Kruger proszę Cię nie obraź się na to co teraz napiszę ale będą to moje szczere odczucia. Po pierwsze jak widzę po przedstawiających się nowych użytkownikach wiele osób, które zawitało na to forum to nie tyle zapaleni przyszli pisarze z misją dziejową zostania TWÓRCĄ, który zainspiruje miliony a osoby mające ochotę pobawić się w pisanie w ramach hobby i może z czasem zostać dobrym rzemieślnikiem potrafiącym przynajmniej porządnie i poprawnie dobrać słowa aby stworzyć ładny obrazek (niekoniecznie na konkurs, ale ot tak, dla własnej przyjemności, żeby w dobie SMSów nie zapomnieć jak poprawnie składać zdania).
Takie osoby odczuwają przyjemność w dzieleniu się doświadczeniami dotyczącymi swojego hobby nawet jeśli jest to bicie piany.
Szkoda, może lepiej żeby Ci się jednak odechciało? Pomyśl, coś tam powertowałaś, coś tam ustaliłaś, znajomemu się podoba i piszesz dalej a w końcu nadejdzie moment weryfikacji. Wyślesz to na konkurs albo zobaczy ktoś mocniejszy w rozbieraniu słów i co? Zaboli. Autor in spe musi mieć twardą dupę. Musi znosić ból i ciosy w ego. Musi mieć własną silną motywację. Jeśli ta motywacja płynie od kogoś, to polegniesz.
Nie, raczej z uśmiechem schowam moją pracę na pamiątkę uznając, że przynajmniej spróbowałam i będę cieszyć się, że dzięki temu potrafię np. poprawnie graficznie przedstawić dialog albo zwracam większą uwagę na interpunkcję lub omijanie powtórzeń w pisanym tekście.
Nie mam parcia na zobaczenie swojego nazwiska na listach bestsellerów wydawniczych ani nawet w stopce jakiegokolwiek czasopisma i pierwsza uczciwie przyznam, że aby chociaż pomarzyć o czymś takim musiałabym jeszcze wiele pracować nad swoimi umiejętnościami. I co? Lepiej żebym w ogóle nie zaczynała i nie próbowała bo nie mam podejścia: "zrobię wszystko aby osiągnąć sukces" albo bo mam niewystarczającą motywację? Lepiej żebym nie pisała nawet największych gniotów mimo, że sprawia mi to przyjemność a ktoś z moich znajomych chce o tym czytać? Jeśli będę próbować jednocześnie szukając wskazówek jak pisać lepiej to siłą rzeczy następne co stworzę będzie lepsze niż początki.
Pisanie to takie samo ćwiczenie jak np. bieganie. Aby zacząć biegać nie muszę od razu stawiać sobie za celu startowania w Igrzyskach Olimpijskich ani nawet w mistrzostwach dzielnicy. A nawet jeśli chcę sobie pobiegać po lesie ze znajomymi warto poznać prawidłową technikę (choćby wiedzieć jak zrobić poprawną rozgrzewkę, jak rozłożyć wysiłek i jak prawidłowo ostygnąć po biegu), żeby nie zrobić sobie krzywdy no i nie wyglądać jak ostatnia oferma. I to, że ktoś widząc mnie biegnącą powie: "ale jesteś szybka" wcale nie sprawi, że uznam, że jestem gotowa na maraton. Ale poczuję się lepiej i następnym razem będę się starała bardziej.
Do pewnego stopnia Cię rozumiem. Dostałam kiedyś od znajomego opowiadanie, przy czytaniu którego wymiękłam po drugim zdaniu i potrafię dostrzec niebezpieczeństwo utwierdzania takiej osoby w przekonaniu, że potrafi pisać. Ale z drugiej strony, gdy ktoś zdaje sobie sprawę, że dłuuuga droga przed nim i sam przez cały czas szuka sposobu, aby poprawić to, co robi to świadomość, że ktoś czeka na kolejny efekt jego pracy jest fajną motywacją (również aby pokazać temu komuś, że się nie stoi w miejscu).