Dla mnie klisza to właśnie taka zużyta matryca. Kiedyś był to powiew świeżości, ale teraz już się wszystkim przejadło.
To nie znaczy, że klisz nie można wykorzystywać - można, ale mądrze.
W głównym nurcie wydaje mi się, że jest to mniej widoczne, bo tam często motywy się powtarzają i jakby nikomu to nie przeszkadza. Inaczej sprawa ma się z fantastyką, gdzie czytelnicy od razu potrafią wyłapać klisze. Wg mnie szczególnie jest to widoczne w science fiction, gdzie coś co było nowatorskie jeszcze 10-15 lat temu, teraz jest uznawane za kliszę.
Inny przykład kliszy w fantasy: młody bohater z zapadłej wiochy, który okazuje się Wybrańcem mającym zbawić świat.
Ile razy to widzieliśmy, nie?
Ale to jest chyba dobry przykład, żeby pokazać, że klisza zależy też od czytelnika. Jeśli czytelnik nie miał wcześniej styczności z tym motywem, to nie będzie to dla niego klisza, bo mu się jeszcze nie przejadło. W tym upatruję m.in. sukces Eragona, który dla mnie jest właśnie taką zużytą, surową matrycą. Ale jednak się podobał. Dlaczego? Ja myślę, że czytelnicy nie znali tych motywów i nie były dla nich kliszami.
Podobnie jest kiedy słyszę, jak to gópi Tolkien ściągnął Dumbledore'a od Rowling

Przykładów można mnożyć.
Natasza pisze:cliche to jednowymiarowe "ksero" symbolu.
To jest chyba najlepsza definicja.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude