Latest post of the previous page:
Co do sikania, to ja przepraszam, ale od zawsze chyba zazdrościłam tej umiejętności facetom i nie ma to nic wspólnego z literaturą, czy szerszymi preferencjami a jedynie kierują mną względy praktyczne.Co do różnic między chłopcami a dziewczynkami, także w tym kontekście literackim, to jestem zwolenniczką teorii, że jest coś takiego jak typowo męskie i damskie cechy i zainteresowania, natomiast nie jest powiedziane, że wiążą się one zawsze z zewnętrznymi cechami płciowymi człowieka. Większość osób ma to wszystko najróżniej porozdzielane i pomieszane, plus dochodzi wychowanie i wpływ środowiska i tych czystych typów jest podejrzewam niewiele. Prawie nie istnieją. Ale jakoś trzeba dzielić, ustalać normy i porządkować świat. Więc jeśli rozpatrywać w kontekstach marketingowych to albo idzie się właśnie po statystyce i stereotypach (czyli przykładowo chłopcy czytają o maszynach wojennych i podboju kobiecych majtek, a dziewczynki o relacjach międzyludzkich i podboju męskich serc). Albo idzie się w nisze.
Ja jednak w Nocarzu widziałam, poza męską tematyką, jednak jakieś takie kobiece lekko cechy w psychologii głównego, męskiego zresztą bohatera.
Jeśli książka jest dobra i choć częściowo zgodna z naszymi zainteresowaniami, czy potrzebami emocjonalnymi na tę chwilę (może np. być to coś niekoniecznie z naszej ulubionej półki, ale znajdujemy tam coś dla siebie), to docenimy ją bez względu na płeć, wiek czy inne takie tam. Tylko to, czy w ogóle po nią sięgniemy właśnie zależy od wielu czynników. Ilu, (poza Navajero, btw niski ukłon za "różowe mli mli" - rany jakie to jest cudne!) facetów sięga z własnej nieprzymuszonej woli po powieść "o miłości" i tylko o niej? I czy jest to ewentualnie liczba, którą należy/chcemy się przejmować? Podobno i tak powinno się pisać to, co się chce, a nie to, czego oczekuje potencjalny odbiorca. Nie wiem czy to prawda, ale postanowiłam się trzymać tej tezy jak brzytwy, bo sama kompletnie nie rozumiem co (poza przypadkiem) kreuje zbiorowe gusta.