1
Ostatnio zauważyłem u siebie pewną osobliwą tendencję i jestem bardzo ciekawy, czy tylko ja cierpię na taką przypadłość.



Otóż wpadam na pomysły, których w chwili obecnej (mając niepełne dwadzieścia lat) nie mogę użyć, zapisuję je więc z myślą, że w przyszłości je zrealizuję, a teraz zabiorę się za coś przystępniejszego i łatwiejszego. Rzecz w tym, że wszystkie wartościowe pomysły zrodzone przez moją wyobraźnię są właśnie takie "nie dla mnie teraz"; dlaczego "nie dla mnie teraz" spytacie. Już śpieszę z wyjaśnieniami.



Przez wzgląd na wiek, nikłe doświadczenie w wielu aspektach życia oraz brak solidnych podstaw wiedzy różnorakiej (mam spore braki: dwa lata siedziałem w jednej klasie w technikum, zetknąłem się z rzeczami, które na jakiś czas odebrały mi wszelkie ambicje i aspiracje artystyczne i zasiały spustoszenie w mózgu, a oprócz tego nie uczę się najlepiej, moja średnia mieści się w okolicach 2.8), nie mogę się podjąć wielu ciekawych idei bo zwyczajnie jestem niedokształcony albo niewystarczająco dojrzały.



żeby rozjaśnić Wam mglisty obraz całego problemu, posłużę się przykładem. (Nie zdradzę oczywiście swoich jedynych w swoim rodzaju pomysłów, które w dalekiej przyszłości zaprowadzą moje niepowtarzalne powieści na same szczyty list bestsellerów, a mi, po śmierci, zapewnią pomnik w samym środku Warszawy; nie, tymi nadzwyczajnymi pomysłami nie będę rzucał na prawo i lewo, do przykładu użyję jakiegoś podrzędnego "pomysłyku", wymyślonego na poczekaniu).



Załóżmy, że wpadłem na taki pomysłek: przychodzi schizofrenik do psychiatry na spotkanie i zwierza mu się z różnych rzeczy. No i pojawia się problem: nie przeczytałem zbyt wielu książek dotyczących psychologii i nie znam wielu mechanizmów rządzących ludzką psychiką, poza tym nigdy nie byłem u psychiatry, nie wiem jakimi ten psychiatra posługuje się metodami leczenia, w jaki sposób zwraca się do pacjenta, do czego zmierza i w ogóle, szereg innych rzeczy niewiadomych niedokształconemu narratorowi uniemożliwiają mu na skonstruowanie prostej rozmowy schizofrenika z lekarzem. Sprawa tak samo ma się z pomysłami, na których zrealizowanie nie pozwalają luki w doświadczaniu świata zewnętrznego albo z racji młodego wieku.



Jak wpadać na pomysły łatwe i przyjemne, takie, które nie będą wymagały od autora przestudiowania kilkunastu czy kilkudziesięciu podręczników psychologii? Da się tak w ogóle?

Dodane po 2 minutach:

*moja średnia wynosi 2,8 nie wiem dlaczego w miejscu ósemki pojawił się emotikon

2
Załóżmy, że wpadłem na taki pomysłek: przychodzi schizofrenik do psychiatry na spotkanie i zwierza mu się z różnych rzeczy. No i pojawia się problem: nie przeczytałem zbyt wielu książek dotyczących psychologii i nie znam wielu mechanizmów rządzących ludzką psychiką...


Prosta rada. Pisz o rzeczach, które znasz. Temat musi cię fascynować, musisz mieć do niego głęboki stosunek emocjonalny. Bez tego twoje myśli nie będą miały spójnego charakteru. To, co zespala zdania od strony gramatyczno-intonacyjnej, to nic innego jak twoje emocje. Tylko spójne, swobodnie płynące uczucia potrafią wprowadzić w słowa doskonały porządek rytmiczno-intonacyjny. Bez tego twoje myśli będą chaotyczne.



Istnieje skuteczna metoda na wpasowanie swoich uczuć w dowolny temat:



Musisz w sposób metaforyczny odzwierciedlić się w temacie, zejść na czas pisania poniżej progu świadomości. Nie można się zmusić do tej metody, bo wchodzenie wgłąb siebie jest bardzo delikatnym procesem. Trzeba się na to przygotować z kilkudniowym wyprzedzeniem w ten sposób, że - od czasu do czasu! - myślisz o temacie swojego pisarstwa. Nie chodzi tutaj o głębokie zastanawianie się i rozkładanie tematu na czynniki pierwsze, jeśli zaczniesz to robić, to tematem zajmie się twoja świadomość, tymczasem chodzi o to, żeby lekko zakomunikowany problem ominął twoją świadomość i przedostał się bez żadnych przeszkód do podświadomości. Nie można tego zrobić z dnia na dzień, trzeba na to poświęcić od kilku, do kilkunastu dni.



Jeśli myślisz nad czymś usilnie i długo, twoim problemem zajmuje się świadoma część mózgu.

Jeśli pomyślisz o czymś przez ułamek sekundy, twoim problemem zajmie się nieświadoma część mózgu.

Przy czym nieświadoma część mózgu jest dużo sprawniejsza od świadomej i sama z siebie nadaje myślą duży potencjał emocjonalny.



Jesteś w połowie drogi.



Musisz czuć jak materiał - emocjonalny! - w tobie narasta.



Jest dużym błędem sądzić, że książka rodzi się w trakcie pisania. Bzdura. Książka rodzi się przed pisaniem. To, co musi zrobić pisarz, to przepisać książkę na papier w oparciu o - gotowy! - materiał emocjonalny, który już wcześniej zrodził się w jego głowie.



I teraz jest punkt krytyczny, bardzo intuicyjny. Musisz wyczuć, w którym momencie materiał emocjonalny jest gotowy na spójny, monolityczny poród. Gdy przeoczysz moment porodu, twój płód artystyczny będzie martwy. Nie ma nic gorszego dla artysty jak martwy, przeoczony płód. Każde dzieło ma swój czas, konkretną datę, swoje własne zastrzeżone miejsce, w którym przyjdzie na świata. Nie można tego przeoczyć.



Gdy masz już pewność, że to ten dzień, gdy - podświadomie! - czujesz, że to jest właśnie ta chwila, po prostu odcinasz się od świata, zamykasz drzwi, stawiasz na biurku kilka butelek wody mineralnej, jakieś herbatniki, wyłączasz telefon komórkowy, zawieszasz na drzwiach transparent z napisem - NIE PRZESZKADZAC! - i zabierasz się do pisania, lekko, bez pośpiechu, bez zastanawiania się, bez roztrząsania czegokolwiek. Musisz wchodzić w pisanie jak nóż w masło. Bez gwałtu.



Czasami trzeba się zmuszać, ale to zmuszanie się, jeśli jest częścią podświadomości, czyni wiele dobrego. Zmuszając się, odczuwasz stres. Ten stres to jest czysta energia. Proces twórczy pochłania bardzo dużo energii. Trudno jest wytworzyć taką ilość energii bez stresu. Nie można tworzyć i się nie stresować. Całe ciało musi się zmobilizować, postawić wszystko na jedną kartę. Musisz mieć wrażenie, że ten proces twórczy jest ostatnim procesem w twoim życiu. Osobiście stresuję się podczas pisania każdego zdania, cały się rzęsę, mam wrażenie, że biegnę po rekord świata na sto metrów.



Bardzo ważne jest aby w tym dniu nikt cię nie zdenerwował (nie wyprowadził z równowagi) bo to zdezorganizuje twoje kruche stany emocjonalne, o które musisz dbać, wszak to twoje dziecko, które lada chwila przyjdzie na świat.



Pisarz, który ma w swoich drogach rodnych przyszłościowe dzieło zachowuje się trochę jak ciężarna kobieta. łatwo go rozwścieczyć. Zazwyczaj zdaje sobie sprawę z tego, że konglomeraty uczuć i myśli, które się dzieją w jego wnętrzu są bardzo kruche i delikatne. Trzeba je otoczyć bezwzględną opieką, nieustannie bronić przed złowrogim światem zewnętrznym.



Pamiętaj, że to, co piszesz musi wyjść ze środka, a nie z obrzeży twojego wnętrza. To musi być najbardziej środkowy środek. Nie musisz się martwić, że przeoczysz to uczucie, tego się nie da przeoczyć.



Obrzeża to twoja świadomość. Na obrzeżach nie rodzi się prawdziwy ładunek emocjonalny. Wszystko, co dzieje się w świadomości, jest przez ciebie sztucznie przekształcane i haniebnie reżyserowane. Musisz zejść w głąb. Znaleźć się w miejscu maksymalnie szczerym, całkowicie samorodnym. A to miejsce nazywa się podświadomość.



Dzięki niej wpasujesz się ergonomicznie w każdy temat. Wystarczy od czasu do czasu pomyśleć o tym, co chcesz napisać.



Musisz wyostrzyć sobie zmysły. Wpuścić trochę powietrza do głowy.



(Nie wiem, czy to się sprawdzi u Ciebie. U mnie się sprawdza wyśmienicie).

3
Co do twojego pomysłu z psychiatrą i schizofrenikiem - zawsze możesz poszukać informacji na ten temat, przeczytać kilka rozdziałów z psychiatrii dotyczących schizofrenii (ja po semestrze z psychiatrii nie uważam się za specjalistę) i trochę o sposobie pracy psychiatry. Na napisanie opowiadania to wystarczy. Nie piszesz artykuły naukowego, siedemset stron przeczytanych o psychiatrii nie jest ci potrzebnych. No chyba, że piszesz całą powieść, to już więcej trzeba wiedzieć.



W sumie też tak mam: w mojej głowie rodzi się pomysł i tkwi tam ...i będzie tkwił jeszcze trochę czasu. Nie tyle, że brakuje mi wiedzy, ale wciąż umiejętności i nie czuję się na siłach napisać 5 tomów powieści, rozbudowanych, wielowątkowych itd. Nie chcę zrujnować mojego pomysłu na jakiegoś gniota, ale mój pomysł rozwinę jak będę w stanie. Najpierw chciałabym napisać jedną dobrą książkę, ba! jedno dobre opowiadanie nadające się do druku. Już kiedyś próbowałam porwać się z motyką na słońce. Skutki - opłakane.

4
Epejos22, Twojego posta chyba sobie wydrukuję i będę czytał codziennie po przebudzeniu się i na dobranoc. Nie, nie kąsam złośliwą ironią, bynajmniej. Naprawdę bardzo mnie zainspirowałeś; otworzyłeś przede mną wrota, których do tej pory nie przekraczałem ponieważ... w ogóle nie wiedziałem o istnieniu tych wrót. Pójdę za Twoimi radami, zobaczymy co z tego wyjdzie.



Tylko co do jednego mam zastrzeżenia: żeby nie czekać bezczynnie na tak zwaną wenę twórczą. W moim przekonaniu trzeba pisać codziennie, w ten sposób z czasem podporządkujemy sobie owo natchnienie. Nawet jeśli nie mamy o czym pisać, piszmy, dla samego doskonalenia warsztatu, a główny pomysł, do którego mamy zamiar zabrać się kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, miejmy w gdzieś w głowie i przygotowujmy go do "porodu".



Icy_joanne, moim zdaniem opowiadanie jest formą literacką dla wprawionych pisarzy, a nie dla początkujących.

5
Smerdiakow pisze:W moim przekonaniu trzeba pisać codziennie, w ten sposób z czasem podporządkujemy sobie owo natchnienie.


Można codziennie, ale tylko wtedy gdy czujesz, że to wypływa z twojego środka wszystkich środków. Nie można pisać wbrew sobie, bo to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Możesz czuć przymus i presję ze strony sztuki, ale w głębi serca musisz ją bezwarunkowo kochać.



Ja piszę codziennie tylko wtedy, gdy wiem, że za kilka dni zacznę pisać coś dłuższego i czasochłonnego. Wtedy poświęcam kilka dni wstecz na pisanie dziennika myśli, listów, albo wniosków z aktualnie czytanych lektur.



Zazwyczaj, gdy wiem, że zbliża się "prawdziwe pisanie", zaczynam dużo i systematycznie czytać. Przeglądam swój prywatny słownik ze słowami, który prowadzę od czterech lat. No i mówię do siebie, mimowolnie, zazwyczaj podczas czytania książek naukowych. Trafiam na ciekawą myśl, w mojej głowie otwiera się dziwna zapadnia, i moje usta zaczynają prowadzić wartki monolog. Cały ten proces dzieje się intuicyjnie. świat zewnętrzny staje się mniej prawdziwy niż zazwyczaj. Zaczynam częściej przesiadywać w swojej głowie. Brzmi to dziwnie, ale "ten typ tak ma".



Nie musisz pisać przez 365 dni w roku. To byłoby szaleństwo. Każdy mózg musi odpoczywać. Jeśli używasz go zbyt często, staje się przeciętny. Mój mózg odpoczywa podczas jazdy na rowerze. Jestem tylko ja, niebo i drzewa.

6
Tak, rozumiem, o co chodzi. Kilka razy zdarzyło się, że zaświtał mi w myśli ciekawy pomysł, ale byłoby mi ciężko coś z tego zrobić.

Chciałam np napisać opowiadanie kryminalne. Doszłam do przyjazdu policji i koniec. Nie wiem, jak wyglada przesłuchanie, jakie czyńńości śledcze zostałyby podjęte. Może czytanie kryminałów by tu pomogło, ale ja czytam głównie kryminały Agathy i Gardnera, czyli już nie przystające do rzeczywistości :wink:

Wpadł mi do głowy pomysł na powieść współczesną, myślę, że niezły, ale czuję, że mam na to zdecydowanie za mało doświadczenia.

Ostatnio próbuję nabazgrać coś w realiach historycznych, zobaczę, ile znajdę źródeł w bibliotece :)

Reasumując: nie jest łatwo, o pewnych rzeczach trzeba mieć pojęcie, jeśli chce sie o nich pisać, a najlepiej posiadać kupę znajomych i własną wielką bibliotekę :wink:


Icy_joanne, moim zdaniem opowiadanie jest formą literacką dla wprawionych pisarzy, a nie dla początkujących.
O matko, a cóż to za pomysł? :roll: No to niby w czym początkujący mają się wprawiać? Od razu brać się za pisanie ksiażek? :)



Epejos, przyjemnie się czyta Twoje posty. Są takie erudycyjne, jeśli można tak powiedzieć, ciekawe tylko, czy Ty sam zawsze wiesz, co piszesz :wink:

Pozdrawiam

7
He he. Epojos wybacz nie doczytałem twojego posta do końca, ale widzę że jesteś zatwardziałym artystą.



Nie wierzę w wenę. Czasem chce mi się siąść do pracy bo ją lubię a czasem nie, jestem człowiekiem bywam niewyspany, zmęczony całym dniem siedzenia w szkole albo po prostu mam lenia. W te gorsze dni zmuszam się do pisania bo wiem że jeśli sobie pozwolę na wolne to odbije się to w przyszłości, jutro znowu mi się nie będzie chciało, po jutrze będę niewyspany i skończy się tak ze nic nie napiszę. Na szczecie mam też tak że jak już przysiądę to opory mijają, zmęczenie uchodzi i mogę pisać. Wena jest dla mnie wymówką dla leni ot nie mam weny to nie piszę - to jak chcesz coś wydać, jak chcesz doskonalić warsztat? Oczywiście artystów piszących dla siebie to nie dotyczy ja staram się pisać dla ludzi... Kiedyś kiedy wierzyłem w wenę pisałem jedno opowiadanie rocznie. Teraz żałuję.



Praca pisarza nie jest aż tak przyjemna i łatwa jak się niektórym wydawało (na przykład mi dawno, dawno temu) ;) Trzeba przysiąść do książek, szukać źródeł, rozmawiać z ludźmi. Stephen King kiedy pisał Biuick`a 8 przez kilka tygodni jeździł z policjantami na patrole i przesiadywał na komisariacie słuchając opowiadań doświadczalnych gliniarzy(postawili mu z tego co pamiętam tylko jedno ultimatum - jeśli będzie pisać o policji ma ich przedstawić w pozytywnym świetle)

Jakub ćwiek zanim napisał Ciemność Płonie spędził wiele nocy na katowickim dworcu rozmawiając z bezdomnymi. Jeśli się nie ma możliwości porozmawiania z ludźmi o których chcemy pisać można sięgnąć do książek czy filmów, wbrew pozorom dostarczają wielu informacji.



Nie mardźmy, że mamy problem bo nie wiemy jak pracuje policja czy psychiatra bo to nic nie da, pomysły będą czekały aż całkiem się za kurzą i za parę lat wydadzą się śmieszne. Pytajmy, czytajmy i oglądajmy. Może ktoś w rodzinie był na komendzie lub odwiedzał pana doktora? Można też pokusić się na rozmowę z miejscowym panem psychiatrą (może przyjąć to trochę dziwnie... Hy hy.)

A najlepsze jest to że podczas pracy ze źródłami dowiadujemy się mnóstwa ciekawych rzeczy, które często inspirują i nasuwają nowe pomysły. Bądźmy ciekawi świata. A oceny Smierdkow nie są ważne natomiast wiedza tak :P


Nie mogę się podjąć wielu ciekawych idei bo zwyczajnie jestem niedokształcony albo niewystarczająco dojrzały.


To się dokształcaj, mi się kiedyś tez nie chciało uczyć i teraz żałuję.

Poza tym z tego co zauważyłem u siebie lepiej napisać gniota i poczekać aż się zdobędzie odpowiednią wiedzę i wtedy go poprawić, odkryć w pełni pomysł... Niż zapisać sobie pomysł i o nim zapomnieć bo za parę lat przestanie nas podniecać.



Pozdrawiam
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

8
Musisz mieć wrażenie, że ten proces twórczy jest ostatnim procesem w twoim życiu.
Coś dla mnie. Perfekcyjna motywacja.


Nie wierzę w wenę.
Wiara jest nie istotna.


Trzeba przysiąść do książek, szukać źródeł, rozmawiać z ludźmi. Stephen King kiedy pisał Biuick`a 8 przez kilka tygodni jeździł z policjantami na patrole i przesiadywał na komisariacie słuchając opowiadań doświadczalnych gliniarzy(postawili mu z tego co pamiętam tylko jedno ultimatum - jeśli będzie pisać o policji ma ich przedstawić w pozytywnym świetle)

Jakub ćwiek zanim napisał Ciemność Płonie spędził wiele nocy na katowickim dworcu rozmawiając z bezdomnymi. Jeśli się nie ma możliwości porozmawiania z ludźmi o których chcemy pisać można sięgnąć do książek czy filmów, wbrew pozorom dostarczają wielu informacji.
Popieram. Wartościowa rada.


Nie mogę się podjąć wielu ciekawych idei bo zwyczajnie jestem niedokształcony albo niewystarczająco dojrzały.
Kto ci to powiedział? Nie słuchaj innych, tylko po prostu rób, to co chcesz. Wewnętrzny głos jest twoim przewodnikiem. Tylko posłuchaj.


Niż zapisać sobie pomysł i o nim zapomnieć bo za parę lat przestanie nas podniecać.
To dobry znak. Daje do zrozumienia, że nasze pomysły nie dorastają do pięt naszemu teraźniejszemu wyobrażeniu. Motywacja i pouczenie ażeby dopracować to, lub dokonać czegoś jeszcze bardziej nas zadowalającego.



Swoją drogą pomysł z psychiatrą i schizofrenikiem ociera się o wyeksploatowane już pomysły ;P



W każdym razie...

Sam decyduj o tym, co chcesz robić. Czasem wiedza, lub świadomość o jej braku jest zbędnym balastem. Pozbądź się myśli, że czegoś nie wiesz, nie umiesz. Bo ktoś tak twierdzi? Bo inni coś wiedzą i potrafili dokonać dzieła życia? Ty też masz wiedzę. Ty sam jesteś ważny i prawdziwy. Nie trzymaj się tak bardzo pojęcia, że wiedza to klucz do sukcesu. Wiedza tylko pomaga. To materiał, lecz budowniczym jesteś Ty. Narzędziem jest twój komputer, edytor tekstowy. źródłem materiału jest internet, literatura, publikacje, prasa, wszystko, co zapisane słowami, lecz nie tylko. Pamiętaj, że prawdziwym i najważniejszym źródłem są twoje przeżycia, to co masz w sobie. Ty jesteś rzeczywistością. Twoje uczucia, wspomnienia, chłodna wiedza, i głębokie uczucia. Potrzebujesz tylko namiętności. Emocji, która jak impuls, który ruszył prapoczątek, dokona przmeiany myśli w materię.



Tak, więc opisz ją.

Dodane po 6 minutach:

PS: Dostosuj utwór do siebie, nie dostosowuj siebie do utworu. To jest jak muzyka. Nie możesz pozwolić, by efekt końcowy ciebie przygnębiał. Sam prowadź tą muzykę, którą jest słowo pisane. Muzyka musi płynąć swobodnie. Twoja twórczość powinna posiadać tylko jedną zasadę - autor treści to jedyna zasada.

9
czyli wszystko jest w porządku, jeśli autor pisze o czymś czego nie doznał (np nie był w więzieniu, nie przeżył śmierci klinicznej itp.) ?

10
Szminka: Pewnie tylko pamiętaj żeby pisać prawdę tzn. żeby to co napiszesz przekonywało czytelnika. Nie możesz mu pozwolić powiedzieć - nie to niemożliwe. A wszytko będzie dobrze. Nasza praca polega głównie na wyobrażaniu sobie wielu rzeczy. I grzebaniu w źródłach. Czyli nie musisz iść do wiezienia wystarczy poczytać książki o wieźiennictwie pooglądać filmy, posłuchać ludzi.
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

12
ja przeczytałem tu jedno szalenie podobające mi się zdanie "nie wierzę w wenę". Wenę warto mieć, do pisania, do rzeźbienia,naprawiania samochodu,czy przeprowadzania wywiadu.Ale praca to praca.



Pisarz - to zawód. Poeta już nie.



Trzeba pracować. Ja też czasem napiszę coś pod wpływem weny.I co? Lipa :(

Ciężka praca, bardzo ciężka - tym przyjemniejszy efekt.



Dobry pomysł, to go sobie zapisz i już zacznij zbierać materiały, jeśli uznasz,że wystarczy zacznij pisać.



A tak poza wszystkim temat postu strasznie mnie się podoba.Bo pokazuje,że jak się chcę pisać to trzeba żyć. Nie wolno siedzieć w domu,poza czasem gdy się pisze i czyta.Trzeba chłonąć świat.Bo tak podam przykład:Czytałem opis imprezy,i chociaż autor pisał przyzwoicie, na imprezie w klubie chyba nigdy nie był,może raz.;)

Kicha wyszła mu.



No ja też mam dużo pomysłów,co mi wiedzy brak by je ziścić.

13
Jestem zwolennikiem teorii, że Weny nie można mieć - co najwyżej można ją poczuć i pod jej wpływem pisać.



Nie jestem za to zwolennikiem teorii, żeby pisać na siłę - to zdecydowanie szkodzi autorowi.



Ja mam tonę dziwnych pomysłów, które wydają się być zalążkami czegoś wielkiego, z czego można stworzyć coś jeszcze większego, lecz najczęściej brakuje mi warstwy emocjonalnej, która tknęłaby życie w owy tekst. Jeżeli takowa się znajdzie, zaczynam pisać i żyję tym, co piszę. Zlewam się w jedność z bohaterami i mogę z nimi rozmawiać, napić się kawy, zjeść obiad - słowem, stają się realni (nawet ci najbardziej nierealni).



Idąc w zgodzie z moimi zasadami, każdy, nawet najbardziej absurdalny pomysł warto zapisać (chociażby w dwóch zdaniach) tylko po to, aby zostawić sobie otwarte drzwi na przyszłość.



Dlatego, kiedy kładę się spać , mam koło siebie zeszyt i długopis - nie raz wstaję w środku nocy i skrobię jakiś szkic, albo zapisuje absurdalny, niedorzeczny sen, który właśnie uznałem za natchnienie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

14
A to jest taka teoria?? :) Nie tak poważnie to muszę się wytłumaczyć. Tak wenę się zdecydowanie odczuwa nie posiada.Nie jest grypą ani katarem, nie jest też patelnią,ani planszą do gry w chińczyka(wiecie,jakie ta gra potrafi wzbudzić emocje,wcale nie jest prosta i głupia). Jednak uważam,że nie jest błędem mówić - "mam wenę, złapałem wenę, czy też natchnienie-dużo ładniejsze słowo" bawię się trochę w pisanie nie prozy, i często stwierdzam,jak i też inni podobni mi piszący nie prozę,że na przykład tę nieznośną wenę schwytali.A skoro ją ktoś złapał, to chociaż przez moment ją posiada. To oczywiście umownie.



Martinius chylę czoła. Wstajesz w środku nocy i coś zapisujesz!!! Ja po przebudzeniu, co najwyżej zapisuję w pamięci komórki inną godzinę budzenia i to na pewno nie wcześniejszą, niż wybraną przed zaśnięciem.



Pozdro :)

15
Zapisywanie snów?

Pamiętam niemal wszystkie i niemal całe.

Dobra pamięć.



Kiedyś miałem wenę by zapisywać myśli przez 5 dni z rzędu noc i dzień. I też tak było. Wstawałem po południu lub koło południa, bez przebrania się w ubranie, kierowałem się w stronę brulionu i chwytałem za długopis. Pisałem. Przez ok. 5 dni non stop. Tylko WC, i sen :) Myśli jakie tam zapisałem... Teraz to nie ważne (odkrywcze to nie adekwatne określenie do okoliczności ich powstania).

Dodane po 10 minutach:

PS: od małego dysponuję w pewnych momentach mojego życia wiedzą i pomysłami, które już zostały zrealizowane i dokładnie opracowane przez jakichś ludzi na świecie w niedalekiej i bardzo niedalekiej przeszłości, nie wiedząc wcale nic o tym. Chodzą do 5/6 klasy wiedziałem już o pojęciach, którymi zajmują się nauki holistyczne i filozoficzne. Parę miesięcy temu prowadząc w konspiracji osobiste obserwacje nad pewnymi sprawami znalazłem rozwiązanie na... Kilka tygodni temu znalazłem w Internecie stronę www o człowieku, który poświecił całe życie by zająć się między innymi właśnie tą sprawą. Na stronie zobaczyłem materiały w j. ang., będące obszernym, naukowym i historycznym rozwinięciem mojej jedne, czy dwóch myśli...



Pytanie czy ja to zmyślam, żeby się wam upodobać, czy jestem jakimś ewenementem? Anomalia. Pasuje mi takie stwierdzenie.



Pisanie na siłę jest bezproduktywne w efekcie końcowym ze względu na nie wnoszenie niczego nowego. Trzeba mieć wiedzę i to "coś" co popycha do realizacji. Każdy kto chce pisać powinien znaleść w sobie to "coś". Ja już znalazłem.



BARDZO PRZEPRASZAM ZA OFF-TOP.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron