Za szybą [Obyczajowe, +18]

1
W tekście występują wulgaryzmy!



___Piszę te słowa, bo właśnie łyknąłem wszystkie piguły nasenne, jakie znalazłem w szafce. W gruncie rzeczy nie wiem, po co to piszę, ale wiem, że dobrze jest mieć chwilę spokoju. Trochę mi głupio - miał być wiersz, miały być treny, ale najwyraźniej będzie tylko głupi pamiętnik, więc zignoruj kulki papieru na podłodze. Oto ostatni dzień mojego życia.



***


___Budzik. Siódma. Pisk, który sprawia, że dusza przybiera na wadze. Powoli zwlekam się z łóżka, czując weltschmerz jak zawsze. Przede mną też to, co zawsze - kibel, kanapka i zęby, każde w innym odcieniu szarości. Siadam, kładę talerz na stole i drapię się po jajach, przeżuwając miks chleba z pasztetem. W tle słyszę plastikowy głos oznajmiający ze szczerym - jak zwykle - przejęciem, że zginęli kolejni ludzie. Jebać ich w dupę. Mam dobre życie. Mam dobre życie. Mam dobre życie. Moją uwagę przykuwa wyróżniająca się, potężnie czerwona gaśnica. W chwilach nudy lubię czytać nadrukowane na niej ostrzeżenia i przestrogi. Świat ilustrowany przez gaśnice na pewno jest bardziej poukładany, niż ten zionący tanią farbą drukarską. Zarzucam brązowy łach (lubię brązowy), ściągam klucz z kołka przymocowanego dokładnie na takiej wysokości, abym mógł codziennie zgrabnym ruchem zbierać go podczas obrotu po buty i wychodzę. Głuchy szczęk zamka już nikogo nie zaskakuje. Mam dobre życie.


___To paradoksalne, ale w szkole idzie mi naprawdę dobrze, odkąd mieszkam sam. To chyba jakiś rodzaj znudzenia sprawia, że z braku laku biorę się do nauki. Pranie - nuda, kuchnia - nuda. Już wolę poczytać, jak uzewnętrznia się na szczycie góry jakaś romantyczna pizda. Na korytarzu mijam czerwonych ludzi stojących za szybą w błękitnych strojach, ale zdaję sobie sprawę, że jestem inny - że nigdy nie nawiążę z nimi kontaktu. Kiedy mówię 'inny' myślisz pewnie, że jestem pogrążony w depresji i nie mogę znaleźć sensu życia, ale mylisz się. Jestem lepszy od nich pod każdym kurwa względem. Zbieram takie oceny, że dziąsła mi się złocą. Podobno jestem brunetem, ale ja uważam się za blondyna. Mam dobre życie - zgarniam nagrody za konkursy literackie, mam nową dziewczynę co miesiąc. Nie chcę brzmieć buńczucznie, ale naprawdę się powodzi. Jeśli coś będzie nie tak, pomoże mi mój regularny harem. Nie martw się.


___Moje killing spree kończy się wraz z dzwonkiem. Zarzucam torbę na plecy i ruszam do domu. Asfalt jest szary jak zawsze, a ja mam to w dupie - jak zawsze. Spieszy mi się na autobus, ale ciągle trafiam na czerwone światło. Mijam znak 'STOP', który jest cholernym wybojem na gładkiej drodze i docieram na przystanek. W oczy kłuje mnie krzykliwy napis przestrzegający przed falą depresji w dzisiejszych szybkich czasach. W zajezdni widzę dwa autobusy - stodwudziestkajedynka i dwieściepięćdziesiątkaszóstka. W gruncie rzeczy do domu dojadę oboma. Jeden zetnie Plac Białoszewskiego i zachęci do przyjemnego spaceru po Alejach, drugi wysadzi mnie pod domem. Przeszedłbym się, ale mam dziś dużo roboty. Przejdę się. Nie, mam dużo roboty. Przejdę się...?
___Widzę dzieciaka siedzącego w pekaesie. Nasze spojrzenia krzyżują się. Mały podnosi dłoń, ściska ją w pięść i puka w szybę z zaciekawieniem, jakbym był pieprzonym zwierzęciem z ZOO. Szczyl najwyraźniej nie może zrozumieć, że to on jest zwierzyną, a ja człowiekiem. Że to jego rozumek jest mniejszy od mojego, nie odwrotnie. Że w tym układzie to on jest ograniczony. Śmieszą mnie takie pajace.
___Na twarzy brzdąca pojawia się dziwny uśmiech. Przeczuwając najgorsze odwracam się - oba busy uciekły. Siadam na ławce, zapalam fajka i czekam.


___Głuchy szczęk zamka już nikogo nie zaskakuje. Za oknem biało-błękitne niebo, a ja wpatruję się w rozgotowany gulasz, który smak stracił w momencie dodania E666. Pochłaniam to pseudomięso, czując jakiś dziwny smutek rozbijający się na wewnętrznej powierzchni czaszki. Nie mogę się powstrzymać i znów staję przy oknie - zadziwia mnie zielona trawa, czerwone hydranty i ta panna w różowym. Wychodzę szybko, zostawiając gulasz i myśli na wolnym ogniu.


___Feeria barw uderza mnie, gdy tylko przekraczam próg bloku. Przecinam szybko mały, osiedlowy skwer. Dostrzegam tamtą dziewczynę w różu - okazuje się, że jest ruda. Uśmiecham się najmilej, jak potrafię, i kontynuuję samotny rajd. Postanawiam, że dojadę metrem do swojego parku. Podróż przebiega szybko i przyjemnie - wpatruję się w przemykającą na szybie smugę światła. Muszę jeszcze przedrzeć się przez schody ruchome, ale blokuje mnie jakaś baba w pomarańczowej kurtce. Kiedy chcę ominąć ją z prawej - przesuwa się w prawo i tak dalej. Rozkwaszę łeb na ścianie tej suce. Odpycham ją, zakładam słuchawki i staram się uspokoić. Mijam znów znak 'STOP' - znów proces zatrzymuje czerwone światło. Chcę przejść w ulubioną Pseudonimującą, ale okazuje się, jest remont, a więc przejścia nie ma. Przechadzam się po parku, rozróżniając odcienie granatu.


___Głuchy szczęk zamka nikogo już nie zaskoczy. Wchodzę, siadam, myślę. Nie czuję nic. Mam dobre życie. Nie czuję nic. Podchodzę spokojnym krokiem do toaletki i wyciągam wszystko, co może mi pomóc. I jestem w końcu tu - przy tym biurku, które przeżyło ze mną tyle sukcesów. Biurko jest brązowe. Lubię brązowy. Świat zaczyna powoli wirować. Spoglądam znowu na gaśnicę. Lecę do ciebie. Ja nie jestem sobą? To patrz...

***
Człowiek zginął śmiercią - niewątpliwie - tragiczną. Świat jednak pozostał dokładnie taki, jaki był. Jedynie budzik zareagował, po raz kolejny zanosząc się elektronicznym żalem nad losem człowieka trwającym jednak tylko tyle, na ile energii jest w bateriach.
Ostatnio zmieniony ndz 21 kwie 2013, 15:24 przez Pyszalek123, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Zauroczył mnie ten utwór.

Początek i końcówka są naprawdę dobre.
spankie pisze:Budzik. Siódma. Pisk, który sprawia, że dusza przybiera na wadze.
spankie pisze:ak zwykle - przejęciem, że zginęli kolejni ludzie. Jebać ich w dupę. Mam dobre życie. Mam dobre życie. Mam dobre życie. Moją uwagę przykuwa wyróżniająca się, potężnie czerwona gaśnica. W chwilach nudy lubię czytać nadrukowane na niej ostrzeżenia i przestrogi. Świat ilustrowany przez gaśnice na pewno jest bardziej poukładany,
spankie pisze:Człowiek zginął śmiercią - niewątpliwie - tragiczną. Świat jednak pozostał dokładnie taki, jaki był. Jedynie budzik zareagował, po raz kolejny zanosząc się elektronicznym żalem nad losem człowieka trwającym jednak tylko tyle, na ile energii jest w bateriach.
Moje ulubione fragmenty.

Podoba mi się przeplatanie kolorowego świata na zewnątrz z szarością jaka go otacza. Podoba mi się refren przekręcanego w zamku klucza. Podoba mi się, że nie było zbyt ckliwie i że się nie obnażał zanadto przed samobójstwem.

Nie zrozumiałam chyba tylko jednego wątku :
spankie pisze:_To paradoksalne, ale w szkole idzie mi naprawdę dobrze, odkąd mieszkam sam.
spankie pisze:Głuchy szczęk zamka już nikogo nie zaskakuje.
Nikogo nie zaskakuje, bo mieszka sam? Skoro o tym już wspomniałeś, to po co ten zabieg?

Najfajniejszym bohaterem był według mnie budzik ;-)

3
Dzięki za słowo. Już wyjaśniam: szczęk, który nikogo nie zaskakuje to po prostu jedna z wielu sygnalizacji rutyny i powtarzalności świata, w którym znajduje się bohater. Informacja, że mieszka sam jest... Niczym więcej niż informacją, że mieszka sam (co w połączeniu z opisem dnia jednoznacznie indukuje, że jest po prostu samotny, bidula)

4
Mnie raczej ten tekst nie przekonuje.
Jest sztuczny, w ogóle nie potrafię poczuć bohatera, nie jest mi go żal. Gość nie wzbudza emocji.
Napisane sprawnie, owszem. Problemem jest brak historii.
Przybyłam miotać.

5
spankie pisze:W gruncie rzeczy nie wiem, po co to piszę, ale wiem, że dobrze jest mieć chwilę spokoju.
Spokój Twój bohater chyba i tak miał, gdyż mieszkał sam i nie spodziewał się, że ktoś przyjdzie. Bardziej by mi tu pasowało dobrze jest czymś zająć myśli, albo podobnie.
spankie pisze:Budzik. Siódma. Pisk, który sprawia, że dusza przybiera na wadze.
Pisk czego? Bo jeśli budzika, to lepiej byłoby przekomponować: Siódma. Pisk budzika sprawia, że...
spankie pisze:Przede mną też to, co zawsze - kibel, kanapka i zęby, każde w innym odcieniu szarości.
Ufff... Te zęby... Sztuczna szczęka na kuchennym stole?
spankie pisze:przeżuwając miks chleba z pasztetem.
Nie wiem, czy zajmujesz się kuchnią, ale ja tak i miks chleba z pasztetem widzę rzeczywiście jako zmiksowaną papkę. Trochę to dziwne śniadanie.
spankie pisze:Już wolę poczytać, jak uzewnętrznia się na szczycie góry jakaś romantyczna pizda.
Kordian?
spankie pisze:Na korytarzu mijam czerwonych ludzi 1. stojących za szybą w błękitnych strojach, 2. ale zdaję sobie sprawę, że jestem inny - że nigdy nie nawiążę z nimi kontaktu.
1. Składnia!
2. Spójnik ale wprowadza w zdaniu przeciwieństwo. Co mają błękitne stroje do ewentualnego braku kontaktu?
spankie pisze:Nie chcę brzmieć buńczucznie,
Raczej: Nie chcę, żeby to zabrzmiało buńczucznie. Czy osoba może brzmieć? Jeśli potraktować to jako metaforę... W tym kontekście jednak źle mi to brzmi.
spankie pisze:Mijam znak 'STOP', który jest cholernym wybojem
Jak na moje wyczucie, przenośnia cokolwiek kulawa.
spankie pisze:Mijam znów znak 'STOP' - znów proces zatrzymuje czerwone światło.

Jaki proces miałby zatrzymać czerwone światło? Z takiego szyku zdania wynikają pewne konsekwencje. Co tu jest podmiotem, a co dopełnieniem?
spankie pisze: Człowiek zginął śmiercią - niewątpliwie - tragiczną.
To zakończenie nie brzmi dobrze. Niepotrzebnie wprowadzasz - w ostatniej chwili - zmianę narratora z pierwszoosobowego na trzecioosobowego, a więc obiektywnego. Skoro wymyśliłeś, że ma to być relacja z ostatniego dnia samobójcy, spisana tuż przed śmiercią, trzeba się było trzymać tej konwencji do końca. Zawsze to jakiś rys indywidualizmu.
spankie pisze:zanosząc się elektronicznym żalem nad losem człowieka trwającym jednak tylko tyle, na ile energii jest w bateriach.
Po co upchnąłeś tu ten los człowieka? To zupełnie wykoślawiło zdanie.

W całym tekście podobało mi się, że zwracasz uwagę na kolory, chociaż szkoda, że dla bohatera nic właściwie nie wynika z tych obserwacji. A przecież barwy mają znaczenie emocjonalne, i w ogóle, mogą być punktem wyjścia do ciekawych refleksji.
Bohater jednak niespecjalnie mnie przekonał. Na końcu opowiadania wiem o nim tyle, co na początku: świat mu się nie podoba, nawet bardzo. I czuje się lepszy od innych. To zrozumiałe i dość typowe.
Nie chcę marudzić, ale poprzednie Twoje teksty bardziej do mnie trafiały.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
Początek mnie zniechęcił, ale wiedziony nadzieją czytałem dalej i w sumie dobrze, bo wyszło z tego coś dobrego. Ale po kolei!

To początkowe narzekanie i przedstawianie wszystkiego w brudny, prostacki sposób jest bardzo przeeksploatowane i w rezultacie słabe. Te kible i drapanie się po jajach nie ruszają, nudzą i bardziej przywołują na twarz pobłażliwy uśmiech lub grymas zniecierpliwienia w stylu: znowu to?

Żeby było śmieszniej, za pierwszym razem zacząłem czytać od "Budzik. (...)"; pierwszy akapit o samobójstwie jakimś cudem mi umknął. Teraz go przeczytałem... I też nie jest fajnie - po co ta zapowiedź samobójstwa? O wiele lepiej to wygląda, kiedy wątek śmierci pojawia się na koniec, w zaledwie kilku zdaniach. Ten "trailer" jest i nieciekawie napisany, i pompuje niepotrzebnie dramatyzm. Pierwszy akapit bym całkowicie wywalił. Drugi przemodelował, żeby nie był taki pseudoturpistyczny.

Skoro już jesteśmy przy rzeczach niefajnych, to poprę rubię w kwestii zakończenia - wprowadzenie nowego narratora to absolutne pudło, psuje spójność, klimat i wszystko psuje. To zdanie z wtrąconym "niewątpliwie" jest nazbyt pompatyczne i drętwe, a zdanie z budzikiem przekombinowane - ale sama metafora z żalem i bateriami super, tylko za dużo tam napchałeś tematu.

Teraz rzeczy fajniejsze i najfajniejsze. Najfajniejsze jest "Mam dobre życie" - to ogółem chyba najlepszy moment tekstu, powtarzanie tych trzech słów wprowadza bardzo fajną, subtelną desperację bohatera. Zgrabny zabieg, a już szczególnie zgrabny przy tym nachalnym pesymizmie i drapaniu się po jajach.

Druga fajna rzecz to w większości momentów styl, widać, że masz sprawne pióro. Podobały mi się niektóre zabiegi i metafory, wspomniane "Mam dobre życie" czy gulasz i myśli zostawione na wolnym ogniu, bateria budzika itp. Masz wyobraźnię językową, to duża zaleta - szlifuj ją i wykorzystuj jak najczęściej, a zajdziesz daleko.

Sama treść, fabuła jest do bólu klasyczna, nudna i nie wniosłeś nią absolutnie żadnego powiewu świeżości. Jedyne, co broni tekst to właśnie styl, sprawność opowiadania. Krótkość. Jeśli usuniesz pierwszy akapit, będzie to też ciekawość, do czego to wszystko prowadzi (mi towarzyszyła, bo nie przeczytałem tego akapitu, chociaż, fakt faktem, byłem całkiem pewny puenty).

Ogółem czuć, że swoje umiejętności możesz wykorzystać znacznie lepiej. Pracuj nad tym! Ćwicz! Kombinuj! Powodzenia! :)

Pozdrawiam,
Patriczello
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

7
Dziękuję wam serdecznie za opinię i słowa konstruktywnej krytyki, ale pozwólcie, że zapytam: próbowaliście zrozumieć tekst w znaczeniu innym niż dosłowne?

8
Zastanawiałam się nad tą zapowiedzianą parabolą, ale chyba zbyt tępa jestem... Albo to nie mój genre.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron