Wolny dzień

1
Strasznie mnie noga boli. Nic tej nodze nie dolega po prostu mnie boli, bo nie mogę nią ruszać zupełnie. Innymi częściami ciała trochę poruszam i mróweczki odchodzą. Co tam leży, na tej mojej nodze? Tak się zastanawiam od jakichś trzech godzin i powoli dochodzę do wniosku, że wiedza mi ją tak unieruchomiła. Ta wiedza to 32 tomowa encyklopedia rosyjska, w oryginale a jakże. W połowie siedemdziesiątych lat Miszka mi ją przywiózł z Sojuza. Natargał się bidula i jeszcze na pociąg nie chcieli mu jej przyjąć, ot dola intelektualisty. Dzisiaj to by pewnie jeszcze chcieli cło, ale kto dziś książki w tylu tomach kupuje?

A niech to szlag jeść mi się chce. Bałem się tego. No, bo w końcu normalne, że chce się jeść.

Głoduję. Nie będę jadł, bo nie mogę. Bo nie mogę się ruszyć. Nie taki głód się przeżyło to i temu dam radę, ale skórkę nawet suchą od chlebka bym possał, bo o gryzieniu w tym wieku nie ma mowy. No, ale nie ma się, czym zadręczać. Jak stąd wyjdę to sobie zjem. Która to godzinka ? Ooo czternasta dochodzi czyli osiem godzin prawie tak sobie tu leżę. Po szóstej jakoś było jak się brałem do roboty. żal tylko tego czasu straconego. To dniówkę już tutaj leżę, znaczy dzień pracy, taki ośmiogodzinny. Za darmo. W moim wieku to się liczy każdą godzinkę i każdy grosik, ale żeby się tym jakoś zamartwiać to nie, bez przesady. Ból nogi trochę jakby zelżał.

Może się zdrzemnę. Oczy zamknę a jak otworzę to się zastanowię, co dalej...



Czterdzieści minut leże i nie śpię. Oj nie zasnę widać tak łatwo. żebym, chociaż rękę jedną miał – wolną. Dobrze, że widzę zegar nad drzwiami. Wiem ile leżę, ale ile jeszcze poleżę? Licho wie. Może już tak zostanę. Nawet przypomniało mi się jak Stefanek mówił kiedyś, że jak umrę to mnie w tym moim bibliotecznym pokoiku położą i zamurują ze wszystkim. No to jestem na dobrej drodze, tylko, co by moja Wandzia powiedziała. Myślałem o wygodniejszej pozycji. Poczytać nie mogę też – rąk nie ma. Mogłem wcześniej radyjko włączyć a tak nic tylko windę słyszę jak za ścianą jeździ. Góra-dół, góra-dół. Nawet bardzo się nie nudzę, bo to zawsze jakaś odmiana. Nie ma mnie, trochę czuję się jakbym wyjechał. Tak dawno nigdzie nie wyjeżdżałem. No to pojechałem na wypoczynek i sobie wypoczywam. Coś w kilku miejscach mnie uwiera. Macam, macam, bo dłońmi trochę mogę poruszać. Macam, więc i czuję twarde oprawy tak mnie kłują. Twarde oprawy to jest coś. Trwała przez to jest książka, rogi się nie zaginają a i wygląd odpowiedni. Martwią mnie trochę czasopisma i gazety. Były najwyżej. Trybuny, Stolice i Aganiok. Niby w teczkach były, ale to wszystko teraz się rozsypało i gnie się. Lepiej im chyba jednak niż mnie. Pamiętam jak mi Stefanek podarł trochę gazet, malutki był taki. Ależ ja się wtedy na niego rozzłościłem a teraz tak się nie denerwuję. No bo na kogo? Na siebie? Na półki? Trochę może na Stefanka, bo mówiłem mu, żeby inaczej te półki montował, ale on wiedział lepiej – inżynier. No to zmontował. Możliwe, że zmontował równocześnie jakąś trwałą dolegliwość – specjalnie dla mnie.



Leżę, więc nawet nie mogę położyć się i odpocząć. Jak po śmierci tak będę leżał to chyba nie dam rady. Niech mnie spalą i rozsypią moje prochy nad Republiką Ałma Aty. Najlepiej z jakiegoś ruskiego kołchoźnika. Niech mam.

Ech nuda powoli wdziera się w moją rzeczywistość. Chociaż, wdziera się tak trochę bez przekonania. Co wedrze się trochę to zaczynam myśleć, że się wdziera i ona się wtedy wycofuje – czyli nudy nie ma. Ból po plecach mi przeszedł taki, że pomyślałem sobie, że nawet gdybym mógł teraz wstać to nie wstałbym. No to leżę. Sam sobie los taki nikczemny zgotowałem. Wolny dzień, o którym od dawna marzyłem nadszedł tak szybko i nieoczekiwanie, że się nie zdążyłem przygotować. Nie przygotowany, obolały i niepewny. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Z resztą to nie pierwsza niespodzianka w moim życiu. Wandzi się nie spodziewałem. A jak już się pojawiła to tym bardziej się nie spodziewałem jej. A Stefanka się nie spodziewałem już zupełnie. Jak później psów, kotów i innej braci Wandeczkowej. Tak naprawdę to nigdy się nie spodziewałem, że życie tak zaskoczyć może. Byłem zawsze dobrze do wszystkiego przygotowany. Spodziewałem się trudnych wyborów. Jasny światopogląd miałem i system wartości podbudowany kilkoma innymi systemami. Albo wojna ...



O tak, teraz przyjdzie mi wojnę powspominać. Ileż ja nocy nie przespanych tak przeleżałem, ale wygodniej było nie powiem... Ileż łez wypłakanych, za nimi wszystkimi. Tak człowiek się starał, żeby o tym zapomnieć, no i po co? żeby łatwiej się w grobach leżało tym mordercom?

No i właśnie, nie zapomniałem i nie zapomnę. Nie wierzę też, że zapomnieć można. Ten spod szóstki mówi, że zapomniał... Na pewno. Gówno nie zapomniał, młodszy ode mnie o pięć lat i zapomniał. Aha, jak mu nogę urywało to też zapomniał pewnie i do dziś myśli, że ją ma. A tym czasem nóżka sześćdziesiąt lat temu zgniła i robale zżarły. Pewnie im się odbijało mocno, bo w czasie wojny to jak często się myło nogi? A nie często. I ja o tym wiem i ten spod szóstki też to wie. Wie, wie i podejrzewam, że choć została mu jedna tylko do mycia to i tak często tego nie robi. Tak wygląda.



O winda przejechała. Ja to rzadko jeżdżę, no z zakupami to tak. Jak mi się Wandeczka przypomniała teraz... Ech, mówiła :

– Ty Władek po schodach goń, zdrowszy będziesz i dłużej pożyjesz.

No to goniłem jak kazała i papieroska kurzyłem, a co?

Mogłem ja Wandeczce też kazać ganiać, może by teraz...

No smutno się zrobiło, Stefanka nie widać.



- Tata !!!, Tato??!!??



Oho, zdrzemnąłem się jednak i Stefanek przyszedł.

-Tutaj!!!, tu jestem!

Drzwi się otworzyły.

- Co Tata tu robi?

- Co dziadek tu robi?

- Co, co? Leże i zdycham bąki moje.

- Tata już przesadził tym razem, na chwilę taty zostawić nie można.

- Dziadek nie mówi do mnie bąku, bo mi się nie miło kojarzy.

- Co się nie miło kojarzy, to ja Ci opowiem, jak Ty starszy będziesz, a teraz to dziadkowi pomóżcie się podnieść, bo nogi mam przygniecione.

- No co się tak gapicie, podnieście mnie!!!!



- Niech się Tata nie denerwuje !!! Mówiłem, żeby Tata na wózku jeździł? I ... I nie wjeżdżał do tej komórki. A jakbym nie przyszedł dziś, to co by było?

- To bym Cię nie musiał słuchać. Gdakania tego Twojego Stefanek.

- No, zdejmijcie że te księgi z nóg!

- Dziadek przestanie żartować...

- żartów moich to Ty jeszcze dzisiaj bąku nie słyszałeś!

- Dziadek znowu o nogach... Trzeba się pogodzić. Po prostu nie ma i tyle



- Psia mać !!!

2
No do jasnej ciasnej, myślałem, że mnie ktoś zacznie łajać, oceniać, komentować, krytykować, wyśmiewać

-cokolwiek, a tu ni hu hu... No niech ktoś rzuci kamieniem to i reszta dołączy. Czasu nie macie, czy cóś?

8
O Boże! Tylko żadnych mi tu zagrywek na ofiarę losu...i tak pojade po tym co żeś wypocił ;)



Już pierwsze zdanie ma niepoprawną składnię. Nie dostrzegam tu żadnego specjalnego efektu co usprawiedliwiało by łamanie polszczyzny, więc stwierdzam że to błąd :P



O jeju...sorry? ale wymiękłem...nie doczytam O_o



No nic teksty psycho nigdy mnie nie zachwycały...



Może przeczytam te inne teksty co zamieściłeś.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”