Witaj Sam. [psychologiczno-obyczajowe]

1
Witam, zamieszczam moje najnowsze dzieło.
I
Zadajesz sobie pewnie pytanie, kim jestem. Prawda? Nie martw się. Na razie nie ma to większego znaczenia. Nie musisz wiedzieć niczego więcej niż to, że nazywam się Jason Mason i mam pięćdziesiąt trzy lata. Chciałbyś pewnie wiedzieć też drugą rzecz. Dlaczego wybrałem Ciebie albo czemu ma to służyć. Nie mylę się, wiem to dobrze. Wszystko w swoim czasie.


LOBITO
Zapewne nie wiesz co to jest Lobito. Nie ważne, też zapewne bym nie wiedział. Lobito jest dużym miastem położonym nad zachodnim wybrzeżem Angoli.

Byłem tam z misją. Zabicie dwóch agentów FBI nie było dla mnie żadnym wyzwaniem. Nie musiałem się nawet specjalnie przygotowywać. Dla kogoś takiego jak ja, jest to... A raczej była to łatwizna, tak jak dla Ciebie te liczne konkursy matematyczne lub laboratoryjne. Nie myśl jednak, że byłem maszyną do zabijania, kimś nieśmiertelnym, byłem po prostu w tym dobry. Diabelnie dobry.
Diabelnie dobry do czasu, aż poznałem dziewczynę imieniem Sophie. Miała może siedemnaście lat, nigdy się tego nie dowiedziałem. Nie chciałem, nie obchodziło mnie to. W tamtym czasie była tylko epizodem... Rozumiesz? Jesteś mądrym chłopakiem, rozumiesz. Epizod - nie znaczyła nic, prócz tego, że była moją tymczasową współlokatorką. Właściwie, to ja byłem jej współlokatorem, nie miała wiele do powiedzenia – przynajmniej wtedy, bo co się działo później, dowiesz się z czasem.
Musiałem gdzieś spędzić dwie noce i namierzyć tych dwóch agentów. Nie było to trudne, jednak nie mogłem tego robić gdzieś na zewnątrz. Sam rozumiesz. Czy pokazałbyś się z piekielnie dobrym sprzętem, w biednym afrykańskim mieście? Z walizką, w której trzymasz karabin snajperski do poskładania? Jakieś lokum było bezwględnie potrzebne, choćbym nie wiem jak bardzo chciał tego uniknąć. Budynek nad wybrzeżem wydawał się do tego najlepszym wyborem. To, że ptzypadkiem ona tam była, nie muszę chyba mówić.


RZYM
Gdy znaleźli ciała swoich agentów, ja już siedziałem w Rzymie. Wszystko poszło zgodnie z planem. Wytropiłem ich w środku nocy, a nad ranem zaczęła się gra. Kolejnej nocy miałem już to, po co tam przyleciałem, a oni leżeli gdzieś w porcie.

Polecam Ci gorąco odwiedzić Rzym. Teraz kiedy zostałeś praktycznie sam, bez niczego i bez nikogo, możesz wszystko zacząć od początku. Wyprowadź się tutaj, zamieszkaj w jego południowych dzielnicach, poznaj jakąś piękną Włoszkę, jadaj w drogich restauracjach, załóż kochającą rodzinę. Pozwolę Ci osiągnąć to wszystko. Masz też drugi wybór: zostań gdzie jesteś, pogrąż się w rozpaczy, może zacznij pić, chodzić na dziwki i zmarnuj to co odziedziczyłeś po matce.

LOBITO
Clay Dawn...
Harry Foster...
Pierwszy z nich, Clay miał trzydzieści jeden lat, pozostawił żonę i dwójkę dzieci. Pięcioletnią Lilian i dziesięcioletnią Monicę. Mieszkał w niewielkim mieście North Plate w stanie Nebraska. Jeżeli mam być z Tobą szczery, porządny był z niego facet, kochał rodzinę.
Harry, drugi agent, byl starszy od swojego partnera. Na karku miał czterdzieści trzy lata, nie zostawił nikogo. Praca w FBI była dla niego wszystkim. Żona rozwiodła się z nim dziesięć lat wcześniej. Powodem była oczywiscie jego obsesja na punkcie tego co robił zawodowo. Harry, mieszkał w Waszyngtonie, przeprowadził się tam, by mieć zawsze blisko.
Jak widzisz, jeden z nich zasługiwał na śmierć.

