Wiem, ze to niewielki fragment. Napiszcie, czy widać jakąkolwiek poprawę ( chodzi mi o styl). To zaledwie początek początku realizacji pomysłu.
Siedzę w szafie.
Siedzę w szafie, w całkowitych ciemnościach. Strasznie tu śmierdzi. Starymi rzeczami i stęchlizną. Nieważne, nieważne...Musze tylko przeczekać to co się tam rozpętało. Telefon nadal nie działa. Cholerny złom, wart prawie połowę mojej miesięcznej pensji, wisi bezużyteczny na markowej smyczy, która pije mnie w szyję. ładny prezent mi sprawiłeś synu. Jak już, wolałbym dostać taki, który dzwoni, kiedy istnieje taka potrzeba. Czyli na przykład teraz.
Jak mogłem się wpakować w taką kaszanę?!
Gdyby ktoś, jeszcze kilka miesięcy temu, powiedział, że ni stąd ni zowąd rzucę posadę w „Szmaragdowym Pałacu” i podejmę pracę jako opiekun starszej pani, popukałbym się
w głowę i kazał oszołomowi spieprzać.
Kimkolwiek byłaby ta osoba, teraz należałyby jej się przeprosiny.
Zrobiłem to.
Tak, ja - spokojny, ustatkowany człowiek, pewnego dnia zdobyłem się na coś, na co wielu nigdy się nie odważy, a o czym marzą chyba wszyscy. Nawrzeszczałem na szefa.
W jednej chwili puściły mi nerwy. Poszło o drobiazg, ale właśnie te drobiazgi przez całe siedemnaście lat mojej pracy w hotelu sprawiały, że nie jeden raz miałem ochotę strzelić szefowi w mordę, kopnąć go tam gdzie boli i zdemolować wszystko, co znalazłoby się na mojej drodze. Myślę, że to typowe marzenie każdego czterdziestolatka.
Moje ziściło się, kiedy ten stary sknera przyszedł do mnie po nocnej zmianie i uczepił się, że „nic nie robię”.
Byłem naprawdę zmęczony. Po takiej nocce, jaką miałem za sobą, każdy padłby na pysk. W naszym „Pałacu” zagościła horda zapalonych muzyków rockowych, którzy przyjechali na lipcowe Juwenalia. Chłopaki całkiem dobrze grali, dopóki nie zaczęli kursować do baru po trunki. Sam mogłem mieć do siebie pretensje, bo przecież im pozwoliłem na próby. Nie było innych gości na obiekcie...Pozwoliłem, głupi.
Na początku faktycznie, kilka razy słyszałem jak szlifują w kółko trzy nieznane mi kawałki. Później, natchnieni wysokoprocentową muzą, rozśpiewali się na dobre. Mniej więcej
o czwartej nad ranem ucichły ostatnie akordy „ Niepokonanych” Perfectu. I jak na złość, słowa piosenki kołysały się w mojej głowie, uczepiły się akurat wtedy, kiedy miałem ochotę...
„... Ze sceny zejść...”. Zrozumiałem, jak bardzo nienawidzę tej roboty.
Muzycy spali do dziesiątej, zjedli śniadanie i opuścili hotel, robiąc wokół siebie straszny harmider. Głowa mi pękała w szwach. Dobrze, że szybko się uwinęli, bo miałem ochotę ich pozabijać. I wtedy przyszedł on. Janusz Kowalsky.
Szef, zwierzchnik, boss. Pan i władca mój, oczywiście w jego własnym mniemaniu. Nigdy mnie nie doceniał. Ani mojego czasu, ani mojego wkładu pracy w prestiż firmy. Niby po co zapisałem się na kurs niemieckiego? Niby po co układałem grafiki tak, żeby nie było buntu wśród moich zmienników? Wszystko robiłem ja. Inni obijali się, ile wlezie.
- Witam, witam. Co, panie Przemku? Odpoczywamy? Hem...Nic nie ma pan do roboty? - zapytał z idiotycznym, znienawidzonym przeze mnie amerykańskim akcentem.
- Ostatni goście wyszli przed chwilą. Pani Lidka sprząta siódemkę, Kaśka ósemkę. Pościel wyjechała do pralni wczoraj. Prasa czeka na pana biurku. - wyrecytowałem.
- I co? Naprawdę nie ma pan co robić? Niemożliwe...
Słuchając jego marudzenia czułem narastający gniew. I takie dziwne uczucie, jakbym stał się metalową konstrukcją, z której odpadają kolejne części. Zamiast amerykańskiego akcentu szefa, słyszałem zgrzyt metalu, huk roztrzaskujących się o ziemię odłamków. „Tracę rozum” - przemknęło mi przez głowę. Opanowałem się i zważając na każde słowo, grzecznie odpowiedziałem:
- Butelki i makulatura posegregowane, Kaśka wczoraj wymyła okna...
- To niech pan nie stoi jak debil, proszę chociaż wziąć gazetę i powybijać muchy...panie Przemku. – prychnął – Na recepcji zawsze jest zajęcie...
I właśnie w tym momencie nie wytrzymałem. Jak można tak traktować człowieka?! No jak do ciężkiej cholery?! Po tylu latach uczciwej pracy, przy tak niskich zarobkach?! Nie, nie mogłem. Coś we mnie pękło. Metalowa konstrukcja runęła jak domek z kart.
- Pierdol się – wypaliłem.
Serce waliło mi jak oszalałe. Adrenalina szalała w żyłach. Nie rozumiałem skąd ta odwaga, tak nagle, po tylu latach. Nieważne, spodobało mi się. To było szaleństwo.
Kowalsky poczerwieniał na twarzy, otworzył szeroko usta i wpatrywał się we mnie osłupiały. Ja złapałem za kurtkę, kopniakiem otworzyłem wahadłowe drzwi hotelu i beznamiętnie rzuciłem w jego stronę.
- Proszę przejąć moją zmianę, panie Januszu. Zwalniam się.
2
Niuch, niuch. Wietrzę tutaj kryminalne klimaty, czy zmysły mnie zwodzą? W każdym razie, intrygujące. Tylko czemu tak mało pokazałaś na dzień dobry? 
Chodzi mi o to, że właściwie nie wiem, co powiedzieć o fabule. Jest jakaś wzmianka o synu. Jest retrospekcja, jak tytułowy bohater rzuca robotę w hotelu albo czymś podobnym. No i jest siedzenie w szafie.
Tylko że nie wiem, jaki to wszystko ma ze sobą związek. A jakiś ma na pewno. Czyż nie?
Parę przecinków, których nie chce mi się wypisywać, poza tym nie dostrzegłam błędów. Masz przyjemny styl. I nie wiem, co tu jeszcze skomentować.
Czekam na ciąg dalszy.

Chodzi mi o to, że właściwie nie wiem, co powiedzieć o fabule. Jest jakaś wzmianka o synu. Jest retrospekcja, jak tytułowy bohater rzuca robotę w hotelu albo czymś podobnym. No i jest siedzenie w szafie.

Parę przecinków, których nie chce mi się wypisywać, poza tym nie dostrzegłam błędów. Masz przyjemny styl. I nie wiem, co tu jeszcze skomentować.

Z powarzaniem, łynki i Móza.
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
3
Hm, zacznę od tego co mi się nie podoba lub mówiąc bardziej poprawnie nie do końca mi leży. Otóż:
Do tego jeszcze:
Poza tym jest całkiem dobrze. Nie preferuję takiego stylu, ale raczej dobrze Ci wychodzi. Czyta się momentami zbyt szybko, ale to tylko fragment więc nie wiem jak wpłynie to na resztę opowiadania.
Jestem ciekaw co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że zdążę przeczytać op. zanim znów wyjadę.
Po tym wstępie oczekiwałem jakiejś wiązanki, nie koniecznie wulgaryzmów, bo przeciez można inaczej z większą dozą złośliwości. A tu tylko:I właśnie w tym momencie nie wytrzymałem. Jak można tak traktować człowieka?! No jak do ciężkiej cholery?! Po tylu latach uczciwej pracy, przy tak niskich zarobkach?! Nie, nie mogłem. Coś we mnie pękło. Metalowa konstrukcja runęła jak domek z kart.
Chodzi o to, że tak jakoś krótko.- Pie**ol się – wypaliłem.
Do tego jeszcze:
Nawrzeszczałem? Jakoś mi tutaj nie pasuje ten zwrot. Nie wiem, tak grzecznie brzmi. Powinien w nim być element złości, czego mnie jest brak w tym sformułowaniu. Dalej leci coś o daniu w mordę, co się dla mnie kłuci z tym nawrzeszczał.Nawrzeszczałem na szefa.
W jednej chwili puściły mi nerwy. Poszło o drobiazg, ale właśnie te drobiazgi przez całe siedemnaście lat mojej pracy w hotelu sprawiały, że nie jeden raz miałem ochotę strzelić szefowi w mordę, kopnąć go tam gdzie boli i zdemolować wszystko...
Poza tym jest całkiem dobrze. Nie preferuję takiego stylu, ale raczej dobrze Ci wychodzi. Czyta się momentami zbyt szybko, ale to tylko fragment więc nie wiem jak wpłynie to na resztę opowiadania.
Jestem ciekaw co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że zdążę przeczytać op. zanim znów wyjadę.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
4
Zalążki pomysłu mówią mi, że szykuje się coś ciekawego i z chęcią przeczytam dalszy ciąg.
Dla mnie Twój styl zawsze trzymał poziom, teraz nie jest inaczej. W sumie - jest nawet lepiej. Luźne zdania, raczej żadnych zgrzytów. Naprawdę w porządku.
Uderzyło mnie tylko jedno, a mianowicie to, że gość mówi, że nawrzeszczał na szefa, a później pada tylko jedno, krótkie "pierdol się". Wiem, że się czepiam, ale jednak można to troszkę zmienić.
Błędy są, ale chyba nie muszę ich wytykać.
Ogólnie, jak już mówiłem, mi się podoba i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
Dla mnie Twój styl zawsze trzymał poziom, teraz nie jest inaczej. W sumie - jest nawet lepiej. Luźne zdania, raczej żadnych zgrzytów. Naprawdę w porządku.
Uderzyło mnie tylko jedno, a mianowicie to, że gość mówi, że nawrzeszczał na szefa, a później pada tylko jedno, krótkie "pierdol się". Wiem, że się czepiam, ale jednak można to troszkę zmienić.

Błędy są, ale chyba nie muszę ich wytykać.
Ogólnie, jak już mówiłem, mi się podoba i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
5
Dziękować, dziękować!
Faktycznie to "nawrzeszczałem" można zmienić. Na przykład na zbluzgałem. Albo Przemek może się wrócić i jeszcze mu dosolić. O chyba, tak będzie lepiej.
Krótki wulgaryzm...Chodziło mi o to, że facet po prostu eksplodował. Bum i już.
Dobra, doszlifuję jeszcze ten fragment.
Orty są?
Pisałam w Open Office, specjalnie sobie ściągnęłam, żeby nie robić baboli. Niestety ten program nie sprawdza interpunkcji, a zauważyłam, że często mam dylemat "gdzie powinien być przecinek".
Winky, Niech Ci te słowa Bozia wynagrodzi w czym tam sobie zażyczysz! łał, postawiło mnie to na nogi.
Dziękuję za tak szybki odzew. Fragment krótki, ale przez kilka dni go poprawiałam, przestawiałam wyrazy, wycinałam niepotrzebne zdania...Chciałam sprawdzić, czy do łasicowego łba dotarło to, co napisaliście przy poprzednich moich wypocinach.
[/quote]
Faktycznie to "nawrzeszczałem" można zmienić. Na przykład na zbluzgałem. Albo Przemek może się wrócić i jeszcze mu dosolić. O chyba, tak będzie lepiej.
Krótki wulgaryzm...Chodziło mi o to, że facet po prostu eksplodował. Bum i już.
Dobra, doszlifuję jeszcze ten fragment.
Błędy są, ale chyba nie muszę ich wytykać.
Orty są?

Weber...To jest początek opowiadania, które ma być prologiem do następnego, dłuższego. Trochę to potrwa. Mam nadzieję, że zdążę chociaż to pierwsze napisać.Mam nadzieję, że zdążę przeczytać op. zanim znów wyjadę.
Wietrzę tutaj kryminalne klimaty, czy zmysły mnie zwodzą? W każdym razie, intrygujące.
Winky, Niech Ci te słowa Bozia wynagrodzi w czym tam sobie zażyczysz! łał, postawiło mnie to na nogi.
Dziękuję za tak szybki odzew. Fragment krótki, ale przez kilka dni go poprawiałam, przestawiałam wyrazy, wycinałam niepotrzebne zdania...Chciałam sprawdzić, czy do łasicowego łba dotarło to, co napisaliście przy poprzednich moich wypocinach.
[/quote]