Z życia stóp
Jeden wulgaryzm osłabiony symbolem wieloznacznym (czyli *)
Można by tak zacząć, że dusza ludzka mieszka w stopie. Że jeśli spojrzysz głębiej na stopę, to wszystko, co w niej znajdziesz, zobaczysz również w gestach rąk, mimice twarzy i mowie. Można by tak właśnie zacząć, ale nie o tym chcę dziś mówić. Mówiąc o stopach, można by na początek zaryzykować, że but określa świadomość. Ale ktoś już powiedział coś podobnego. Później się okazało, że nie do końca miał rację i wielu z tego powodu cierpiało. Nie będę więc powielał jego obłędu. Opowiem wam zatem krótką historię, która nie ma początku - może później się coś wyjaśni.
- Gdzie ja jestem – pomyślał Olo. – Ach, to tu... I znowu będą tutaj przychodzić. Na szczęście mnie nie widzą, a ja mogę ich spokojnie obserwować – ziewnął z zadowoleniem. Pierwsze, co zobaczył po przebudzeniu, to stopa chłopaka z kucykiem. Tak. To było w tej stopie jakoś zapisane, że tam, na górze, we włosach, musi się kończyć takim śmiesznym ogonkiem. Nerwowa była ta stopa. But na wpół elegancki ale przyprószony śladem czasu. Podeszła zdecydowanie i zabawiła tylko krótką chwilę. Dokładnie tyle ile trzeba, nic ponadto. Młoda i energiczna – pewnie jeszcze się kształciła. Chyba jakiś egzamin, pewnie trudny - musi być jakiś powód tego zdenerwowania.
Potem podeszło kilka stóp. Jedna większa, otulona prostym, damskim półbutem, próbowała zapanować nad tymi mniejszymi, ubranymi w śmieszne kolorowe adidasy i biorącymi udział w mistrzostwach świata w ilości postawionych kroków na minutę. Większa stopa kręciła się nieustannie próbując nie stracić z oczu tych mniejszych. Zresztą – co będę wam gadał, sami wiecie jak to jest z takimi małymi, kochanymi stópkami.
To była wspaniała męska stopa. But jej też piękny, idealnie dopasowany wymiarem, pewnie bardzo wygodny i drogi. Podeszła majestatycznie, powoli, jakby chciała skupić na sobie uwagę innych stóp, jakby chciała się napawać ich podziwem i zazdrością. Wszystko robiła powoli i z godnością, oszczędzając ruchy. Ta stopa mieszkała pewnie w pięknym domu, moczyła się we własnym basenie i odpoczywała w słońcu Majorki. Odeszła równie majestatycznie, jak się pojawiła. Po kilku krokach jednak przystanęła, coś zwróciło jej uwagę. Czekała na kogoś z jakimś podekscytowaniem i zupełnie jej obcą niepewnością.
Następna stopa podeszła z wdziękiem, stykając się z podłożem wzdłuż idealnej prostej, jakby szła po cienkiej linie. Gustowny, czarny, damski pantofelek, oszczędny w formie, z małą różyczką odznaczającą się jaśniejszym brzegiem płatków, odsłaniał zgrabną łydkę, podkreślał kobiecość, delikatność i gładkość skóry.
- Tak – pomyślał Olo. – Ta stopa godna jest miękkich dywanów i słońca egzotycznych plaż. To ona pewnie zrobiła na tamtej takie wrażenie.
Ta zgrabna, odchodząc, postawiła kilka kroków, zaczepiona przez tą majestatyczną stanęła, zwróciła się do niej i stała tak krótką chwilę, speszona kontaktem z nieznajomym. Rozluźniła się nieco, potem słychać było śmiech, a na koniec obie stopy poszły razem... do miękkich dywanów, do egzotycznych plaż.
- Przecież wcale nie jestem głupszy od tej majestatycznej – pomyślał Olo. – Ma więcej, bo pewnie nakradł i teraz dostaje wszystko, co chce. Na pewno nakradł złodziej je*ny.
Poznaj teraz Ola. Jest to bezdomny mężczyzna, leżący na ławce w tunelu, między dworcem a luksusową galerią handlową, koło automatu z kawą. Ochroniarze przeganiali kiedyś z tej ławki bezdomnych, ale widząc bezsens tego działania, ustawili pomiędzy ławką a automatem parawan, który zasłania znaczną część widoku, pozostawiając Olowi do kontemplacji jedynie świat stóp przy kawowym automacie. Jego stopa, ukryta w dziurawej skarpecie i rozpadającym się bucie, czasami opuszczała ławkę i uczestniczyła w teatrze stóp za parawanem. Życie tam było jak ten automat, wydający gorący napój, z którego jedni dostają wspaniały aromat, inni skupiają się tylko na zaspokojeniu pragnienia lub się rozgrzewają, a jeszcze inni, jak on, tylko się parzą i rozlewają wszystko. Ale nie winił siebie za swój stan. To wszystko zły los...
Można by tak zakończyć, że o różnorodności świata jest ta historia. Ale czym że jest różnorodność naprzeciw przemijania? Kolorowanką dziecięcą z ptaszkami tylko. A świat, a życie nie jest kolorową papugą, bo przecież pod kolorem piór papugi bije piękne serce.
Pytasz – skąd wiem, że jest piękne?... A znasz serce papugi?... No właśnie!
Można by na koniec rzec, że każda chwila jest jak błysk lampy w aparacie, zatrzymujący wszystko w locie. Że miała swój moment, że niszczyła albo budowała, była końcem a może początkiem, nienawiścią albo zauroczeniem. Ale to było kiedyś... Tak! To było kiedyś i teraz jest już nieistotne. Przeminęło jak świat stóp po kolejnej butelce najtańszego wina.
Nie wiedziałem jak zacząć, nie wiem jaki dać koniec. Wtedy przemilczę resztę... a ciągu dalszego nie będzie.
Z życia stóp [miniatura]
1
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 03:47 przez Ludew, łącznie zmieniany 2 razy.