Krople deszczu miarowo uderzały w szybę, a monotonny gwizd czajnika harmonijnie się z nimi łączył, kojąco działając na umysł siedzącego przy oknie mężczyzny. Dochodził do niego jeszcze jeden dźwięk, nieprzerwanie, od lat. Szum morza nie opuszczał go nigdzie i nic nie potrafiło go zagłuszyć, ale zgrabne próby kwietniowej ulewy i gorącej pary uspokajały go i wprowadzały w przyjemne odrętwienie. „Czemu wciąż je słyszę? – pytał sam siebie – Zabrało mi dość życia. Dlaczego mnie od siebie nie uwolni?” Także teraz, gdy znów go sobie uświadomił, nagle nadszarpnął mu nerwy i wprawił w irytację, tak że nie potrafił dłużej wytrzymać przeciągłego hałasu. Nie mogąc powstrzymać deszczu, wstał by wyłączyć gaz i niechętnie zalał tanią, cuchnącą papierem herbatę. Spojrzał tęsknie na butelkę rumu nad sobą, ale zaraz wstydliwie opuścił wzrok i powolutku, skupiając się na pełnym po brzegi kubku, wrócił na jedyne w domu krzesło. Z ponurych myśli wyrwał go niewyraźny ludzki kształt przemykający w pośpiechu przed jego oknem i energiczne dobijanie się do drzwi zaraz potem. Domyślił się oczywiście celu wizyty, ale nie mógł się spodziewać niczego więcej i pierwszy od lat gość bardzo go ucieszył.
Drzwi otworzył ostrożnie, bojąc się wpuszczać chłód i wilgoć z dworu, ale wąska szpara wystarczyła by maleńka postać wślizgnęła się do prowizorycznego przedpokoju. W luźnych, obwisłych ubraniach miała gabaryty młodej, dwunastoletniej dziewczynki, ale twarz, mimo nieładnych rysów, emanowała ciepłą, figlarną dojrzałością.
- Cieknie ze mnie jak z wodnej zjeżdżalni. Przepraszam za najście, ale naprawdę nie miałam gdzie się schować. – Spojrzała w twarz gospodarzowi z lekko przestraszoną miną. Mężczyzna nic nie odpowiadał, więc ciągnęła dalej, speszona. – Byłam na plaży, myślałam, że zdążę się wykąpać i wrócić przed burzą, ale jak zwykle mnie poniosło i przesiedziałam w wodzie aż do pierwszych kropel i jeszcze dłużej. – Zdjęła z siebie przemoczony sweter i odsłoniła zupełnie sine ręce. Jego zatkało już zupełnie i nie mogąc oderwać zatroskanego wzroku od jej ciała okrył ją ciepłym płaszczem i popchnął w stronę izby, czerwieniąc się za jej plecami. – Dziękuję, bardzo pan miły. Och, jak tu pusto! – powiedziała nietaktownie – Proszę się mną nie przejmować, jeśli przeszkodziłam.
- Niby w czym? – wydusił w końcu z siebie chrapliwie i zrobiło się jej jeszcze bardziej głupio. – Zrobię herbatę.
Odszedł do kuchenki i nastawił wodę. Dziewczyna patrzyła przez okno, zahipnotyzowana jak on przed chwilą. Oparł się o blat i ukrył twarz w dłoniach. Rozmazał na skroni spływający pot i poczuł nagle, jak długo unikał kąpieli. „Teraz czekam na wodę – pomyślał – ale jak ukryję się potem?” Z drugiego końca domku dobiegł go miły głos dziewczyny: „Proszę się nie trudzić, już idę pomóc.” I rzeczywiście zaraz przyszła, stanęła z nim ramię w ramię i posłała promienny uśmiech.
- Doleję rumu, rozgrzeje cię w moment. – odważył się powiedzieć.
Dziewczyna stanęła na palcach i wyciągnęła rękę. Nie dosięgła do butelki. Znów się uśmiechnęła, a płaszcz zsunął się z jej ramienia. Mężczyzna spuścił wzrok i mruknął, by się przesunęła. Nalał rumu do dwóch szklanek, posłodził obficie i zaraz siedzieli, dziewczyna przy, a mężczyzna na stole, i pili przy wesołej gadaninie małej. Słuchał z coraz bardziej rozanieloną miną, a dawno nie pity alkohol uderzył mu do głowy. Ona również przestała się bać i próbowała zachęcić do rozmowy gospodarza, śmiejąc się przy każdym jego zdaniu. Pół godziny minęło na przyjemnej rozmowie jak mrugnięcie okiem.
- Nawet nie zauważyłam jak skończyło padać! – krzyknęła, jak tylko ostatnia kropla uderzyła w szybę – Spędziłam tu bardzo miło czas, ale muszę uciekać. – Wstała i odniosła grzecznie kubek do zlewu, płaszcz odwiesiła na miejsce, a mokry sweter zawiązała na biodrach.
- Bardzo dziękuję za gościnę.
- Przychodź jak będziesz chciała.
Delikatną dłonią mocno uścisnęła mu rękę i poszła z ostatnim uśmiechem. Mężczyzna patrzył za nią oszołomiony i wrócił tyłem na swoje krzesło, na które padł prawie bezwładnie. Dawno zapadła już ciemna noc, a on siedział dalej wpatrując się gdzieś pustymi oczami i przyciskając do ust czerwoną pięść.
Następnego dni obudził się z dziwnym uczuciem, jakby przeżył we śnie jakąś cudowną przygodę, serce przepełniała mu tęsknota za czymś nieokreślonym. Śniło mu się morze, jak co noc, ale tym razem było w tym coś więcej. Czuł w sobie dziwną moc i wolę trwania. Leżał wpatrując się w sufit, a gdy zamykał oczy wzmagał się szum w jego głowie, huczał po zakamarkach umysłu, ale już nie irytował.
Z łóżka wygonił go głód. Przygotował sobie kawę zbożową i płatki. Zjadł bez przyjemności przeglądając pocztę. Rentę i rachunki dostawał jednego dnia, równie dobrze mogliby rozesłać sobie te listy nawzajem. Zawsze szedł na spacer po plaży rano, a do miasta popołudniu, dziś jednak postanowił odwrócić porządek. Z dna szafy wydobył lepszą koszulę, w palcach międlił cienki zwitek pieniędzy. Miał nieodpartą ochotę zrobić dziś coś szalonego. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór, więc poszedł do kranu, gdzie skąpo ochlapał się wodą, namydlił pod pachami, opłukał i podszedł do stołu, chcąc sięgnąć po koszulę. Ale pragnienie czystości nie dało mu spokoju więc wrócił do zlewu i niechętnie rozebrał się do naga. Skropił i umył dokładnie całe ciało. Ze zdziwieniem przesuwał palcami po twardych, mocnych członkach. Poklepał się nawet po zdrowym ramieniu, omijając wzrokiem żałosną przykurczoną lewą kończynę. W komórce miał pęknięte lustro. Opłukał się i pozostawiwszy brunatne mydliny na betonowej podłodze podszedł niepewnie do swojego odbicia. Przyglądał się sobie uważnie, nie bez pewnej dumy. Miał silne nogi, wysokie czoło. Sięgnął po grzebień i zaczesał włosy w tył. Spróbował się wyprostować, ale lewa łopatka nie dawała się wypchnąć. Stanął więc prawym profilem i uśmiechnął się szarmancko. Ubrał się i raźno poszedł do miasta zaszaleć.
Wrócił po południu, najedzony i szczęśliwy. Był w kinie, na zabawnej komedii, zjadł pyszny obiad, prawdziwe mięso i pił piwo do obiadu. Kupił w mieście gwiazdę z morza, którą postawił na środku stołu. Chciał nalać sobie rumu, ale obie szklanki były brudne. Brzeg jednej z nich zdobił jasnoszary odcisk jej warg z drobniutką różową kropką u dołu. Mężczyzna zachwycony wodził palcem po śladzie, a po nalaniu do kubka rumu, pił nie odrywając ust.
Czekał półprzytomny do początku zmierzchu, gdy spodziewał się ją zobaczyć. Gdy zobaczył na zegarku siódmą wybiegł chwiejnie na plażę. Szedł po niej jak po pustyni i jak na widok przywidzianej studni podskakiwało mu serce na kształt ludzkiej sylwetki w pobliżu. Lecz zawodził się za każdym razem. Dowlókł się do domu zmęczony i zmarznięty, owinął swoim płaszczem i padł do łóżka bez życia. „Czy to zapach wczorajszego deszczu tak mi mąci zmysły, czy naprawdę czuję jej woń w tym okryciu? – pomyślał zanim zapadł w kamienny sen – Jak chciałbym być tą tkaniną, okryć ją i ogrzać.”
Następny dzień przywitał z rezygnacją. Sen znów nie pozostawił go obojętnym, ale napełnił go tęsknym smutkiem. Pomyślał, że w takim stanie najchętniej wchodził na kuter i wypływał łowić, by użalać się nad sobą. Wyszedł z domu na czczo, nieubrany. Blask kwietniowego słońca skrzył miło na falach Bałtyku, mężczyzna z rękami w kieszeniach patrzył, nie mogąc oderwać zmrużonych oczu. Wodząc nimi po zmarszczonej tafli ujrzał nieduży punkt, powoli zbliżający się do brzegu. Nie dopuścił nadziei do głosu i usiłował rozglądać się dalej. Ale czar chwili prysł, organizm chciał działać. Chcąc nie chcąc ruszył plażą w tamtą stronę. Punkt był już w połowie drogi, a mężczyzna mógł odróżnić znajome czarne włosy, a po chwili rozpoznać twarz. Stał lekko zgarbiony, z otwartymi ustami czekając aż dziewczyna podejdzie i okryje się ręcznikiem. Zignorowała go.
- Cześć, jak się masz? – zachrypiał. Zerknęła przelotnie, zdziwiona.
- W porządku. Piękna pogoda. Nie pływasz? – Nie mógł nie zauważyć, że go nie poznała. Zawstydził się nagle swojego nagiego torsu, garbu i kikuta.
- Nie pamiętasz mnie? – zapytał rozpaczliwie.
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się nie bez współczucia.
- Ach to pan! Dziś wyszłam rano, popołudniu znów może padać, a taką pogodę mogłam sobie tylko wymarzyć.
Mężczyzna usiłował patrzeć jej w twarz, ale nie mógł nasycić się widokiem jej kształtów, płaskiego, gładkiego brzucha i jasnych piersi dotkniętych dreszczem chłodu. Dziewczyna zasłoniła dekolt z niesmakiem.
- No, do widzenia. Proszę chociaż wejść do wody, otrzeźwia.
I odeszła z perlistym śmiechem, a on mógł tylko podziwiać ślady jej stóp.
Minął tydzień, w którym mężczyzna mógł jedynie w samotności przywoływać miłe obrazy przeszłości. Nie miał już złudzeń, ale wystarczyło wspomnienie jej uśmiechu, żeby wypełnić godziny. Dużo czasu spędzał na plaży, ale siedem dni wystarczyło, by nadzieję spotkania przenieść do świata marzeń.
Dlatego, gdy pewnego popołudnia wyszedł z domu pomoczyć w falach stopy, zobaczywszy stojącą tyłem dziewczynę, zamiast podejść spokojnie i zagadać, wskoczył w panice w krzaki na wydmie i obserwował.
Dzień był ciepły, lecz wietrzny i plaża pusta. Zdjęła ubranie, rozejrzała się wokół dla pewności i rozebrała pośpiesznie do naga nie narzucając na siebie ręcznika. Widział jej ciało przez kilkanaście sekund, ale to wystarczyło, żeby uznał ją za swoją na zawsze. Oglądał w podnieceniu jak pewnie wchodzi do wody i jak morze przyjmuje ją do siebie. Odepchnęła się nogami od dna i rozgarnęła wodę rękami, próbując oprzeć się wysokim falom. Płynęła naprzód bardzo powoli, prychając co parę sekund, po każdym większym przypływie . Parę metrów od brzegu zaczęła dziwnie szaleć, nurkować, podskakiwać i ochlapywać w przód i w tył potężnego przyjaciela. Nie ułagodziła go wcale, teraz on zaczął ją drażnić, i wielka fala cofnęła ją do brzegu. Ze śmiechem położyła się na mokrym piasku i zaczęła się czołgać w stronę wody. Gdy sięgnęła aż do podniesionej brody, morze znów uderzyło, zabierając ją ze sobą na suchy ląd i ciągnąc z powrotem do siebie. Dziewczyna śmiała się i krzyczała coś niewyraźnie. W końcu lekko zatruta solą położyła się głową w stronę mężczyzny i zaczęła patrzeć niebo.
Mężczyzna nieznacznie wysunął się do przodu, żeby móc lepiej obserwować sylwetkę ukochanej, którą teraz widział jak na dłoni, wyciągniętą parę metrów przed nim. Bałtyk zalewał jej ciało, pieszcząc uda i brzuch rytmicznymi przypływami fal. Mężczyzna był i morzem i nią, gdy wodził palcami po swoich członkach, w górę i w dół. Jeden raz woda wspięła się aż na pagórki piersi, a dziewczynę przeszedł dreszcz i poruszyła się; z zimna czy z rozkoszy? Małe cząstki morza zostały na słodkich udach, powoli spływając w poszukiwaniu tkaniny by w nią wsiąknąć i już tam pozostać. Stopy porusza skurcz, a ona nieznacznie rozchyla nogi, kolejna fala przypływa swobodniej i uderza mocniej i mocniej i mocniej. Przycisnął twarz do piachu z zaciśniętymi szczękami, powiekami. Piasek wchodził mu w oczy i w usta, ale on kuląc się w spazmie nie przestawał powoli poruszać zaciśniętą pięścią w spokojnym, nieubłaganym rytmie morza. Już się zbliżał do końca, już zostawiał na jej udzie pianę ze swych fal, gdy realnemu światu przywrócił go przestraszony okrzyk niewinności. Mężczyzna podniósł wzrok i spojrzał wprost w czerwoną, smutną twarz dziewczyny. Przewrócił się szybko, niezgrabnie na brzuch i zapiął spodnie, ale dziewczyna już uciekała zostawiając tylko jedną malutką skarpetkę. Podniósł ją i położył w domu na stole, obok kubka, płaszcza i gwiazdy.
W nocy obudził się podniecony i spocony. Gwałtowny szum rodził ból, nie pozwalał zebrać myśli. Śnił o niej, obejmował ją w wodach morza; pamiętał miękkość jej skóry, jej słone wargi, ale nie mógł sobie przypomnieć sam siebie. Na pewno nie był tam chory, raczej silny jak nigdy wcześniej. Odczuł to samo, co wcześniej czuł rano tylko spotężniałe jak nigdy. Czuł chęć działania i siłę by zrobić coś wielkiego, pragnienie życia, jakiego jeszcze nie zaznał. Wrzeszczał jak dziki, żeby stracić choć trochę energii, tak zbędnej, przecież nie mógł nic zrobić. Głos w głowie przybierał na mocy, ciągnął do siebie. – Znów mnie wzywa – pomyślał. Zwlókł się z łóżka i upadł, podniósł się i znów upadł, zmęczony. Zahaczył o kuchnię, by wzmocnić się rumem, jak zwykł robić kiedyś, kiedy znał zapach tropików, smak kobiet i krwi. Wlał w siebie co zostało i rozbił butelkę o ścianę za sobą. Na szeroko rozstawionych nogach poszedł pewnie na plażę, aby złączyć się ze swoim bratem w ostatecznym uścisku. Wstępując w wodę, całował już jej jutrzejsze ciało, wciągał ją wirem w objęcia, ciągnął na dno, na zawsze dla siebie.
Dziewczyna rozejrzała się po plaży i powoli zdjęła ubranie. Był mglisty wieczór. Drżąc z zimna, ruszyła prawie na palcach w stronę morza. Wyraźnie walczyła ze sobą by wejść w lodowate fale, ale posuwała się naprzód. Na mokry piasek nastąpiła, gdy woda się cofała, żeby dać sobie trochę więcej czasu zanim nastąpi kontakt. W końcu pienista, brudna woda dotknęła jej kostek, a dziewczyna zadrżała z zimna, ale bez obrzydzenia. Krok po kroku zanurzała się głębiej, a morze uderzało ją lekko przypływem fal, ochlapując kroplami i budząc przyjemne dreszcze. Gdy przykryło jej uda zatrzymała się, by nabrać ręką wody i zwilżyć resztę ciała. Na chwilę zapomniała się w tej czynności, ale nagle jakby się przestraszyła i jeszcze raz rozejrzała w koło. Plaża była pusta, ale dziewczyna nie chcąc już dłużej czekać, rzuciła się z rozkoszą w ramiona fal i zaczęła się z nimi siłować, jak co dzień A ciemny Bałtyk nie stał się nawet na moment jaśniejszy, ani swą taflą nie odbił wesoło ostatnich promieni słońca ginącego w jego toni. Kilometr dalej leżał mężczyzna, który dopiero w morzu uwolnił się od jego zdradzieckiej pieśni.
2
Odpowiedz sobie spokojnie na pytania. Kto tu jest podmiotem, kto, co sobie uświadamia i kto, komu nerwy nadszarpuje. I popraw to zdanie, bo straszny bałagan w nim zrobiłeś.barneym pisze:Także teraz, gdy znów go sobie uświadomił, nagle nadszarpnął mu nerwy i wprawił w irytację, tak że nie potrafił dłużej wytrzymać przeciągłego hałasu.
Eeee? Ta butelka nad nim lewituje czy co?barneym pisze:Spojrzał tęsknie na butelkę rumu nad sobą,
Nie opisujesz pomieszczenia, więc na dobrą sprawę nie wiem, gdzie stoi ta butelka.
Nie wciskaj tak długich kwestii pomiędzy wypowiedzi w dialogu. Jak chcesz coś szerzej opisać to zwykły enter doda sporo przejrzystości.barneym pisze: Zdjęła z siebie przemoczony sweter i odsłoniła zupełnie sine ręce. Jego zatkało już zupełnie i nie mogąc oderwać zatroskanego wzroku od jej ciała okrył ją ciepłym płaszczem i popchnął w stronę izby, czerwieniąc się za jej plecami.
Podmiot domyślny: głód.barneym pisze:Z łóżka wygonił go głód. Przygotował sobie kawę zbożową i płatki.
w sensie co jej się stało?barneym pisze:W końcu lekko zatruta solą
samego siebiebarneym pisze: mógł sobie przypomnieć sam siebie.
Zdanie do przerobienia, koślawe.barneym pisze:Odczuł to samo, co wcześniej czuł rano tylko spotężniałe jak nigdy.
Robisz sporo powtórzeń.
Momentami miałam wrażenie, jakbyś łykał jakieś słowa, czy kawałki zdań. Styl był nieco poszarpany.
Tutaj na przykład brakuje jakiegoś zaznaczenia przemieszczenia w czasie i przestrzeni. On ją podnosi przecież na plaży, zanosi do domu itd. A tutaj zdanie tak skrócone, jakby ta skarpetka u niech w domu leżała.Podniósł ją i położył w domu na stole, obok kubka, płaszcza i gwiazdy.
Nie podobało mi się to, jak przy dialogach momentami zbyt szybko przeskakujesz pomiędzy jedną a drugą postacią:
Na przykład tutaj. Obie wypowiedzi są jego autorstwa, ale w środek wpychasz odczucia dziewczyny. Niepotrzebnie.barneym pisze:- Niby w czym? – wydusił w końcu z siebie chrapliwie i zrobiło się jej jeszcze bardziej głupio. – Zrobię herbatę.
Ogólnie uważam, że lepiej by było, gdybyś jej odczucia w tym fragmencie, zamiast wykładać je ex cathedra ("zrobiło jej się głupio") opisywał na zasadzie interpretowania reakcji. Jakieś zmiany mimiki, jakieś niepewne gesty? Bo tak to ona trajkocze, raczej pewna siebie, a Ty mi próbujesz wmówić, że jest speszona i trochę przestraszona. Te fragmenty nie trzymają sie kupy.
Za to dialogi fajne. Zwłaszcza reakcje dziewczyny wyszły Ci całkiem sprawnie.
Co do historii.
Nie do końca zaznaczasz ostatecznie wiek dziewczyny. Dla mnie pozostała więc dwunastolatką. Stąd lekkie obrzydzenie i niechęć do bohatera, kiedy się nią tak podniecał. Ale cóż - może to dobrze świadczy o Twojej opowieści? Jakieś emocje wzbudziła.
Motyw z głosem morza i ogólnie żywiołem, który już zabrał całe życie itd. trochę ograny. Może dlatego przy opisach związanych z nim stanów emocjonalnych trochę się nudziłam. Ogólnie jednak niewiele do zarzucenia. Akcja idzie całkiem płynnie, jest spójna, zamknięta.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
3
zgrabnie to zdanie nie wyszło...barneym pisze:ale zgrabne próby kwietniowej ulewy i gorącej pary uspokajały go i wprowadzały w przyjemne odrętwienie.
To zapytanie raczej dziwnie brzmi. Szyk trochę namieszał, ale i tak do końca brak mu logiczności.barneym pisze:„Czemu wciąż je słyszę? – pytał sam siebie – Zabrało mi dość życia. Dlaczego mnie od siebie nie uwolni?”
wyraźnie brak tu wyjaśnienia - co autor miał na myśli? i nie posuje mi przeciągły hałasbarneym pisze:Także teraz, gdy znów go sobie uświadomił, [...]nagle nadszarpnął mu nerwy i wprawił w irytację, tak że nie potrafił dłużej wytrzymać przeciągłego hałasu.
raczej to niemożliwe, więc po co to pisać?barneym pisze:Nie mogąc powstrzymać deszczu
papier cuchnie?wydaje mi się, że na siłę szukasz ozdobników i dlatego powstają zgrzytybarneym pisze: tanią, cuchnącą papierem herbatę
prosze o szczegóły, bo to za bardzo ściśnięte i przez to nielogicznebarneym pisze: Spojrzał tęsknie na butelkę rumu nad sobą, ale zaraz wstydliwie opuścił wzrok i powolutku, skupiając się na pełnym po brzegi kubku, wrócił na jedyne w domu krzesło.
może lepiej pod jego oknem, za oknem?barneym pisze:przed jego oknem
Pomieszanie z poplątaniem - chociaż scenka ładna. Za dużo chciałeś powiedzieć w jednym miejscu. Dopracuj w tym miejscu oddzielając poszczególne zwroty i przekształcając je z zgrabne zdania.barneym pisze:Drzwi otworzył ostrożnie, bojąc się wpuszczać chłód i wilgoć z dworu, ale wąska szpara wystarczyła by maleńka postać wślizgnęła się do prowizorycznego przedpokoju. W luźnych, obwisłych ubraniach miała gabaryty młodej, dwunastoletniej dziewczynki, ale twarz, mimo nieładnych rysów, emanowała ciepłą, figlarną dojrzałością.
c.d. moich wrażeń nastąpi, bo tekst mnie wciągnął - ale muszę sie zbytnio skupiać nad poprawnością przekazu.

[ Dodano: Sro 10 Kwi, 2013 ]
ciąg dalszy czas zacząc: wytłumacz mi tą figlarną dojrzałośc, bo tu nie zaskoczyłam...barneym pisze:ale twarz, mimo nieładnych rysów, emanowała ciepłą, figlarną dojrzałością.
trochę to skomplikowane- spojrzała- ok.(no może na gospodarza= ale to tez średnio brzmi)ale czemu wystraszona?barneym pisze:Spojrzała w twarz gospodarzowi z lekko przestraszoną miną
wybacz, ale to na pedofilię zakrawa, jeżeli ma 12 lat, jeżeli nie to ona odkryła tylko ręce - więc po co mu całe ciało?barneym pisze:nie mogąc oderwać zatroskanego wzroku od jej ciała
to po kropcebarneym pisze:okrył ją ciepłym
oparł się brzuchem? inną częscią ciała? - używasz często skrótów myślowych, które wypaczają sens zdaniabarneym pisze:Oparł się o blat i ukrył twarz w dłoniach
i znowu:
dośćbarneym pisze: „Teraz czekam na wodę – pomyślał – ale jak ukryję się potem?”
przemyśl jeszcze raz wszystkie zapisy zdań. Dużo tu trzeba poprawić. Myśl przednia, ale wykonanie leży.
Ale nie zwracając uwagi na błędne zapisy przeczytałam z upodobaniem. Coś tu jest.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz