Seener, pierwszym podstawowym błędem jest porównywanie książek do filmów.
Jest to stwierdzenie, pod którym mogę się śmiało podpisać wszystkimi rękami i jednocześnie skwitować gładkim "bzdura". Wiele zależy od kontekstu, na co Twoje kolejne wypowiedzi w tym temacie są nawet całkiem niezłym przykładem. Ale umówmy się może, że staranności i rzetelności możemy się domagać od autora niezależnie od formy wypowiedzi.
Wspomniana rękawiczka może być problemem zarówno w książce jak i w filmie, chociaż sposób jej pokazania/opisania może się różnić w zależności od tego czy dysponujemy słowem, czy obrazem.
Ja się zdecydowanie zgadzam z Pilifem, że nie tylko błędy językowe są problemem tekstów. Pamiętam jak kiedyś czytałem jakąś książkę Alistaira Macleana i na dole jednej strony był przypis od redakcji, że występujący w tekście śmigłowiec jest w rzeczywistości dwuosobową maszyną i nie mógłby pomieścić dwunastu żołnierzy. W Paragrafie 22 na końcu w przypisach była informacja, że wyspa, na której miała miejsce akcja książki jest zbyt mała, żeby pomieścić eskadrę lotniczą.
Przykro się robi, jak słyszę o tym, że redakcja merytoryczna w wydawnictwach niemal skonała. Ale przyznam się szczerze, że nie przyszło mi do głowy obrażać się na autorów. Nie miałem poczucia, że mnie olali i kpią ze mnie w żywe oczy. Czytało mi się ich tak samo dobrze jak wcześniej.
A w przypadku wspomnianej rękawicy, jeśli dobrze rozumiem, chodzi przecież o twór hipotetyczny. Jeśli jakiś profesor na wykładzie z fizyki zacznie twierdzić, że jest możliwe przekroczenie prędkości światła bez dowodów doświadczalnych albo matematycznych to sceptycyzm będzie chyba najłagodniejszą reakcją. Ale jeśli w tekście SF uwiarygodnimy wymyślonego profesora stwierdzeniem, że dostał nagrodę Nobla za udowodnienie, że możliwe jest przekroczenie prędkości światła to jak dla mnie wszystko ok. Ale przypuszczam, że większość fizyków się może na to skrzywić.
Ta rękawiczka nie jest efektem lenistwa w poszukiwaniu źródeł tylko wyobraźni. Ktoś sobie ją wyobraził, ktoś jej sobie nie wyobraża.
No cóż, jak mówi poeta "czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko".
Ludzie kiedyś nie wierzyli, że braciom Montgolfier się uda.
Może to też trochę kwestia indywidualnej wiedzy i wyczucia. W końcu literatura to nie nauka ścisła.
Jeśli będziemy mieli przez pół godziny opowiedzieć o czymś (choćby o broni białej) grupie ekspertów to musimy opowiadać innym językiem niż jeśli staniemy przed grupą nastolatków. A autor, który ma szansę wylądować na półce księgarni musi się martwić o publiczność liczoną potencjalnie w tysiącach osób. Musi więc wybrać czy chce trafić językiem technicznym do węższej grupy specjalistów, czy językiem popularnym do szerszej. W tej kwestii łatwiej mi zaufać wiedzy praktycznej i doświadczonej Romka Pawlaka niż "wydajemisiom". W tym również mnie, bo mnie też się sporo wydaje, a sprawdzić jeszcze nie miałem okazji.
PS.
Kiedyś napisałem analizę wewnętrznej spójności jednego z opowiadań, które dostało nagrodę Zajdla i wyleciałem z forum.
Ty to po prostu lubisz:)