16

Latest post of the previous page:

ja opowiadania i powieści traktuje troche inaczej. po każdym opowiadaniu spodziewam się jakiegoś haczyka, zaskakującej puenty i uwielbiam to. w powieści natomiast lubie jak od czasu do czasu dzieje się coś zaskakującego, ale ten końcowy efekt nie jest dla mnie najważniejszy.



może to kwestia moich upodobań, od opowiadania oczekuje rozrywki i końcowego westchnięcia "o kurde...", w książce szukam raczej tematów do rozmzyślań, choć nie przecze, że wartka akcja to podstawa.
żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.

17
Ja lubię zaskakujące zakończenia, co nie oznacza, że jest do dla mnie absolutny priorytet. Ogólnie lubię ciekawe zwroty akcji, a także coś, co nazywam "bezczelnymi sugestiami". Dzielę je na dwa rodzaje: zmyłki niezapowiedziajki (nie pytajcie, skąd wzięło się to określenie), tj. czytelnik jest przekonany, że tak właśnie będzie, a okazuje się, że jest ciut inaczej, oraz oczywiste oczywistości, czyli to, co różni się od zmyłek niezapowiedziajek tylko tym, że przewidywania czytelnika sprawdzają się.



Jeśli chodzi o złe zakończenia: moim zdaniem nie mają związku z zaskakiwaniem. Tj. zdanie, że zakończenie jest zaskakujące wtedy i tylko wtedy, gdy jest smutne, jest podwójnie błędne (i to chyba każdy widzi). Ani złe (tzn. smutne) zakończenie nie musi być zaskakujące, ani zaskakujące zakończenie wcale nie musi być złe.



Piszę powieść raczej dla osób, które nie zadowalają się n-tym powielaniem tego samego schematu. Co prawda to, jak tekst zostanie odebrany, dowiem się dopiero, jak wyślę, ale póki co uważam, że prawdopodobieństwo, iż zakończenie da się łatwo przewidzieć, jest znikomo małe. W każdym razie lubię zaskakiwać nie tylko zakończeniem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”