Załóżmy, że wpadłem na taki pomysłek: przychodzi schizofrenik do psychiatry na spotkanie i zwierza mu się z różnych rzeczy. No i pojawia się problem: nie przeczytałem zbyt wielu książek dotyczących psychologii i nie znam wielu mechanizmów rządzących ludzką psychiką...
Prosta rada. Pisz o rzeczach, które znasz. Temat musi cię fascynować, musisz mieć do niego głęboki stosunek emocjonalny. Bez tego twoje myśli nie będą miały spójnego charakteru. To, co zespala zdania od strony gramatyczno-intonacyjnej, to nic innego jak twoje emocje. Tylko spójne, swobodnie płynące uczucia potrafią wprowadzić w słowa doskonały porządek rytmiczno-intonacyjny. Bez tego twoje myśli będą chaotyczne.
Istnieje skuteczna metoda na wpasowanie swoich uczuć w dowolny temat:
Musisz w sposób metaforyczny odzwierciedlić się w temacie, zejść na czas pisania poniżej progu świadomości. Nie można się zmusić do tej metody, bo wchodzenie wgłąb siebie jest bardzo delikatnym procesem. Trzeba się na to przygotować z kilkudniowym wyprzedzeniem w ten sposób, że - od czasu do czasu! - myślisz o temacie swojego pisarstwa. Nie chodzi tutaj o głębokie zastanawianie się i rozkładanie tematu na czynniki pierwsze, jeśli zaczniesz to robić, to tematem zajmie się twoja świadomość, tymczasem chodzi o to, żeby lekko zakomunikowany problem ominął twoją świadomość i przedostał się bez żadnych przeszkód do podświadomości. Nie można tego zrobić z dnia na dzień, trzeba na to poświęcić od kilku, do kilkunastu dni.
Jeśli myślisz nad czymś usilnie i długo, twoim problemem zajmuje się świadoma część mózgu.
Jeśli pomyślisz o czymś przez ułamek sekundy, twoim problemem zajmie się nieświadoma część mózgu.
Przy czym nieświadoma część mózgu jest dużo sprawniejsza od świadomej i sama z siebie nadaje myślą duży potencjał emocjonalny.
Jesteś w połowie drogi.
Musisz czuć jak materiał - emocjonalny! - w tobie narasta.
Jest dużym błędem sądzić, że książka rodzi się w trakcie pisania. Bzdura. Książka rodzi się przed pisaniem. To, co musi zrobić pisarz, to przepisać książkę na papier w oparciu o - gotowy! - materiał emocjonalny, który już wcześniej zrodził się w jego głowie.
I teraz jest punkt krytyczny, bardzo intuicyjny. Musisz wyczuć, w którym momencie materiał emocjonalny jest gotowy na spójny, monolityczny poród. Gdy przeoczysz moment porodu, twój płód artystyczny będzie martwy. Nie ma nic gorszego dla artysty jak martwy, przeoczony płód. Każde dzieło ma swój czas, konkretną datę, swoje własne zastrzeżone miejsce, w którym przyjdzie na świata. Nie można tego przeoczyć.
Gdy masz już pewność, że to ten dzień, gdy - podświadomie! - czujesz, że to jest właśnie ta chwila, po prostu odcinasz się od świata, zamykasz drzwi, stawiasz na biurku kilka butelek wody mineralnej, jakieś herbatniki, wyłączasz telefon komórkowy, zawieszasz na drzwiach transparent z napisem - NIE PRZESZKADZAC! - i zabierasz się do pisania, lekko, bez pośpiechu, bez zastanawiania się, bez roztrząsania czegokolwiek. Musisz wchodzić w pisanie jak nóż w masło. Bez gwałtu.
Czasami trzeba się zmuszać, ale to zmuszanie się, jeśli jest częścią podświadomości, czyni wiele dobrego. Zmuszając się, odczuwasz stres. Ten stres to jest czysta energia. Proces twórczy pochłania bardzo dużo energii. Trudno jest wytworzyć taką ilość energii bez stresu. Nie można tworzyć i się nie stresować. Całe ciało musi się zmobilizować, postawić wszystko na jedną kartę. Musisz mieć wrażenie, że ten proces twórczy jest ostatnim procesem w twoim życiu. Osobiście stresuję się podczas pisania każdego zdania, cały się rzęsę, mam wrażenie, że biegnę po rekord świata na sto metrów.
Bardzo ważne jest aby w tym dniu nikt cię nie zdenerwował (nie wyprowadził z równowagi) bo to zdezorganizuje twoje kruche stany emocjonalne, o które musisz dbać, wszak to twoje dziecko, które lada chwila przyjdzie na świat.
Pisarz, który ma w swoich drogach rodnych przyszłościowe dzieło zachowuje się trochę jak ciężarna kobieta. łatwo go rozwścieczyć. Zazwyczaj zdaje sobie sprawę z tego, że konglomeraty uczuć i myśli, które się dzieją w jego wnętrzu są bardzo kruche i delikatne. Trzeba je otoczyć bezwzględną opieką, nieustannie bronić przed złowrogim światem zewnętrznym.
Pamiętaj, że to, co piszesz musi wyjść ze środka, a nie z obrzeży twojego wnętrza. To musi być najbardziej środkowy środek. Nie musisz się martwić, że przeoczysz to uczucie, tego się nie da przeoczyć.
Obrzeża to twoja świadomość. Na obrzeżach nie rodzi się prawdziwy ładunek emocjonalny. Wszystko, co dzieje się w świadomości, jest przez ciebie sztucznie przekształcane i haniebnie reżyserowane. Musisz zejść w głąb. Znaleźć się w miejscu maksymalnie szczerym, całkowicie samorodnym. A to miejsce nazywa się podświadomość.
Dzięki niej wpasujesz się ergonomicznie w każdy temat. Wystarczy od czasu do czasu pomyśleć o tym, co chcesz napisać.
Musisz wyostrzyć sobie zmysły. Wpuścić trochę powietrza do głowy.
(Nie wiem, czy to się sprawdzi u Ciebie. U mnie się sprawdza wyśmienicie).