Kwestia autentyczności informacji - pomocy!

1
Mam poważny problem przez który zawsze dostaję blokadę przy próbie napisania czegoś dłuższego. Kiedyś usłyszałem, że czytelnik jest jak radar, tzn. wyłapuje wszystko czego pisarz nie był pewien przy tworzeniu książki.
Mam obsesję na punkcie sprawdzania wszelkich presłanek, czy to co piszę, w jakimś stopniu pokrywa się z rzeczywistością, przez co w dalszej fazie pisania książki coraz częściej dopadają mnie wątpliwości, czy to co wypisuję ni jest wierutną bzdurą, czy wydarzenia mają jakieś znamiona prawdopodobieństwa itd... Kończy się to tym, że ciekawy zasadniczo pomysł najczęściej porzucam, uznając go za kompletnie nierealny.

Podam mały przykład. Zabrałem się za tworzenie czegoś, gdzie jednym z wydarzeń będzie katastrofa dużego samolotu pasażerskiego w himalajach (a to ledwie wierzchołek góry lodowej i zdarzenie poboczne, ale już się u mnie zaczęło). Z góry mówię, będzie to s-f.

Od razu zaczęło się, jak to u mnie kombinowanie: Czy duże linie lotnicze w ogóle latają w pobliżu mount everestu, tudzież nad nim (wiem, że mogą, ale trasy przelotów to już dla mnie abstrakcja)? Jakie linie? Z jakiego materiału są zrobione siedzenia w Boeingu? itd, itp.

No i teraz kwestia najważniejsza. Czy ja momentami nie przesadzam? Bo sam już nie wiem jaką taktykę zastosować. Olać realizm i zrzucić wszystko na karb fikcyjnej historii, czy ustalić mozliwości takiego zdarzenia w możliwie najdrobniejszych szczegółach? Wiecie, chodzi o to, żeby nie było sytuacji, w której czytający zaczyna drapać się po głowie, kiedy przeczyta, że Boeing 747 roztrzaskał się na wysokości 6000m i zaczyna zadawać sobie pytanie: "ale zaraz, przecież samoloty nie latają na everestem". Takich przykładów mógłbym mnożyć, jak np. uzbrojenie żołnierzy, mundury i wszystko czego by człowiek sobie nie wymyślił.

Proszę tu o odpowiedzi ludzi którzy już brali się za pisanie dłuższych rzeczy i mogliby podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami.
Way, way down inside, there's a hollow soul...

2
Dużo zależy od czytelnika.

1) U mnie nie wzbudziłby podejrzeń samolot rozbity w Himalajach. Latają te dziadostwa wszędzie, może zboczyć z kursu i się rozbić gdziekolwiek.

2)
Maciejo pisze: Mam obsesję na punkcie sprawdzania wszelkich presłanek, czy to co piszę, w jakimś stopniu pokrywa się z rzeczywistością, przez co w dalszej fazie pisania książki coraz częściej dopadają mnie wątpliwości, czy to co wypisuję ni jest wierutną bzdurą, czy wydarzenia mają jakieś znamiona prawdopodobieństwa itd... Kończy się to tym, że ciekawy zasadniczo pomysł najczęściej porzucam, uznając go za kompletnie nierealny.
Niestety, mam tak samo. To straszne i bardzo blokuje.

Wydaje mi się, ze należy oddać dzieło do przeczytania i sprawdzić, co wzbudza podejrzenia. Bo czasami nie to, co nam wydawałoby się mało realne! ;)

3
Chyba masz zwyczaj uprawiania autosabotażu i podkładania sobie samemu nóżki. Znam to, pisałam o tym przy okazji swojego maratonu. Najlepsze efekty daje metoda następująca:
1. zapisujesz pomysł, żeby nie uciekł (niech sobie będzie nierealny);
2. otwierasz się na temat i grzebiesz w źródłach tak długo, aż poczujesz się w temacie pewnie;
3. nie ma sensu szukać na tym etapie konkretnych odpowiedzi na konkretne pytania - po prostu swobodnie chłoniesz wszystko, co pasuje do tematu;
4. podczas tych poszukiwań pomysł ewoluuje i gdy jesteś gotowy, okazuje się, że siadasz do pisania czegoś bardzo odległego od pierwotnego pomysłu, ale wcale nie gorszego;

U mnie są jeszcze punkty 5 i 6, których jednakowoż nie polecam i mam nadzieję, że je ominiesz:

5. ponieważ wszystko już wiem na temat, pisanie śmiertelnie mnie nudzi;
6. odkładam nadgryzione dzieło do szuflady z nadzieją, że kiedyś wyda mi się mniej nudne. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

4
Nie mam takiego problemu, chociaż nie zmyślam. Ponieważ moja bohaterka farbowała wełnę na błękitno, poszukałam wielu informacji, jakieś dwa - trzy tygodnie swobodnego całkiem czytania wszystkiego na temat naturalnego farbowania, i obrobiłam je po swojemu. Dopasowałam zmyśloną roślinę, kłącze, które fermentuje i po wysuszeniu daje proszek do barwienia. Możliwe? Tak. Realne w 100%? Nie.

Mówisz, że blokujesz się, bo nie wiesz, czy samolot leci nad Mont Everestem? W twojej książce leci. Literatura, a już na pewno s-f, to nie rozkład lotów linii lotniczych.

Chyba rację na Thana, że strzelasz sobie w stopę.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Też tak mam, że mnie blokuje to odniesienie do rzeczywistości. Ale nie ma co przesadzać. Andrzeja Pilipiuka nie przeskoczysz w wiedzy o robieniu szałasu, masła, albo rozłożeniu i złożeniu na powrót procy:)

6
Pewne realia powieści muszą być jednak sprawdzone. Ewidentne bzdury nie przejdą, chyba że tak jest skonstruowany świat powieści.
W serialu Lost na wyspie tropikalnej pojawiają się polarne niedźwiedzie. Bzdura. Ale nie są to prawdziwe niedźwiedzie, tylko imaginacja pasażerów rozbitego samolotu.
Wiele rzeczy możesz sprawdzić, np. z czego są te siedzenia (np. w Airbusie są ze skóry). A jak nie wiesz, to lepiej jakiś szczegół pominąć.
Często poszukiwanie informacji o czymś podsuwa pomysły.
Pisałem np. o facecie, który opowiadał o obozie koncentracyjnym w Belgii. I żeby wyglądało realnie musiałem znaleźć zdjęcia tego obozu. To mi podsunęło pomysł, jak mógł wyglądać "apel" w takim obozie.

7
1. Pisz o tym na czym się znasz. Mniejsze ryzyko głupiej wpadki.
2. Przygotuj się do tego o czym piszesz. W dobie internetu jest to łatwiejsze niż kiedyś.
3. Daj do przeczytania komuś oblatanemu w temacie.

Nie przesadzasz. Niektórzy pisarze mają obsesję sprawdzania wszystkiego, włącznie z tym, czy przez dany płotek rzeczywiście można przeleźć tak, by nikt tego nie zauważył.

8
Ebru pisze: dany płotek rzeczywiście można przeleźć tak, by nikt tego nie zauważył.
To ja! To ja! :)

Warto się znać i warto konsultować z ekspertem w określonej dziedzinie.
Poszukuję nie tyle faktów, co pewności "wiarygodności" zmyślenia.
Myślę, że w fantastyce (której nie uprawiam) to znacznie trudniejsze (może dlatego nie uprawiam).
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
A wiecie co, że sie pochwalę bo mi właśnie wpadł do głowy tagline do tego nie napisanego arcydzieła.
Taka przeróbka innego, baardzo znanego tagline'u w zasadzie, ale pasująca jak ulał: "Są miejsca na Ziemi, w których nikt nie usłyszy Twojego krzyku." Hehe ;)
Way, way down inside, there's a hollow soul...

10
ancepa pisze:Maciejo napisał/a:
Mam obsesję na punkcie sprawdzania wszelkich presłanek, czy to co piszę, w jakimś stopniu pokrywa się z rzeczywistością, przez co w dalszej fazie pisania książki coraz częściej dopadają mnie wątpliwości, czy to co wypisuję ni jest wierutną bzdurą, czy wydarzenia mają jakieś znamiona prawdopodobieństwa itd... Kończy się to tym, że ciekawy zasadniczo pomysł najczęściej porzucam, uznając go za kompletnie nierealny.
Niestety, mam tak samo. To straszne i bardzo blokuje.
Natasza pisze:Poszukuję nie tyle faktów, co pewności "wiarygodności" zmyślenia.
U mnie to już się rozwinęło w przewlekły stan chorobowy...
1. zapisujesz pomysł, żeby nie uciekł (niech sobie będzie nierealny);
2. otwierasz się na temat i grzebiesz w źródłach tak długo, aż poczujesz się w temacie pewnie;
3. nie ma sensu szukać na tym etapie konkretnych odpowiedzi na konkretne pytania - po prostu swobodnie chłoniesz wszystko, co pasuje do tematu;
4. podczas tych poszukiwań pomysł ewoluuje i gdy jesteś gotowy, okazuje się, że siadasz do pisania czegoś bardzo odległego od pierwotnego pomysłu, ale wcale nie gorszego;
No popatrz, popatrz. A ja sam na to wpadłem :)
Wiem, że to w tej sytuacji najlepsze, co można zrobić.

11
Uwierz, że lepiej mieć taki problem niż pisać o czymś i nawet nie wiedzieć, że jest to tak naprawdę niemożliwe.
Mnie dopiero, gdy ktoś o tym powie to pukam się palcem w czoło. ^^
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

12
Thana, wielkie dzięki :) Pomysł ewoluuje do tematyki, której bym się wcześniej nie spodziewał. I faktycznie, wcale nie gorszej. gdyby tu można było kląć, to tematyka w ktorej się zagrzebałem, nadaje się do opisania tylko niecenzuralnymi zwrotami (lub nie... czego właśnie jestem w trakcie udowadniania ;])
Way, way down inside, there's a hollow soul...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron