
---
On chyba jednak coś do mnie czuje. Na pewno! A jak dzisiaj na mnie spojrzał... twardy męski wzrok a zarazem taki ciepły, myślałam że mnie przeszywa na wskroś, tak... On jednak czuje coś... do mnie coś.
Tak pisałam kiedyś i do dziś żałuję tego wszystkiego co było po tych słowach. Do dziś żałuję... i do końca swego marnego życia nie skończę rozpaczać nad własną niedolą, głupotą i mnóstwem tego wszystkiego barachła, które tkwi we mnie, a które mnie w to wszystko wplątało. Tak bardzo bym chciała zapłakać, a przynajmniej załkać, ale nie potrafię... Kiedyś myślałam że łzy nie są mi potrzebne. Często płakałam, ale nie lubiłam tego, no bo kto lubi łkać w ciemnym kacie przy mglistym blasku księżyca? Ale teraz nie potrafię, a tak bardzo pragnę wykrztusić z siebie jedną łzę, tyle mi wystarczy, jedna łza a czuję że oczyściła by mnie tak bym w końcu mogła, jeśli nie zapomnieć, to przynajmniej przestać cierpieć. On wręcz wyssał ze mnie łzy, są tacy co nam coś wydzierają, okradają nas ze wszystkiego nawet z łez, ale nie... On wprost mnie wycisnął, wyssał ze mnie wszystko, czasami nawet się dziwię, że wciąż żyję. Już dawno chciałam ze sobą skończyć, to byłoby tak cudowne wyzwolenie, ale on myśli o wszystkim, nie mam nawet paznokci bo bym mogła nimi sobie poderżnąć żyły. Dementor... Tak, to dobre określenie na niego... Tyle że on jest jeszcze gorszy, podobnie jak potwory z Azkabanu wysysa ludzką duszę, tyle że po kawałeczku, przez lata ją rozrywając... Nawet nie potrafię opisać mojego bólu, to niewyobrażalne, ale z dnia na dzień jest coraz gorzej, a przecież już lata temu byłam pewna, że gorzej być nie może.
Czuję jak drga podłoga, powoli zbliżają się ciężkie kroki. Już wiem, że wyczuł że się znów urwałam. Nawet nie wiem po co, ale jednak wciąż chowam pamiętnik pod obluzowaną deską.
Zaraz znów będzie wiedział o mnie wszystko, i to dosłownie wszystko, stanie się moimi myślami, nie ma przecież sposobu by coś przed nim zamknąć. Za chwilę dopadnie mnie znienawidzona błoga radość i... Już się stało, ma we mnie otwarte drzwi.
Kochasz go?- Głupia. A niby skąd mam wiedzieć czy kocham? Nie, w sumie to nie jest tak że nie wiem, ale to taka dziwna sprawa że nie mam żadnego odbicia. Może kocham, ale czy mocno? A może całkiem słabo? A może odwrotnie? Może całkiem na zabój... Nie wiem, bo nigdy nie kochałam i nie wiem jak to jest... Myślę że jednak cos do niego czuje, ale... Ciężko mówić o miłości gdy ta rozpisuje się na platoniczną. Dla niego sprzedałabym ciebie diabłu koleżanko, ale nie wiem czy to oznaka wielkiej miłości do niego czy naszej znikomej przyjaźni. Nie wiem ile bym dla niego poświęciła, ale się dowiem... Najpierw niech on mi pokaże co tak naprawdę czuje...
Nie wiem ile minęło, może tydzień? Może miesiąc? Ale jestem pewna, coraz częściej udaje mi się wyrwać z tej matni zaklęcia Imperiusa. Gdy mam te chwile przytomności to zastanawiam się do czego to wszystko prowadzi? Wiem że w końcu uda mi się zerwać na tyle że spróbuję uciec, wiem też że musze się przygotować... Ale zamiast coś przygotowywać to zaczytuję się w tych starych bredniach mojej urojonej wyobraźni.
Znów to samo. Tym razem zorientował się dużo wcześniej. Zniewolona stoję pod ścianą, czuję nagłą falę rozkoszy, padam na kolana i już nie jestem sobą.
---