9
autor: Sparks
Pisarz domowy
A ja nie uważam, że nie ma czegoś takiego jak wena (choć bez niej też da się pisać, a jej brakiem przy niepowstawaniu nowych utworów tłumaczą się podobno tylko beztalencia). Owszem, jest, ale u mnie bierze się ona z wielu rzeczy, więc jest bardzo często.
Wena bierze się z...
-muzyki- może dlatego, że muzyka towarzyszy mi zawsze i wszędzie, ale nie wyobrażam sobie tworzenia bez muzyki; jeśli tworzę coś co zakrawa pod wytwór schizofrenicznego umysłu przeważnie robię to prze reggae (Junior Stress, Bob One, NDK, Bob Marley itd.); jeśli piszę coś "normalnego", np. zwykłą fabularną scenę, słucham muzyki, której słucham na co dzień, czyli dość ciężkiej (Caliban, Coalition, Bad Religion, AFI, 1125, Pennywise, Złodzieje Rowerów, Faust Again itd.); natomiast jeśli wczuwam się w jakiś romantyczny nastrój, piszę scenę miłosną czy coś takiego słucham przeważnie Starego Dobrego Małżeństwa lub "Everything I do" Bryana Adamsa, "Dłoń" Natalii Kukulskiej albo Grzegorza Turnaua.
-tłumu- może to nie do końca normalne, ale ja np. lubię usiąść gdzieś w centrum handlowym albo przy przejściu dla pieszych i obserwować tłum, zawsze znajdzie się w nim jakaś anomalia, człowiek, który swoim wyglądem czy sposobem bycia naciśnie ten guzik w mojej głowie
-osób duchownych- to już moje osobiste zboczenie; na start uprzedzam, że nie jestem fanatyczką, co więcej nie chodzę nawet do kościoła (śluby, pogrzeby, msze okolicznościowe- tak, poza tym raczej mi się nie zdarza); po rozmowie (broń Boże, nie spowiedzi!) z księdzem zawsze mam w sobie jakiś taki pstryk do pisania; często też w moich tworach pojawiają się takie osoby
-(e) spacerów- samotnych, długich i koniecznie ze słuchawkami w uszach, nie wyklucza to też posadzenia tyłka na jakiejś samotnej ławce, stojącej w szczerym polu i gapienia się w horyzont
-niewyspania- po trzech- czterech nieprzespanych nocach człowiek zaczyna mieć takie loty, że nic, tylko usiąść i pisać jakiś psychodeliczny twór; dla mniej wprawnych są to góra dwie noce Wink
-zmęczenia- nie wiem, jak u Was, ale u mnie przebiegnięcie 5-7 km daje kopa, świeżość umysłu i patenty na pisanie
-Olsztyna- zwłaszcza dworca, Wysokiej Bramy, Starego Miasta (okolic Ambasadora i kina, parku), parczku na Mickiewicza
-wody- może być w postaci jeziora, ale osobiście wolę morze- godzinny spacer z okazyjnym moczeniem nóg gwarantuje przypływ pomysłów. Ale również prysznic, rodzice zawsze się dziwią co ja tak długo pod prysznicem robię, a ja tam po prostu wenę za nogi łapię i nowe pomysły dopracowuję Wink
-obrazów- czasem, gdy zobaczę jakiś obraz, kolor, kształt, to coś się we mnie rusza, mam jednak w tej kwestii swojego boga- Beksińskiego
-wierszy- niektóre wiersze, zwłaszcza Tetmajera, popychają mnie do napisania czegoś nowego
-(e) środków transportu- uwielbiam się przemieszczać, a do tego zauważyłam, że właśnie w autobusie czy pociągu przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły
-zapachów- kadzidełka, świeczki, herbaty, aromaty- to wszystko mnie nakręca
Mówiłam, że trochę tego jest, więcej już chyba nie, albo nie zdaję sobie sprawy bądź nie pamiętam.
//tak, post był już na innym forum.
`Zgaś moje oczy, ja Cię widzieć mogę. Uszy zatrzaśnij, ja Ciebie usłyszę.
I ja do Ciebie bez nóg znajdę drogę. I bez ust krzyk mój cisnę w Twoją ciszę.