Rozbebeszacz książek

1
Hmmm. Pomyślałem sobie, że dobrze by było pomajstrować przy fragmentach jakichś książek lub opowiadań, które uważacie za:

a) ekstra

b) do dupy :twisted:

Wspólnie moglibyśmy przemyśleć to i owo (i tu chcę zaznaczyć, że chyba pożyteczniejsze, a przez co: milej widziane, będą fragmenty, które uważacie za SKOPANE. Z takich można wyciągnąć najwięcej wniosków).

Jak ktoś coś ma, to niech przepisze i wrzuci tu jako cytat. I niech poda autora i tytuł... Od razu można dodawać swoje przemyślenia na temat danego fragmentu.

<rozgląda się po publiczności>

2
Czyli takie babole dostępne w księgarniach, dobrze rozumiem?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

3
Ooooo tak. Coś, co powinno zachwycać ze względu na to, że zostało wydrukowane, oprawione i tak dalej... normalne książki ;P

4
Spojrzałem na temat i tak sie zastanawiam, czy mógłbym coś napisać, hm?

Mam na myśli jedną książkę, ale raczej z kategorii a Skończyłem ją czytać w listopadzie i bardzo mi sie podobał. Nie tylko fabuła, ale także sposób jej napisania. Jest to PRóBA LISTOPADOWA Piotra Wojciechowskiego. Nie mam niestety jej przy sobie, więc o cytaty trudno.



To opowieść o ludziach, którzy opowiadają historie. Piszą scenariusze do filmów, a właściwie uczą sie tego. Autor bardzo ciekawie miksuje świat bohaterów ze światem bohatrów z ich opowiadań. Polecam.



Ale nie pamiętam cytatów :(



A może ktoś czytał i ma inne zdanie?
Jak mam ręką dotknąć życia, skoro drugą dotykam wieczności?

5
Ja co i rusz znajduję głupoty w książkach/czasopismach - ale fakt jest taki, że zaistniała NOWOMOWA, i czy tego chcemy, czy nie - błędy przenikają w nasz język ojczysty tak bardzo, że zaczynają być czymś normalnym. Pomijam już tłumaczenie (z brakiem logiki włącznie), ale kilka perełek by się znalazło. Z pewnością, jak coś znajdę to nie omieszkam zacytować tutaj :D Ostatnio znalazłem kilka ciekawych rzeczy w "Uczeń Skrytobójcy" - jak wykopię (o ile mi się zechce po to sięgnąć) to też napiszę :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
No to pojedziemy, wio!


Była to jedna z tych częściowo, nie całkiem jeszcze murzyńskich przecznic Central Avenue. Właśnie wyszedłem z pewnego trzyfotelowego fryzjerskiego zakładu, w którym według przypuszczeń agencji mógł pracować jako zmiennik fryzjer nazwiskiem Dimitrios Aleidis. Błaha sprawa. Jego żona gotowa była wydać trochę grosza, żeby go mieć z powrotem w domu.


Była choroba.

Kto może pracować w zakładzie fryzjerskim (wiem, np sprzątacz, who cares - niepotrzebne powtórzenie).


Dzień był ciepły, już prawie koniec marca, stanąłem przed fryzjernią i podniosłem oczy na jaskrawy neon lokalu “U Floriana" z pierwszego piętra.
Nie ma to jak naiwne wprowadzenie: dzień był ciepły / ładny / deszczowy / *niepotrzebne skreślić.

Lepiej byłoby skrócić zdania tak:

Dzień był ciepły. Już prawie koniec marca. Stanąłem przed fryzjernią i podniosłem oczy na jaskrawy neon lokalu “U Floriana" z pierwszego piętra.



Podnieść oczy? Skąd? Z podłogi? Lepiej byłoby: wzrok / spojrzenie.


Neonowi przyglądał się jakiś facet. Spoglądał na zakurzone okna w ekstatycznym skupieniu, jak imigrant z Europy, który pierwszy raz ujrzał Statuę Wolności. Był to olbrzymi mężczyzna, mniej więcej sześć stóp i pięć cali wzrostu i gruby jak cysterna na piwo. Stał kilka kroków dalej. Ręce zwiesił bezczynnie, spomiędzy olbrzymich paluchów dymiło mu zapomniane cygaro.


W poprzednim akapicie bohater patrzy na neon a przy tym zauważa i opisuje dosyć szczegółowo faceta gapiącego się na (ten sam) neon z pewnej odległości. Wiem, czepiam się :)


Zwinni, cisi Murzyni mijali go w pośpiechu, nie zatrzymując się, obrzucając ukradkowymi spojrzeniami. A było na co spojrzeć. Miał na sobie włochaty kapelusz borsalino, szarą sportową marynarkę z samodziału z białymi golfowymi piłeczkami zamiast guzików, brązową koszulę, żółty krawat, szare flanelowe spodnie w kant i buciki z krokodylej skóry, ozdobione białymi rozpryskami na noskach. Z kieszonki na piersiach kipiała mu chusteczka tego samego jaskrawożółtego koloru co krawat. Za wstążką kapelusza tkwiło kilka farbowanych piór, i to już była przesada.




Ach, jaki szkolny ten opis: miał, był, wyliczanka kolorów i faktur, jakby to miało jakieś szczególne znaczenie. Kipiąca chusteczka? Buciki? Taki wielki chłop? I co to (na kosę Webera) są rozpryski na noskach?


Nawet na Central Avenue, na której tłum wcale nie jest szary, wyglądał mniej więcej tak dyskretnie jak na przykład tarantula na biszkoptowym cieście. Był blady i nie ogolony.Zawsze zresztą wyglądałby na nie ogolonego. Miał kędzierzawe czarne włosy i gęste brwi prawie zrastające się nad grubym nosem, uszy jak na mężczyznę tej postury małe i zgrabne, a oczy błyszczące prawie tak, jakby były zasnute łzami, co się często zdarza przy szarych oczach.


I znów: był, miał. Zero dynamiki, przegadane i to jakimś niezdarnym amatorskim stylem.

A to zdanie o oczach, zdarzających się przy szarych oczach?



Nie macie też wrażenia, że coś się tu zadziało nie do końca teges z przecinkami?



Kto tak zaczyna powieść?

Panie i panowie, Raymond Chandler, żegnaj laleczko, w tłumaczeniu Ewy życieńskiej. Gros wymienionych niezręczności zwalam na tłumaczenie (niestety) i chyba niechlujną korektę. Ale...



Przydałoby się trochę to oszlifować a jednak - jest to jedna z najlepszych, najsłynniejszych i wywierających najsilniejszy wpływ na literaturę w swoim gatunku pozycji :) Czyli - laboratoryjna poprawność nie jest warunkiem niezbędnym do sukcesu, potrzebne jest też kilka innych rzeczy. Charyzmatyczny tekst obroni się, mimo potknięć.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

7
zuzanna pisze:Panie i panowie, Raymond Chandler, żegnaj laleczko, w tłumaczeniu Ewy życieńskiej. Gros wymienionych niezręczności zwalam na tłumaczenie (niestety) i chyba niechlujną korektę. Ale...



Przydałoby się trochę to oszlifować a jednak - jest to jedna z najlepszych, najsłynniejszych i wywierających najsilniejszy wpływ na literaturę w swoim gatunku pozycji :) Czyli - laboratoryjna poprawność nie jest warunkiem niezbędnym do sukcesu, potrzebne jest też kilka innych rzeczy. Charyzmatyczny tekst obroni się, mimo potknięć.


A więc nawet zawodowcom sie zdarza. Pocieszające w pewnym sensie :)

Nie miałem okazji czytać, ale od razu nasuwa mi sie pytanie.



Jak to jest, że to jedna z najlepszych i najsłynniejszych powieści? Zaważyła udolność reklamy? Bestseler czyli najlepiej sprzedająca nie znaczy najlepiej napisana?



Może to głupie pytnia, ale bazuję tylko na tych fragmentach.
Jak mam ręką dotknąć życia, skoro drugą dotykam wieczności?

8
Jak to jest, że to jedna z najlepszych i najsłynniejszych powieści?
Bo leży u podstaw nowego podgatunku kryminału. Twórcy wyznaczający nowe kierunki zawsze znajdą miejsce w panteonie literackich bogów.

9

Bo leży u podstaw nowego podgatunku kryminału. Twórcy wyznaczający nowe kierunki zawsze znajdą miejsce w panteonie literackich bogów.


Acha, dzieki, to trochę rozjaśnia mi w głowie.



Jednak nasuwa mi sie kolejne stwierdzenie <żeby nie powiedzieć recepta na sukces :) > Lepiej być pierwszym niż lepszym 8)
Jak mam ręką dotknąć życia, skoro drugą dotykam wieczności?

10
Lepiej być pierwszym niż lepszym
Poniekąd... Czy Tolkien miąłby tylu czytelników, gdyby wydał "Władcę" dzisiaj? (Pytanie retoryczne, żeby nie ciągnąć offtopu)

11
Ale to może być ciekawy offtop (czy raczej ontop w nowym topicu) - co by było, gdyby, powiedzmy, zabrakło jakiegoś kluczowego dla historii literatury dzieła.

Ok, rzeczywiście inetersujące, ale tutaj o tym nie gadajmy. Niech będzie przejrzyście - cytaty i komentarze do nich. Zuzanna ma u mnie plus - właśnie o coś takiego mi chodziło - Sky
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

12
To imię i to nazwisko miało moc czarodziejską. Ono tu odsłaniało dawne, wiosenne poranki i letnie dni, których już nie ma na ziemi. Miała znowu siedemnaście lat i tę radość w sercu, której już nie ma na ziemi. Wiedząc o tym doskonale, że to jest gruby i śmieszny nonsens, była znowu sobą, dawną, młodą dziewczyną. Kochała znowu Szymona Gajowca, sekretnie, skrycie, na śmierć - jak wtedy. Była znowu na śmierć kochana przez tego wysmukłego, pięknego młodzieńca - jak wtedy. Przeżywała swój niemy romans. Czeka znowu na jego wyznanie - długo, tęsknie. Ale on nie powiedział jej nigdy ani słowa! Ani jednego westchnienia, ani jednego półsłóweczka! Tylko w tych ciemnych, głębokich oczach jego płonie miłość.


Jest to fragment "Przedwiośnia" S.żeromskiego.

Pogrubiłam powtórzenia. Jest ich zdecydowanie zbyt wiele jak na tak krótki fragment. Te nieszczęsne "których już nie ma na ziemi" zakłuły w oczy, ale pomyślałam, że to jednorazowa wpadka i trzeba czytać dalej. Niestety, dalej jest coraz gorzej...



Dziwne zazębianie się tych powtórzeń podsuwa mi myśl, że jest to zabieg celowy. Pytanie tylko: po co? Czy to jakiś niezwykły środek literacki niezrozumiały dla maluczkich?



Pominę fakt, że wywody żeromskiego z punktu widzenia kobiet są żałosne (że wspomnę tylko "zwierzenia" Joanny z "Ludzi bezdomnych"... Brr.), co potwierdza tezę, że powinno się pisać raczej o swojej płci...



Teraz jeszcze zauważyłam, że autor miesza czasy, przeszły z teraźniejszym. Chyba podaruję sobie "Przedwiośnie" i przeczytam streszczenie...

13
Dziwne zazębianie się tych powtórzeń podsuwa mi myśl, że jest to zabieg celowy. Pytanie tylko: po co? Czy to jakiś niezwykły środek literacki niezrozumiały dla maluczkich?
Też mi się wydaje, że to zabieg celowy. Ale nie uważam, żeby był to środek literacki niezwykły i niezrozumiały. Przemyślane powtarzanie wyrazów ma na celu ich podkreślenie, wzmocnienie. Kilkakrotne zastosowanie, np. słowa "znowu", zwraca uwagę czytelnika na fakt, że pewne wydarzenia są czymś co już kiedyś miało miejsce i teraz powraca.


Teraz jeszcze zauważyłam, że autor miesza czasy, przeszły z teraźniejszym.
Masz na myśli cytowany przez Ciebie fragment, czy zauważyłaś to w innej części powieści? Ja, w każdym razie, w powyższym tekście nie widzę błędów. Chociaż językoznawcą nie jestem i mogę się mylić.



Poza tym myślę, że ktoś kto był poważnym kandydatem do literackiej nagrody Nobla, raczej nie popełniałby w tekscie tylu błędów i niedoróbek.



Pozdrawiam! :wink:

14
Też mi się wydaje, że to zabieg celowy. Ale nie uważam, żeby był to środek literacki niezwykły i niezrozumiały. Przemyślane powtarzanie wyrazów ma na celu ich podkreślenie, wzmocnienie. Kilkakrotne zastosowanie, np. słowa "znowu", zwraca uwagę czytelnika na fakt, że pewne wydarzenia są czymś co już kiedyś miało miejsce i teraz powraca.


Wydaje mi się, że przy takich powtórzeniach należy zachować umiar, inaczej tekst mocno razi. (Właściwie nie chodzi nawet o słowo "znowu", tylko "ziemie", "śmierci" i "jak wtedy"). Może to kwestia wyczucia. Mnie razi, Ciebie nie, bywa. Jak dla mnie, żeromski momentami się zbytnio wywzniośla i takie fragmenty psują mi lekturę.



Pozdrawiam:)

15
W poprzednim akapicie bohater patrzy na neon a przy tym zauważa i opisuje dosyć szczegółowo faceta gapiącego się na (ten sam) neon z pewnej odległości. Wiem, czepiam się :)





[/quote]



Zgadza się: czepiasz się. Najpierw zauważył neon, potem faceta. Co z tym jest nie tak.



Poza tym w jednym z zaznaczonych przez Ciebie fragmentów "był " jest oddzielony prawie trzema wersami. Bez przesady.



Rozpryski na noskach to chyba nieregularne plamki o poszarpanych kształtach...
"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”