszając z błotem teksty innych. Jest to tym łatwiejsze, że ich opinie nie są zwykle poparte niczym więcej ponad ich własne opinie. ;) Naprawdę każdy tekst dałoby się w ten sposób "skrytykować" i "przeanalizować".

Słowem - popełnić taką "analizę" potrafiłby każdy w miarę rozgarnięty człowiek. Napisać rzetelną recenzję bez wyzłośliwiania się? Cóż, to już chyba zbyt trudna dla niektórych sztuka...

A żeby nie było całkiem nie na temat - nadal uważam, że jak autor pisze ładnie to może sobie i bzdury wierutne wypisywać.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

137
No cóż - nie jestem fanką Ziemiańskiego, Achai nie doczytałam do końca, gdyż mnie nie wciągnęła, lecz uważam, że nie ma sensu krytykowanie metodą czepiania się zdań wyrwanych z kontekstu. To nie jest krytyka, lecz krytykanctwo. W takich pseudorecenzjach nie znajdziemy nic o książce jako całości; jej kompozycji, fabule, sposobie poprowadzenia akcji, umiejętności (albo jej braku) kreowania przekonujących bohaterów - jest zabawa w to, kto celniej autorowi dokopie, wykorzystując pojedyncze zdania z jego tekstu.
Ziemiański wiedzę ogólną ma niewątpliwie znacznie większą, niż jego recenzentki i znakomicie zdaje sobie sprawę z tego, że system feudalny (a taki wprowadził w Achai) nie był strukturą logiczną, że współistniały w nim elementy sprzeczne. Można być równocześnie następczynią tronu i lekceważoną dziewczyną. Można być władcą suwerennym i skrępowanym nie tylko bieżącą polityką, lecz całym zespołem obyczajów, tradycji i zwykłych przesądów, można być wreszcie władcą nieudolnym, utrzymującym się na tronie przez długie, długie lata. Wolno Historii tworzyć takie sytuacje, wolno i Ziemiańskiemu. Jako zawodowy historyk kultury w ogóle nie zwróciłam uwagi na to, co zarzucają autorowi recenzentki, gdyż dla mnie są to rozwiązania całkowicie do przyjęcia. Społeczeństwo to nie silnik samochodowy, w którym wszystkie części muszą być idealnie dopasowane, gdyż inaczej nastąpi krach. Owszem, Ziemiański mógłby być bardziej precyzyjny, szkicując tło głównego wątku; czyni to zbyt pospiesznie i miejscami grubą kreską, trochę na odczepnego, lecz generalnie - punkt ciężkości krytyki przesunąłby się wówczas w sfery pominięte przez recenzentki kompletnym milczeniem.
Przyjęta przez nie metoda naprawdę nie jest dobrym punktem wyjścia dla sensownej krytyki. Aktywność recenzentów z tamtego forum przewinęła się już zresztą, jako punkt odniesienia, w którymś z wątków na Wery. Napisałam wówczas parę zdań nieprzychylnych o "krytyce" jakiegoś tekstu z bloga, a teraz widzę, że choć recenzentami Ziemiańskiego są inne osoby, to zasada działania jest taka sama.
Takie czepianie się zdania po zdaniu ma sens, jeśli to jest zwykła obróbka korektorska i redakcyjna - czyli to, co jako weryfikatorzy robimy z tekstami wrzucanymi na Wery. Trudno podziwiać rozmach wyobraźni autora, jeśli tekst roi się od błędów gramatycznych i logicznych, a fabuła wskazuje na oczywistą nieznajomość realiów czy to epoki, czy życia, po prostu. Wtedy trzeba takie miejsca wskazać palcem; trudno, czujmy się jak w szkole, są to przecież teksty szkoleniowe. Jest to jednak postępowanie zupełnie inne, niż pisanie recenzji (niechby nawet mocno krytycznej) skończonego, a już zwłaszcza opublikowanego tekstu.
Wracając do wątku głównego, czyli na co może pozwolić sobie autor: Ziemiański, owszem, nie grzeszy finezją w opracowywaniu detali tła. Cóż, Ursulą Le Guin nigdy nie był. Czy to jest podstawowy mankament jego książek, a więc coś, co rzeczywiście odrzuca czytelników? Śmiem wątpić...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

138
Biorąc pod uwagę fakt, że "Achaja" stała się bestsellerem, nie sądzę, aby odrzucała ogół czytelników. Odrzuca niektórych. Jak każda, nawet najlepiej napisana książka. Przeczytałem trzy tomy i byłem zachwycony umiarkowanie. Niektóre rzeczy mi się podobały ( na przykład genialna IMO idea szermierzy natchnionych), inne - nie. Krytykować można każdego, także dobrych pisarzy, takich jak Ziemiański. Na pewno jednak nie w taki sposób jak na tamtym forum, bo tego typu krytyka ( a raczej "krytyka") więcej mówi o "recenzentach" niż obijanym przez nich autorze. Rubia słusznie zwróciła uwagę na różnicę między wiedzą autora ( w tym wypadku Ziemiańskiego, ale samo zjawisko jest dość rozpowszechnione), a krytyków. Różnicę zdecydowanie na korzyść autora. Dlatego traktowanie Ziemiańskiego przez anonimowe panienki jako kretyna jest - mówiąc delikatnie - nieporozumieniem. IMO "Achaja" nie należy do najlepszych tekstów Ziemiańskiego, ale od tego stwierdzenia do jechania autora równo z poziomem gleby, droga daleka. Autorzy popełniają błędy. Bywa. Od merytorycznych po logiczne. Ok. Jednak zdarza im się także bawić konwencją, kiczem, puszczać ironiczne oczko do czytelnika. O ile są dostatecznie inteligentni i wykształceni. Ziemiański jest. Tylko aby to dostrzec potrzeba pewnej wiedzy. Wiedzy której zdaniem fahrenheitowców "recenzentkom" zabrakło. Nie chcę tu powiedzieć, że to jakaś powieść z kluczem, skąd! Ale z cytowanej recenzji widać, że autorki zasiadły do niej z gotowym planem i plan ten zrealizowały w 200% niczym socjalistyczną pięciolatkę... Widać też wyraźnie, że wzorowały się na fahrenheitowych "ZakuŻonych warsztatach", jednak tam oceniali ludzie posiadający dużo większą wiedzę i umiejętności. No i glebione teksty były stuprocentową grafomanią. Stąd można było zastosować taką, a nie inną konwencję ich oceny. Konwencję której do omawiania tekstów niegrafomańskich stosować się nie godzi.

E: literówki.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

139
Zabiorę głos - a co mi tam!)

Zajrzałam na rzecz nazwaną analizą i oniemiałam - to nie leżało nawet obok zabiegu nazywanego w kołach zaprzyjaźnionych profesjonalistów analizą literacką (interpretacyjną, eksplikacją, wsio ryba). Można by to zajwisko nazwać literaturą (utworem) krytycznym. Pararecenzją. Właściwie pierwszoplanowe role zagrały obie dziewczyny i promowały siebie, własną erudycję. Wiem, co mówię, bo na forach uwielbiam takie "recenzje - niby analizy " pisać. One mnie bawią, a tekst poddawany tej operacji jest kompletnie nieistotny (inna sprawa, że stosuję to - jak powiedział Navajero - do tekstów samych w sobie odjazdowych). Taką formę rozmów recenzenckich słuchacze radia, którzy żyli 30 lat temu kulturowo aktywnie i słuchali "60 minut na godzinę", spotykali w "Fajny film wczoraj widziałem. Momenty były? No masz!" (nie mogę sobie przypomnieć jaki to miało tytuł)

[ Dodano: Czw 09 Sie, 2012 ]
przypomniałam sobie tytuł : Paramęt pikczers czyli kulisy srebrnego ekranu - (potem nastepował ryk lwa imitowany paszczą i zaczynali "Fajny film wczoraj...)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

140
Ale Paramęt pikczers było zabawne, a odzywka - Momenty były? - Maaasz! stała się w pewnych środowiskach bon-motem. W tych popisach panien recenzentek nie zauważyłam jednak nic, co by zapadało w pamięć. Modus operandi może jest podobny, ale efekty...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

141
rubia pisze:Modus operandi może jest podobny, ale efekty...
Wiem, wiem... nazywałam, nie wartościowałam.
W wypowiedziach tamtych dziewczyn nie było finezji (która była w tekście Ziemiańskiego i dlatego gasły), poza tym nie było konstrukcji - zaczęły linearnie fragment po fragmencie - nie było planu kompozycyjnego - nie było problematyki - w sumie stało się to nudne jak zbieranie grzybów na stoisku w hipermarkecie
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

143
Navajero pisze:Niektóre rzeczy mi się podobały ( na przykład genialna IMO idea szermierzy natchnionych),
Czy naprawdę mówimy o tych samych szermierzach natchnionych którzy są tacy niepokonani że potrafią powstrzymać sami całą armię przeciwnika (z małą pomocą kolegów żeby stosunek sił był odpowiedni). A jednocześnie jeden daje się zatłuc kijami przez 2 dorosłych i grupkę dzieci. Natomiast drugi 6 lat siedzi w obozie pracy (hmm może lubi wcinać robaki, pracować ponad siły, a może dlatego że dzięki swojej pozycji pomimo niedogodności ma dostęp do nowych młodych achajek ).
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

144
Nie chodzi mi o opisy, działalność czy losy szermierzy, a samą ideę. Dokładnie jak napisałem. Istnienie stanu umysłu który pozwala szermierzowi wyjść poza technikę i możliwości fizyczne i dokonać ( w zasadzie nie wiadomo w jaki sposób) niemożliwego.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

145
Navajero pisze:Istnienie stanu umysłu który pozwala szermierzowi wyjść poza technikę i możliwości fizyczne i dokonać ( w zasadzie nie wiadomo w jaki sposób) niemożliwego.
Byyyło, pięć lat przed Ziemiańskim. :P Goodkind.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

146
Wszystko kiedyś już było. Rzecz w przedstawieniu sprawy.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Kreatorium”

cron