Preissenberg pisze:A propos tremy podczas pisania. Czy komukolwiek z Was zdarzyło się, że poziom adrenaliny wzrósł, serce zaczęło szybciej bić, nerwy itd?
Tremy może nie miałem, ale raz się autentycznie przestraszyłem własnego pomysłu na opowiadanie. Wracałem sobie akurat do domciu wieczorową (no, nocną raczej) porą i cały czas wałkowałem w łebku rozwiązanie tego skąd wziął się pewien konkretny potwór w opowiadaniu. Wyszło mi owo rozwiązanie na tyle przekonujące, że zacząłem się rozglądać dookoła. Włos się na karku jeżył... jak wróciłem do domciu to jeszcze kawałek czasu musiałem siedzieć przy zapalonym świetle - a ja nie jestem z ludzi strachliwych.
Moim skomnym zdaniem - coś takiego wcale nie pomaga przy pisaniu. Zawsze mam prześwietny pomysł na opowiadanie, we łbie całe stada plastycznych wizji scen, które musze tylko opisać... i nic. Zawsze po przelaniu na papier nie wychodzi już tak cudowna rzecz - a wizje z główki wyparowują szybciutko, oj szybciutko.
Muszę dodać, że zmuszenie się do posadzenia swojego szanownego zadka na krześle i pisanie tego, co mniej więcej chcemy przekazać działa. Sprawdzone w ciągu kilku ostatnich dni. Z wolna rodzi się kolejne opowiadanko, znacznie szybciej niż jego dotychczasowi młodsi bracia.
[ Dodano: Sob 09 Sty, 2010 ]
A, w kwestii pomysłów zbyt strasznych, by je opisać - Stephen King, bodajże we wstępie do swojego Danse Macabre, napisał o Poduszce Lovecrafta. Chodził mu po głowie pomysł na opowiadanie o tym, co też śniło się H.P. Lovecraftowi, ale odpuścił jego napisanie, gdyż uznał, że wyszłoby za straszne. Zachęcił za to czytelnika do próby napisania takiego tekstu - pewnego pięknego dnia podejmę rzuconą rękawicę.

Don't you hate people who... well, don't you just hate people?