W wielu tekstach, w których to osoby powszechnie uważane za umiejące pisać dają porady osobą dopiero się w tym fachu szkolącym, można przeczytać, że w zakończeniu książki wszystkie napoczęte wątki powinny mieć swój finisz (pisze tak równierz Pan Pilipiuk).
Powołując się na swój (chory) gust, podejmę próbę spekulacji z tym poglądem.
Otóż w moich oczach książka zyskuje wiele dobrego, gdy pewne wątki (oczywiście nie główne, ale te poboczne, które podczas czytania zaprzątnęły moją uwagę) pozostają w mrokach tajemnicy.
Podam może przykład, co prawda nie z literatury, ale powszechnie rozpoznawalny, każdy zrozmie o co mi chodzi:
Trzecia i ostatnia część filmu "Matrix". Przez wielu krytykowana, za to, że multum spraw nie znalazło wyjaśnienia. Dla mnie natomiast to ogromna zaleta tego filmu.
Dzieła tak zakończone, powodują, że pamiętamy o nich przez dłuższy czas, a książki takie trzymają czytelnika w pewnej niewiedzy nawet po zakończeniu lektury. Moim zdaniem są one przez to nawet bardziej "epickie". Poza tym uwielbiam rzeczy niepoznawalne.
Teraz pytanie do Was, nie jako pisarzy, ale szarych pożeraczy książek.
Co czujecie, gdy dręczące Was pytania, wątpliwości nie znajdują wyjaśnienia po ostatnim zdaniu?
2
Rany, jeszcze nikt nie nazwał mnie "szarym pożeraczem książek"!
o_O
Porady tego typu kierowane są do debiutantów, praktykantów w literackim fachu, którzy na siłę próbują być oryginalni.
Osobiście uwielbiam, gdy nie wszystko dzieje się na wierzchu, gdy autor docenia moją inteligencję.
Niezłym przykładem jest "śledztwo" i "Solaris" Lema. O tej ostatniej sam autor powiedział w wywiadzie z Beresiem, że spotykał omówienia tak uczone, iż sam niewiele z nich rozumiał. Wydaje się, że osiągnął efekt większy od zamierzonego...
Dodane po 1 minutach:
Szary pożeracz książek. Muszę to sobie zapamiętać!!!
o_O
Porady tego typu kierowane są do debiutantów, praktykantów w literackim fachu, którzy na siłę próbują być oryginalni.
Osobiście uwielbiam, gdy nie wszystko dzieje się na wierzchu, gdy autor docenia moją inteligencję.
Niezłym przykładem jest "śledztwo" i "Solaris" Lema. O tej ostatniej sam autor powiedział w wywiadzie z Beresiem, że spotykał omówienia tak uczone, iż sam niewiele z nich rozumiał. Wydaje się, że osiągnął efekt większy od zamierzonego...
Dodane po 1 minutach:
Szary pożeracz książek. Muszę to sobie zapamiętać!!!
3
Co czujecie, pytasz...
Ja czuję spokój, kiedy wszystko się wyjaśnia, koniec książki, czy też innego tekstu to koniec opowieści. Na koniec wszystko, co dręczy czytelnika od początku powinno przestać dręczyć, a tak, to dręczy dalej, cały czas zadaje on te same pytania, na które odpowiedź nie padnie nigdy i chyba tylko kontakt z autorem da mu możliwość poznania tajemnicy.
Ja czuję spokój, kiedy wszystko się wyjaśnia, koniec książki, czy też innego tekstu to koniec opowieści. Na koniec wszystko, co dręczy czytelnika od początku powinno przestać dręczyć, a tak, to dręczy dalej, cały czas zadaje on te same pytania, na które odpowiedź nie padnie nigdy i chyba tylko kontakt z autorem da mu możliwość poznania tajemnicy.
4
Zakończenie książki powinno zamknąć wątek główny i najwazniejksze wątki poboczne. Natomiast ciekawie jest gdy coś jest niedopowiedziane, aby czytelnik mógł sam sobie wyobrazić możliwe zakończenie takiego wątku. Można wtedy takze spoodziewać się, że wątek taki zostanie rozwinięty (np. już jako wątek główny) w kolejnej części danej historii. Tak czy siak, odrobina niepewności i tajemnicy jest bardzo podniecaiąca 

Robroq
5
Ja lubię gdy wszystko jest zakończone, ale naprawdę raduję się, gdy pewne sprawy wydają się niedopowiedziane i dopiero po drugim przeczytaniu książki okazuje się, że wątek został wyjaśniony, tyle, że nie wprost. Kocham gdy pisarz zmusza czytelników do intelektualnego wysiłku (oczywiście przyjemnego, a nie w sensie, gdy trzeba zagłębieć się w specjalistyczne książki, żeby zrozumieć co autor pisze...)
6
powiem to brutalnie
nie należy liczyć na domyślność czytelnika - nawet jak się na końcu wywali kawę na ławę jest ryzyko że częśc odbniorców nie zrozumie :wink:
Warto zakończyć wątek główny - możliwie jednoznacznie. Wątki poboczne można zostawić urwane - ale to trochę ryzykowne.
zależy od utworu.
ważne jest żeby niedopowiedzenia wyglądały na celowe niedopowiedzenia a nie na ponury skutek braku pomysłu na zakończenie :wink:
nie należy liczyć na domyślność czytelnika - nawet jak się na końcu wywali kawę na ławę jest ryzyko że częśc odbniorców nie zrozumie :wink:
Warto zakończyć wątek główny - możliwie jednoznacznie. Wątki poboczne można zostawić urwane - ale to trochę ryzykowne.
zależy od utworu.
ważne jest żeby niedopowiedzenia wyglądały na celowe niedopowiedzenia a nie na ponury skutek braku pomysłu na zakończenie :wink:
8
Ja uwielbiam zaskakiwać, lubię tworzyć tajemnicę, przeciągać napięcie, które w odpowiednim momencie osiągnie punkt kulminacyjny i gruchnie wyjaśnieniem. A wtedy czytelnik czyta z niedowierzeniem to jedno zdanie...maksymalnie zaskoczony. I super jest zostawić takie niedopowiedzenie na koniec, które potem grzęźnie Ci w sercu, o którym myślisz dniami i nocami w niepokoju. Zastanawiasz się i rozgryzasz to w nieskończoność. To strasznie ekscytujące.
Z tą niedomyślnością czytelników mam problem. Bardzo mi to psuje tempo opowieści, gdy muszę wszystko dokładnie opowiadać żeby zrozumieli. I czasem zastanawiam się, czy nie przesadzam w drugą stronę
Czasem łapię się na tym, że za wszelką cenę chcę coś dokładnie wyjaśnić, bo nie czuję się pewnie w tych rozwiązaniach fabuły, na jakie się zdecydowałam. Można to czasem zaobserwować w kiepskiej literaturze
No ale wiadomo, początkuje się 

Z tą niedomyślnością czytelników mam problem. Bardzo mi to psuje tempo opowieści, gdy muszę wszystko dokładnie opowiadać żeby zrozumieli. I czasem zastanawiam się, czy nie przesadzam w drugą stronę



10
Jak dla mnie to najważniejsze wątki musza być zakończone [byle nie banalnie
] bo inaczej zżera mnie ciekawość i pogłebia się wkurzenie [żeby gorzej nie napisać] na autora, że tak to zostawił...
Za to poboczne, mniej ważne, ale tez ciekawe wątki mogą być zostawione same sobie. Z tego może powstać FanFiction

Za to poboczne, mniej ważne, ale tez ciekawe wątki mogą być zostawione same sobie. Z tego może powstać FanFiction

Trochę wolniej, po co gonić tak, w imię czego tracić głowę?
11
Zgadzam się z Jackiem Skowrońskim - lepiej jest, gdy autor pozostawi chociaz jeden niezakończony wątek. To pobudza do szukania własnych wyjaśnień sprawy.
Chociaż pamiętam jedną pozycję Stephena Króla Kinga, mianowicie "Colorado Kid", w którym wątek główny został ucięty. I pamiętam książkę do dziś, chociaż przeczytałem ją trzy lata temu.
Najgenialniejsze zakończenie, które pamiętam, napotkałem w prozie Zelaznego. Czwarty tom "Amberu", "Ręka Oberona". Na bogów, dla tego jednego zdania warto było przebrnąć poprzednie tomy. Zwrot akcji w ostatnim akapicie, oto Meisterst??ck :!:
Czyli niedokończonym wątkom mówimy TAK!
Chociaż pamiętam jedną pozycję Stephena Króla Kinga, mianowicie "Colorado Kid", w którym wątek główny został ucięty. I pamiętam książkę do dziś, chociaż przeczytałem ją trzy lata temu.
Najgenialniejsze zakończenie, które pamiętam, napotkałem w prozie Zelaznego. Czwarty tom "Amberu", "Ręka Oberona". Na bogów, dla tego jednego zdania warto było przebrnąć poprzednie tomy. Zwrot akcji w ostatnim akapicie, oto Meisterst??ck :!:
Czyli niedokończonym wątkom mówimy TAK!
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
12
Wszystko jest zależny od tego, czy chcemy skoncentrować się w naszym utworze na klimacie, czy na treści. Co chcemy przekazać? Czy umiemy to zrobić?
Dajmy na to opowiadanie "Mgła" Kinga. Całość utworu to jedno wielkie niedopowiedzenie, osnute mgłą. Wyobraźmy sobie, że w tym utworze mgły by nie było. Potwory widać z daleka, nastój grozy zdycha momentalnie. A gdyby jeszcze posnuć dalej losy głównego bohatera, opowiedzieć jak wychodzi z załamania nerwowego, opowiedzieć dokładnie, czym była mgła (a nie wspomnieć o tym lakonicznie w jednym, dwóch zdaniach), wyjaśnić od a do z. Zaręczam wam, że większości, by się to nie podobało.
A z drugiej strony, w całym tekście jest wiele miejsc, w których autor równie dobrze mógłby skończyć utwór. Wchodzą w mgle, a potem cisza, koniec. Tekst wtedy by się obronił o wiele lepiej, niż gdyby wszystkie wątki wyjaśnić całkowicie i szybko.
Inny przykład: "Władca Pierścieni” Wielka opowieść fantasy. Pomyślcie, gdyby tu nie dokończyć wszystkich wątków, jak czułby się czytelnik, gdyby nie było powrotu do Shire? Gdyby uciąć historie w momencie zawalenia się wieży Saurona? Ja byłbym bardzo rozczarowany, jak zresztą chyba większość.
Do czego zmierzam. Należy zastanowić się, czego oczekuje czytelnik. Nie twierdzę, że mamy mu dać to, czego się spodziewa, czasem nawet lepiej, gdy nie dostanie wszystkich wyjaśnień, bo dłużej mu w głowie zostanie tekst. Należy się zastanowić, czy jesteśmy w stanie te oczekiwania spełnić, zaspokoić w niebanalnym zakończeniu. Np. Każdy czytelnik kryminałów chce dowiedzieć się, kto zabił i dlaczego. Nie był by zadowolony, gdyby po skończonej lekturze dalej nic nie wiedział.
W tekstach gdzie nie chodzi o rozwiązania, lecz o klimat, pokazywanie historii, losów ludzkich, przekazywanie wielkich idei, ujawnianie problemów, na które nie ma prostych rozwiązań, może lepiej zostawić niedopowiedzenia? Nie każdy koniec tekstu, musi oznaczać zakończenie historii.
Dajmy na to opowiadanie "Mgła" Kinga. Całość utworu to jedno wielkie niedopowiedzenie, osnute mgłą. Wyobraźmy sobie, że w tym utworze mgły by nie było. Potwory widać z daleka, nastój grozy zdycha momentalnie. A gdyby jeszcze posnuć dalej losy głównego bohatera, opowiedzieć jak wychodzi z załamania nerwowego, opowiedzieć dokładnie, czym była mgła (a nie wspomnieć o tym lakonicznie w jednym, dwóch zdaniach), wyjaśnić od a do z. Zaręczam wam, że większości, by się to nie podobało.
A z drugiej strony, w całym tekście jest wiele miejsc, w których autor równie dobrze mógłby skończyć utwór. Wchodzą w mgle, a potem cisza, koniec. Tekst wtedy by się obronił o wiele lepiej, niż gdyby wszystkie wątki wyjaśnić całkowicie i szybko.
Inny przykład: "Władca Pierścieni” Wielka opowieść fantasy. Pomyślcie, gdyby tu nie dokończyć wszystkich wątków, jak czułby się czytelnik, gdyby nie było powrotu do Shire? Gdyby uciąć historie w momencie zawalenia się wieży Saurona? Ja byłbym bardzo rozczarowany, jak zresztą chyba większość.
Do czego zmierzam. Należy zastanowić się, czego oczekuje czytelnik. Nie twierdzę, że mamy mu dać to, czego się spodziewa, czasem nawet lepiej, gdy nie dostanie wszystkich wyjaśnień, bo dłużej mu w głowie zostanie tekst. Należy się zastanowić, czy jesteśmy w stanie te oczekiwania spełnić, zaspokoić w niebanalnym zakończeniu. Np. Każdy czytelnik kryminałów chce dowiedzieć się, kto zabił i dlaczego. Nie był by zadowolony, gdyby po skończonej lekturze dalej nic nie wiedział.
W tekstach gdzie nie chodzi o rozwiązania, lecz o klimat, pokazywanie historii, losów ludzkich, przekazywanie wielkich idei, ujawnianie problemów, na które nie ma prostych rozwiązań, może lepiej zostawić niedopowiedzenia? Nie każdy koniec tekstu, musi oznaczać zakończenie historii.
Re: Koniec książki, koniec tajemnic?
13Alan pisze: Co czujecie, gdy dręczące Was pytania, wątpliwości nie znajdują wyjaśnienia po ostatnim zdaniu?
Czujemy, że wielkimi krokami, nieodwołalnie i nieubłaganie jak koniec urlopu, zbliża się... SEQUEL.
14
Ja uważam (nie czuję się wprawdzie "szarym pożeraczem książek", ale pozwolę sobie wtrącić 3 grosze), że dobry wątek, to właśnie taki którego nie da się zamknąć całkowicie. Literatura piękna to nie podręcznik, że mamy przeczytać i wszystko wiedzieć.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.
15
Nie widzę różnicy. Są powieści o konkretnym zakończeniu i rozwiązaniu wszystkiego co mi się podoba (np. Harry Potter), są takie, w których część wątków nie jest wyjaśniona i potem jestem wściekła, jeśli to było coś intrygującego, ale są też książki, w których nie ma konkretnego zakończenia (często horrory, np. "Szatańskie włosy" - niby wiadomo w kogo diabeł się wcielił, ale na koniec okazuje się, że 'przeskoczył' na bohatera pobocznego i zakończenie jest otwarte). W tym ostatnim przypadku lubię takie zakończenia, ponieważ właśnie ta niepewność daje mi to, czego oczekuję od horroru - przerażający dreszczyk.
Dlatego wybieram różnorodność. Czasem wolę z, czasem bez
Dlatego wybieram różnorodność. Czasem wolę z, czasem bez

pisanie i herbata - moje ukochane narkotyki...