Generalnie mam dobrze ukształtowaną wizję mojej magii. Nie, nie mogę pozbyć się jej z mojego świata i pisać "nie-fantasy", bo jest mi potrzebna do przedstawienia kilku problemów, przygód etc. W każdym bądź razie wiem, co robię i robię to świadomie. Chyba.

Powoli też ożywają w mojej głowie bohaterowie, mniej więcej wiem, co się z nimi będzie działo.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć... Może to, że zdecydowałem się na konwencję dark-fantasy. Może nie aż tak mhrrroczne, ociekające krwią i wypaczonym seksem (serio, pomysłodawcę Slaneesha wysłałbym na leczenie do pożądnego seksuologa), jak świat Warhammera, choć na pewno przytłaczające i ponure. Szare, czy może ciemnoszare z bordowymi plamami. Coś między Młotkiem a Czarną Kompanią.
ALE...
Mam poważny problem związany z tym, że to historia alternatywna.
W moim świecie, ze względu na taki a nie inny charakter magii, ludzie posługiwaliby się dość odmienną od naszej moralnością. Przykładem może być niewolnictwo na porządku dziennym.
Wiem, że np. cykl Piekary o inkwizytorze był dość kontrowersyjny. Obrazoburczy dla niektórych (wiem, że to wynik ich braku wyobraźni, ale jednak). Czy nikt nie będzie miał mi za złe, że u mnie religie wcale nie będą super (z naszego punktu widzenia, nie z punktu widzenia mieszkańca tego świata)? Czy czytelnik zrozumie mojego papieża czy ajatollaha poświęcającego życie niewolnika, żeby osiągnąć jakiś swój cel?
A może odkleić moją linię historyczną od realnej bardzo wcześnie, i wprowadzić religię Sumerów jako panującą w połowie Eurazji? (trochę się boję takiego rozwiązania, bo o ile mitologię judeochrześcijańską znam, o tyle sumeryjskiej, czy jakiejkolwiej innej z tego lub wcześniejszego okresu, nie znam w ogóle)
Trzecia opcja to wprowadzenie własnych religii, ale... cóż, to już zbyt bardzo przestałoby być historią alternatywną. Czy może nie?
Sporo pytań, wiem, ale chętnie przyjmę wszelkie wskazówki w powyższym temacie. Chciałbym, żeby to co piszę/będę pisał dawało się przeczytać w miarę szerokiemu gronu.

Drugi mój dylemat, to umiejscowienie w czasie mojej akcji. Do wyboru mam oczywiście "klasyczne" średniowiecze (raczej późne, takie nawet z bronią palną), steampunk, współczesność i przyszłość.
Przyszłości się obawiam ze względu na brak dostatecznej wiedzy, a cholernie lubię, jeśli wszystko u mnie jest logiczne i zrozumiałe. Nie chcę się babrać w jakichś prędkościach nadświetlnych czy mieczach świetlnych, jeśli sam nie wiem, czy takie rzeczy mają jakikolwiek sens z punktu widzenia naszej nauki. A w końcu wiemy już całkiem sporo na temat tego, co jest możliwe, a co nie. (coraz mniej rozmijamy nasze przewidywania rozwoju techniki z rzeczywistością, w porównaniu do np. XIX wieku)
Jest jeszcze postapokaliptyczny wariant przyszłości. Szczerze, nie mam zielonego pojęcia w jakiej formie ludzie i ich technika przetrwaliby wielką katastrofę... (...zaś kiedy oglądam przeróżne filmy o tej tematyce, lubię zadawać sobie śmieszne pytania, jak np: skoro składają sobie z kawałków metalu domki, twierdze i samochody, to skąd biorą śrubki i gumowe uszczelki, skoro nie istnieją już żadne kopalnie i przetwórnie kauczuku, a śrubka, jak wiadomo, lubi się zużyć? Podobne pytania zadaję co do przetrwania flory i fauny, czyli kopletnej rewolucji w ekosystemach - co ci ludzie jedzą i jakim cudem to rośnie?

Drugi wariant to współczesność, której ot, tak, po prostu, mówię stanowcze "nie". Taki ostatnio wysyp urban fantasy, że przejadło mi się jak mało co.

Trzeci wariant to steampunk. Z tego, co się orientuję, byłoby dość oryginalnie. Marzą mi się też napędzane parą, sprężyną i magią żelazne golemy z miotaczami ognia, ale... Primo: słabo się orientuję w realiach życia codziennego w tamtych czasach (choć to akurat, wiem, można nadrobić). Secundo: czy coś takiego trafiałoby do odpowiednio szerokiej publiczności? Steampunk wydaje mi się taki... ekskluzywny. Mimo iż ostatnio powstaje nawet subkultura steampunkowa, to nie wiem, czy coś takiego jest zjadliwe dla przeciętnego czytelnika fantastyki. Czy będzie to coś, co połknie zarówno fan fantasy jak i fan s-f, czy obaj wyplują prosto w paszczę samotnego odmieńca o białych włosach i szramą na twarzy, który akurat lubi te klimaty? Inna sprawa, że steampunk różni się tym od cyberpunka, że jest mniej pesymistyczny i ponury. U mnie byłoby zupełnie inaczej. Czy to źle czy dobrze?
Ostatnia możliwość to oczywiście tolkienowsko-sapkowsko-ziemiańskie średniowiecze, ewentualnie starożytność (wiele to w sumie nie zmienia). Zdaję sobie sprawę, że tutaj trudno o oryginalność. W takich realiach pisze po prostu każdy (bo pewnie każdy fantasta zaliczył choćby jedno opowiadanie o magii i mieczu, a wyjątek potwierdzi tylko regułę). Pomijając podkreślaną wszędzie na forum konieczność znajomości epoki (za co jestem ogromnie wszystkim wdzięczny, bo przez tę dobitność naprawdę to do mnie trafiło i dało do myślenia), widzę tutaj jeden duży plus. Mianowicie wydaje mi się, że takie coś jest najłatwiejsze do przełknięcia dla przeciętnego czytelnika fantasy. Po prostu naczytał on się tego już tyle, że kolejne wchłonie jakby z rozpędu. Nie wiem natomiast co na to czytelnicy s-f, bo sam do nich nie należę...
Nazbierało się tych pytań i wątpliwości... Wiem, nikt nic za mnie nie napisze. Wiem, lepiej wziąć się za pisanie zamiast gdybać. Bardzo, ale to bardzo, jednak chciałbym poznać Wasze opinie na powyższe tematy. Wierzę w Wasz altruizm i chęć pomocy biednej, zagubionej owieczce (barankowi?).

(kliknąłem "Podgląd" i... rety, przepraszam za taką ścianę tekstu, ale może jednak ktoś przez to przebrnął)