Wiesz, ja również kiedyś postanowiłam zacząć pisanie od klimatów fantasy. Chyba jak każdy tutaj ( a może i nie?). Jednak zastanowiłam się w jakim stopniu kręci mnie cała ta charakterystyka średniowiecza. Bo to nie tylko szelest drogich sukien, wspaniałe bale, mroczni jeźdźcy i tajemnica w tle, lecz problem z kanalizacją, podróżowaniem, brakiem dentystów oraz innych rzeczy, które kojarzą mi się z zacofaniem. Ma to swój klimat, jasne, ale jak czytałam dobitną charakterystykę tamtych czasów bodajże sir Pilipiuka w Piszemy bestsellera, to myślałam, że (za przeproszeniem) puszcze pawia! Dobitnie i przekonująco.
Poza tym, wielu przed nami zabrało się za ten klimat o wiele lepiej
Tak więc, gdy również knułam nad światem, w którym miałaby się rozegrać moja opowieść, doszłam do wniosku, że... przydałyby się jakieś uproszczenia. Dlaczego główny bohater ma popierdzielać na jakimś koniku? A niech jedzie na zmutowanym, o wiele szybszym lub co najmniej niezwykłym zwierzęciu. Albo nie, niech użyje skomplikowanego pojazdu. A niech tam, dam mu statek. Chociaż właściwie po co mu statek, skoro może się teleportować! Ha! Oczywiście trzeba uzasadnić występowanie takich wynalazków w owej rzeczywistości ^_^ I najlepiej żeby była to historia niebanalna. Nad tym się głowi zapewne każdy pisarz.
Przyznam się jednak, że obecnie myślę nad czymś, czego klimat ewidentnie wskazuje na fantasy, jednak rzecz dzieje dawno po naszych prawnukach