Clay'a pierwszego pozbawiłem życia. Nabój przeszedł na wylot, prosto w głowę. Pocisk najpierw spenetrował jego mózg - po kolei płat potyliczny, płat skroniowy i płat czołowy, a następnie zagłębił się w ścianie za nim. Najpierw przestałby dostrzegać szczegółów, następnie nie umiałby dodać dwa do dwóch, myśleć logicznie, co jest ważne w jego pracy i zapewne skończyłoby się jego zwolnieniem, na końcu przestałby pisać, czytać i mówić, aż by nie umarł. Dałem mu to w ułamek sekundy.
Strzał był idealny.
Harry'ego zostawiłem początkowo przy życiu. Dobrze wiedział kto strzelał. Nie uciekał, nie sprawdzał czy Clay żyje, stał i spoglądał w najwyższy budynek w mieście. Znał mnie, a ja znałem go. Wiedział, że zaraz i on oberwie, leżąc na ziemi będzie się wykrwawiał koło swojego partnera. Umrze niedługo później, ale przed śmiercią,,, Ujrzy mnie i ostatni widok jaki zabierze do grobu to mój rewolwer w środek jego głowy.
Wycelowałem w jego żebra, na wysokości nerki.
Nawet nie masz pojęcia Sam, jaki wtedy ogarnia Cię spokój, gdy masz przytknięte oko do lunety. Namierzasz cel, obserwujesz i czekasz na dogodną sytuacje. Stoicki spokój, który Cię ogarnia, jest jak euforia kiedy rodzi Ci się dziecko.
Pomyśl, z jednej strony jesteś podniecony, pocisz się, trzymasz ją za rękę, najpierw słyszysz płacz dziecka, następnie widzisz główkę i resztę ciała. Twoje wnętrzne całe buzuje, chce wyjść na zewnątrz, wyskoczyć. Z drugiej strony stoisz tam jak wryty, wyglądasz jakbyś stał gdzieś na pustym polu, spoglądał w górę. Krystalicznie czyste, błękitne niebo, a na jego tle ptaki oddalajace się w stronę słońca. To jest właśnie ten spokój, który zaznaję każdej chwili, tuż przed tym kiedy oddaje kolejny celny strzał. Tak też było, gdy rodziła Sophie.
Kiedy cel znajdzie się w zasięgu, a ty jesteś pewien że to ten moment, nabierasz powietrza. Starasz się nie oddychać, tak jak wtedy, gdy próbujesz złapać motyla. Nanosisz odpowiednie poprawki i naciskasz spust.
Harry osunął się na ścianę.


RZYM
Wiesz jak to jest być zakochanym od pierwszego spotkania? Nawet przypadkowego, gdy mijasz ją wśród tłumu, gdy wasze wzroki się spotykają...
Valentina jest piękną dziewczyną, zakochasz się od razu. Zadbam o to by zjawiła się koło Ciebie w swojej czerwonej sukience, odkrywającej jej piękne nogi, założyła czarne obcasy, a włosy powiewały jej na wietrze. Rozumiesz Sam? Przyjedź do Rzymu, a dam Ci wszystko. Pieniądze, mieszkanie, kobietę – czy potrzebujesz czegoś więcej?
Cholera Sam! Jesteś taki jaki ja byłem kiedyś, nie zmarnuj tego.

Innamorarsi di Sam!

Polecam Ci odwiedzić jedną z kawiarni w tym pięknym mieście. Zamów espresso i usiadź na niewielkim Rzymskim placyku i podziwiaj piękno Włoskiej stolicy. W swojej dłoni trzymaj porcelaną filiżankę, napełnioną do pełna równowagą między gorzkością, a słodkością, z gęstą kremową pianą i aromatycznym zapachem.

LOBITO
Harry siedział oparty o mur, a po jego lewej leżał Clay... Nie miał prawa przeżyć.Wiedzieliśmy o tym od samego początku.
Trzymał się za lewy bok i patrzał na mnie, kula przeszyła go dokładnie tak jak miała go przeszyć, o tym również oboje wiedzieliśmy. Widzieliśmy już takie widoki, gdy ranny w nerkę, na początku mocno krwawił, potem co raz lżej, odpływał, a jego tępy wzrok wypatrywał wszystkiego w okolo przez kilka kolejnych minut. Spoglądał na wymierzoną w jego stronę broń.
Harry... Zasłużyłeś na śmierć. - powiedziałem zanim nacisnąłem spust.
Sam, wiesz jak to jest, gdy staje się to, czego oczekiwałeś? Miałem ruszyć gdy...
II
NORTH PLATE
Sarah była piękną blondynką, niewiele młodsza od swojego wybranka. Miała dużo szczęścia, że znalazła takiego mężczyznę jak Clay.
Zjawiłem się w ich domu zimowego poranka. Clay już nie żył, ona o tym wiedziała, FBI sprzedało jej historyjkę o tym, jak jej mężczyzna, ojciec jej córek, dzielnie wypełniał swoją misję. Nie powiedzieli jaką i gdzie, o skutkach nie wspominając.
Nie miałem wyboru, ona mimo to, wiedziała za dużo.

Clay'a poznałem jeszcze w collegu. Już wtedy był strasznym paplą, a praca w wojsku lub agencji, np.: FBI, była dla nim wszystkim czego pragnął. Sarah poznałem natomiast wcześniej... Dużo wcześniej. Uwierz mi na słowo, to co między nimi zaiskrzyło podczas pierwszego spotkania, nie da się opisać słowami. To jak moja młodsza siostra patrzała na mojego najlepszego kumpla i to jak mój kumpel choć na chwilę zapomniał o bożym świecie, o mundurze i FBI...
Ożeniła się z nim w wieku dwudziestu jeden lat, urodziła mu pierwszą córkę po dwóch latach, a drugą po kolejnych pięciu. Dziewczynki spały jeszcze u góry, Sarah stała w kuchni i przygotowywała dla nich śniadanie. Dla małej Lillian posmarowała kanapkę nutellą, a dla starszej, Monicy, przygotowała tosty.

Była wrakiem człowieka, stała i opierała się o lodówkę. Nie spojrzała na mnie ani razu tego poranka, nie uśmiechnęła się do mnie nawet w grymasie, a rozmowa z dziećmi przyszła jej z takim trudem jak Tobie przyjęcie wiedzy o śmierci Cher.
Była sobota, więc odwieźliśmy dziewczynki do naszej matki, miały tam spędzić weekend, lecz nie wiedziały, że zamieszkają tam już na stałe. Wiem, jak to brzmi, ale ona naprawdę wiedziała za dużo, lepiej żeby zginęła z mojej broni niż kogoś z FBI. Clay już nie był w stanie jej chronić, bo nadzwyczajniej nie żył, a ja... Miałem własne życie, dalekie od doskonałości i Sophie u boku...

LOBITO
Wyjąłem kluczyki z kieszeni Harrego i wsiadłem do mercedesa... Poczułem, że coś się stanie, jednak przekręciłem kluczyk w samochodzie i miałem ruszyć gdy usłyszałem jej głos. Tak Sam, to była Sophie.
Wiesz czego się dowiedziałem gdy namierzałem i wytropiłem Harry'ego i Clay'a? Ta dziewczyna – może siedemnastoletnia, została zgwałcona i była w ciąży... Cholera, trzeci miesiąc i nic nie było po niej widać. Ta decyzja zmieniła całe moje życie. Otwarłem tylne drzwi i kazałem jej wsiadać.

