fragment opisujący odruchy naszego wzroku

1
Witam.

Męczę się z pewnym fragmentem. Streszczę w paru zdaniach całą scenę, nie chcę wklejać kilku stron ;).

Wincenty właśnie próbował się powiesić. Supeł na belce był nieumiejętnie zawiązany, toteż przeżył próbę samobójczą, i chwilę potem rozległo się pukanie - był to mężczyzna z którym załatwiał jakieś tam interesy (robi dla Wincentego pewien research, a przyszedł bo chciał poprosić o wcześniejszą wypłatę pierwszej raty, i przy okazji przynieść dobrą nowinę, że research idzie pomyślnie. Wincenty się zgodził).

Wincenty wciąż miał pętlę na szyi, ale po targnięciu się na życie był oszołomiony, więc otworzył drzwi i rozmawiał jak gdyby nigdy nic.

Dla przybyłego gościa była to sytuacja kapkę niecodzienna - odwiedza partnera biznesowego w domu, ten otwiera drzwi z pętlą wisielczą na szyi, i rozmawiają o interesach. Mężczyzna jest skonsternowany, i przez całą scenę, przy kontakcie wzrokowym, stara się patrzeć prosto w oczy aby uniknąć krępującego spojrzenia na pętlę. Mężczyzna ma świadomość, że Wincenty próbował się powiesić właśnie przez słabo idący biznes, (chociaż przyniósł mu w tym momencie dobrą nowinę). W pewnym momencie, przy kolejnym nawiązaniu do interesów, nie wytrzymuje i zerka na pętlę.

Każdemu (sic :D) może się zdarzyć chyba, że sąsiad od którego chcemy pożyczyć cukier otworzy nam oszołomiony z pętlą wisielczą na szyi, i rozmawia z nami jak gdyby nigdy nic. Uparłem się, żeby przekonująco zobrazować moment, w którym starając się nie patrzeć na tą pętlę, w końcu ulegamy odruchowi i nań patrzymy. Sęk w tym, że męczę się z tym fragmentem, i chyba jest ponad moje siły, więc wkleję to co mam, i byłbym bardzo wdzięczny za oceny - czy cały ten opis wydaje się zupełnie sztuczny? Odpuszczę ten fragment wtedy i skończę scenę chwilę wcześniej. Czy może w jakimś tam stopniu obrazuje to przekonująco, i warto popracować nad nim?

Aha, co najważniejsze - w zamyśle tekst ma charakter satyryczny :)


"Gość skończył przeliczać monety. Zawiązał worek i wstał. Zaraz po nim podniósł się Wincenty.
- Jestem panu bardzo wdzięczny – mężczyzna uścisnął dłoń Wincentemu. – Jeżeli moja teoria się potwierdzi, wróci pan do sytuacji sprzed roku.
- To więcej niż oczekiwałem. Nie ma pan pojęcia, ile to dla mnie znaczy – puścili swoje dłonie.
Pojęcia może i nie miał, ale wyobrażenie miał całkiem spore. I niestety, wyobraźnia wzięła górę, przez co tuż przed odejściem, podczas wymieniania ostatniego uśmiechu, stojąc z Wincentym twarz w twarz, nie powstrzymał się i spojrzał wprost na pętlę wisielczą.
Mężczyzna wiedział, że nie wypadało patrzeć na pętlę. Jego bezwolny mechanizm który także to wiedział, postanowił się zrehabilitować i skierował wzrok prosto w oczy Wincentego - oznaka dobrych intencji. Co jednak mówiły przyglądające się mu oczy Wincentego?
Udawałeś że nie widzisz pętli, ja udawałem że ci wierzę. W porządku. Ale w tym momencie, wyraźnie popatrzyłeś na pętle. Co teraz? Jak to mówią, nie mieszamy się do cudzych spraw? Czy może jak człowiek, zaproponujesz pomoc, lub chociaż spróbujesz porozmawiać?
Choć w pełni urojone, to dociekliwe spojrzenie był tak nieprzyjemne, że mężczyzna pokonał bezwolny mechanizm i natychmiast uciekł wzrokiem w lewy bok - aż poczuł mięsień prosty boczny prawego oka.
Wtedy przyszło najgorsze. Nieprzyjemna refleksja, że popatrzył Wincentemu prosto w oczy - oznaka szczerości, i momentalnie uciekł wzrokiem w bok. Oznaka fałszu.
- Daje pan sobie jakoś radę? – zapytał niepewnym głosem. Głowę miał odwróconą gdzieś zupełnie na bok, nie miał już śmiałości aby ponownie spojrzeć Wincentemu w oczy."

Z góry dzięki za wszelakie komentarze, i pozdrawiam :)
Indy

2
wróć do Małgorzaty i Mistrza- do sceny w gabinecie Rimskiego kiedy ten orientuje się, że Warionucha nie rzuca cienia i Warionucha przez spojrzenie właśnie odkrywa że Rimski to zauważył

tam znajdziesz odpowiedź jak powinna ta scena być napisana

3
Dzięki za szybką odpowiedź :). Znalazłem ten fragment.

"I wtedy nagle oczy mu się wyokrągliły, pojawił się w nich obłęd, nie mógł oderwać oczu od oparcia fotela.
Na podłodze za fotelem leżały dwa skrzyżowane cienie, jeden gęstszy, ciemniejszy, drugi szary, ledwie widoczny. Wyraźnie widać było na podłodze cień oparcia fotela i cień jego zwężających się nóg, ale nad oparciem na podłodze nie było cienia głowy Warionuchy, podobnie jak między nogami fotela nie widać było cienia nóg administratora.
"On nie rzuca cienia!" - desperacko wrzasnął w duchu Rimski. I zadygotał.
Warionucha niespokojnie, bojaźliwie obejrzał się, podążając za oszalałym spojrzeniem Rimskiego, spojrzał za oparcie fotela i zrozumiał, że został zdemaskowany. Wstał z fotela (to samo zrobił także dyrektor) i ściskając w dłoniach teczkę odszedł na krok od biurka.
- Domyślił się, przeklęty! Zawsze był sprytny - powiedział Warionucha gniewnie, uśmiechając się prosto w nos dyrektorowi, znienacka skoczył od fotela ku drzwiom i szybko przesunął w dół rygiel zatrzasku."

U Bułhakowa, odkrycie Rimskiego wiąże się z reakcją Warionucha. Mój zamysł był taki, że to co jest opisane między:
"Nie ma pan pojęcia ile to dla mnie znaczy" a "Daje pan sobie jakoś radę?", dzieje się w wyobraźni gościa, jedyna akcja to ruch gałek ocznych, a Wincenty nawet niespecjalnie zwrócił na to uwagę (liczyłem że będzie to czytelne po "Choć w pełni urojone, to dociekliwe spojrzenie był tak nieprzyjemne, że...")

No ale skoro nie było to jasne, to tym dobitniej dowodzi że fragment jest do pupy ;).

4
to było jasne ale przecież nie będę szukał fragmentu w kanonie literatury dokładnie opisującego twoją scenę- podany przykład ma charakter wyłącznie poglądowy i nie stanowi oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego- bo nawet gdyby był taki fragment to co? zrobiłbyś nieudolne ksero?

z twojego fragmentu wynika, że rzecz dzieje się w wyobraźni gościa ale to jedyna funkcja jaką spełnia ten kawałek- musisz to napisać od nowa

teoretyzujesz nad wzrokiem i zadajesz pytania- to nieakceptowalna nuda- fragment skrócić o połowę i zostawić same treściwe słowa, nie dywagacje na temat mięśni

a co do samego wzroku- uciekł wzrokiem w lewy bok - po pierwsze to czyste drewno, po drugie musisz uważać na takie sformułowania- ludzki wzrok ucieka w ściśle określonych kierunkach i nie ma tu miejsca na artystyczną dowolność- jeśli chcesz to rozwinąć musisz wziąć fachowy podręcznik mowy ciała i dokładnie go przestudiować; oczy zawsze uciekają w lewy górny róg jeśli ktoś konfabuluje a w prawy dolny jeśli coś sobie przypomina itd.- albo na odwrót- sam już nie pamiętam jak to leciało :)

5
Smoke pisze:uciekają w lewy górny róg jeśli ktoś konfabuluje a w prawy dolny jeśli coś sobie przypomina itd.-
Przypominaj sobie i uciekaj wzrokiem w dół (obojętnie czy lewo czy prawo) - nie na darmo nauczyciele strofują ucznia, żeby nie patrzył w sufit, kiedy nie wie. Że niby na suficie odpowiedzi nie znajdzie. A on właśnie gmera w pamięci.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
To tak jak z patrzeniem na cycki szefowej, która wcale nie lubi zakrywać swych "skarbów" - Siła wyższa, ale i tak musisz, chociaż znasz ryzyko. To takie niekobiece podejście, wieem.

I nie da się wyczuć mięśni w oczach!

7
Ten fragment, który podałeś, wydaje mi się baaaardzo sztuczny - encyklopedyczny. Sytuacja nie została dobrze zobrazowana, dlatego co chwilę mówisz czytelnikowi wprost, o co ci chodzi. To znaczy to, a to, że spojrzał tak ,znaczy tak. Sama nazwa "lina wisielcza" też nie brzmi dobrze. Jeśli to ma brzmieć dobrze, to trzeba ten fragment zburzyć i zbudować od nowa. Brak tu klimatu. Jakichś innych gestów oraz mowy ciała. Zamiast napisać wprost - oznaka fałszu - użyj opisu gestów, którymi posługuje się bohater.
Może na sam początek, jak Wincenty otwiera drzwi, jego rozmówca zaczyna się gapić w osłupieniu na linę. Nienaturalne byłoby nie spojrzeć właśnie. Dopiero kiedy Wincenty pyta się, o co chodzi, ten zdaje sobie sprawę, że nie może o tym wspomnieć. Że gospodarz nie wie, że on wie i tak ma zostać.
Zaczyna grzebać w kieszeniach, szukać dokumentów, patrzeć w telefon. Unika spojrzenia Wincentego. W końcu patrzy się mu prosto w oczy. bardzo nienaturalnie - możesz napisać o spoconych rękach, że co chwilę pociera uda/kolana. W momencie, kiedy spojrzał na ta nieszczęsna linę wisielczą, która mogła być załóżmy sznurkiem do prania albo kablem od internetu :-) na chwilę przestaje się skupiać nad tym ,co mówi do niego Wincenty. Dopiero wtedy gospodarz zauważa przyczynę konsternacji gościa. No i tak dalej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”