Latest post of the previous page:
Ja mam pod ręką jeszcze dwa schematy. Chyba się nie pojawiły.Po pierwsze: coś, co Sapek zrobił dobrze. Walki z przeciwnikami. Dokładniej, liczebność wrogów. Siekanka na setkach brutali, podchodzących do ciebie "tylko" parami jest absolutnie irytująca. I o ile da się ją znieść w epickich dziełach w stylu Leibera czy Tolkiena, to gdy mamy zamiar ubarwić świat choćby nutką realizmu, tego typu walki przestają wywoływać jakiekolwiek napięcie.
Sapek zrobił to dobrze, bo tłuczka w karczmie z trzema zabijakami opisana była co najmniej porządnie. Nawet dla mistrza miecza nie były to trzy krótkie machnięcia. Za to rzeźnia z pięcioma wrogami w Blaviken była życiowym wyczynem wiedźmaka, z czego zasłynął potem po okolicznych powiatach i województwach (żart). Gdyby Drizzt dokonał tego samego, ziewnąłby tylko i uczcił pamięć zmarłych godziną długich rozmyślań.
Druga sprawa: bohater jest genialnym mieczownikiem, doświadczonym żołnierzem, ale ma też talent retoryczny, jest skłonny do filozoficznych przemyśleń, posiada nieprzeciętny spryt, a gdzieś u korzeni jego rodu siedział zapewne przepotężny mag/smok/król-bohater/wiewiórka. Chryste panie, ludziom lat nie starczy na to wszystko. Zrozumiem sprytnego taktyka i retoryka, pojmę samotnego wojownika-filozofa, ale to już za dużo. A nawet, jeśli los obdarzył do wyjątkowo długim życiem - do diabła, musi mieć jakieś słabe strony.
Tu i Sapkowski zgrzeszył. Wiedźmin również potrafi się zachować wszędzie: od dworu królewskiego do podrzędnej chałupy. Mimo, że doświadczenia nijakiego nie ma w żadnym ze środowisk, bo ponoć odludek.