NORTH PLATE
"Nie mogę do was podejść, trzymać za rękę, przytulić i cieszyć się razem z wami. Nie mogę spojrzeć wam w oczy i ujrzeć te figlarne płomyki, które towarzyszyły wam od zawsze. Kiedy to czytacie, macie może już własne rodziny, męża i dzieci... Przepraszam nie mogę...
Kocham was,
Mama"

Pozwoliłem napisać jej ostatni list do córek, pięknej Lillian i Monicy, nim wycelowałem, a nabój przebił jej aortę i minął wystarczająco blisko kręg szyjny. Powiedziała mi abym dał ten list jej córkom gdy skończą dwadzieścia lat. Cholera, nie rozumiem czemu akurat wtedy.
Nadeszła pora rozstania. Śpij spokojnie Sarah.
Ostatnio zmieniony pt 16 maja 2014, 22:05 przez oficerpavlo, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Zadajesz sobie pewnie pytanie, kim jestem.
Przecinek jest raczej zbędny.
Nie musisz wiedzieć niczego więcej niż to,
Lepiej by brzmiało: Nie musisz wiedzieć niczego więcej ponad to,
Nie ważne, też zapewne bym nie wiedział.
Nieważne
Lobito jest dużym miastem położonym nad zachodnim wybrzeżem Angoli.
...na zachodnim wybrzeżu Angoli.
Byłem tam z misją. Zabicie dwóch agentów FBI nie było dla mnie żadnym wyzwaniem.
Byłem tam z misją. Zabicie dwóch agentów FBI, nie stanowiło dla mnie żadnego wyzwania.
Unikasz powtórzenia: Byłem – było.
, bo co się działo później, dowiesz się z czasem.
… bo tego, co działo się później...
Budynek nad wybrzeżem wydawał się do tego najlepszym wyborem.
Opuść „do tego”.
Nie było to trudne, jednak nie mogłem tego robić gdzieś na zewnątrz.
Lepiej by było: Nie było to trudne, jednak nie mogłem się tym zająć nie mając punktu oparcia/jakiegoś schronienia/jakiegoś mieszkania.
To, że ptzypadkiem ona tam była, nie muszę chyba mówić.
„przypadkiem” - literówka
I zamiast „To”, lepiej napisać ty „Tego”.
I chyba musi to powiedzieć, bo bez tego – skąd by było wiadomo?

Wytropiłem ich w środku nocy, a nad ranem zaczęła się gra. Kolejnej nocy miałem już to,
Powtarza się „nocy”.
chodzić na dziwki i zmarnuj to co odziedziczyłeś po matce.
Przecinek po „to” byłby wskazany.
Wyprowadź się tutaj,
Rozumiem. Co chcesz powiedzieć, ale to brzmi nienaturalnie; mówi się „wprowadź się tutaj”.
Harry, drugi agent, byl starszy od swojego partnera.
„był” - jedna z licznych literówek.
Jak widzisz, jeden z nich zasługiwał na śmierć.

Clay'a pierwszego pozbawiłem życia.
Jeśli tylko jeden zasługiwał na śmierć, to dlaczego z następnego zdania wynika, że zabił obu?
Powodem była oczywiscie jego obsesja na punkcie tego co robił zawodowo.
Przecinek przed „co”.
aż by nie umarł.
To nie jest dobry zwrot. Należałoby ująć inaczej.
Dałem mu to w ułamek sekundy.
...w ułamku sekundy.
stał i spoglądał w najwyższy budynek w mieście.
Do środka zaglądał? Chyba raczej „na najwyższy budynek”.
A poza tym, to dziwna i nienaturalna reakcja. Zwłaszcza u wyszkolonego agenta. Samobójca?
Znał mnie, a ja znałem go.
Znał mnie, a ja znałem jego.
ale przed śmiercią,,, Ujrzy mnie i
Konstrukcja trzech przecinków i następującej po nich dużej litery, jest mi nieznana.
ostatni widok jaki zabierze do grobu to mój rewolwer w środek jego głowy.
Przecinek przed „to”.
gdy wasze wzroki się spotykają...
Słowo „wzrok” w liczbie mnogiej nie występuje.
Zamów espresso i usiadź na niewielkim Rzymskim placyku i podziwiaj piękno Włoskiej stolicy.
To są przymiotniki – małą literą.
między gorzkością, a słodkością
Przecinek zbędny.
Trzymał się za lewy bok i patrzał na mnie,
„patrzył”
potem co raz lżej,
„coraz”
wypatrywał wszystkiego w okolo przez kilka kolejnych minut.
„wokoło”
Nie miałem wyboru, ona mimo to, wiedziała za dużo.
Drugi przecinek niepotrzebny.
Lepiej by brzmiało: Nie miałem wyboru, mimo wszystko ona wiedziała za dużo.
Nie bardzo rozumiem o co chodzi. Mimo czego?
Już wtedy był strasznym paplą,
Formalnie powinno być „straszną papla”, gdyż „papla” jest rodzaju żeńskiego.
była dla nim wszystkim czego pragnął.
„dla niego”
Uwierz mi na słowo, to co między nimi zaiskrzyło podczas pierwszego spotkania, nie da się opisać słowami.
Powtarza się „słowo”. Trzeba przeredagować.
Ożeniła się z nim w wieku dwudziestu jeden lat,
Litości... Wyszła za niego za mąż!
nie uśmiechnęła się do mnie nawet w grymasie,
Taka fraza jest nie do przyjęcia.
a rozmowa z dziećmi przyszła jej z takim trudem jak Tobie przyjęcie wiedzy o śmierci Cher.
Przecinek przed „jak”.
Clay już nie był w stanie jej chronić, bo nadzwyczajniej nie żył, a ja...
...bo zwyczajnie nie żył,
względnie
...bo najzwyczajniej nie żył.
jednak przekręciłem kluczyk w samochodzie i miałem ruszyć gdy usłyszałem jej głos.
Przecinek przed „gdy”.
Wiesz czego się dowiedziałem gdy namierzałem i wytropiłem Harry'ego i Clay'a?
Tutaj też.
Cholera, trzeci miesiąc i nic nie było po niej widać.
Temu się raczej dziwić nie należy.
Otwarłem tylne drzwi i kazałem jej wsiadać.
„Otworzyłem”

Przede wszystkim, co się rzuca w oczy - jest dużo błędów. Za dużo. I to takich, których nie powinno być. Część z nich wynika chyba z niechlujstwa lub pośpiechu – i tych przede wszystkim być nie powinno. Deprecjonują one tekst, który na początku wydaje się złym, niedopracowanym i „puszczonym” – więc błędy nie budzą zdziwienia, ale stopniowo pojawiają ciekawe miejsca, „wyskakujące” in plus z całości, przebłyski takie, które świadczą, że czasem potrafisz nieźle pisać. Ale czasem jakby Ci się nie chciało.

Lektura nie wciąga, mnie znużyła, przy pierwszym czytaniu pogubiłem się dość szybko i nie wiedziałem o co chodzi. To niedobrze; gwarantowany sposób na zniechęcenie.

A tekst nie jest wcale taki zły, tylko strasznie niedopracowany. Trzeba porządnie nad nim przysiąść.
I jednak nie do końca zrozumiały. Po kolejnej lekturze, nie bardzo wiem jaka relacja łączy narratora z Samem, jaki był powód zabicia agentów a następnie kobiety, ale jest to nieźle opisane, choć nazbyt chaotycznie i niejasno. Jest w tym jakiś zamglony nastrój, tajemniczość (nadmierna co prawda) i ocierająca się o mistycyzm autorefleksja, choć z drugiej strony pewne uproszczenia, nieskładne i błędnie zbudowane zdania, brak opisów, zbyt oszczędne przedstawienie bohaterów i niejednoznaczność, która może być zarówno zaletą jak i wadą; ciekawe, mam wrażenie, że u Ciebie pełni obydwie te role.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron